Nowa „Akademia pana Kleksa” – recenzja. Nie wiem, dla kogo jest ta bajka

Dzielę się tym wstydliwym faktem, bo chcę uświadomić Wam, jak dużo znaczyła dla mnie ta postać – zarówno na stronicach książki dla dzieci autorstwa Jana Brzechwy (1946), jak i w filmie Krzysztofa Gradowskiego (1983). Jestem z rocznika 1979, a akademia pana Kleksa była moim osobistym Hogwartem. Nie znaczy to jednak, że zamknąłem się na nowe spojrzenie, świeżą reinterpretację czy swoisty reset. Szczególnie że nakręcony równo cztery dekady temu oryginał momentami ogląda się dziś trudno, a z perspektywy młodego widza będzie to prawdopodobnie całkowicie niestrawna ramota. Trudno mi go ślepo bronić, patrząc mędrca szkiełkiem i okiem, a nie dziecięcym sercem buzującym od wspaniałych wspomnień.
Całkiem nowa bajka
Nowa „Akademia…” to swego rodzaju kontynuacja, bazująca jednak na wątkach z oryginalnej historii. Akcja ma miejsce współcześnie, a scenarzyści poszli z duchem czasu – miejsca w szkole magii i wyobraźni zarezerwowali już nie tylko chłopcom, których imię rozpoczyna się na literę A (pan Kleks nie zwykł zaśmiecać sobie głowy resztą alfabetu). Po dekadach najsłynniejsza w świecie bajek szkoła stała się koedukacyjna, co więcej, zgarnia dzieciaki z każdego zakątka globu. Nie mam problemu z tym, że główny bohater Adam stał się Adą, ani z faktem, że w multikulturowym tyglu zamieszano potężną chochlą. Ale jeśli już twórcy starają się być tacy postępowi, dlaczego wciąż sięgają po idiotyczne stereotypy? Jeśli zapraszają Azjatkę, to koniecznie doskonalącą się w sztukach walki, a jak Latynosa, to brzdękającego smętnie na gitarze – i tak dalej.

Szybko jednak zapominamy o tej wesołej ferajnie, bo została całkowicie zmarginalizowana. Robi za tło, by widza czasem nie dopadło wrażenie, że akademia świeci pustkami. Najważniejsza jest wspomniana Ada – nastolatka tak twardo stąpająca po ziemi, że niemal pozbawiona wyobraźni. W końcu trafia do baśniowej szkoły, gdzie z czasem wyrzeknie się sceptycyzmu, gdy zaś placówkę zaatakuje szukająca pomsty armia wilkusów, dziewczynka będzie musiała zaliczyć przyspieszony kurs wiary w to, że niemożliwe nie istnieje. Tak na marginesie, zgodnie z tym, że wszyscy urządziliśmy się w globalnej wiosce, Ada wraz z mamą mieszka nie w Polsce, lecz w Nowym Jorku. Czy ta zmiana coś wnosi? Kompletnie nic. Po co więc ją wprowadzono? Nie wiem, razi natomiast ordynarne lokowanie produktu w postaci paczkomatu na środku nowojorskiej ulicy. Nie miałem bladego pojęcia, że rodzimy gigant przesyłek kurierskich przeniósł się za ocean.
Kleksie, gdzie jesteś?
Mimo naprawdę solidnych nazwisk na liście płac irytowała mnie spora część kluczowych postaci. Antonina Litwiniak w roli Ady Niezgódki wydała mi się najbardziej sztuczna z całej dziecięcej obsady (no, nie licząc Konrada Repińskiego wcielającego się w Alberta, ale ten chyba celowo był tak manieryczny), choć wynika to pewnie z faktu, że przez większość filmu dźwigała niemały bagaż, bo jak wspomniałem: reszta dzieciaków robiła za sztuczne tło. Ba, dziewczynka w wielu kwestiach musiała wyręczać nawet samego Kleksa, co jest już totalnym nieporozumieniem.
Tomasz Kot wielkim aktorem jest, i basta, ale marnego scenariusza i on nie uciągnie. Kleks w wydaniu Fronczewskiego był po trosze szalonym naukowcem, podróżnikiem, wynalazcą i geniuszem, przede wszystkim jednak wielkim autorytetem, podziwianym przez swoich uczniów i szanowanym przez mieszkańców wszystkich zaprzyjaźnionych bajek.

W zamian dostaliśmy ekscentrycznego dziwaka, który śmieje się z własnych żartów, witając nowych wychowanków, giba się w takt remiksów starych hitów, a w chwili największej próby oddaje akademię wilkusom bez grama sprzeciwu i miast stanąć na wysokości zadania, zachowuje się jak mały, zlękniony Kazio. Absurdem jest, że to właśnie dzieciaki muszą przejąć inicjatywę i pogonić watahę, bo Kleks przez większą część finałowego rozdziału siedzi w klatce, a w ostatnich scenach ogranicza się do robienia zdziwionych min. Parafrazując Obi-Wana Kenobiego: to nie jest Kleks, którego szukałem.
Szarża na całego
Swój epizod ma również Piotr Fronczewski, który niespecjalnie musiał się wysilać do swojej roli. Wystarczyło, że pozostał sobą, bo jego charakterny głos załatwił całą resztę (tym większy żal, że mamy go tak mało na ekranie). Nieźle spisała się też Danuta Stenka w roli królowej wilkusów. Stworzyła może nieco przerysowaną, ale należycie upiorną postać, choć już sama antropomorfizacja była w moim przekonaniu mocno dyskusyjna. W oryginale to były wilki, a nie żadne wilkusy, które w dodatku tutaj porozumiewają się swoim własnym językiem. Czyżby stojący za kamerą Maciej Kawulski chciał mieć złoli wzorowanych na Tolkienowskich orkach? No to nie wyszło.
W podobnym kontekście totalnie przestrzelony jest też szpak Mateusz. Przepraszam, nie szpak – w nowym wydaniu to jakaś pokraczna sowa. Zresztą i tak najczęściej występuje w zbliżonej do ludzkiej, niestety mocno groteskowej postaci. Jego rola sprowadza się przede wszystkim do rozładowywania napięcia i dbania o akcent komiczny, ale był zwyczajnie przeszarżowany i irytujący. Komedią, choć niestety niezamierzoną, jest za to retrospekcyjna scena, w której jako młody książę zabija króla wilków. Powiedziałem „młody”? Cóż, w książce chłopak miał raptem osiem lat, tutaj obserwujemy w tej roli łysiejącego Sebastiana Stankiewicza. No nie, po prostu nie.

Nadal czekam na list z Hogwartu
Od strony audiowizualnej film może się podobać. Plenery świata baśni wypadły nieźle, scenografia i kostiumy cieszą oko przywiązaniem do detali, a efekty specjalne są… znośne, choć to raczej te z gatunku: „panie Areczku, Hogwart jest dla zarządu, reszcie musi wystarczyć akademia”. W ucho wpada też muzyka, a starszych widzów zapewne ucieszą odświeżone aranżacje kultowych piosenek Andrzeja Korzyńskiego z pierwszej „Akademii…” („Na wyspach Bergamutach”, „Witajcie w naszej bajce”).
Szkoda tylko, że pod grubą warstwą kolorowego lukru nie znalazłem dawnej magii. Film jest nudny i mimo banalnej konstrukcji zaskakująco chaotyczny. Kolejne wątki zlepione są na ślinę i nie wynikają z poprzednich w naturalny sposób, a większości postaci nie poświęcono należytej uwagi (w tym Kleksowi!). Do każdej sceny, na którą nie było sensownego pomysłu (a takich jest mnóstwo), wciska się tanie morały i bajdurzenia o wyobraźni. Owszem, to były wątki bardzo silnie zarysowane u Brzechwy, ale autor nigdy nie traktował ich jako fabularnej zapchajdziury.
Szacunek dla Kawulskiego za odwagę i próbę reinterpretacji klasyki dziecięcej literatury, choć moim zdaniem kompletnie poległ, realizując to trudne zadanie. Gdy ocenia się jego film z perspektywy starej wersji oraz książki, mogą mierzić liczne zmiany w scenariuszu, które do historii naprawdę niczego nie wnoszą. Z kolei laik, wybierający się na seans bez bagażu oczekiwań, otrzyma kolorowy, dwugodzinny teledysk. Pozbawiony magii i nieprzekonujący patchwork, który dwoi się i troi, by czerpać z różnych źródeł, ale nie ogrzeje żadnego serca.
