13
24.03.2024, 14:19Lektura na 5 minut

„Problem trzech ciał” przypomniał o najlepszych i najbrutalniejszych sezonach „Gry o tron” [RECENZJA]

„Problem trzech ciał” to serial, którego już mi brakuje. Ogląda się go ciurkiem, a przy okazji uczestniczy w intelektualnej uczcie dotyczącej tematów zarówno fantastycznonaukowych, jak i tych najzwyczajniejszych, czyli życiowych. Netflix ma hit, David Benioff i D.B. Weiss wracają zaś do gry o największe laury.


Karol Laska

To miał być mój definitywny koniec relacji z „dziełami” Benioffa i Weissa. Ojcowie serialowej „Gry o tron” dali telewizji rewolucję kulturową i przez parę sezonów trzymali poziom reżyserski i scenariopisarski braci Coen, by finalnie nie doczłapać się nawet do jakości sylwestrowych poczynań braci Golec. Stworzyli arcydzieło i paździerz zarazem, a większość z nas czuje głównie niesmak, bo nieważne, jak się zaczyna – ważne, jak się kończy.

Niemniej ten artystyczny tandem postanowił zacząć od nowa. I miał do tego prawo, tak samo jak ja miałem prawo do podejrzliwości i nieufności wobec treści. Wystarczył jednak pierwszy odcinek „Problemu trzech ciał”, bym został zaintrygowany i pozwolił sobie na, być może złudne, nadzieje. Że to przecież high concept science fiction, a nie dark fantasy, więc istnieje szansa, iż zmiana gatunku wyjdzie tu na dobre. Że showrunnerom pomaga Alexander Woo, więc nie są zdani tylko na siebie. Że całość bazuje na zamkniętej już serii powieści, więc nikomu nie przyjdzie mierzyć się z koniecznością dopisania zakończenia do uznanego materiału źródłowego (bo Cixin Liu nie trzyma swoich czytelników w niepewności w przeciwieństwie do George’a R.R. Martina).

fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe

Z kolei z perspektywy całego obejrzanego sezonu wszystkie wątpliwości rodzące się w mojej głowie muszę odstawić na bok, bo przyznaję: dałem się ponieść tej opowieści. Opowieści totalnej i osobistej zarazem. Intelektualnej, choć mainstreamowej. Prowokującej tak do myślenia, jak i płaczu. I choć najchętniej uniknąłbym porównań do „Gry o tron”, bo mowa o zgoła innym serialu, tak nic nie poradzę na fakt, że przy niektórych scenach przypomniały mi się chwile uniesienia, zszokowania i ekscytacji, przeżywane wspólnie z Nedem Starkiem czy Tyrionem Lannisterem. Szykujcie się zatem na skrajne stany emocjonalne w trakcie seansu!


Fizyczne tarcia

Niechaj o skali nietuzinkowości i świetności tego projektu zaświadczy fakt, że o fabule trudno się rozpisać bez wchodzenia w grube spoilery. Tak w zasadzie muszę ograniczyć się do jednego ogólnikowego zdania: „Grupa fizyków mierzy się z nowym rozdaniem w świecie nauki, które prędko przeradza się w niełatwe do pojęcia zagrożenie”. Przez kilka początkowych odcinków będziecie tak naprawdę próbowali zrozumieć, o czym „Problem trzech ciał” chce opowiadać, ale nawet gdy pierwsze karty rzucone zostaną na stół, tajemnice dopiero zaczynają się piętrzyć i przy okazji… coraz bardziej niepokoić. A napięcie twórcy dawkują w dwójnasób.

