Mrok krojony nożem. „The Batman” – recenzja filmu
Zresztą umówmy się, Batman nigdy nie był facetem, który zatrzymuje rozpędzone pociągi jedną ręką. To gość z krwi i kości; owszem, obrzydliwie bogaty, wyposażony w fikuśne gadżety i odporny na kule pancerz, ale za fasadą bohatera w masce zawsze krył się zwykły śmiertelnik. I obraz Reevesa pokazuje to najdobitniej. Wszystkie poprzednie filmy mniej lub bardziej uciekały od realizmu – czy to w stronę komiksowego kiczu, czy współczesnego techno-thrillera. „The Batman” stawia na inną stylistykę, przyziemną, pełną brudu i mroku, a przez to bardziej wyrazistszą.

Pozytywnie zaskakuje Robert Pattinson w roli tytułowej. Jego kreacja jest chyba najbliższa mojemu wyobrażeniu tej postaci. To nie miliarder lansujący się na ociekających szampanem imprezach, to też nie cudak w pozwalającej latać pelerynie, jeżdżący po Gotham w futurystycznej, mocno przerysowanej gablocie. Dość powiedzieć, że Batmobil w nowym wydaniu przypomina bardziej klasycznego muscle cara wyposażonego w silnik odrzutowca. Jaki natomiast jest sam bohater? To człowiek stroniący od ludzi i skryty w mroku, a wręcz – jak sam przyznaje – będący jego ucieleśnieniem. Gość mocujący się z dawnymi demonami, który w pierwszej kolejności jest nocnym mścicielem i dość kumatym detektywem, a dopiero na dalszym planie najbogatszym obywatelem Gotham.

Nowy „Batman” to film bardzo świadomie obsadzony. Nie ma tu chybionych czy przestrzelonych postaci – interesująca jest Zoë Kravitz w roli Kobiety Kota (również w bardzo ludzkim wydaniu, przez co stoi w silnej kontrze do Halle Berry czy Michelle Pfeiffer), nieźle wypadli Andy Serkis jako Alfred (żałuję jedynie, że ten utalentowany aktor otrzymał tak mało czasu antenowego) czy wcielający się w Pingwina – ucharakteryzowany tak, że nieprzypominający siebie – Collin Farrell. Z uwagi na nieoczywistą fizjonomię interesujący jest wreszcie Paul Dano w roli Człowieka Zagadki, głównego złola tej odsłony. Jak możecie się domyślać, jego kreacja jest totalnym przeciwieństwem przerysowanego Jima Carreya z „Batman Forever”. Drażniło mnie jedynie to, że momentami zdawał się zbyt zainspirowany Ledgerowską wersją Jokera (ten sam obłęd, opętańczy śmiech, szaleństwo w oczach), ale to jedyne ziarno piasku w trybach dobrze naoliwionej maszynerii.
Film pochłania prawie trzy godziny, ale seans mija bardzo szybko. Czas trwania nie może dziwić; nie w sytuacji, gdy każda scena jest tu celebrowana, a co druga przesadnie rozciągnięta. Gdy Batman wychodzi z cienia, to nigdy nie trwa to pięciu sekund, tylko co najmniej pół minuty. Z reguły takie zabiegi drażnią, tu służą jednak budowaniu klimatu. Z sukcesem, dodam, bo ten bywa gęsty jak smoła, intensywny jak czerń wylewająca się z niemal każdej klatki filmu. Spójność stylistyczna obejmuje i samo Gotham – ponure, sugestywne, wiecznie skąpane w rzęsistym deszczu i mdłym świetle neonów.
Jeśli miałbym wskazać podobną interpretację tego uniwersum, najbliżej byłby chyba „Joker” Todda Phillipsa z 2019 roku. Sami przyznacie, że to doborowe towarzystwo.
[Block conversion error: rating]
Czytaj dalej
-
4Viggo Mortensen nie powróci we „Władcy pierścieni: Polowaniu na Golluma”. W Aragorna ma wcielić...
-
Filmowa „Lalka” ma datę premiery. Kamila Urzędowska i Marcin Dorociński na nowych...
-
2Kiedy ruszą zdjęcia do 3. sezonu „Fallouta”? Twórcy chcą, aby...
-
Poznaliśmy nominacje do Złotych Globów 2026. „Jedna bitwa po drugiej” i „Biały...

Oj, to porównanie do Jokera trochę dla mnie nie działa, bo ten film był przekropnie pretensjonalny, więc mam nadzieję, że Batman jednak obędzie się bez tego.
Joker był strasznie mdły i przewidywalny i nie miał nic wspólnego z Jokerem. Zrobili film o nieudanym komiku i podpięli się pod znaną markę, bo inaczej film by przeszedł bez echa
fabuła była kiepska, ale odegranie choroby psychicznej, natręctw, odwzorowanie tego nawet w postawie ciała przez aktora grającego Jokera było wybitne, problemy psychicznie chorych trafnie zrealizowane
Byłem wczoraj w kinie. Film bardzo dobry. Parę głupotek w scenariuszu było. Najbardziej która mnie poraziła to:
Batman z pomocą Gordona ucieka z komisariatu policji, po czym Gordon wzywa go używając słynny batmanowski reflektor widoczny z każdej części Gotham. Policja oczywiście nie połączyła kropek i nie czekała z zasadzką na Batmana na dachu budynku gdzie ten reflektor jest. I jak nigdy nic Gordon z Batmanem przeprowadzają rozmowę.
Pattison jako Batman świetny, niemniej jednak rzucała się w oczy słaba muskulatura aktora kiedy nie nosił stroju. Dla mnie Batman to wysportowany typ. Próbowali różnymi ujęciami gdzie Pattison jest bez stroju, sprawić, że jest szeroki i takie tam, ale już pierwsza scena gdzie jest w koszulce z krótkim rękawkiem i jego chudziutkie przedramiona sprawiają, że Pattison jako silny chłop traci na wiarygodność. Ale to jedyny minus Pattisona jako Batmana, reszta była świetna
Nie czułem tych 3 godzin seansu. Szczerze mówiąc kawał dobrego kina i polecam fanom trylogii Nolana. Inne filmy zupełnie, ale według mnie łatwo idzie się odnaleźć jak się doceniło kiedyś tamte!