1
11.04.2022, 12:39Lektura na 4 minuty

Recenzja filmu „Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a”. Tajemnice są, ale czy jest magia?

"Fantastyczne zwierzęta" już dawno nie skupia się na fantastycznych zwierzętach. Miast tego mamy historyczny pojedynek Grindelwalda z Dumbledore’em. A przynajmniej jego przedsmak.

Cykle ciągnące główny wątek fabularny przez kilka filmów mają na ogół problem ze środkowymi częściami. To etap, gdy dobrze już znamy bohaterów, wiemy, o co toczy się gra i jak wysoka jest stawka, ale finałowe starcie wciąż daleko przed nami. Zawodnicy już dawno stoją w swoich narożnikach, poznaliśmy ich mocne i słabe strony, lecz moment, gdy tylko stroszą piórka i prężą muskuły, wcale się nie kończy. Właśnie tak prezentują się „Tajemnice Dumbledore’a” (w tytułowej roli fantastycznie obsadzony Jude Law), których problemem jest też to, że dzieje się w nich dużo i niedużo zarazem. Czymś trzeba film wypełnić, ale większość scen niewiele wnosi do historii, nie przybliża nas do wyczekiwanego starcia tytanów. Nawet jeśli pada pierwszy cios, na decydujący nokaut trzeba poczekać.

Przyznam, że pierwsze „Fantastyczne zwierzęta” były dla mnie filmem trochę o niczym. Dopiero późniejsze „Zbrodnie Grindelwalda”, choć na gruncie scenariusza dziurawe jak ser szwajcarski i sklecone bardzo chaotycznie, obrały konkretny kierunek, zdefiniowały wroga i postawiły na sprawdzoną talię kart. Ostatecznie kogo interesowały perypetie introwertycznego Newta Scamandera kolekcjonującego magiczne okazy zwierząt w swoim przenośnym, walizkowym ZOO? Słynne starcie Grindelwalda z Dumbledore’em elektryzowało mnie znacznie bardziej, szczególnie że w książkach ledwie je zarysowano. Można by postawić tu zarzut wybrania łatwiejszej drogi – miast poszerzać magiczne uniwersum, skupiono się na wątkach budzących jakieś skojarzenia. No, ale nie od dziś wiadomo, iż najbardziej lubimy te piosenki, które już znamy. Oczywiście motyw magicznej menażerii pojawia się w każdym filmie, również w tym najnowszym, ale ostatecznie został zepchnięty na dalszy plan.

Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a
Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a. Zdjęcie: David Yates, Warner Bros

Trzecia część cyklu kontynuuje przerwany wątek. Grindelwald (Mads Mikkelsen godnie zastąpił Johnny’ego Deppa i na szczęście, zamiast małpować poprzednika, stworzył swą postać niejako od podstaw) rośnie w siłę, zyskując nowych popleczników i porywając tłumy mimo dawnych przewin. Przy okazji bałamuci polityków i ministerialnych urzędasów w celu uzyskania zgody na kandydowanie na stanowisko „szefa wszystkich szefów”, a wszystko po to, by następnie podstępem zdobyć ów tytuł. Dlaczego? Oczywiście dla władzy pozwalającej na przeprowadzenie rewolty w świecie czarodziejów, rewolty wymierzonej we wroga gorszego sortu – mugoli. Ekipa skupiona wokół Dumbledore’a od początku ma pod górkę, ale gimnastykuje się i czaruje, by wyprowadzić przeciwnika w pole. Jej plan nie jest składny, raczej mocno improwizowany i trochę za bardzo uzależniony od łutu szczęścia. Niestety, podobnie jak w poprzednim filmie, znalazło się tu sporo realizatorskiego i fabularnego bałaganu.

Nie zgodzę się natomiast z opiniami, że w filmie nie ma krzty dawnej magii. Owszem, ze wszystkich reżyserów zajmujących się marką Wizarding World David Yates najsłabiej ją czuje (choć paradoksalnie popełnił przecież najwięcej produkcji), mimo to w trakcie seansu odniosłem wrażenie, iż z dotychczas powstałych odsłon „Tajemniczych zwierząt” w tej najnowszej części rzeczonej magii znajdziemy najwięcej, bo też roi się w „Tajemnicach Dumbledore’a” od smaczków i nawiązań do oryginalnych „potterów”. Gdy na horyzoncie zamajaczą majestatyczne wieże Hogwartu wznoszącego się wśród górskich szczytów, a z głośników popłynie znany motyw muzyczny, gwarantuję, że serce mocniej wam załomocze. 

Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a
Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a. Zdjęcie: David Yates, Warner Bros

Miło było znów zasiąść przy jednym ze stołów w Wielkiej Sali, nawet jeśli trwało to krótką chwilę. Trudno się nie uśmiechnąć na widok młodej profesor McGonagall, a gdy Albusowi z Aberforthem zebrało się na wspominki i zaczęli rozmawiać o tragicznie zmarłej siostrze, usiadłem na krawędzi fotela, by nie uronić ani słowa. Cóż, potterowska magia wciąż działa, ale to, jak wiele jej odnajdziemy w filmie Yatesa, zależy w dużej mierze od nas samych. Trzy punkty dla Hufflepuffu, mówi w jednej ze scen młody Dumbledore. Ja za całokształt daję 6.

Ocena

Jak na dłoni widać, że cały cykl „Fantastycznych zwierząt” dałoby się zamknąć w maksymalnie dwóch filmach. Jak poprzednio, sporo tu dłużyzn, nijakich scen i niepotrzebnych bohaterów, a do brzegu wciąż daleko. Z drugiej strony płomień dawnej magii wciąż się tli, a nienachalny fanserwis niezmiennie cieszy.

6
Ocena końcowa


Czytaj dalej

Redaktor
Eugeniusz Siekiera

Filozof i dziennikarz z wykształcenia, nietzscheanista z powołania, kinoman i nałogowy gracz z wyboru. Na pokładzie okrętu zwanego CDA od 2003 roku. Przygodę z wirtualnym światem zaczynałem w czasach ZX Spectrum, gdy gry wczytywało się z kaset magnetofonowych, a pisanie prostych programów w Basicu było najlepszą receptą na deszczowe popołudnie. Dziś młócę na wszystkim, co wpadnie pod rękę (przeprosiłem się nawet z Nintendo), choć mając wybór, zawsze postawię na peceta.

Profil
Wpisów117

Obserwujących21

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze