21.05.2022, 13:00Lektura na 3 minuty

„Kanibale Nowego Jorku” – recenzja komiksu. W wielkich miastach giną dzieci

Mistrzowie komiksu serwują powieść jednocześnie piękną i straszną. Lata 90. w Wielkim Jabłku to temat sam w sobie ciekawy, a dochodzą do tego teorie spiskowe gorsze niż wyobrażenia ich wyznawców oraz tajemnicze niemowlę, które wywraca życie dwójki ludzi do góry nogami.


Joanna „Ranafe” Pamięta-Borkowska

Niepokojące jest zestawienie groźnie wyglądającej, trzymającej niemowlę muskularnej kobiety ze słowem „kanibale” na okładce. Możecie nie wierzyć, ale – pomijając portfolio autorów – sięgnęłam po komiks również z powodu tej intrygującej ilustracji. Czułam, że ów kontrast zapowiada coś wyjątkowego.

Z drugiej strony trochę się tego albumu obawiałam, bo pamiętałam klimat „Bouncera”, w którym François Boucq stworzył ilustracje do scenariusza Alejandra Jodorowsky’ego. Powieść ta nie bez powodu uznawana jest za jeden z najkrwawszych westernów i dzieło całkowicie zrywające z romantycznym przedstawieniem realiów Dzikiego Zachodu. Spodziewałam się, że z dziecka przedstawionego na okładce „Kanibali Nowego Jorku” nic nie zostanie, aczkolwiek czułam niczym niewytłumaczoną sympatię do trzymającej je kobiety. Ot, paradoks.

Kanibale Nowego Jorku
Kanibale Nowego Jorku

Przeczucie mnie nie zmyliło, ale tylko w przypadku głównej bohaterki, która mimo niestandardowego wyglądu nie jest karykaturą silnej kobiety, a dobrze przemyślaną, ciekawą postacią. To Azami Tanaka – małomówna policjantka żyjącą w Nowym Jorku z przybranym ojcem, tatuażystą o imieniu Paul. Praca w nowojorskiej policji w latach 90. to nietypowy wybór dla imigrantki, aczkolwiek dbałość o tężyznę fizyczną zapewnia jej przewagę nad większością osób, z którymi styka się na służbie. Życie Paula i Azami jest spokojne, choć naznaczone smutkiem po tym, jak kobieta dowiaduje się, że z powodu nadużywania sterydów może mieć problemy z zajściem w ciążę. Codzienność ojca i córki zmienia się, gdy podczas obchodu kobieta znajduje w kontenerze niemowlę i postanawia je przygarnąć.

Z dzieckiem wiąże się sprawa tytułowych kanibali i handlu żywym towarem – policjantka bada ją niezależnie od przeszkód rzucanych jej pod nogi przez wpływowe osoby oraz tajemnicze służby. Tak, momentami atmosfera jest straszna i nieprzyjemna, aczkolwiek powieść wypełnia... optymizm. Obecna w niej magia sprzyja dobrym bohaterom, przeciwnicy zaś – wykorzystujący biedotę do paskudnych eksperymentów – są źli w sposób wręcz groteskowy. (Co nie znaczy, że wypadają kiepsko. To po prostu baśniowa opowieść). Przedstawienie Nowego Jorku, w którym najbardziej poszkodowani przez los wspierają się w walce z systemem, kontrastuje z kadrami ukazującymi życie w gułagu.

Kanibale Nowego Jorku
Kanibale Nowego Jorku

Dużą rolę w odbiorze komiksu odgrywają charakterystyczne rysunki Boucqa. Artysta ten rozpoczął swoją karierę, tworząc karykatury, stąd w jego dziełach tyle twarzy pełnych ekspresji. Mimo że z czasem poszedł w kierunku rysunku realistycznego, zachował cechy poprzedniego stylu, dzięki czemu jego bohaterowie zapadają w pamięć, a kobiety nie są tylko kalkami wyśnionego ideału, różniącymi się kolorem włosów i oczu.

Zresztą jeśli chodzi o oryginalne przedstawienia postaci, w przypadku „Kanibali...” w parze z rysunkami idzie świetnie zarysowana historia bohaterów. Śledztwo to pretekst, by sięgnąć w przeszłość Paula i ukazać niebezpieczne szamańskie rytuały oraz realia życia na Kołymie. W rezultacie o samej Akami wiemy mniej niż o demonach, które ścigają jej opiekuna (wcześniej znanego jako Paweł) z ZSRR aż do Nowego Jorku. Przy okazji nadmienię, że więcej o przeszłości tatuażysty dowiemy się z „Tulipanka” – poprzedniego komiksu Boucqa i Jérôme’a Charyna.

Kanibale Nowego Jorku
Kanibale Nowego Jorku

Można oczywiście uznać, że bogacze żerujący na niższych warstwach społeczeństwa to metafora klasowego wyzysku, ale jej dosłowność jest trochę niezręczna. Uznajmy, że tak naprawdę to powieść o szamańskiej magii, czarodziejskich tatuażach, które zapewniają ochronę, i cudzie nowego życia. Oraz że to kolejna odsłona Nowego Jorku, który chyba nigdy się artystom nie znudzi.

Ocena

Realistyczna kreska i świetne przedstawienie Nowego Jorku idą w parze z niesamowitością, w której zanurzeni są bohaterowie komiksu. Fabuła nie stroni od potworności, ale nie czyni przemocy nadrzędną cechą historii. To w gruncie rzeczy pozytywna opowieść.

8
Ocena końcowa


Czytaj dalej

Redaktor
Joanna „Ranafe” Pamięta-Borkowska

Operuję padem jak nunchako, chociaż wolę chińskie sztuki walki. Nie ma gatunku gier, którego bym nie lubiła – są tylko takie, które szybciej mnie nudzą. Cenię dobrą opowieść, chociaż czasami wystarczy mi piękne uniwersum albo jak postać się przekonująco drapie. Pisałam wcześniej w Ja, Rock! i Polygamii, a gram od zeszłego wieku, co brzmi, przyznacie, poważnie.

Profil
Wpisów105

Obserwujących27

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze