31.03.2022, 11:40Lektura na 3 minuty

Morbius to kino(wa porażka) [RECENZJE]

Nowa legenda uniwersum Marvela.


Kuba „SztywnyPatyk” Stolarz

Sony stara się ukroić swój kawałek Marvelowego tortu po podzieleniu się prawami do Spider-Mana z Disneyem. Wytwórnia zachowała dla siebie prawa do wrogów Pająka, toteż od dłuższego czasu próbuje sklecić własne uniwersum z samych czarnych charakterów. W 2018 roku pojawił się „Venom” z Tomem Hardym (w zeszłym – jego kontynuacja z Woodym Harrelsonem), za jakiś czas zobaczymy Aarona Taylora-Johnsona w roli Kravena Łowcy i Dakotę Johnson jako Madame Web. Teraz trafiło na Morbiusa.

Premiera filmu z Jaredem Leto była opóźniana już siedmiokrotnie, ale wreszcie będziemy mogli obejrzeć jego interpretację tej postaci. Jak wyszło? No, niespecjalnie. W chwili pisania tekstu „Morbius” Daniela Espinosy może się „poszczycić” wynikiem 20% na Rotten Tomatoes przy ponad 66 recenzjach.

Opinie są dosyć jednoznaczne: to film spóźniony o dobre piętnaście lat, wyrwany z okresu, w którym wyszły takie produkcje jak „Elektra”. Gani się go za kiepskie efekty specjalne i rozmemłaną, schematyczną fabułę, gdzie w motywacje postaci trzeba wierzyć na słowo. Choć film jest oceniany jako znośny, nie sposób nie poczuć żalu ze zmarnowania tak ciekawego bohatera.

Stephanie Zacharek z TIME:


Espinosa mógł się postarać, jeśli chodzi o wyróźnienie jego filmu z dziesiątek – jak nie już setek? – innych filmów, powstałych na podstawie komiksów o przeróżnych światach, i jego wysiłki wpuszczają w „Morbiusa” nieco świeżego powietrza. Ale koniec końców zapewne nie odczujemy potrzeby dowiedzenia się o Michaelu Morbiusie więcej, niż film już zdążył nam wyjawić, choć ma się nieodparte przeczucie, że jeszcze go zobaczymy. To film, który sprawia wrażenia jednej wielkiej podbudowy do czegoś innego, choć wychodząc z seansu, czujemy się, jakbyśmy to już gdzieś widzieli.


Meagan Navarro z Bloody Disgusting:


Nie jest to okropne, ale też niegodne zapamiętania. Leto myli brak emocji ze stoicyzmem, a wtłoczenie żyjącego wampira jakąkolwiek tożsamością czy usposobieniem zrzucono garściami na ekipę od efektów specjalnych. Bez kogoś, powiedzmy, jak Tom Hardy, który przyjmuje na klatę absurd bohatera w „Venomie”, trudno wykrzesać z siebie zainteresowanie czy jakiekolwiek podekscytowanie wampirzym człowiekiem-nietoperzem. W najlepszych momentach to znośny wypełniacz przed kolejną częścią tego rozwijającego się uniwersum.


Brian Truitt z USA Today:


Większość filmów MCU czy niektóre filmy DC – jak „Legion Samobójców. The Suicide Squad” to znakomite przykłady do analizy, jak wprowadzić dziwne superbohaterskie osoby na ekran. Pokręcone filmy z Venonem wiedzą i są dumne z tego, czym są. „Morbius” oblał te lekcje i zdaje się grzęznąć między bardziej nijakimi filmami z początku do środka pierwszej dekady XX wieku, jak choćby „Elektra”. Nawet sceny po napisach, które starają się wciągnąć Leto w większą sprawę bardziej dziwią aniżeli są fajne.


“Morbius” pojawi się w polskich kinach już jutro.


Czytaj dalej

Redaktor
Kuba „SztywnyPatyk” Stolarz

Recenzuję, tłumaczę, dialoguję, montuję i gdaczę. Tutaj? Nie wiem, co robię, więc piszę, dopóki mnie nie wywalą.

Profil
Wpisów338

Obserwujących17

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze