„Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi” – recenzja cdaction.pl

George Lucas stwierdził kiedyś, iż siła „Gwiezdnych wojen” leży w tym, że kolejne obrazy „rymują się” ze sobą. Przejmując jego metaforę, trzeba rzec, że reżyser i scenarzysta Rian Johnson („Looper”, „Brick”) nie miał ochoty dopisywania kolejnych strof do deklamowanego przez 40 lat poematu. Owszem, „Ostatni Jedi” nie wzbraniają się przed sięgnięciem do bogatego spichlerza postaci, scen, wątków i motywów, jakie pozostawili po sobie ich poprzednicy. Mądrość Johnsona tkwi jednak w tym, że choć cytuje, jego cytaty czemuś służą. Reżyser naigrawa się ze schematyczności gwiezdnowojennej epopei, równolegle budując na jej bazie nową jakość. Krytyka jego filmu zasadza się na rzekomym niezrozumieniu uniwersum. W istocie reforma udaje się Johnsonowi właśnie przez wzgląd na ogromną świadomość, czym właściwie „Gwiezdne wojny” są.
Epizod ósmy to niby ta sama mikstura konwencji kina gatunkowego (samurajski etos rodem z obrazów Akiry Kurosawy, sceny pojedynków o poetyce znanej ze spaghetti westernów, sekwencje walk rodem z filmów batalistycznych). O ile jednak „Przebudzenie Mocy” było dostosowanym do wymogów czasów remiksem „Nowej nadziei”, w którym sama scenografia czy ujęcie mogły zasygnalizować przebieg sceny (patrz: konfrontacja Hana Solo i Kylo Rena), Johnson nie buduje kolejnej Gwiazdy Śmierci, nie anihiluje kolejnego Aldeeran i nie powołuje kolejnej silnej Mocą sieroty. Przeciwnie – robi wiele, by rozbroić zwyczajowy patos komedią, oderwać Star Wars od rodu Skywalkerów, narzucić nowe tempo i konstrukcję akcji oraz twórczo zredefiniować niektórych bohaterów.
„Ostatni Jedi” mają niespieszność właściwą kinu drogi. Główny wątek rozpięto między pościgiem flotylli Najwyższego Porządku (Imperium, które po finale „Powrotu Jedi” zdecydowało się na rebranding) za tym, co zostało z Rebelii. Między błyskotliwymi manewrami generał Organy (nieodżałowana Carrie Fisher pozostawiła tą rolą świetny testament) co i rusz wracamy do nowych bohaterów dramatu: Rey (Daisy Ridley) konfrontującej się z legendą Luke’a Skywalkera, Finna (John Boyega) i Poego (Oscaar Isaac), sympatycznych kogucików wyprawiających się na kolejną samobójczą misję, oraz ulubieńca zasłuchanych w Nine Inch Nails nastolatek, czyli przeżywającego kolejne rozterki Kylo Rena.
Abrams traktował niektóre postacie instrumentalnie, pozwalając Fisher co najwyżej melancholijnie wpatrywać się w okna i w milczeniu cierpieć. Tymczasem Johnson wydobywa z niej zaskakującą głębię, jego Leia ma twarz i mądrej strateg, i skonfliktowanej matki, i dowcipnej kumpeli, i dźwigającej brzemię straty postaci tragicznej. Podobny efekt udaje się osiągnąć ze Skywalkerem, rozpiętym między zgorzknieniem a naiwnością, jednocześnie rybakiem i superbohaterem kina akcji spod znaku MCU. Mocno w obsadzie zaznaczyli swoje miejsce debiutanci: Benicio del Toro (enigmatyczny epizod, który zapewne stanie się przedmiotem wieloletnich spekulacji fanów) oraz Laura Dern (apodyktyczna wiceadmirał Holdo). Niespodziewaną gwiazdą przedstawienia okazuje się generał Hux (Domhnall Gleeson), którego charakterologiczny zarys z „Przebudzenia” Johnson dodatkowo wyostrzył, spychając tę postać w otchłań groteski.
Duże ukłony należą się zwłaszcza Hamillowi. Ów nie tylko dał aktorski popis życia, ale i przypomniał, czym właściwie jest Moc. Nie manifestuje się ona (jak z rozbrajającą szczerością twierdzi Rey) „podnoszeniem kamieni”, obecnością we krwi midichlorianów czy baletowymi kuksańcami rodem z ostatnich minut „Zemsty Sithów”. „Ostatni Jedi” przypominają, że cała mitologia Jedi i Sithów wywodzi się z zaczerpniętego z hinduizmu, bundyzmu i dżinizmu pojęcia równowagi. Dualizm Ciemnej i Jasnej strony, będących rewersem i awersem jednej monety, przepięknie ilustrują momenty, w których Rey i Kylo wchodzą w bardzo intymne (a momentami niemal erotyczne) interakcje.
UWAGA! KOLEJNA STRONA TEKSTU PRZEZNACZONA JEST TYLKO DLA TYCH, KTÓRZY FILM WIDZIELI LUB SPOILERY SĄ IM OBOJĘTNE. CZUJCIE SIĘ OSTRZEŻENI. JEŻELI NA NIĄ NIE WEJDZIECIE, WIEDZCIE, ŻE ZWIEŃCZYŁEM RECENZJĘ OCENĄ 8/10.
Skoro już możemy podjąć z filmem uczciwy dialog, postawmy sprawę jasno: „Ostatni Jedi” to kpina! Szczęśliwie: kpina naprawdę wyborna.
Abrams mrugał, by mrugać. Johnson zaś prowadzi widza niby znajomą ścieżką głównie po to, by mocniej wybrzmiała jej zaskakująca konkluzja. Sale tronowe Palpatine’a i Snoke’a mają podobny układ scenograficzny, a i nowemu motywowi muzycznemu blisko do The Emperor’s Theme. Ba – oba schwrzcharaktery częstują widza właściwie identyczną linią argumentacji (ukazując Luke’owi/Rey nieuchronność klęski chcą skłonić ich do współpracy). Ale choć śmierć imperatora była wpisana w logikę kompozycji, pozbycie się wielkiego wodza – postaci, o której tożsamości, motywach (a nawet… rozmiarze) spekulowano od przeszło dwóch lat, to uderzenie znikąd. Ma przy tym nader oczywisty cel: ten właśnie akt opowieści pozwala lepiej pojąć motywacje Kylo, który – niby Kreia w drugim Knights of the Old Republic – pragnie wyzwolić się od przebrzmiałych pojęć i konstrukcji, które definiowały sagę przez cztery dekady.
Momentami obraz wręcz wykpiwa patologie „Przebudzenia…” (Snoke naśmiewający się z niepraktycznej maski Kylo i tego, że ów dał się pokonać dziewczynie, która pierwszy raz miała miecz świetlny w ręku). Kiedy indziej odpowiada na niedostatki nowej trylogii Lucasa. W niespodziewanym epizodzie Yoda (szczęśliwie „pacynkowy”, a nie efekt CGI) nie jest – jak w epizodach I-III –przedstawiany jako polityczny gracz o skłonności do taniego moralizatorstwa. Jego mądrość – niczym w „Imperium kontratakuje” – wybrzmiewa właśnie dlatego, że obtoczono ją w komediowej panierce.
Chciałbym napisać, że rozumiem napiętnowanie przez fanów niektórych scen. Zwłaszcza: lotu księżniczki Lei (słusznie przywodzącemu na myśl szybowanie disneyowskich księżniczek przyodzianych w unoszone przez motyle i ptaki suknie) oraz samobójczy atak wiceadmirał Holdo (której statek wchodząc w nadprzestrzeń przepoławia flagowy okręt Najwyższego Porządku), który rzekomo rujnuje spójność uniwersum, bo też wiele walk mogłaby się rozstrzygnąć dzięki poświęceniu raptem kilku kamikadze. Wzbraniałbym się jednak przed patrzeniem na te sekwencje szkiełkiem i okiem. Ich wizualna maestria jest nie do przecenienia, a „Gwiezdne wojny” od zawsze bazowały na emocji, nie logice. Fabularne dziury czy niespójności zręcznie wypunktowano na setkach fanowskich for; próby wciśnięcia sagi w gorset racjonalności zwyczajnie nie mają sensu. Miałbym natomiast zastrzeżenie do postaci kapitan Phasmy (która znów nijak nie uzasadnia swojej obecności na ekranie). W mocy (Mocy?) pozostają również zarzuty wobec Williamsa, który popełnił kolejny album będący sprawnym hołdem dla klasycznej trylogii, ale nowym ścieżkom ponownie brakuje zapamiętywalności. Świeże utwory nijak nie bronią się w oderwaniu od filmu.
W jednej ze scen treningu Rey ta przypadkiem ścina mieczem świetlnym fragment formacji skalnej, który stacza się niszcząc wózek pchany przez strażników świątyni Jedi. W innej – Kylo Ren stara się przekonać widza (i oponentkę), że pora pogrzebać Sithów, Jedi, Rebelię i Imperium. W tych silnie kontrastujących sekwencjach – komediowej i dramatycznej – można dostrzec siłę filmu Johnsona. „Ostatni Jedi” rozliczają się z przeszłością może momentami ciut nieporadnie, może w nazbyt komediowy sposób, ale – w przeciwieństwie do „Przebudzenia Mocy” – z odwagą! Aż dziw, że Kathleen Kennedy, znana przecież z zachowawczości szefowa Lucasfilm – zezwoliła na tę erupcję kreatywności. Jedno jest jednak pewne: niezależnie od tego, jak bezpieczny będzie finał sagi, jej środek to przypuszczalnie najlepsze „Gwiezdne wojny”, na jakie było stać Fabrykę Snów. I choć przyzwyczajony do patosu, epickości i utartych szlaków widz może pomstować na wysiłki Johnsona, jego obraz przywraca równowagę Mocy. No i stanowi czytelny sygnał, że naprawdę można inaczej.
Ocena: 8/10
Czytaj dalej
-
Netflix przeznaczył ogromny budżet na finałowy sezon „Stranger Things”. To najdroższy...
-
Aktorski film „Zaplątani” jednak powstanie. Jedną z głównych ról ma zagrać...
-
Spin-off „Gry o tron” na pierwszym zwiastunie. Wielkimi krokami nadciąga „Rycerz...
-
Reboot „Z archiwum X” w drodze. Poznajcie następczynię Dany Scully
97 odpowiedzi do “„Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi” – recenzja cdaction.pl”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
„Ostatni Jedi” stawiają pytanie o to, do kogo należą „Gwiezdne wojny”: do fanów, czy do twórców? Owocem dociekań jest film zaskakująco dobry, a zarazem dobry, bo zaskakujący.
Cholernie kusi ta „2”jka i/lub „Następna”, niczym ciemna strona mocy…
Recenzja czego? O_o Nie ma takiego filmu…
Zgadzam się z recenzją, jest w Ostatnim Jedi sporo głupich scen, ale film jest lepszy od Przebudzenia i Disney obrał dobrą drogę. Czekam z niecierpliwością na 9 częśc :))
IMO Snoke i Phasma to bardzo zmarnowany potencjał tego filmu. Ale fakt, jest dużo lepiej od Force Awakens, w przeciwieństwie do poprzednika nie mam aż takiego hype’u póki co, ale jestem ciekaw co przyniesie ostatni epizod nowej „nowej” trylogii
Kurde, jak tylko pomyśle o tym, że jak już obejrzę film cała dyskusja zdechnie. Robi mi się przykro. I jeszcze nie na każdym kroku spoilery :(.Przynajmniej w tym ostatnim Papkin uratowałeś mnie dwukrotnie.
IMO nie wierzę, że Snoke miałby tak po prostu zginąć. Podstawa istnienia First Order, potężny użytkownik Mocy rzucający Rey jak marionetką i zdolny do wyczuwania myśli Kylo nie zorientował się, że te ostatni celuje miecz świetlny w jego stronę? Albo Snoke zaplanował to wszystko w celu przeprowadzenia Kylo całkowicie na ciemną stronę i powróci on w 9 części (Darth Plaegius?) albo ktoś silniejszy stoi za Snokiem. 9 część się nie wybroni bez wyjaśnienia postaci Snoke’a.
Snoke okazał się zwykłym ignorantem, upojonym swoją wielkością, takim Palpatinem, tylko znacznie głupszym. W końcu Palpatine był na tyle sprytny, by ukryć swoją obecność przed Jedi, misternie budować swój plan. Natomiast Snoke’a przepełnia pycha i poniósł klęskę. Tyle i tylko tyle, Johnson w swoim filmie rozprawia się dość bezkompromisowo z bohaterami. Co do samego filmu – poza tym, że niepotrzebnie BB-8 jest wysunięty na pierwszy plan w kilku niedorzecznych scenach to film jest majstersztykiem.
A co do Lei – w końcu jest córką Anakina, jednego z najpotężniejszych posiadaczy Mocy, co w tym dziwnego że ona też potrafi operować mocą? Cały film dąży do tego, żeby pokazać że Moc nie jest zastrzeżona dla Jedi i ograniczona do wymachiwania mieczem świetlnym. Pod tym względem, ta scena się broni.
„Momentami obraz wręcz wykpiwa patologie „Przebudzenia…” (Snoke naśmiewający się z niepraktycznej maski Kylo i tego, że ów dał się pokonać dziewczynie, która pierwszy raz miała miecz świetlny w ręku).”wut https:youtu.be/36lEg63hpL0?t=19m37s
Have you ever heard the tragedy of Snoke of Disney the fool?
Film jak najbardziej na plus. Zgodzę się, że scena z Leią zupełnie niepotrzebna, a i potencjał który drzemał w Snoke’u totalnie niewykorzystany. Ciekawych rzeczy można się dowiedzieć z książek związanych z Last Jedi ,szkoda tylko że te informacje nie pojawiły się w jakiś sposób w samym filmie, a tylko w szczątkowy sposób otrzymywaliśmy jakieś poszlaki.|https:www.reddit.com/r/StarWarsLeaks/comments/7i987r/is_snoke_the_first_jedi/?st=jbaol95n&sh=2ad08d90
@KulturalnyLemur * tutaj wstaw gif „Thank you”*. Co do recenzji, czy specjalnie pominęliście jak po macoszemu został potraktowany finn, jak absolutnie niepotrzebny jest wątek rose i cała akcja w kasynie? Dlaczego film nie dostaje batów za to, że cały wątek buntu Damerona by nie istniał, gdyby ta pani w fioletowej czuprynie zdradziła mu plan? „Ale marcus, tam mógł być szpieg!” Dlatego powiedziałem „mu” a nie całej załodze, koniec końców to Poe siał niepokoje na pokładzie, a jest zaufanym człowiekiem Lei.
Mam wrażenie, że ta część ma być kontrowersyjna. Pamiętajmy co się stało w V. Solo zamrożony, Leia u Jabby, Vader ojcem Lukea. To wszystko trzeba było rozwiązać w VI tak jak i teraz rozwiążą w IX. Snoke mam wrażenie się pojawi(może jako klon, albo sam stworzy ciało jeżeli jest Plagueiusem). Luke na pewno tez, Leia pewnie umrze śmiercią naturalną w przerwie pomiędzy filmami i IX się zacznie od pogrzebu.
@Marcus93 To że ktoś jest zaufanym człowiekiem nie oznacza, że nie może być szpiegiem. Poe chciał dobrze a plan Holdo na papierze był zły. Jak się później okazało nie tylko na papierze. Poe mam wrażenie jest szykowany na dowódce Rebelii/Republiki w następnej trylogii. Akcja w kasynie sens miała, bo miała uratować rebelie, nie udało się, trudno, nie wszytko się w życiu udaje. Zresztą mam wrażenie, że to nie był ten haker.
Zreszą. Rose jest tak samo niepotrzebna jak Lando na Bespinie.
@mateinho32 akcja w kasynie sensu nie miała, bo wysłani zostali ludzie o łącznym IQ 5 i robot który sam nie wie czego chce. Porównajmy kasyno do *drum roll* mrocznego widma! Mroczne widmo „Wylądujmy na obrzeżach, żeby nie przyciągnąć uwagi kartelu, mamy mało czasu, więc musimy się uwijać”. Kasyno: „Tam jest plaża miejska miasta kontrolowanego przez nowy porządek, czy jak ich tam zwą! Rozbij się bo nie mamy czasu!”… Akcja w kasynie została stworzona, bo nie mieli pomysłu na to co może robić finn i tyle.
Miasto nie było kontrolowane przez Nowy Porządek, nie było żadnych Stormtrooperów, tylko prywatna policja. To, że według ciebie mają mniej niż 5 IQ to już twój problem (Rose może trochę ale Finn wymyślił sposób na rozwalenie Starkillera). Tekstu o BB-8 nawet nie chce mi się komentować.
@mateinho32 Jakkolwiek ci sie podoba cala sekwencja w kasynie, faktem jest ze odrywa od dwoch glownych motywow filmu (sam poscig i trening Rey) i konczy sie na niczym. Praktycznie nic w filmie by sie nie zmienilo bez calego watku a hakerze, a co by sie zmienilo to na lepsze. IMHO, film mialby sie znacznie lepiej, jezeli czas poswiecony tej sekwencji byl wykozystany dla Ray, bo jej postac naprawde potrzebuje wiecej kontekstu, Rey wciagana przez Ciemna Strone w dziurze, pare scen pozniej Ray Awatar Swiatla.
Jak to nic nie zmieniło. Hux nie chciał walić w transportowce. Dopiero jak haker powiedział co się dzieje, film ruszył do przodu. Więc i ostatnia bitwa by się nie odbyła, gdyby nie sekwencja w kasynie. Ja nie wiem czy wy jakiś inny film oglądaliście? 🙂
@mateinho A dlaczego te transporty maja byc niewykrywalne, jak mogli wykryc samotnego x-winga na poczatku filmu? W zadnym poprzednim filmie ani serialu GW, nikt nigdy nie mial problemow z wykrywaniem stakow, a tu nagle potrzeba hakera. Jedyne co zmieniasz to ze sami namierzyli zwiewajace transporty, i wszystko sie rozgrywa jak przedtem. A nawet jezeli ty musisz miec tego hakera, nie jest to detal warty ponad pol godziny filmu, czasu ktory mogl byc uzyty znacznie lepiej.
ONE NIE BYŁY NIEWYKRYWALNE, HUX POWIEDZIAŁ, ŻE TO BLEF. Ty byłeś w kinie w ogóle?
@alistair80 Już gdzieś napisałem, że pewnie przerwa między VIII i IX będzie parę miesięczna(w filmie), więc Leia po prostu umrze i IX zacznie się od pogrzebu.
Nawet miałoby to sens, bo się Kylo ostro wk…
@talon – za to twój komentarz daje do zrozumienia, że nie mamy do czynienia z inteligentną osobą.
Odwal się talon, nie czytaj wcześniejszych komentarzy zarówno pod tym, jak i wczorajszym artykułem, bo się roi w nich od spoilerów. Trzeba było przeczytać tylko recenzję, to miałbyś pewność, że nie ma w nich spoilerów.
@mateinho32 – trochę szkoda bo to jedyna część która zaczyna się zaraz po zakończeniu poprzedniej. Ale pewnie minie nawet ze 2 lata.
Ten film to fabularna czarna dziura, całe szczęście ratowana przez przewijające się to tu to tam dobre sceny (szczególnie te z Markiem Hamillem). Ale jako całość jest bardzo nierówny, nie broni się a scenariusz wręcz kwiczy. Nie powiem żebym się bawił źle oglądając bo tak nie było ale nie oceniłbym go na więcej niż 6/10 bo zwyczajnie na to nie zasługuje. I tak go oceniam mimo tego że szedłem na seans bez żadnych szczególnych oczekiwań.
Choć trochę zbierałem myśli czy jest to dobry film czy nie, to w końcu się zdecydowałem – po prostu kocham tą część i uważam, że jest rewelacyjna.
Tak uprawnia, bo masz na 2 stronach jebutny czerwony kolor, któryostrzega przed spojlerami.
Wszyscy wiedzą, żeby nie wchodzić w komentarze bo spojlery, a ty jeden nie. I kto tu ma ptasi móżdżek?
Bylem 2 razy w kinie. Film epicki
Jesteś jedyną osobą, która o tym nie wie. Gościu użyj tych kopułek swoich.
@talon|Sam sobie jesteś winien. Odpowiedz sobie sam na pytanie jak można nie oglądając filmu czytać komentarze pod recenzją zawierającą spoilery. Logicznym chyba jest, że skoro recenzja zawiera spoilery i znajduje się tu wielkie ostrzeżenie, to w komentarzach może pojawić się dyskusja na tematy związane z tymi spoilerami.
Jakim to trzeba być durniem by wchodzić do sekcji komentarzy pod recenzją filmu, która nie posiada wyraźnego zastrzeżenia „żadnych spoilerów”, i dziwić się że spoilery jednak są? A jakim trzeba być do tego burakiem, by mieć jeszcze o to, do kogokolwiek pretensje? Zasada jest taka: nie chcę spoilerów, to nie czytam o filmie nic, od dnia premiery, aż do momentu pójścia do kina. A nie latam po forach, a potem szczekam na ludzi jak ostatni głupek.
Zastanawiam sie czy ktos kto ostatecznie zatwierdzal Ostatnich Jedi – Kennedy? Myszka Miki?, nie mial poczucia na chwile przed akceptacja ze za ten film widzowie nas zniewadzia albo pokochaja. Dzisiaj obejrzalem – najlepsze SW w historii, odwazne, smieszne ale nieprzesmieszkowane. Kylo lamiacy schemat Ciemnej i Jasnej strony oraz ramy ogladania uniwersum, zgorzknialy Luke (rola genialna), Del Toro ktorego chcialem zabic bo to idealne odbicie wspokczesnego, cynicznego biznesmena ktory sprzeda Cie za funt
Jak już usuwacie czyjeś komentarze, bo zawierają spoilery, to usuwajcie wszystkie, a nie jeden tylko dlatego, że jeden koleś się zbulwersował. Moderacja jak widzę działa jak jej się podoba.
klakow. Ale zeby nie bylo tak idealnie to ” tylko” trzy ale: linia fabularna Snoke’a okazala sie totalnie bez glebi i powierzchowna, Leia i scena’ 'I bielieve I can… ” istna glupota byla. I… Creme de la creme calego filmu – gola, spocona klata Kylo.Imperium kontraatakuje zepchane z piedestalu. Niech zyje Ostatni Jedi. Ps. Dawno nie czytalem tak dobrego tekstu na Cda.
Właśnie wracam z kina. Fajne kino rozrywkowe, nigdy nie byłem fanatykiem Star Warsów, ale przyjemnie się oglądało. Niektórzy mają plot armor godny Batmana z komiksów, a zdarzyło się też kilka głupotek, ale film tak samo jak Force Awakens jak najbardziej ok. Cała najnowsza trylogia trzyma poziom i zarówno FA jak i Ostatni Jedi dostało odemnie po 7,5/10. Cieżko będzie kolejnemu reżyserowi zamknąć serię, bo to co mu zostało jest albo kiepskie albo jest za mało na godny finał. Mam nadzieję, że się mylę.
Zelazko xd
I taki maly flops kogos od montazu kto tego nie wycial: gdy Ruch Oporu pakuje sie do kapsul ewakuacyjnych i pokazani zostaja Leia, Poe i reszta… za nimi stoi koles z siwa broda, dlugimi wlosami i w szarych szatach czyli Luke 🙂 ale to jestvjeszcze do weryfikacji jak wyjdzie wydnaie bluray
@daveNWN A może to też była tylko projekcja mentalna Luke’a? Być może los Lei nie był mu tak obojętny… I Luke przez cały czas robił za „anioła stróża” 🙂
Ta recenzja próbuje na siłę bronić czegoś co zostało stracone. Próbują wcisnąć komuś kiszkę jako super film. Ten film to kpina z fanów Gwiezdnych Wojen. Absurd goni absurd, za dużo wstawek komediowych, latające księżniczki (brakowało tylko imperialnego różowego jednorożca zamiast machiny kroczącej), Snoke okazuje się kiepską podróbką Imperatora….
Jeśli to jest „kpina naprawdę wyborna” to ten film powinien być w dziale kpin, albo dostać 5,5/10 maksymalnie (lepszy od kiepskiego i miernego Obcego i marnej Mrocznej Wieży) Po Force Awakens myślałem że nie da się zrobić gorszych Gwiezdnych Wojen. Myliłem się. A mogli po prostu nie odcinać się od dziedzictwa Lucasa.
Mam nadzieje, że ludzie zamknięci w OT, w końcu zamkną się w domu i odłączą sobie internet. VIII nie jest idealna, tak samo jak IV, VI, VIII i wszystkie prequele. To są filmy dla całej rodziny, które mają bawić i uczyć. Nie dorabiajcie do tego religii i kultu.
Zaraz po obejrzeniu filmu dawałem temu filmowi 8/10, bo fajnie się go oglądało i miał w sobie moc, ale kilka scen było niepotrzebnych, a jedna jest kompletnie głupia. Pod względem aktorskim i efektów specjalnych to pierwsza klasa, ale im dłużej człowiek myśli nad tym filmem, tym więcej wad i nielogiczności w nim znajduje. Wszystko sprawia wrażenie, jakby Johnson robił wszystko, aby odciąć się od tego co stworzył Abrams. Scenariusz ma sporo dziur. Nie dam spoilerów,więc nie mogę dokładniej opisać o co chodzi
Najlepsze jest to, że każdy kto twierdzi, że film jest słaby to się myli. I tyle w temacie.
@gimemoa|Gdybym mial Twoje ego, powiedzialbym, ze jest dokladnie odwrotnie :)|A tak stwierdze tylko, ze dawno na czyms tak slabym nie bylem i nigdy nie zdazylo mi sie przysnac 5 razy na filmie, jak to mialo miejsce tutaj.
@Arthanis Twój komentarz zawiera wszystko, z czego korzystają obrońcy najnowszej części Star Wars :D. Ja mam natomiast teorię na temat Lei. Myśl, że ta aspiruje do Strażników Galaktyki, by ostatecznie zaangażować się w działalność Avengers.
@gimemoa Zaskoczę Cię. Uważam, że film jest momentami bardzo słaby i odpychający, ale momentami niektóre sceny i wątki(Kylo z perspektywy siostry) są genialne. Zwłaszcza wizualnie ;). Także z duuużym przymrużeniem oka(czego nie musiałem robić w starej trylogii, bo tam głupota nie kłuje) to się nadal dobrze ogląda!