29.08.2015
Często komentowane 34 Komentarze

[Magazyn Kulturalny] Hitman: Agent 47 – recenzja cdaction.pl

[Magazyn Kulturalny] Hitman: Agent 47 – recenzja cdaction.pl
Nie jest tak, że nie potrafię sobie wyobrazić gorszego sposobu spędzenia półtorej godziny, niźli obejrzenie nowego Hitmana. Można przecież – na ten przykład – potaplać się przez ten czas we krwi osoby chorej na AIDS.

Będąc brutalnie szczerym: jest źle. I to tak źle, że nie mam nawet ochoty wtykać w tę recenzję wymyślnych złośliwostek, bo też obraz debiutującego na reżyserskim krześle Aleksandra Bacha to po prostu film zupełnie żaden. Zacznijmy jednak od tego, co wiedzieliśmy racząc zmysły zwiastunami – rzecz ma z tytułami IO tyle wspólnego, co nic. Owszem, główny bohater (w tej roli niepozbawiony talentu Rupert Friend, którego grę zredukowano jednak do jednej miny i wygłaszanych półgębkiem, niby-groźnych uwag) jest łysy, robi użytek z ikonicznych pistoletów, dusi oponentów linką i trzykrotnie zmienia łaszki. Ale to tyle.

Minimalizm Hitmanów, wrażenie bycia obok akcji i pociągania za sznurki z bezpiecznej odległości, to materiał na kameralne, niespieszne kino. Tymczasem „Agent 47” atakuje formułę wypracowaną przez współczesne, efekciarskie filmy akcji. Nie obyło się zatem bez samochodowych pościgów, sprezentowanych na krótkich, dynamicznych ujęciach strzelanin i starć bez użycia broni palnej (swoją drogą – słabiutka ta choreografia walk, oj słabiutka). Obraz nie ma jednak szansy, by stanąć w jednym szeregu z blockbusterami pokroju „Misson Impossible: Rogue Nation”, czy „Furious 7”. Powód jest prozaiczny: raptem 35-milionowy budżet, którego lichość tu słychać, widać i czuć właściwie na każdym kroku.

Ale, będąc szczerym, największym grzechem Hitmana nie jest wcale szarża na pozycje nie do zdobycia, ale jego unikalna wręcz nijakość. Przez półtorej godziny seansu widz, karmiony nieśmiertelnym schematem „nieznacząca rozmowa-niby efektowna akcja-nieznacząca rozmowa” nie ma prawa poczuć się zaskoczony ani jedną sceną. Bach nawet nie stara się wykroczyć ponad schematy, a i w nie wpisuje się nieumiejętnie. Dialogi są absolutnie żadne, rozpaczliwie brakuje błyskotliwych puent, czy wzbicia się na poziom pewnej niedosłowności. Między bohaterami nie rodzi się żadna chemia, ich kwestie są obrzydliwie generyczne i nader trudno uwierzyć, że przewijające się przez ekran postaci mają jakiekolwiek osobowości. Chciałoby się, żeby ktoś zażartował, nawet w nieudolny sposób, ktoś pokazał głębię psychologiczną i wykroczył poza archetyp „pogubionej dziewczyny”, „maszyny do zabijania”, czy „przebiegłego łotra”. Tymczasem nic takiego się nie dzieje.

Kuriozalne są również próby humanizowania tytułowego bohatera (w tym dwukrotne poruszenie tematu „czy Hitman może kochać?”), a już na kpinę zakrawa spotkanie agenta 47, towarzyszącej mu Katii (dysponującej „genetycznie zmodyfikowanym instynktem przetrwania”, co sprowadza się do tego, że dziewczyna widzi przyszłość) z, ponoć genialnym, doktorem Litvienką (wyjątkowo nieudolnie granym przez Ciarana Hindsa). Idzie to mniej więcej (bo też spisuję z pamięci) tak:

– Agencie… zrób to, jestem gotowy.

– On nie przyszedł tutaj, żeby cię zabijać… tato.

– Ależ przyszedł. To agent. On nie ma uczuć, tak został stworzony.

– Tato… przecież to nasze wybory kształtują to, kim jesteśmy.

– Muszę się jeszcze od was wiele nauczyć… Ale cieszę się, że zostawiłem cię kimś, kto może być dla ciebie jak członek rodziny, Katia.

Że… co?! Że jak?!

Ale to, niestety, nie koniec, bo rozłożony na czynniki pierwsze scenariusz to po prostu stek obrzydliwych bzdur. Oto powstaje cały, ogromny ośrodek powołany tylko po to, aby znaleźć człowieka, który stworzył kiedyś superżołnierzy i którego badań nikt nie potrafi odtworzyć. Ów ośrodek zajmuje się poszukiwaniami przez dekady, ale Katia odnajduje ojca wiedząc, że… ma astmę (zatem z pewnością ukrywa się w kraju o ciepłym klimacie) i że ma raka (zatem z pewnością ukrywa się w kraju o wysokim poziomie opieki medycznej) i że przed laty hodował orchidee (zatem z pewnością ukrywa się w kraju, w którym rosną orchidee). Bam! Gość faktycznie jest na Sri Lance! Nie żeby był to duży kraj, ale może dziwić, że para odszukuje go bez trudu już pierwszego dnia, bo też ów geniusz – tak jest – dalej hoduje orchidee i można go spotkać w pierwszej, lepszej szklarni.

Równie kuriozalny jest finał. Skoro po świecie hasa przynajmniej kilkudziesięciu agentów, a właściciel ścigającej Livienkę organizacji jest w stanie wymienić naukowca za jego córkę „bo przecież w jej genach jest odpowiedź na pytanie, jak wyprodukować superżołnierza”, to – że ostrożnie zauważę – CZY NIE MÓGŁ OSZCZĘDZIĆ SOBIE TEJ CAŁEJ SZOPKI I PO PROSTU PRZEANALIZOWAĆ MATERIAŁ GENETYCZNY KTÓREGOŚ Z TYCH KILKUDZIESIĘCIU AGENTÓW?! Zwłaszcza że – ja wiem– JEDEN Z NICH U NIEGO PRACUJE (i ma w żyłach płynny tytan… nie pytajcie, po prostu to zostawmy…).

Nie chciałbym wystawiać Hitmanowi oceny. Głównie dlatego, że film jest dla mnie absolutnie nijaki. Nawet nie tyle wypadnie mi on z pamięci, co już wypadł. To bardzo smutny obraz, który śledzi się z poczuciem emocjonalnego wyjałowienia. W nieświadomy sposób Bach i spółka tworzą z widza kolejnego Hitmana – osobę pozbawioną jakichkolwiek odczuć.

Partner Magazynu Kulturalnego: Multikino.

34 odpowiedzi do “[Magazyn Kulturalny] Hitman: Agent 47 – recenzja cdaction.pl”

  1. Rozumiem, że brakiem wystawiania oceny autor po prostu nie chciał być chamski wobec multikina

  2. zbedne marudzenie bylem i nie bylo az tak zle nie mowie ze to swietny film ale bez przesady z tym hejtem film na raz sie nadaje

  3. @MartinHart – oczywiście, godzinę lał na niego wiadro pomyj, ale potem „nie chciał być chamski”

  4. No jak to, bez tej cyferki to nie wiem, czy warto oglądać, czy jednak nie.

  5. Recepta na sukces, zdaniem twórców rzucających się na ekranizacje gier:|-Dojrzały thriller przetnij na pół, a następnie wytnij fabułę, uważając by nie została ani odrobina. Wypłucz dokładnie, by usunąć nadmiar klimatu a gdy już straci cały smak, napełnij go po brzegi koncentratem czystej akcji. Dla efektu przystrój danie efektami specjalnymi (mogą być tanie, nie ma to znaczenia) i pokraś znanym tytułem. Nie doprawiaj do smaku, bo przecież nie o smak tu chodzi.

  6. https:www.youtube.com/watch?v=A956cijSRxM „Hitman: Agent 47 Angry Movie Review” streszczenie: praktycznie tak samo jak tutaj tylko, że podobał im się Agent 47(A47) i że zmarnowany potencjał z innymi agentami (wyglądają tak samo A48), a czy warto obejrzeć „…tylko jeśli będzie w telewizji…”.|https:www.youtube.com/watch?v=XebD_HBtI_Q „Hitman: Agent 47 movie review (Jeremy Jahns)”. Ogólnie, tak samo jak w przypadku F4 nie warto. 🙂

  7. Ło rany, z opisu to brzmi gorzej niż poprzednia ekranizacja, ale w sumie po zwiastunie czułem, że tak będzie. Może do trzech razy sztuka?

  8. „potaplać się przez ten czas we krwi osoby chorej na AIDS” – to miało być śmieszne i z polotem?

  9. Drogi autorze, za wstęp powinni Cię wyrzucić z redakcji. Ani to nie było zabawne, ani smaczne.

  10. Drogi czytelniku, jestem osobą pozbawioną i poczucia humoru, i smaku.

  11. ChuckNorris666 29 sierpnia 2015 o 15:57

    A mi wspomniany wstęp przyciągnął do tego artykułu. Lubię takie niesmaczne i nieśmieszne porównania.

  12. ojej nie popłaczcie się przez to porównanie, mamusia was przytuli czy coś.

  13. Czego Szanowny recenzent oczekiwał po ekranizacji gry? Kino hamerykańskie, więc wiadomo, że ma być prostacko, od groma wybuchów, dialogi nieskomplikowane, by przeciętny dwunastolatek wiedział o co chodzi. Jakiejkolwiek logiki w takich filmach nie ma sensu szukać. Owe produkty mają za cel przyciągnąć fanów do kin i zwiększyć sprzedaż gier, czy innego szmelcu związanego z grą i filmem, który gromadzi kurz. Idąc do kina na taki film mózg zostawia się w szatni, zero myślenia, totalne odmóżdżenie, tryb zombi

  14. Ogólnie film jest nudny, ale nie w tym rzecz, uwaga: NIE JEST TAK NUDNY jak nowa fantastyczna czwórka.

  15. Papkin pojechałeś z tym pierwszym akapitem, mnie to średnio rusza, ale rozumiem oburzenie w komentarzach, bo to był raczej mało smaczny żart. Co do filmu, to już pierwsze zapowiedzi pokazywały co on będzie sobą reprezentował i do jakich ludzi jest skierowany. Żadna strata, a na BO pewnie i tak nic nie zarobi.

  16. A mi nie przeszkadza to porównanie ani trochę ,a nawet było dość zabawne coś w stylu Jeremiego Clarksona.

  17. IMHO:|- recenzja genialna, jak wszystko co wychodzi spod pióra imć Papkina|- zawsze znajdą się maruderzy, którym coś się nie spodoba (w tym przypadku porównanie użyte w pierwszym akapicie). Olać to 😉

  18. Drastycznie maleje szansa 50 twarzy Greya na Złotą Malinę xD

  19. No, no, niezle Papkin. Powiedziec 2 milionom osob, ktore w tym roku umra z powodu AIDS ze mimo wszystko ich choroba jest gorsza rzecza niz jakistam film. Mocny cios.

  20. Cios, powiadasz? Jak dla mnie najlepszym, co można zrobić by oswoić jakąś sytuację, jest właśnie potraktowanie jej humorem. AIDS samo w sobie jest wybitnie nieśmieszne, ale nie wydaje mi się, żeby kontrowersyjność powinna w tym momencie nakładać jakieś kajdany. Pozwól mi, proszę, śmiać się z tego, z czego chcę. Ani nikogo nie obrażam, ani nie piszę niczego w złej intencji. Może to i bezguście, ale mam udawać, że takiego zjawiska nie ma? Zdecydowanie wolę o nim mówić otwarcie i powiedzieć o słowo za dużo.

  21. Jak osobiscie znasz kogos, kto choruje na AIDS, to szczerze wspolczuje. |Co nie zmienia faktu, ze jako osoba ktoremu niedawno umarl brat cioteczny po walce z rakiem, jakos przestaly mnie bawic memy „ten tekst dal mi raka”. I moze przez to nie bawi mnie porownanie slabego filmu do innej smiertelnej choroby.

  22. Cóż… żyjemy w potencjalnie wolnym kraju. Papkin napisał, ludzie się wkurzyli – za 5 min nikt nie będzie pamiętał. Zarówno krwistej kąpieli, jak i tej filmowej miernoty. Osobiście uważam, że wyżej wspomnianego autora stać na duże lepsze teksty, ale te zapewne zostawił na ciekawsze tytuły. Geniusz 😉 .

  23. @Piotrowicz Tja bo amerykańskie filmy to zawsze prostackie filmy akcji z denną fabuła… Mniejsza o te tysiące wspaniałych produkcji powstałych w USA, za te gorsze zrównajmy wszystkie w dół. Co za bezmyślne, wręcz idiotyczne, stereotypowe myślenie.

  24. RaiL mowa o hamerykańskich filmidłach akcji, bo ich dotyczył temat i tylko ich. Ale fakt, nie zaznaczyłem tego w swojej wypowiedzi. Mój błąd.

  25. Autor recenzji albo niezbyt uważnie oglądał film albo czepia się tylko po to żeby się czepiać. Katia wydedukowała, że jej ojciec jest w Singapurze (nie na Sri Lance, jak napisaliście) nie tylko po jego astmie, raku i storczykach, ale też po tym, że zna tamilski, którego używają m.in. w Singapurze. I nie była to pierwsza lepsza szklarnia, tylko jedna z największych atrakcji Singapuru i jedno z niewielu takich miejsc na świecie, więc nic dziwnego, że tam właśnie był.

