Mark Hamill po raz kolejny komentuje swój powrót do „Gwiezdnych wojen”. Tym razem wskazał największy problem Luke’a Skywalkera

Mark Hamill bardzo lubi wracać do jednego tematu, a mianowicie swojego powrotu do roli Luke’a Skywalkera w ostatniej trylogii „Gwiezdnych wojen”. Jest też często o to pytany przez dziennikarzy i chętnie odpowiada na wszystkie pytania. Tym razem wskazał największy problem tego bohatera, z którym niewątpliwie zgodzi się część fandomu.
Aktor w podcaście Awards Circuit Variety podkreślił, że w tym momencie nie ma sensu dalszego rozwijania historii Skywalkera. Jego zdaniem Luke nie otrzymał wystarczającego czasu na ekranie, aby zaprezentować jego losy pomiędzy „Powrotem Jedi” a „Przebudzeniem mocy”:
Uważam, że miałem już swoje pięć minut, a poza tym uwielbiam to, co robią przy »The Mandalorian« i »Księdze Boby Fetta«. Poprosili mnie o krótkie cameo w czasach, gdy Luke był u szczytu swoich mocy. Powiedziałem George’owi, że to prawie tak, jakbyś zrobił coś takiego z historią Jamesa Bonda – w Epizodzie I jest jeszcze dzieckiem, marzy o przyszłości i słyszy o tajnych agentach. W Epizodzie II szkoli się, by zostać tajnym agentem. W Epizodzie III zdobywa licencję na zabijanie – i na tym kończysz. Bez »Doktora No«, bez »Pozdrowień z Rosji«, bez »Goldfingera«. Luke ma początek i koniec, ale brak mu środka. Tak po prostu wyszło. Miałem swój czas. Oni robią świetną robotę i życzę im wszystkiego najlepszego.
Tak jak wspomniał Hamill, teraz seriale próbują załatać dziurę w życiorysie jednego z najpopularniejszych, ale i najpotężniejszych Jedi w historii. A jest o czym opowiadać – w Legendach syn Vadera kontynuował walkę z użytkownikami Ciemnej Strony Mocy, odpierał inwazję galaktycznych najeźdźców Yuuzhan Vong czy ożenił się z Marą Jade, której celem było… zabicie Luke’a Skywalkera. W kanonicznych historiach wiemy, że po wojnie z Imperium założył Nowy Zakon i szkolił adeptów mocy na Jedi.
Krążą pogłoski, że motyw z rudowłosą agentką Imperatora, która później zostanie żoną Skywalkera, ma powrócić w kanonicznych historiach. A może nawet na dużym ekranie…
Czy Mark Hamill ma rację co do Luke’a Skywalkera?