Paradoksy i ograniczenia fizyki kwantowej, astronomia przeplatająca się z kosmologią, zintegrowana sensorycznie wirtualna rzeczywistość, raptowny rozwój nanowłókien – pozwólcie, że takimi drobnymi hasłami kluczami odrobinę zarysuję wam główne akcenty fantastycznonaukowe poruszane przez scenarzystów, choć nie tylko na nich oparty został serial. Na przebieg fabuły składa się masa innych kontekstów, motywów i gatunków.

fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe

„Problem trzech ciał” ma także wiele wspólnego z kinem szpiegowskim z mocnymi wpływami militarnymi i politycznymi. Będziemy podążać za zblazowanym i uzależnionym od papierosów śledczym, a sceny z jego udziałem zostały nakręcone tak, że towarzyszy nam wrażenie, jakbyśmy oglądali artystyczny koreański kryminał Parka Chan-wooka. Nie nudzi nawet dramaturgiczna strona serialu – ba, czule i dokładnie rozgrywa ona największe hollywoodzkie klisze traktujące o sile przyjaźni i miłości, nie bojąc się też uderzać w bardziej zniuansowane moralnie tematy czy dojrzale opowiadając o godzeniu się ze śmiercią. I co najlepsze, regularnie przeplata ważkość z lekkością oraz epickość z kameralnością, nic na jedno kopyto.

Całość z kolei zanurzona zostaje w dość nieoczywistym, acz wyrazistym sosie. Za zalążek splecionej z sekretów i zwrotów akcji intrygi służy bowiem Wielka Proletariacka Rewolucja Kulturalna i związane z nią sensacyjne wydarzenia fikcyjne. Chińska kultura i historia odgrywają więc znaczącą rolę w serialu, podobnie zresztą jak tematyka społeczna jakże „popularna” za rządów Mao Zedonga, czyli relacje systemu gospodarczego z nowoczesnością i postępowością (nie brakuje też brutalności, faszyzmu i despotyzmu, przy których Krwawe Gody to pikuś).

fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe

Na granicy pojmowalności

„Problem trzech ciał” nazwać można opowieścią polifoniczną, tj. przedstawianą z wielu perspektyw i podejmującą tabun wątków. Każda postać pełni ważną funkcję w scenariuszowej układance, a i każdy aktor ma tu coś ciekawego do zagrania (wielkie gratulacje zwłaszcza dla przezabawnego Benedicta Wonga, niezwykle subtelnego Aleksa Sharpa i debiutującej na srebrnym ekranie Jess Hong, bo to debiut spektakularny).

Gdybyście mnie spytali po trzecim czy po szóstym odcinku o przywiązanie twórców do detali, to zapewne odpowiedziałbym, że niektóre twarze czy elementy treści zepchnięto na drugi plan, ale tutaj nawet finał sezonu potrafi całkowicie zmienić optykę na danego bohatera, dając mu więcej miejsca, a przy okazji dokładając nowe warstwy do i tak już złożonej, pozytywnie przytłaczającej fabuły. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak płynnie przemyca się tu w toku akcji kolejne unikalne pomysły, a przy tym spójnie spina rozgałęziający się nieustannie sjużet.

fot. materiały prasowe
fot. materiały prasowe

Nie mówimy może (jeszcze) o tytule wybitnym, ale pierwszy sezon nosi znamiona dzieła kompletnego, uniwersalnego, oryginalnego i przede wszystkim nieubłaganie wciągającego. Twórcy odnaleźli złoty środek pomiędzy głównym nurtem a pobudzającą umysłowo niszą, a takie zachowanie balansu to w mojej opinii gwarancja sukcesu produkcji science fiction. Benioff i Weiss są mistrzami quality TV, co ponownie udowadniają. Oby tylko tym razem chciało im się dowieźć cały projekt na równym poziomie aż do samiutkiego końca…

Ocena

„Problem trzech ciał” to science fiction totalne, które pomimo wielkiej skali wydarzeń potrafi też przekazać kameralniejsze i dramaturgicznie pełnowartościowe treści. Wreszcie dostajemy mainstreamowy serial o wysokim stężeniu intelektualizmu i quality TV na poziomie pierwszych sezonów „Gry o tron”.

8+
Ocena końcowa


Czytaj dalej

Redaktor
Karol Laska

Zacząłem od Disco Elysium, skończyłem w dziennikarstwie growym. Dziś zajmuję się publicystyką w CD-Action, wcześniej pracowałem w podobnym obszarze na łamach GRYOnline.pl. Sławię wszystko, co niezależne, ale bez „The Last of Us” i „Johna Wicka 4” życie straciłoby smak.

Profil
Wpisów11

Obserwujących3

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze