Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy ? recenzja cdaction.pl

Galaktykę ogarnął chaos. Luke Skywalker, najpotężniejszy rycerz Jedi we wszechświecie, ukrył się na nieznanej planecie – niby nie chce, by ktokolwiek go znalazł, ale z jakiegoś powodu zostawił po sobie podzieloną na kilka części mapę, o którą biją się teraz wszystkie najpotężniejsze siły we wszystkich znanych układach i przez którą giną jego najbliżsi. Nośnik danych, który jest kluczem do odnalezienia Skywalkera przez jego siostrę, popycha fabułę do przodu przez pierwszą godzinę filmu – potem okazuje się, że był to tylko nieważny McGuffin, zmyłka, bo tak naprawdę w tym filmie chodzi o powstrzymanie JESZCZE JEDNEJ Gwiazdy Śmierci. Sorry, Mark Hamill – zalśnisz na ekranach dopiero za dwa lata.
A kto jest zamieszany w centralny konflikt Przebudzenia Mocy? Republika, która pojawia się w jednej scenie i natychmiast dzieli los Alderaan. Ruch Oporu, który z jakiegoś powodu jest osobnym bytem od Republiki – obstawiam, że ten powód to „nikt by im nie kibicował, gdyby byli silniejsi”. Wreszcie Najwyższy Porządek, czyli niedobitki Imperium, frakcja, której jakimś cudem „ci dobrzy” pozwolili przerobić całą planetę w broń masowej zagłady. Jakim cudem do tego doszło po porażce Palpatine’a, kto czym rządzi, jaki jest teraz podział wpływów w Galaktyce, dlaczego Leia nie wezwała już dziesięć lat temu Republiki do zniszczenia kosmicznych nazistów planujących serię planetobójstw? Nie wiemy tego. Abrams popełnił dokładne przeciwieństwo błędów „Mrocznego widma”. Lucas w pierwszym prequelu od pierwszej linijki wstępu zamęczał nas opodatkowaniem tras handlowych przez Federację Handlową – Abrams nie ma ochoty nawet wspomnieć słowem o sytuacji politycznej, przez co nie jesteśmy w stanie zupełnie stwierdzić, kto wygrywa wojnę i jak bardzo. Pamiętacie, jak już pierwsze ujęcie Nowej Nadziei wyjaśniło nam stan wojny? Księżniczka leci malutkim statkiem, latająca baza Dartha Vadera nawet nie mieści się w kadrze. Bang, wiemy wszystko, co mamy wiedzieć. Prostota jest dobra, J.J.!
Ale z drugiej strony… następcy Imperium, delikatnie mówiąc, nie zachwycają. Jakie są cztery główne postaci w Najwyższym Porządku?
– Kapitan Phasma, bezużyteczna bardziej, niż Boba Fett w szóstej części sagi,
– Generał Hux, tutejsza wersja Adolfa Hitlera pokazywana w ujęciach rodem z „Triumfu woli” Leni Riefenstahl, co bardziej śmieszy niż straszy – żeby zrobić stosowne nawiązanie do nazizmu, trzeba się napracować, a nie tylko pokazać z subtelnością godną średniowiecznego tarana hajlujących szturmowców,
– Snoke, szef wszystkich szefów o śmiesznym imieniu, którego rola przypomina mi Thanosa ze „Strażników Galaktyki” – trochę powarczy, trochę porozkazuje, ale w ostatecznym rachunku jest tylko hologramem, który nic nie osiąga i który ma symboliczny wpływ na fabułę,
– Kylo Ren, fan Haydena Christensena o dojrzałości emocjonalnej piętnastolatka, który zasługuje na osobny akapit.

Ach, Kylo Ren, chłopiec o urodzie rodem z serialu „Dziewczyny”, którego zdjęcie maski zostało przywitane przez widownię mojego kina salwą okrutnego śmiechu. Dzieciak, który na złe wieści reaguje wrzaskami i demolowaniem rzeczy w swoim pokoju. Nie przeczę, pomysł na żenującego wannabe Darth Vadera, który w głębi duszy wie, że nie postępuje właściwie, jest interesujący – zawiodło jednak wykonanie. Czy Kylo jest groźny? Nie – jego lista osiągnięć zamyka się w „zabił dwóch bezbronnych, starych facetów” i „zlecił swoim ludziom zmasakrowanie biednej wioski na pustyni”. Jeśli kogoś złapie i zamknie w celi, ten po pięciu minutach niechybnie ucieknie. Teoretycznie umie zatrzymywać pociski z blastera, ale i tak daje się zranić kosmicznemu niedźwiedziowi z kuszą. Kiedy walczy na miecze świetlne z przypadkowym szturmowcem, znowu doznaje kontuzji i LEDWO wygrywa. Ba, kiedy walczy z dziewczyną, która nauczyła się używać Mocy dziesięć minut temu i która pierwszy raz w życiu trzyma miecz świetlny, obrywa bardziej, niż Ronda Rousey od Holly Holm miesiąc temu. Niektórzy usprawiedliwiają go jako „ciekawy casus wielowymiarowego łotra”, ale ja zupełnie nie jestem w stanie się zgodzić. Takie są zamiary, jasne… ale zamiary to jedno, a taśma filmowa to drugie. Motywacje Kylo są skrajnie idiotyczne – chce pójść w ślady dziadka, który przecież w ostatnich chwilach życia zdał już sobie sprawę „wow, od kilkudziesięciu lat byłem totalnym kretynem, rodzina jest ważna”. Kiedy mówi o swoich rozterkach, tak naprawdę nie mówi nic konkretnego – plecie jakieś bzdury o świetle, które chce go odwieść od ciemności, ale i tak zachowuje się jak mhroczny, płytki fan Evanescence i Linkin Parka. Każdy, kto przeżył już wiek nastoletni, wspomina podobną fazę ze wstydem. A gdy do zażenowania konfliktem moralnym na poziomie piętnastolatka i ciągłymi porazkami dochodzi jeszcze nienawiść za zabicie maskotki serii, jak zwykle czarującego Hana Solo… jak można żywić do Kylo jakąkolwiek sympatię?
Z drugiej strony Ren to idealny symbol nieudolności Najwyższego Porządku – durniów, którzy na zawsze są skazani na powtarzanie błędów poprzedników i ponoszenie za to konsekwencji. Do diabła, po raz trzeci budujecie Gwiazdę Śmierci i po raz trzeci dajecie ją sobie załatwić w ten sam sposób? Czy jesteście totalnymi imbecylami? Niestety tak, bo tak zadecydowali najprawdopodobniej księgowi. Jakiś przedstawiciel LucasArts ze smykałką do biznesu wiedział, że po koszmarze prequelów fanom wystarczy remake Nowej Nadziei, by zaczęli eksplodować na forach internetowych łzami i wyznaniami w stylu „Znowu czułem się, jakby Star Wars wróciło!”. Wszystkie planety wydają się być skądś znane (po kolei widzimy nowe Tatooine, nowy Endor i nowy Hoth), Han Solo celem fanserwisu znowu staje się przebiegłym szmuglerem (nie kupuję taniego usprawiedliwenia w stylu „TYLKO TO UMIEM”, sorry), mamy nawet duplikat sceny wybuchu Aldeeran. Cała struktura jest zerżnięta z pierwszego filmu – Imperium szuka droida z planami, na pustynnej planecie w biedzie wychowywany jest przyszły mistrz Jedi, podstarzały mentor zastępuje głównemu bohaterowi ojca i ginie na jego oczach w bazie wroga podczas walki z głównym łotrem… cholera, mógłbym tak cały dzień. A gdybym chciał oglądać znowu Nową Nadzieję, obejrzałbym Nową Nadzieję. Film i dla przeciętnego zjadacza popcornu, i dla kinomana rozpoznającego wszystkie inteligentne nawiązania do ważnych dzieł kinematografii. Jeśli poczytacie więcej o tym, jak Lucas podszedł do tworzenia do czwartego epizodu, zobaczycie, jak obeznanym kulturowo był człowiekiem i jak doskonale zawarł to w swoim opus magnum – zremiksował wszystkie filmy, które ukształtowały go jako człowieka (Akira Kurosawa, Casablanca, awangardowe krótkometrażówki…), robiąc mieszankę wybuchową tego, co w nich najseksowniejsze. Abrams nie jest w jednym procencie tak odważny, jak jego poprzednik, i cytuje… tylko Lucasa (chyba że liczymy czerwoną rekę C3PO jako nawiązanie do Metal Gear Solid V). W efekcie mamy film, który już obejrzeliśmy, tylko wtórny. Gorszy. Momentami wręcz nudny.

Ale tylko momentami, bo jednak Przebudzenie Mocy to sprawny kawałek kina. O ironio, John Boyega, czyli najbardziej kontrowersyjny przed premierą „czarny szturmowiec”, okazał się najlepszą częścią filmu – jako Finn ma najlepiej zarysowany rys charakterologiczny, serwuje nam najlepsze żarty, mimo pewnej fajtłapowatości emanuje charyzmą. Ma też świetną chemię z główną bohaterką, niemal pozbawioną rys główną bohaterką Rey, która sprawnie wchodzi w buty noszone w oryginalnej trylogii przez Luke’a Skywalkera. Kiedy tylko pojawia się tu jakiś zupełnie nowy, nie-Lucasowy element, czujesz, dreszcz ekscytacji. Reżyseria zdjęć jest bezbłędna, sceny akcji co najmniej poprawne, John Williams znów serwuje nam świetną muzykę (szkoda, że inżynierowie dźwięków nie robią z niej pełnego użytku – złapanie przez Rey po raz pierwszy miecza świetlnego powinno dawać trzy razy większego kopa, niż daje). Jasne, jeśli przyćmicie krytyczne myślenie, zobaczycie film na tyle doszlifowany przez producentów, że będziecie bawić się znakomicie. Ale jeśli będziecie chcieli czegoś z sercem, z przesłaniem, z duszą autora, z nawiązaniami do „Ukrytej fortecy” lub Cafe Americain, czegoś otwierającego wam głowy tak, jak Nowa Nadzieja w 1977 – nie dajcie się zwieść hajpowi. To tylko sprawny symbol obecnego stanu Hollywood – fabryki snów tylko takich, które da się przerobić we franczyzy, fabryki corocznych dwudziestu filmów Marvela, fabryki przerabiającej nawet dwustustronicową książkę na dwadzieścia części i sprzedającej merch ludziom, którzy jeszcze nie wiedzą, co reprezentuje. Już słyszę, że cosplayerzy Kylo Rena głośno marudzą na to, czym się okazał – i tak naprawdę to chyba najważniejszy sposób, w jaki Przebudzenie Mocy wpłynie na ich życie.
P.S. Dlaczego R2D2 postanowił wyjść z depresji/śpiączki akurat na koniec filmu? Co za szczęśliwy zbieg okoliczności! Prawie tak szczęśliwy, jak znalezienie na wysypisku Sokoła Millenium i natrafienie na Hana Solo pięć minut później! (Nie, żeby Nowa Nadzieja nie miała też sporo fartownych przypadków, ale… no, dajcież spokój).
P.S.2. To ostatnie ujęcie z helikoptera było koszmarne – ktoś tu chciał naśladować Petera Jacksona. W sumie trafnie, bo wychodząc z kina, czułem się, jakbym właśnie miał za sobą kolejnego Hobbita.
Czytaj dalej
-
Netflix przeznaczył ogromny budżet na finałowy sezon „Stranger Things”. To najdroższy...
-
Aktorski film „Zaplątani” jednak powstanie. Jedną z głównych ról ma zagrać...
-
Spin-off „Gry o tron” na pierwszym zwiastunie. Wielkimi krokami nadciąga „Rycerz...
-
Reboot „Z archiwum X” w drodze. Poznajcie następczynię Dany Scully
332 odpowiedzi do “Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy ? recenzja cdaction.pl”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
@FrankSlade: Serio bawi cię patrzenie jak trzy niedorajdy bawią się latarkami? A co do tego, czego można oczekiwać – nie wiem… Bohaterów nie będących karykaturami postaci odesłanych przez reżysera do Limbo? Sensownego, nowatorskiego podejścia do uniwersum? Jakiegokolwiek szacunku dla widza?
Vader do momentu, gdy wyznaje, że jest ojcem Luke’a był postacia bardzo płaska i nieciekawa. JJ nie robi tego samego błędu z Kylo Renem. W drugiej części albo Kylo stanie się naprawdę zły, albo stanie po stronie dobrych, żeby powalczyć z czymś jeszcze gorszym. Obie opcję sa fajne 🙂 . Pytanie tylko co może być gorsze od Gwiazdy Śmierci? Odp: druga Gwiazda Śmierci + Imperator. a co może być gorsze od Super Gwiazdy Śmierci? Miejmy nadzieję, że w kolejnej części wymyśla coś oryginalniejszego niż druga + Snoke;)
Sam dzisiaj oglądałem Przebudzenie Mocy i….musze przyznać ze wszystkie zarzuty Crossa sa trafne i uzasadnione. Lecz mimo to uważam film za świetny, moze dlatego ze idąc do kina nie nastawiałem sie ze idę ogladac „kolejna czesc SW” a „nowe SW”. Kylo Ren dla mnie mięczak i fajtłapa i strasznie mi sie nie podobał , łezka w oku sie zakręciła gdy zobaczyłem znowu Hana, Leie czy Luke’a. Moze i fabularnie „to juz było ” ale ja to kupiłem i mam nadzieje ze VIII czesc to juz naprawdę „nowa jakość” bedzie.
W recenzji napisaliście, że gdy Ren zdjął maskę padła salwa śmiechu. Mnie akurat do śmiechu nie było ale : Gdy Ren po raz kolejny zaczął niszczyć mieczem niszczyciela bo mu nie wyszło wtedy całą sala się śmiała 🙂 |15 latek tak się nie zachowuje, 10 latek może. Sceny z wybuchami agresji gdy Ren niszczy swój pokój 😛 są najgłupszą rzeczą jaką widziałem w filmie 🙂
@Denzil: Przez cały epizod V Vader ukazywany jest nam jako ten, którego należy się bać, widzimy, że pod maską chowa się wrak człowieka, obserwujemy, jak działa najsprawniejszy łotr w historii kina SF. Był cholernie ekscytujący przed pojedynkiem na Bespin. Natomiast Kylo… Kylo to Jacen Solo w wersji emo który ubzdurał sobie że jest Vaderem, a zachowuje się jak moja była podczas swoich dni. Krótko mówiąc – jest żałosny.
Mam wrażenie że co by nie było w to i tak będzie skok na kasę. W końcu to Gwiezdne Wojny. Nie wiem ja tam się nie czuje oszukany i obdarty z szacunku jak przy np ostatnim Supermanie, ale przecież nie jestem takim ekspertem. Też mam nadzieję na rozwój Kylo, bo wybuchy złości i inne rzeczy można wytłumaczyć brakiem kontroli nas Mocą. Natomiast mam wrażenie że Snoke czy jak on miał będzie|jakąś przykrywką
@Slartibartfast Nie koniecznie sa glupie. Vader miał w zasadzie pozycję zastępcy Imperatora, a mimo to admirałowie mu pyskowali – co nie wyszło im na dobre. W przypadku Kylo widać, że jego pozycja jest nawet niższa niż Generała Huxa. Hux pyskuje ile wlezie, ale ostatecznie obaj właża Snokowi w tyłek. Niszczenie oficerów Nowego Porzadku nie wygladałoby dobrze w oczach Snoka… 😉
Podstawowe pytanie brzmi: kim był dziadek, który na Jakku dał Damaronowi mapę. i nie pytam się o jego imię, bo jest już znane, tylko o to czy on przypadkiem nie wiedział czegoś na temat przeszłości Rey?
@Denzil: I to właśnie sprawia, że z „tego złego” Kylo zamienia się w tylną część wołową, która nawet nie ma większej władzy niż jakiś oszołom z pagonami oficerka. Jedyny, który ma jakikolwiek potencjał na bycie „tym złym” jest właśnie Snoke. Gdyby nie to idiotyczne imię.
@Guardsman Oczywiście, że masz rację. Kylo w 7 epizodzie chciał dorównać Vaderowi, ale nie miał na to najmniejszych szans. Zobaczymy co przyniesa następne części. Ja mu kibicuję – nie dlatego bo zrobił na mnie dobre wrażenie, tylko dlatego, że ma potencjał na coś lepszego w przyszłości.
@Denzil: ja też naprawdę chciałbym, żeby tak było. Z tym że Abrams nie potrafi stworzyć dobrego, dynamicznego bohatera. Zresztą nie tylko tego nie potrafi. Dość powiedzieć, że nawet wtedy nie wyobrażam sobie jak mógłby się ogarnąć. Naprawdę przypomina mi byłą.
Kylo to było to ryzyko i widać jak się podoba. Niemniej czy nie będzie fajnie jeśli zobaczymy jego rozwój, to jak z [beeep] wołowej wyłania się ktoś na miarę Vadera? I będziemy mogli zobaczyć jego przemianę na równi z resztą bohaterów?
I tylko nie widzę szansy na pokazanie Kapitan Phasmy. Trzy sceny i setki zabawek i innych? Tutaj poszaleli. @Guardsman – wiesz może czas się otrząsnąć i ruszyć dalej, poznać kogoś nowego… mnie pomogło
@FrankSlade: Boję się, że żeby powstał Vader trzeba zrobić z nim to samo, co z Anakinem. No i mówię, strasznie ciężko ukierunkować taką chodzącą porażkę na właściwe tory. Trzeba by o tym zrobić cały film z osobna, a to zaniedbałoby Armię Klonów(czyli Najnowszą Trójcę bohaterów). Przede wszystkim jednak należy wywalić Abramsa z planu, wtedy coś z tego mogłoby być.
Powiedzmy, traktuję to jako zamknięty rozdział. Bez ironii, proszę. Wracamy do tematu Rena.
Bo ja wiem, na końcu Snoke mówi że czas dokończyć trening. Ren jest niestabilny i nie potrafi się kontrolować, więc można to pociągnąć zgrabnie. Nie wiem jak Abrams bo nie oglądałem jakoś jego filmów, ale ważne żeby na fotel nie wsiadł pan George L. A armia klonów to chyba przesada, nie było tak źle
Mi postać Kylo Rena nie bardzo przypadła do gustu. Według mnie, słaby z niego Główny Zły – rozchwiany, wybuchowy, nie straszy wyglądem (chyba że w masce). Podoba mi się jako postać, ale nie jako główny antagonista. Do Vadera czy Sidiousa czuło się respekt, nawet Maul wyglądał i zachowywał się jak zły do szpiku kości, ale Ren? Ani w tym epizodzie 7 nie ma porządnego Sitha, ani porządnego Jedi.
@FrankSlade: Na dźwięk jego nazwiska 99,99999% fanów Star Treka wpada w krwawy szał. On po prostu zgwałcił to uniwersum. Duża część fandomu GW przed premierą bała się, że zrobi dokładnie to samo. Nie zrobił, ale i tak zawalił sprawę. A co do Lucasa – kto będzie wiedział lepiej jak poprowadzić historię uniwersum niż jego twórca? Choć bardziej chciałbym za kamerą Irvina Kershnera (niewykonalne, niestety) albo z tych osiągalnych chociaż Jacksona (choć Hobbita mu nie wybaczę.)
Z tego co wiem kolejne 2 epizody mają reżyserować inni ludzie, więc JJ już skończył swoją przygodę 😉 z SW
” Guardsman ” Z tego co wiem to każdą część będzie kręcił inny reżyser zatem spokojnie. Teraz jest kręcona 8 część i Rian Johnson ją kręci. Kilka tygodni temu Mark Hamil napisał na twiterze, że właśnie zakończył swoje zdjęcia do części 8 😛 Nie wiem czy sobie jaja robił ale jest to możliwe. Na początku byłem zdziwiony, że Disney tak to zrobił aby każda część była kręcona przez kogoś innego.Teraz jest nadzieja New Hope 😛
@Kirrin: przede wszystkim Maul!|@Denzil: Błagam, powiedz, że to nie był żart. Chryste Panie, niech to będzie prawda!
@Guardsman Dla mnie Star Trek 2009 Abramsa to było coś na co czekałem, więc to raczej kwestia gustu. Ja osobiście daję 10/10 Star Trekowi 2009 i 10/10 Przebudzeniu Mocy – choć jestem świadom wad obu filmów, to nie przysłaniają mi one faktu, że na obu się przednio bawiłem 😀
Mówicie, że Ryan Johnson… No cóż, zapowiadał się obiecująco. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Dzięki, panowie!
@Denzil: Nie jestem wielkim fanem Star Treka, ale to… coś to krzywda której wymiar poraził nawet mnie. I wersja z 2009 jest jeszcze do obrony, ale za Into Darkness należy się Abramsowi osobny krąg w piekle. I skoro mówię to ja, to możecie panowie sobie wyobrazić gniew jaki zapanował w starym fandomie ST. Ten Angry marine z mojego avatara to w porównaniu z nimi wyjątkowo spokojny dalajlama.
Rian Johnson też napisał już scenariusze do 8 i 9 części ( albo ma napisać ). Ja nie bardzo rozumiem czemu nie dali porządnego kopa na początku 7 części. Spodziewałem się, że po LITERACH dadzą napis w stylu ” 30 lat wcześniej i zaczną od finalnej walki na Jaku z siłami imperium. Może pokazali by jak Sokół jest kradziony itd… Z pompą by zaczęli i wrócili do fabuły .. 30 lat później. Ludzie „nie fani” nie mają pojęcia co to za planeta i co ważnego się na niej wydarzyło. Można się domyślać ale.
@Slartibartfast Początek Przebudzenia Mocy to tak jak cały film ukłon w stronę Nowej Nadzieji – tam też akcja rozpoczyna się „od środka”, tajna misja (zdobycie planów Gwiazdy Śmierci) już sie zakończyła, a teraz najważniejsze jest ich dostarczenie do bazy Rebeliantów. Moim zdaniem widzowie dużo nie tracą – nie fani się nie nudzą, a fani i tak doczytają na wikipedii, wookipedii lub w oryginalnej książce.
Ja filmy ze Star Treka w miarę lubię chociaż serialu nigdy nie lubiłem, i widziałem tylko kilka odcinków z Picardem (to była NG?) Ale z tego co kojarzę wszystkie poprzednie filmy ST też były okropne. Te nowe to takie sf z akcją. A co do Lukasa to już pokazał że generalnie nie wie co się dzieje w tym uniwersum i jak je pokazać vel nowa trylogia (albo jak przypodobać się każdemu)
Ten film (pomimo warstwy wizualnej) to porażka roku, nie miałem wygórowanych oczekiwań, to przecież zawsze były tylko „Gwiezdne Wojny”, jak coś tak prostego można było spier….? Parafrazując Joela i Ethana – to już nie jest film dla „starych ludzi” , może i dobrze? Ja już miałem swoje „gwiezdnowojenne 5 minut”, jak widać skończyło się i to mi wystarczy, Han widocznie też do tego doszedł
Serio? Szkoda że w akademii CDA w alfa nie ma zadania w, którym można by było napisać o tekście z forum z którym się nie zgadza, gdyż nie zgadzam się z powyższym w 99%
Cross jeszcze nie jest za późno. Nadal jest w Tobie dobro. Nie pozwól by ciemna strona mocy zawładnęła Tobą. Ona Cie zniszczy i zastąpi twe miejsce następną ofiarą. Dobrze o tym wiesz. Złość, agresja, bezmyślne hejtowanie, chęć nabicia wyświetleń marnym tekścikiem… na ciemną stronę prowadzą. Do bólu i cierpienia Ciebie prowadzą. Porzuć to i wróć do nas na ścieżkę światła. Jeszcze nie jest za późno.
@down tekst jest z serca napisany, Cross wytyka błędy nie dla zabawy. Ja osobiscie też oczekiwałem od PM czegos więcej, niż powtórki z NN i przetasowania motywów z całej sagi w jednym filmie. Myslę, że po tylu latach oczekiwania, mielismy prawo spodziewać się, że film będzie zawierał tyle dobra, ile stara trylogia ale nie będzie powielać tych samych błędów i niedociągnięć, które z perspektywy lat wszyscy dostrzegamy (mimo sentymentu). To miał być inny, lepszy film. Nie jest zły. Ale nie jest też wspaniały.
Obejrzałem i nie zgadzam się z Crossem w większości punktów. Kylo Ren to postać, która moim zdaniem osiągnęła swoją konstrukcją zamierzony cel. Nie lubię go, ale jest właśnie takim dzieckiem – gniewnym, trochę rozpłakanym, o przeciętnej twarzy. Śmiech na sali mnie rozdrażnił. Wolałbyś kolejnego cyborga-mordercę, okaleczonego psychopatę albo amerykańskiego twardoszczękiego? Jest trochę nieudolny i mam nadzieję, że to też było zamierzone. Przynajmniej wyróżnia się od wszystkich, jednakowych protagonistów.
Jedyny zarzut jaki sam bym podniósł to fakt, że poszedłem na 7 część a dostałem kopię 4. Nie lubię takich numerów, ale i tak się dobrze bawiłem. Teraz mam tylko nadzieję, że nie zrobią kolejnych części na podobnej zasadzie. Już widzę Luka-Yodę itd. Jeżeli chodzi o politykę układu to po SKĄPYM ukazaniu jej w częściach 4-6 i cudach typu „śmierć imperatora = śmierć imperium” 7. część wcale się nie wyróżnia. A powodów dla których funkcjonują rebelianci i republika mogę ci wskazać kilka.
np. Po śmierci imperatora Senat ogłosił restytucję Republiki. Tylko, że generałom i żołnierzom Imperium nie bardzo leżało to po myśli (sądy o ludobójstwa, utrata władzy) więc przejęli lokalnie władzę. Senat nie miał armii, żeby się ich pozbyć. Wtedy pojawił się Snoke, który niedobitków zjednoczył, ale nie rozpoczynał żadnej wojny. Senat, świadom swojej słabości, również wolał poczekać np na wyszkolenie Jedi, rekonstrukcję demokratycznych struktur, odtworzenie armii i budowę nowej floty.
Snoke natomiast pragnął zbudować gwiazdę śmierci, więc czekanie było mu na rękę. Bezczynności nie leżała natomiast w rękach Lei. Republika, unikając krwawej i niepewnej konfrontacji wyposażyła Ruch Oporu w broń i wsparcie, by osłabić Nowy Porządek. Niestety, Republika w budowie nie posiadała wystarczająco dobrego wywiadu, by odkryć budowę tajnej broni. Japończycy też nie wiedzieli o bombie atomowej, a po jej zrzuceniu nie wiedzieli, ile ich jest. W galaktycznej skali to chyba adekwatne porównanie.
Plan Republiki nie wypalił, bo niejaki Ben okazał się zdrajcą, i przewaga w liczbie „tych z mieczami” trafiła do wroga, co jeszcze bardziej zniechęciło demokratów do konfliktu. Kylo Ren (mam nadzieję) widząc beznadziejność sytuacji, przeszedł na ciemną stronę, by tak jak Vader, obalić Imperium od wewnątrz. Stąd też jego nieudolność – sabotuje Pierwszy Porządek. Niestety, musiał zabić ojca, żeby udowodnić swoją lojalność. Filmy SW rzadko opowiadały o historii świata, a kiedy to robiły to fani jęczeli.
@kadash3 mysle, że trochę nadinterpretowujesz;) oczywiscie, całkiem mozliwe, że w ostatecznym rozrachunku Kylo okaże się „jednym z tych dobrych”, ale podobnie było z Vaderem- najpierw zabił Kenobiego a dwa filmy dalej Imperatora. Tyle, że znów była by to kalka starej trylogii, naprawdę tego chcesz.? To co piszesz ma sens i przydałoby się, żeby podobne wyjasnienia znalazły się w jakiejs formie w filmie.
@kadash3, no i takiego wyjaśnienia mi brakowało. Szkoda, że chociaż część tych informacji nie znalazła się w samym filmie. Przed premierą starałem się unikać wszystkich informacji, a potem nie wiedziałem, co się dzieje na ekranie. Dzięki. 🙂
@truvneeck Trochę popłynąłem, to prawda. Nie chciałbym, żeby Kylo zmienił się „w tego dobrego”, bo tak jak mówisz byłaby to kolejna kalka. Już w scenie z Hanem Solo byłem bliski załamania, ale na szczęście poszło w drugą stronę 🙂
@kadash3 Nie ma Senatu, więc nie mógł on ogłosić restytucji Republiki. W Nowej Nadziej Grand Moff Tarkin mówi do Vadera, że dostał informację, że imperator rozwiązał senat, a tym samym „ostatnie pozostałości Starej Republiki zostały zmiecione”. W oryginale: „The Imperial Senate will no longer be of any concern to us. I’ve just received word that the Emperor has dissolved the council permanently. The last remnants of the Old Republic have been swept away”. Więc całe twoje wyjaśnienie właśnie szlag trafił.
@truvneeck problem w tym, że on wytyka błędy, których tam też nie ma. Jednak to norma w jego tekstach. Prawda jest taka, że w porównaniu z tymi karykaturami SW, jakimi są epizody I-III, dostaliśmy coś dla fanów starej dobrej sagi.
@Szaman Gdyby Senat istniał mógłby sprawować władzę w zastępstwie Imperatora, zachowałaby również pewna ciągłość władzy, zależności administracyjne. Senatu nie ma, to musi powstać. Nie każdy nową instytucję akceptuje. Fakt powstania tego organu nic nie zmienia. Poza tym wyjaśnienie, które przedstawiłem jest jednym z wielu jakie można wymyślić. Ogranicza nas tylko wyobraźnia 🙂
http:www.starwarsunderworld.com/2015/12/jj-abrams-and-michael-arndt-discuss.html
@wernetto bywa z tekstami pisanymi „na gorąco”. Jakby nie patrzeć premiera zogniskowała wiele emocji i nadziei pokładanej w tym projekcie. Jestem pewien, że Cross już teraz, a może dopiero za jakiś czas sam poprzestawia co nieco w swojej opinii na temat filmu. Jak pisałem wcześniej- nie chodziło o ordynarny hejt, tylko wyrażenie głębokiego rozczarowania. (przynajmniej taką mam nadzieję)
J.J. Abrams wyjawia, że to BB-8 dokonał przebudzenia R2-D2. – „”BB-8 podjeżdża do niego i mówi mu, „mam fragment mapy, masz może resztę?”. Polega to na tym, że R2, który podróżował po całej galaktyce, jest wciąż w śpiączce, ale on to słyszy. I to zdarzenie uruchamia w nim coś, co ostatecznie go przebudza”” – wyjaśnia.
http:naekranie.pl/aktualnosci/fabula-przebudzenia-mocy-mogla-byc-inna-i-szczegoly-roli-r2-nowe-informacje-765944
@wernetto – nie wiem z jakiej galaktyki jesteś, ale u nas określenie, że to wielkie, śmierdzące kaka jest czymś dla „amatorów starej dobrej sag” witane jest salwę z blasterów… Trudno się nie zgodzić z Crossem, film jest fatalny, jak każdy Abramsa. Facet zarżnął Star Treka, robiąc z filmów z przesłaniem rozrywkę dla odmóżdżonej tłuszczy. Pewnie, sprzedał się. Teraz wystarczy dać gawiedzi trochę efektów specjalnych i już lecą do kina z wywieszonymi ozorami. Jedyny plus, ze następną część robi ktoś inny.
@rumbur zmartwię cię bo abrams jest jednym z producentów VIII epizodu, tak samo z IX.
Recenzja oddaje idealnie moje odczucia po obejrzeniu filmu! Zamiast bazować na istniejących książkach/komiksach zrobili sezonowy amerykański filmik.
A dlaczego mieli bazować na czymś innym? Jeśli czytam że film jest beznadziejny że ma złą fabułę…No do jasnej cholery, a które GW miały DOBRĄ FABUŁĘ? Żadne! To są filmy, które są adaptacjami baśni i najbardziej sztampowego fantasy jakie istnieje tyle że ubrane w otoczkę też najbardziej klasycznego z sci-fi. Oglądając SW zawsze wyłączam mózg na fabułę, bo ta jest niewiele wartym tłem. Podobnie mam z filmami Marvela. Bo w SW nie chodzi o logike i fabułę