„Predator: Strefa zagrożenia” to familijne widowisko science fiction? Pierwsze opinie pojawiły się w sieci

„Predator: Strefa zagrożenia” to familijne widowisko science fiction? Pierwsze opinie pojawiły się w sieci
Avatar photo
Agnieszka "AgaMich" Michalska
Wiemy też, czy jest scena po napisach.

Już w przyszłym tygodniu do kin wejdzie wyczekiwany film „Predator: Strefa zagrożenia”. W Londynie odbyła się uroczysta premiera widowiska, podczas której zaprezentowano światu najnowszą odsłonę kultowej serii. Pełne recenzje krytyków pojawią się dopiero w przyszłym tygodniu, jednak pierwsi widzowie zdążyli podzielić się swoimi wrażeniami w mediach społecznościowych. 

Przy okazji dowiedzieliśmy się także, czy „Predator: Strefa zagrożenia” ma scenę po napisach. Okazuje się, że nie ma, więc po obejrzeniu filmu można spokojnie opuścić salę – chyba że ktoś lubi zostać do samego końca.

A więc, czy kosmiczny łowca wciąż ma w sobie coś, co porwie widzów do kin? Jak dotąd opinie są w większości bardzo pozytywne – reżyser Dan Trachtenberg zbiera pochwały za dostarczenie ekscytującego „kosmicznego filmu drogi o przyjaźni”, będącego powiewem świeżości po kilku rozczarowujących odsłonach serii

Nie brakuje jednak głosów bardziej sceptycznych. Część widzów zwraca uwagę na lżejszy, momentami wręcz familijny ton, który nie zawsze dobrze współgra z brutalnym światem łowcy. Wspomniano też, że „fani oryginalnych części mogą poczuć się rozczarowani”, co może sugerować, że twórcy pozwolili sobie na pewne zmiany lub reinterpretacje w dotychczasowym uniwersum.

Poniżej kilka wybranych opinii:

»Predator: Strefa zagrożenia« to wizualny dowód na to, że Dan Trachtenberg zasługuje na miano wizjonera serii »Predator«. Z każdym kolejnym filmem przesuwa granice tego, co to uniwersum może zaoferować, swobodnie przechodząc od kina akcji i horroru do przygodowego science fiction z elementami fantasy.

»Predator: Strefa zagrożenia« to kosmiczny film drogi o nietypowej przyjaźni – samo mięso, żadnych zapychaczy. Dan Trachtenberg z wyczuciem prowadzi serię na znacznie większą skalę niż kolejny survival horror. Może nie jest tak krwawy jak poprzednie części, ale bawiłem się świetnie.

»Predator: Strefa zagrożenia« to naprawdę mocne rozszerzenie uniwersum »Predatora«. Dan Trachtenberg po raz kolejny dostarcza solidnej, emocjonującej akcji – nawet jeśli to jego najsłabszy jak dotąd film w serii. To jednocześnie najbardziej dynamiczna odsłona Predatora: chwilami tak brutalna, jak można się spodziewać, a momentami zaskakująco lekka, z komediowym tonem wplecionym w fabułę. To ciekawy kierunek dla tego uniwersum, choć nie zawsze w pełni działa – miejscami film przypomina »The Mandalorian«. Ale kiedy działa, to działa naprawdę świetnie.

»Predator: Strefa zagrożenia« w reżyserii Dana Trachtenberga to epickie widowisko, które zgłębia mitologię Yautja. To bardziej kosmiczne science fiction niż klasyczny »Predator« – film podejmuje kilka odważnych decyzji, które nie zawsze trafiają w punkt. Mimo śmiałego podejścia, fani serii mogą poczuć się nieco rozczarowani.

O tym, czy „Predator: Strefa zagrożenia” podtrzymuje dziedzictwo serii, czy też skręca w stronę kina familijnego, przekonamy się już 7 listopada, gdy widowisko trafi do kin w Polsce.