[Block conversion error: rating]
Czytaj dalej
-
Netflix przeznaczył ogromny budżet na finałowy sezon „Stranger Things”. To najdroższy...
-
Aktorski film „Zaplątani” jednak powstanie. Jedną z głównych ról ma zagrać...
-
Spin-off „Gry o tron” na pierwszym zwiastunie. Wielkimi krokami nadciąga „Rycerz...
-
Reboot „Z archiwum X” w drodze. Poznajcie następczynię Dany Scully
42 odpowiedzi do “Nowa „Akademia pana Kleksa” – recenzja. Nie wiem, dla kogo jest ta bajka”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Ta zniewaga krwi wymaga.
Dziękuję za ostrzeżenie.
Paczkomat w nowym Yorku to jedyne co mnie ciekawi po tej recenzji. Szkoda, zwiastuny były dość obiecujące.
Właśnie, pierwszy lepszy niz drugi, ale i tak obejrze, juz kilka razy przekonalem sie, ze Siekiera ma inny gust niz ja.
To napisz tu co myślisz jak obejrzysz:P
Czyli jest tak jak podejrzewałem od początku. Zrobienie z tego woke wysrywów przekreśla ten filmik na wstępie.
A won mi z tym!
O, dzięki – szkoły koedukacyjnej na mojej liście „Co jeszcze wg osiołków jest woke?” do tej pory nie było! Dawaj, jak masz więcej.
Główny bohater w oryginale, chłopiec, tutaj?
Dziewczynka.
Jakież to oczywiste…
Polska bajka, na podstawie polskiej książki i oczywiście musiało się pojawić multikulti, które nawet w obecnych czasach nas nie dotyczy.
Weź idź się pseudopoprawny i postępowy człowieku napij czegoś, bo ewidentnie media nakleily na Twoje gały nieprzepuszczalne tęczowo-lgbtowe klapki.
Dziewczyny juz mam na liscie, to akurat pierwsze miejsce w spisie rzeczy, ktorych sie boicie. Osoby o innym kolorze skory tez – cos jeszcze?
Ładnie sobie lewaki dodają od siebie. 🙂 Boję się? Wy to jesteście dopiero odlepieni. Dla Twojej wiadomości, to nie strach, a zwyczajne obrzydzenie. Dlaczego nie robicie filmów stricte dla siebie, tylko wymuszacie, żeby takie rzeczy były obowiązkowo w każdym filmie dla normalnych ludzi??
Ok, obrzydzają cię kobiety, ale to ja jestem odklejony, bo mnie nie? Naprawdę nie musisz się tak afiszować ze swoim odchyleniem.
Dobra, widzę, że z Ciebie konserwatywny lewak i nie ma sensu dalej się ścierać. Przeinaczasz moje słowa i dodajesz od siebie.
Bara konserwo.
Doslownie napisalem, ze ty i tobie podobni boicie sie dziewczyn, a ty odpisales, ze to nie strach, tylko obrzydzenie – przeciez to nadal wisi dwa komentarze wyzej :D.
„Konserwatywny lewak”? Co w moich wypowiedziach jest konserwatywnego? Serio mnie zaskoczyles.
I do tego beton. O_o
„Dziewczyny juz mam na liscie, to akurat pierwsze miejsce w spisie rzeczy, ktorych sie boicie”
„Dla Twojej wiadomości, to nie strach, a zwyczajne obrzydzenie”
Ziomku, prosze xD
Nadal nie wiem, o co chodzi z tym konserwatyzmem, ale zaczynam mieć podejrzenie, że ty też nie, po prostu użyłeś słowa, którego nie rozumiesz, ale brzmi mądrze ;-).
Tu nie chodzi o to, że robią film z czarnymi a główną bohaterką jest dziewczynka… tylko, że biorą coś co już istnieje i przekształcają to pod dzisiejsze woke standardy. Chcecie to zróbcie sobie nowy film z nową nazwą, który fabularnie będzie podobny… ale nieeeee… musicie nakleić nazwę czegoś co ludzie lubią bo inaczej mało osób pójdzie. Żenada i tyle.
Dła ułomnych wytłumaczę to inaczej… nie mam(y) problemu z kobietami i mniejszościami w nowych historiach (patrz ile kobiet było w starszych grach z lat 90-00 i nikomu nawet nie przeszło przez myśl aby się doczepić… MoH na PS1 coś Ci to mówi?)… mam problem gdy po polu bitwy WW1/2 biegają mi kobiety i czarni… chcecie mniejszości i inne pierdolety to zróbcie film w świecie fantasy lub teraźniejszości/przyszłości i stwórzcie coś kompletnie nowego.
„biorą coś co już istnieje”
Wydaje mi sie, ze film „Akademia Pana Kleksa” z 2023 roku nie istnial przed 2023 rokiem. Chyba ze mowisz o tym, ze wzieli film Gradowskiego z 1984 i cyfrowo wymienili obsade? Serio, z czym ty masz problem, osiolku?
„Chcecie to zróbcie sobie nowy film z nową nazwą”
Ok, „Akademia Pana Kleksa 4” by mi pasowalo tak samo.
„mam problem gdy po polu bitwy WW1/2 biegają mi kobiety i czarni”
Ale dlaczego to ma byc czyjs problem, ze ty nie znasz historii?
„chcecie mniejszości i inne pierdolety to zróbcie film w świecie fantasy”
Kocham ten fragment, przyznam. Maska ci spada z loskotem, a ty jestes za durny, zeby zdac sobie z tego sprawe <3.
ale zaraz. Sugerujesz, że film się nie udał dlatego, że główną postać grała dziewczynka, a w tle było parę dzieci innych ras? Czyli gdyby cały scenariusz zostawić identycznym jakim był, tylko zmienić wszystkich na białych chłopców, to film byłby udany?
Ale Amber, przeciez te dwa ananasy nie obejrzaly ani nawet nie planowaly obejrzec tego filmu – przeczytali te dwa zwroty i programowanie „be mad be mad be mad” przejelo stery.
Chce Ci się dalej gadać z tym lewym betonem?
Oni uwielbiają świat cfelebrytów, googleboxów, wrzucania murzynów do ról białych historycznych postaci, twerkujące obrzydliwe narośla, silne niezależne kobiety i słabych ułomnych facetów. To jedni z tych zniewieściałych gimbusów z fioletowymi włosami, krzyczący jacy to wszyscy są wobec nich homofobiczni, wyrywający zdania z kontekstu plus dodawanie czegoś od siebie, żeby im pasowało itd…
Daj sobie siana. Ten świat już taki zostanie.
A tych dwóch młotków olej, bo serio szkoda czasu na tych „nowoczesnych” ludzi.
Ten komentarz wygląda, jakby pisał go ktoś deczko zdenerwowany.
Ale jako że już ustaliliśmy, że nie za bardzo rozumiesz słowa, których używasz, to nie mogę mieć 100% pewności.
Do ciebie pisałem?
Typowe….
Nikt nie pytał, ale tacy jak ty zawsze mają sporo do powiedzenia w obronie swoich krzywych preferencji, czy dewiacji i muszą wpieprzyć swoje 3 grosze..
Możesz mnie obrażać. To tylko udowadnia jak kiepskie macie psychiki, nadające się jedynie do leczenia…
Obrażać? Ja tylko zacytowałem to, co sam powiedziałeś. Jeśli twoje własne słowa cię obrażają, to nie wiem, co mogę ci poradzić – używaj innych? Czy chodzi raczej o zarzut używania słów, których nie rozumiesz? Tutaj nadal czekam na wyjaśnienie kwestii konserwatysty, ale widzę że wolisz unikać tematu – niesamowicie męskie i odważne zachowanie, tak na marginesie ;-).
