Suicide Squad – recenzja cdaction.pl

Styczeń 2016. Warner Bros częstuje nas przyzwoitym zwiastunem, który zgrabnie przedstawia łotrów tworzących tytułowy „Legion Samobójców” (jak fantazyjnie spolrzczyl tytuł rodzimy dystrybutor). Przy dźwiękach „Cygańskiej rapsodii” Queenu David Ayer (reżyser i scenarzysta przyjemnych „Bogów ulicy”) wysyła światu sygnał: nadchodzi wakacyjny blockbuster, jaki bezboleśnie wbije się między kolejnego „Bourne’a” i „Star Treka”. Mało, może nieco zatrze nieprzyjemne wrażenie, jakie – jak słusznie przewidywali wówczas krytycy – pozostawi pod czaszką „Ben Affleck v Superman: Dawn of Justice”.
Marzec. Ben Affleck debiutuje i – zgodnie z oczekiwaniami – okazuje się filmem wybitnie wręcz bałaganiarskim. Zack Snyder stara się w nim pożenić klasyczny zeszyt „The Death of Superman” z „Powrotem Mrocznego Rycerza” Millera, dodać linię fabularną z „Injustice: Gods Among Us (i towarzyszącego grze komiksu), dołożyć multiwersum i Batmana-postapo. Nijak nie potrafi przy tym nadać antagonistom sensownych motywacji, a gwoździem do trumny są patetyczne dialogi i chaotyczny montaż. W efekcie film staje się, wybaczcie mój francuski, bajzlem, który ma (chyba) nadrobić 8 lat, podczas którego pozwolono na spokojny rozrost konkurencyjnego Marvel Cinematic Universe.
Sierpień. „Suicide Squad” okazuje się chaosem jeszcze bardziej spektakularnym…
Obraz Ayera frasuje na każdym kroku. Z nieznanych przyczyn amerykański rząd wzdryga się przed negocjacjami z grupą superbohaterów (dotychczas w uniwersum zameldowali się Wonder Woman, która czeka na własną, filmową biografię oraz Flash i Ben Affleck, jacy zresztą zaliczają na srebrnym ekranie niewielkie epizody). Zamiast tego miłościwie panujący powołują grupę „najgorszych z najgorszych”, łotrów, którzy – gdyby pojawił się wrogi ludzkości następca Supermana – mają bronić przed nim spokoju miast i wsi. Uściślijmy, dlaczego jest to piramidalnie głupie: dziewczyna z młotkiem, złodziejaszek umiejący rzucać bumerangiem, snajper oraz żołnierz mają być naszą tarczą przed sukcesorem metaczłowieka, jaki byłby w stanie w ciągu doby zniszczyć całą cywilizację. Najmocniej przepraszam, ale czy Ayer wybiega w przyszłość i prezentuje Amerykę, w której wybory prezydenckie zwyciężył Donald Trump?
Na gwiazdy „Legionu” wyrastają Harley Quinn (urocza Margot Robbie) i Joker. Tyle że jedna z tych „gwiazd” nie ma szans należycie rozbłysnąć. Jared Leto nie może stanąć w szranki z Ledgerem i Nicholsonem, bo na ekranie jest go po prostu za mało (dość powiedzieć, że gościnny występ Bena Afflecka trwa niewiele krócej), co dziwi tym bardziej, że wyższą od Leto gażę otrzymał jedynie Will Smith (Deadshot)! Jakby tego było mało: wpływ Jokera na filmowy scenariusz jest zupełnie marginalny (miga on głównie w retrospektywach Harley), i można by go (w zasadzie) bezboleśnie ze skryptu wygumkować. A szkoda, bo gdy już się przez ekran przewija, kradnie każdą scenę ze swoim udziałem.
Pozostali legioniści, między innymi Kapitan Boomerang, Rick Flag i El Diablo, robią najwyżej za tło. Dziwi natomiast oddanie siedziska głównego bohatera Deadshotowi, który został zarysowany bardzo szczątkowo i nieciekawie. Killer Croc jest natomiast karykaturą. Ale nie aż taką, jak walcząca z zespołem Enchantress, postać nie dość, że wyciągnięta z trzeciego szeregu łotrów DC (gdzie jej tam do rangi Doomsdaya z poprzedniego filmu), to jeszcze zagrana, cóż, obrzydliwie. Wcielająca się w wiedźmę modelka Cara Delevingne wpierw jest oszczędna w ekspresji (i słusznie), by w końcowych scenach przekroczyć swą nademocjonalnością wszelkie granice śmieszności, tworząc kreację, jaka mogłaby się pojawić w parodiach spod znaku The Key of Awesome. A nawet nie ruszajmy motywacji, dla których jej postać decyduje się na budowę superbroni, bo te po prostu nie istnieją. Enchantress chce zdobyć świat, gdyż ponieważ tak.
To zresztą symptom choroby, jaka trawi cały film Ayera. Nagromadzenie bohaterów skutkuje tym, że połowa dwugodzinnego filmu służy za zlepek miniaturowych historii typu „origins”. A i tu się nie domyka, bo taki Slipknot pojawia się znikąd (tylko zresztą po to, by zaraz zostać zabitym). Ciężko sprawić, by ktokolwiek z tej bandy widza obchodził. Skrypt podejmuje nieśmiałe próby humanizacji Deadshota (łzawe sceny z jego ubraną w biel córeczką), Harley (zbliżenie na twarz i ukazanie, iż cierpi ona przez rozłąkę z Jokerem) i El Diablo. Cała reszta antybohaterów to jednak (nomen omen) papier. Ot – idą sobie tacy przez ciemność, idą, rozmawiają o swojej nikczemności, idą, idą, strzelają do niekrwawiących mutantów (gdyż bilet musi kupić także widz lat 12). Podczas podróży próbują zbudować pewne relacje, sęk w tym, że są to relacje, jakie przystoją targetowi filmu – grupce dwunastolatków. A szkoda, bo Suicide Squad było niezłą okazją do tego, by nadać łotrom pewną głębię, pokazać, że i oni mają potrzebę przynależności, stworzenia pewnej pozytywnej tożsamości, przyjaźni i braterstwa.
Rozczarowują także sceny akcji, które toczą się w takich ciemnościach (a w dodatku kamerzysta miewa wówczas tendencję do potęgujących chaos, „rozedrganych” ujęć), że czasem nie do końca wiadomo, kto w kogo uderza, a pracy choreografów zwyczajnie nie da się docenić. Całość kończy się bitką na miarę tej z końcówki „Ben Affleck v Superman”, słowem: quasi-efektowne plastikowe figurki majtają rączkami, a w tle padają budzące uśmiech politowania frazesy o tym, że jedna z postaci straciła już jedną rodzinę i nie chce stracić drugiej, a kolejna nie może zawieść swoich nowych przyjaciół.