  26. Poza tym Katia nie widziała wcale przyszłości, tylko miała nadludzką percepcję – super słuch i węch i dzięki temu mogła przewidzieć (wyobrazić sobie) co się zaraz stanie. Np. usłyszała tego faceta znęcającego się nad żoną i wyobraziła sobie scenę, w której on ją atakuje.|Nie przypominam też sobie, żeby w filmie mówili, że organizacja Syndicate powstała tylko po to, by wznowić program Litvenki. Oni sami również przeprowadzali eksperymenty genetyczne – pancerz podskórny Johna Smitha jest ich dziełem.

  27. acmilanpato77 30 sierpnia 2015 o 17:48

    Najpierw cyrki z wprowadzaniem klientów w błąd z kodem to tego nieszczęsnego portalu, który sobie liczy prawie tyle za obejrzenie, co fizyczny film na blu-ray na alldrogo. Zamiast przeprosić, to zrobiliście focha i myślicie, że przycichnie i będzie spokój. |Teraz ten tekst papkina. Jesli jesteś bezguściem, to po uj w gazecie pracujesz?|Strzeliliście sobie sami dwa razy w kolano. Na trzeci strzał nie czekam. Osobiście już nigdy na „wasz” portal i do gazety nie zajrzę. I będę wszystkim to odradzał.

  28. acmilanpato77 30 sierpnia 2015 o 17:55

    Żałosne teksy Smuglera w stylu „dzieci Neo”, dało się przeboleć, ale to – nie dziękuję!.|Jesteście portalem o tematyce growej, a zajmujecie się takimi pierdołami jak fejsbuk, czy filmy. |Zajmijcie się jednym, a inne dziedziny zostawcie ekspertom od tego, bo to pisania o innej tematyce nie macie pojęcia. Polskie dziennikarstwo to dno. |I te codzienne newsy o wieśku. Codziennie jeden post musi być. A o sponsorowanych postach już nie wspomnę. Żegnam! ;p

  29. @acmilan|Widać, że CDA czytasz nie więcej niż rok czy dwa, Magazyn Kulturalny był kiedyś w piśmie, ale zniknął parę lat temu, więc nie jest to nic nowego. Byłoby miło, gdyby tak raz na tydzień ukazała się odsłona MK.

  30. Co do kodów – nie mam pojęcia, o czym mówisz, to zupełnie nie moja brocha. Co do bezguścia – nie mnie oceniać. Po UJ? Bo mnie to bawi, bo dobrze się czuję robiąc to, bo mogę sobie czasem pozwolić na ostrzejszy dowcip i nikt mi nie urwie głupiej głowy. Lubię mieć taki komfort, serio.Jesteśmy portalem „dla graczy”. Jeżeli uważasz, że „Facebook” czy „filmy” to pierdoły, to… mate, raz, że to u nas jeno dodatek do normalnej działalności, dwa, że „graczy” właśnie interesują nie tylko gry.

  31. kuba1711 – taki jest plan. 😉 A na przyszły tydzień to szykujemy taką bombę, że klękajcie narody!

  32. Papkin, to że macie się za gwiazdy, czy celebrytów mnie osobiście grzeje i za takowych Was nie mam. Jednakże trudno nie zgodzić się z faktem,że jakiś poziom, nie koniecznie podłogi powinniście trzymać. Bowiem na owy portal nie zaglądają jedynie stare dziady, jak ja, ale głównie młodzież, lub dzieciaki dla nich w większości jesteście tymi, no gwiazdorami. I z tego względu Panie Papkin radzę hamować się z językiem. Aids, na UJ? Bida i nędza Panie Papkin.

  33. Za gwiazdy? Ależ skąd! Mamy się za półbogów, którzy stukotem palców o klawiatury tworzą nowe światy! Mate – nieładnie stosujesz erystykę. Gdzie ja ci daję choćby cień sugestii, że uważam się za kogokolwiek? „Poziom” to kwestia z natury rzeczy ocenna. Mnie tam osobiście nie razi nawet jakiś mocny dowcipas, a zważ, że napastliwy wobec żadnej grupy czy mniejszości nie jestem (i nie będę!). Wybacz, ale to jeden z głupszych komentarzy i najmniej uprawnionych wniosków, jakie miałem wątpliwą przyjemność czytać.

  34. Co się z wami stało redakcjo… „potaplać się przez ten czas we krwi osoby chorej na AIDS.”!? Już wypowiadałem się o zupełnie bezsensownym tytule odnośnie ” Twórcy Fallout 4 mają w nosie…”, ale ten podpis pod obrazkiem jest zwyczajnie idiotyczny i nie na miejscu.

Dodaj komentarz