„Tacy jak ty zawsze mają sporo do powiedzenia w obronie swoich krzywych preferencji, czy dewiacji”
Przypomnę tylko, że z naszej dwójki tylko ty ujawniłeś jakiekolwiek swoje preferencje i było to akurat obrzydzenie wobec kobiet :/
„”mam problem gdy po polu bitwy WW1/2 biegają mi kobiety i czarni”
Ale dlaczego to ma byc czyjs problem, ze ty nie znasz historii?”
No cóż. Najwyraźniej ty tez nie do końca. Tak, w 2wś nie walczyli wyłącznie biali (w pierwszej zdaje się też nie, ale ten okres nie leży w zakresie moich zainteresowań, więc się nie będę wypowiadał). Tylko, że np. Amerykanie nie mieli jak współcześnie wymieszanych żołnierzy. Były osobne czarne oddziały, bo typowy biały żołnierz nie chciał walczyć wspólnie z „czarnuchami”. Może cię to obraża, może i to głupie z naszej dzisiejszej perspektywy, ale tak to właśnie wyglądało. Tak samo na frontach Afryki, pewnie, że walczyli ludzie z ciemniejszym odcieniem skóry, choćby przez pewien czas Egipcjanie. Ale tu znów nie było tak, że się wszyscy przemieszali, tylko każdy we własnych oddziałach, pod własnym dowództwem, na własnym odcinku frontu. Więc nie, to nie była radosna bieganina ludzi o każdym możliwym odcieniu, wymieszanych jak w mikserze.
Co do kobiet, naturalnie, że brały udział w wojnie. Mogłeś je znaleźć w szpitalach polowych, jako szyfrantki i radiooperatorki. W Bletchley Park pewnie niewiele by osiągnięto, gdyby armia kobiet nie trzymała wszystkiego w kupie i nie zajmowała się rzeczami, którymi najtęższe matematyczne umysły, łamiące niemieckie szyfry nie miały sobie czasu zawracać głowy. Jeśli chodzi o kobiety rzeczywiście walczące, to była takie w ruchu oporu, działające jako szpiedzy i sabotażystki. Z tego co pamiętam, Brytyjskie SOE wysłało do okupowanej Francji 50 kobiet (słownie: 50). Więc teraz sobie policz jaki to jest procent tych milionów żołnierzy, którzy walczyli w 2wś. Nie wspominając już o tym, że one nie walczyły w regularnych jednostkach frontowych. Ewentualnie na froncie wschodnim, u Rosjan znalazłbyś trochę kobiet, które rzeczywiście brały udział z regularnych walkach.
Więc tak, jak ktoś się oburza, bo w scenerii 2wś zobaczył jakąkolwiek kobietę albo czarnego, to nie wie co mówi. I jednocześnie, jak ktoś widząc bitwę o Iwo Jimę w wykonaniu 50% czarnoskórych bez problemu przemieszanych z białymi i 30% kobiet twierdzi, że to całkowicie zgodne z prawdą historyczną, a nie wytrącające z immersji fantasy w pseudo-historycznym świecie, bo przecież w wojnie brali udział „jacyś” czarni i „jakieś” kobiety, też nie wie, co mówi.
Tyle w temacie, dziękuję za uwagę. Możeta się teraz wszyscy na mnie rzucić, bo uraziłem obie strony sporu. 😛
@RIDDICKQ
Gdybym za każdym razem jak jakiś dzban używał określenia ,,woke,, na rzeczy, które woke nie, są dostał z złotówkę to dzisiaj pewnie z kilkaset by się ich uzbierało. Może nie tak wiele, ale i tak zaskakująco sporo xd.
Ech.. skąd takie dzbany się biorą…
,, Nikt nie pytał, ale tacy jak ty zawsze mają sporo do powiedzenia w obronie swoich krzywych preferencji, czy dewiacji i muszą wpieprzyć swoje 3 grosze,,
Typie, masz wyraźne problemy z sobą xd Polecam dobrego psychologa i terapię bo widać, że jesteś sfrustrowany własną bezsilnością, że świat się zmienia i wygląda inaczej niż chcesz.
@Darkpitt
Ech, ten oświecony centryzm ;-). Ty wiesz, o co jemu chodziło, wiesz też, o co chodziło mnie, ale nadal czujesz potrzebę stanięcia pośrodku – ok, ten typ tak ma.
„Tylko, że np. Amerykanie nie mieli jak współcześnie wymieszanych żołnierzy. Były osobne czarne oddziały, bo typowy biały żołnierz nie chciał walczyć wspólnie z „czarnuchami””
No tak, ale to przecież nie dotyczy w ogóle tego, co napisaliśmy. Wiesz, o co mu chodziło, nie udawajmy :). Czarni żołnierze brali udział w każdym konflikcie w historii USA. Każdym, z wojną rewolucyjną włącznie. I segregacja w armii istniała niestety długo, ale to właśnie działania wojenne i polityczne okresu WW2 pozwoliły ją w końcu znieść. Podobnie ma się sprawa z czarnymi pielęgniarkami, które już od 1941 mogły się zaciągać. Długa historia, ale na pewno nie tak prosta, jak chciałby kolega młotek, który brzydzi się kobietami i nie lubi jak mu czarni na ekranie latają – serio nie rozumiem impulsu bronienia takiej tępoty.
„Co do kobiet, naturalnie, że brały udział w wojnie. Mogłeś je znaleźć w szpitalach polowych”
W tym temacie w sumie tutaj zwrócę uwagę, że szpitale polowe oczywiście były najbezpieczniejszymi miejscami na froncie i na pewno żadna z nich nie potrafiła użyć broni ;-). A co do reszty, ponownie – historia była dużo bardziej skomplikowana, ale znowu – reakcja pacana wyżej nie jest powodowana wrażliwością na precyzję odwzorowania realiów historycznych, bądźmy poważni :-D.
„czujesz potrzebę stanięcia pośrodku – ok, ten typ tak ma.”
Tak, tak. Jestem obrzydliwym centrystą. Największym koszmarem każdej „prawackiej konserwy” i każdego „woke lewaka”, bo centrysta wie, że świat jest bardziej skomplikowany, niż wy się we wszystkim mylicie, a my mamy we wszystkim rację. Więc w zasadzie… dzięki za komplement.
„Długa historia, ale na pewno nie tak prosta, jak chciałby kolega młotek, który brzydzi się kobietami i nie lubi jak mu czarni na ekranie latają – serio nie rozumiem impulsu bronienia takiej tępoty.”
Odniosłem się do tych 2 zdań, które oryginalnie zacytowałem i napisałem jasno „Więc tak, jak ktoś się oburza, bo w scenerii 2wś zobaczył jakąkolwiek kobietę albo czarnego, to nie wie co mówi”. Nie wiem jak to można uznać za obronę. Ale dajmy przywilej wątpliwości i uznajmy, że po prostu szybko przeleciałeś przez mój komentarz i tego fragmentu nie zauważyłeś.
„szpitale polowe oczywiście były najbezpieczniejszymi miejscami na froncie i na pewno żadna z nich nie potrafiła użyć broni”
Proszę, żebyś nie wykręcał kota ogonem i nie próbował mi przypisywać czegoś, czego nie powiedziałem. To oczywiste, że jak do szpitala polowego wkroczył wróg nie przejmujący się takimi drobiazgami jak konwencja genewska, to i pielęgniarka mogła sięgnąć po broń. Ale tego samego oddziału pielęgniarek nie wysyłało się na pierwszą linię frontu, żeby odbiły pobliskie miasteczko, a potem odparły pancerną kontrofensywę.
„Więc w zasadzie… dzięki za komplement.”, ale Markiewka jest inteligentnym i celnym autorem – niezmiennie polecam jego „Gniew” o źródłach populizmu w potransformacyjnej Polsce.
W geście chrześcijańskiej miłości bliźniego polecam przeczytać ten tekst Markiewki o centryzmie. Wiem, że źródło wywołuje często u prawicowców i centrystów reakcję alergiczną
https://krytykapolityczna.pl/kraj/centryzm-obrona-konserwatywnego-status-quo/
Stąd wzięcie tego określenia jako komplementu jest… dość oryginalne ;-).
„Proszę, żebyś nie wykręcał kota ogonem i nie próbował mi przypisywać czegoś, czego nie powiedziałem.”
Obawiam się, że więcej winy w tym zakresie leży jednak po twojej stronie w poprzednim komentarzu. Mimo długiego wywodu z twojej strony (niepotrzebnego imho, bo to rzeczy powszechnie znane), kobiety na polach walki przeróżnych konfliktów (w tym WW2) były obecne, a bawienie się w procenty w kontekście skórek do gry komputerowej jest kompletnie oderwane od tematu. Więc w pogoni za byciem „tym, który ma zawsze rację” zupełnie umknęło ci sedno bulwersu osiołka wyżej, które ja krytykowałem, a polegało ono na tym, że jemu przeszkadzają kobiety w ogóle (prawdopodobnie dlatego, że się nimi brzydzi, co sam przyznał), a nie że realia historyczne były nie dość szczegółowo odwzorowane. Nie mogło mu o to chodzić, bo z naszej trójki to on jeden ich nie zna :).
„Ale tego samego oddziału pielęgniarek nie wysyłało się na pierwszą linię frontu, żeby odbiły pobliskie miasteczko, a potem odparły pancerną kontrofensywę.”
Związku tego zjawiska z występowaniem postaci żołnierek z bronią w grze komputerowej wydanej w I połowie XXI wieku nie stwierdzono.
CD-ACTION wnoszę postulat o dodanie możliwości zwijania wątku komentarzy (żebym nie musiał scrollować 20 odpowiedzi na a bzdurny temat, który dawno oderwał się od przedmiotu newsa. Dziękuję
serio ktoś jeszcze się z tym błaznem forumowym kłóci? Spokojnie nikt nie liczy się tutaj ze zdaniem i opiniami quetza, możesz pomijać, wszyscy już ignorują te odklejone wypociny i traktują jako żarciki, ale tolerujemy go, bo ponoć jest człowiekiem ;p
kiedyś pokazałem znajomej komentarze quetza, stwierdziła, że jest bardzo zaburzony, że musi na forum sobie tak ulżyć wciskając wszystkim jakieś swoje projekcje. Koleżanka z zawodu psycholog. Szkoda mi trochę quetza, bo za tymi niby jajcarskimi komentarzami na luzie, kryje się smutny zapłakany człowiek, który myśli, że wszyscy inni niż on to naziole czy inni wrogowie.
Czyli kolejny przykład zastępowania dobrego przez nowe? Dziękuję za ostrzeżenie.
W sumie tylko smutno, że w różnych wyszukiwarkach informacje o dobrych filmach będą spychane niżej przez pozycjonowane wyniki o nowych tworach o tym samym tytule.
dobrego? Oryginał był przeciętny do bólu i poza nostalgią nie ma praktycznie żadnej wartości.
Więc po co robić coś jeszcze gorszego?
Dopóki byś nie zrobił nie wiedziałbyś czy będzie gorsze czy nie. Trzeba próbować i robić dalej. W żaden sposób nie narusza to oryginału.
,,Czy ta zmiana coś wnosi? Kompletnie nic. Po co więc ją wprowadzono,,
Wprowadzono ją dlatego by film miał lepsze szanse poradzenie sobie na Zachodzie bo widać, że twórcy chcieli zrobić film, który spodoba się również Brytyjczykowi, Amerykaninowi itd.
Mam nadzieje, że pomogłem 😉
Nic nie pomogłeś, wszyscy wiedzą że taki był zamiar. Problem polega na tym że żaden z tych Amerykanów nie ogarnie co to zmienia ani jaką to ma wartość. I my też nie.
Jedyna korzyść jest taka że przynajmniej każdy amerykanin będzie potrafił pokazać na mapie gdzie działa się akcja. Tylko wciąż nie wiem po co komu ta wiedza.
,,. Problem polega na tym że żaden z tych Amerykanów nie ogarnie co to zmienia ani jaką to ma wartość. I my też nie.,,
Jak to co to zmienia? To zmienia, że film przynajmniej w teorii ma większą szansę zainteresowanie osoby z poza Polski. Przyda się to jak film trafi na streming.
Serio? Naprawdę znasz jakiś przypadek gdy kiedykolwiek coś takiego zadziałało? Może jeszcze sukces Harrego Pottera w Polsce jest zbudowany na Zwodzie Wrońskiego?
Podam ci taki kontrprzykład: ta śmieszna chińska anime gra o krzyżakach. Polacy wiwatują w całym kraju, bo mało kto o nich pamięta kiedykolwiek, prezydent dziękuje. Pewnie zagrało w to parę Polaków.
Ale Amerykanie mają gdzieś to czy pojawiają się w popkulturze bo oni są popkulturą. Takie sztuczne podlizywanie się nic nie zdziała, jest żałosne. Gdyby zamiast tego przenieść akcję do jakiegoś kraju gdzie ktoś w ogóle Kleksa kojarzy, np (nie wiem strzelam) Słowacja to może by faktycznie zadziałał efekt o którym piszesz. Stałaby się niespotykana rzecz, byłoby o czym gadać. But still – po co takiemu Słowakowi ta informacja? Bez ubrania filmu w kulturę Słowacji jest to po prostu głupie pożyczenie nazwy. I autor recenzji bije do tego faktu, a nie do jakiejś mitycznej możliwości spieniężenia kiepskiego filmu. Dobry film nie potrzebuje takich głupot, mógłby być w Warszawie i każdy Amerykanin chętnie by go obejrzał
,,Serio? Naprawdę znasz jakiś przypadek gdy kiedykolwiek coś takiego zadziałało? Może jeszcze sukces Harrego Pottera w Polsce jest zbudowany na Zwodzie Wrońskiego?,,
Ale co takiego zadziałało? Napisz konkretnie do czego się odnosisz :p
..Ale Amerykanie mają gdzieś to czy pojawiają się w popkulturze bo oni są popkulturą. Takie sztuczne podlizywanie się nic nie zdziała, jest żałosne. ..
Ale to nie jest podlizywanie się. To jest produkowanie swojego produktu w taki sposób by miał łatwiejsze szasnę bycie zauważonym na zachodzie. Nie ma w tym nic żałosnego.
..Dobry film nie potrzebuje takich głupot, mógłby być w Warszawie i każdy Amerykanin chętnie by go obejrzał..
Twierdzenie bez pokrycia jest mało warte :c
Zwód Wrońskiego w Harrym Potterze, jest manewrem w quidditchu wykonywanym wg. fabuły przez legendarnego polskiego szukającego. Otwarte mrugniecie okiem w polską stronę, na które jak sam widzisz nie zwrócono uwagi. Chyba, że nie czytałeś, luz, jest milion dobrych książek. Ja tylko biłem do popularności serii gdzie nie ma to znaczenia.
„Twierdzenie bez pokrycia jest mało warte” nie mam pojęcia już o co ci chodzi i jeśli przychodzisz tylko się kłócić to ja się poddaję, ja tylko chętnie wymieniam opinie ale i je otwarcie krytykuję. Uważasz Amerykanów za idiotów którzy nie będą chcieli obejrzeć dobrego filmu? Czemu Amerykanin miałby nie chcieć obejrzeć dobrego filmu którego akcja dzieje się w wawie? Czy mamy może aż taki kompleks że jak nie napiszemy na produkcie „USA” to jest do bani? Myślałem że liczy się to czy mamy dobry produkt i jak zrobimy dobry produkt z akcją w Polsce (Wiedźmin) to pyknie, jak nie zrobimy (Cyberpunk) to nie musi pyknąć. Liczy się tylko to jak bardzo dobrzy będziemy i nic więcej i ja w to chcę wierzyć.
Uprzejmie rzecz ujmując, naprawdę nie wiem co chcesz tu przekazać. Ja nie zgadzam się na bezmyślne skreślenie słowa „warszawa” na „nowy jork”. Chcę sensu lub sensownej korzyści, w chwyty maketingowe nie wierzę, szczególnie przy kiepskim filmie, bo masz rację, jakby wszystko grało byłby to niebagatelny atut „rzecz o fantazji i o USA!”. Są rzeczy o które dba się na końcu.
To jest bardzo dobra recenzja, merytoryczna i przystepna dla szerokiego grona odbiorców, napisana świetnym językiem, bez mdłego kwietyzmu, którym częstują nas np. redaktorzy filmwebu. Gratulacje dla autora i serdecznie pozdrawiam