„Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie” to 3. najdroższy film w historii kina. Wreszcie poznaliśmy kosmiczny budżet filmu

Film „Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie” zadebiutował sześć lat temu i od tamtej pory fani czekają na kolejne widowisko z tego uniwersum na dużym ekranie. I niedługo ich cierpliwość zostanie wynagrodzona – już w przyszłym roku będą mogli wybrać się na „The Mandalorian & Grogu”. Zanim to jednak nastąpi, cofnijmy się do sagi Skywalkerów, bo oto Disney oszacował wydatki na ostatnie starwarsowe widowisko.
Według nowego raportu Forbesa firma wydała na film „Skywalker. Odrodzenie” około 593,7 miliona dolarów (450,2 miliona funtów). To plasuje go na trzecim miejscu wśród najdroższych filmów w historii kina; ustępuje jedynie takim tytułom, jak „Jurassic World: Dominion” (453,6 miliona funtów) i „Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy” (452 miliony funtów).
Warto wspomnieć, że kwota 450,2 miliona funtów uwzględnia również ulgę, którą produkcja otrzymała z racji kręcenia zdjęć na terenie Wielkiej Brytanii. Disney zaoszczędził w ten sposób 103,8 miliona dolarów (78,4 miliona funtów), ale nadal końcowa kwota wydaje się bardzo wysoka.
Skąd taki wydatek? Według Forbesa zdjęcia, marketing, liczne dokrętki i inne pomniejsze wydatki spowodowały, że film mocno nadszarpnął budżet Disneya. Pisząc „nadszarpnął”, mam na myśli to, że ostatecznie widowisko w globalnym box offisie zarobiło 1,077 miliarda dolarów, co dało skromny, ale jednak zysk w wysokości 48,6 miliona dolarów. To nie jest imponująca kwota, ale biorąc pod uwagę negatywny odbiór filmu, można ją i tak uznać za sukces.

Po „Skywalker. Odrodzenie” widać, że wytwórnia nie wie, w jaki sposób dalej rozwijać swoją sagę. Postanowiono więc zainwestować w seriale na Disney+, co z powrotem przywróciło fanom wiarę w uniwersum – szczególnie przygody słynnego łowcy i jego małego, zielonego koleżki. Jak wspomniałam na początku, dopiero w przyszłym roku ponownie wybierzemy się do kina na „The Mandalorian & Grogu”, a obecnie kręcony jest „Star Wars: Starfighter” z Ryanem Goslingiem w roli głównej. Lucasfilm ma też w planach kolejną trylogię, ale na razie niewiele o niej wiadomo – poza tym, że na jej czele ma stać Simon Kinberg („X-Men: Mroczna Phoenix”).