Jak może widzicie – nie ma w tym tekście wiele jadu. „Suicide Squad” nie jest bowiem filmem, który aktywnie się nienawidzi. To gulasz ledwie nakreślonych wątków i niedopasowanych do siebie składników, który – i owszem – miałby szansę osiągnąć poziom „Ant-Mana”, czyli filmu złego, ale jeszcze niewywołującego w widzu apatii. Tu jednak na przeszkodzie stanął fa-tal-ny montaż, przez który widz ma wrażenie oglądania nie wysokobudżetowego blockbustera, ale niekończącego się teledysku. Ta „teledyskowość” częściowo jest zresztą pokłosiem soundtracku, który co i rusz częstuje nas klasycznymi numerami z lat 70 i 80, nijak niemającymi zresztą związku z tym, co się właśnie dzieje na ekranie. Owszem, sympatycznie, gdy z kinowych głośników popłyną w naszym kierunku znajome nutki. Ale zestaw The Animals, The Rolling Stones, Black Sabbath, AC/DC, Queen, Sweet, The White Stripes i Rick James to dla jednej produkcji o wiele za dużo… a nawet nie jesteśmy w połowie! Takie nagromadzenie hitów skutkuje zresztą tym, że widz nie ma okazji, by docenić autorskie kompozycje Stevena Price’a.

Jeszcze przed premierą Ayer narzekał, że – w związku z koszmarnym odbiorem filmowego „Świtu Sprawiedliwości”, zespół został naprędce zawezwany na kosztujące 10 milionów dokrętki, mające „dodać akcję i humor”. Nie dodały. To, co zrobiono z filmem w postprodukcji i na etapie montażu, przesądziło o jego porażce. W najlepszym ze światów zakończyłby on modę na superbohaterskie tasiemce, albo przynajmniej skłonił DC do zrobienia kroku wstecz.
Niestety, wiele wskazuje na to, że osiągnie przyzwoite wyniki finansowe.
W najlepszym razie dostaliśmy trampolinę do solowego filmu o Jokerze i Harley (sam Leto stwierdził nawet, że z niewykorzystanych scen spokojnie dałobyh się taki obraz sklecić). W najgorszym – kolejne świadectwo, że są filmy zbyt wielkie, by upaść. Nawet, jeśli na upadek zdecydowanie zasługują.
Czytaj dalej
-
Netflix przeznaczył ogromny budżet na finałowy sezon „Stranger Things”. To najdroższy...
-
Aktorski film „Zaplątani” jednak powstanie. Jedną z głównych ról ma zagrać...
-
Spin-off „Gry o tron” na pierwszym zwiastunie. Wielkimi krokami nadciąga „Rycerz...
-
Reboot „Z archiwum X” w drodze. Poznajcie następczynię Dany Scully
80 odpowiedzi do “Suicide Squad – recenzja cdaction.pl”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
„Suicide Squad” miał wszelkie predyspozycje, by być filmem miernym. Nijak ich nie wykorzystał.
„Suicide Squad” miał wszelkie predyspozycje, by być filmem dobrym. Nijak ich nie wykorzystał. Bo moim zdaniem okazał się mierny. Nic więcej, nic mniej. Jest na pewno lepszy absolutnie koszmarnego BvS i od nudnego Man of Steel. Ja spodziewałem się kolejnego koszmarku a momentami nieźle się bawiłem. Papkin, nie zgadzam się z tobą. Deadshot był jednym bohaterem (poza Amandą Waller) z krwi i kości, któremu autentycznie kibicowałem. Joker wypada… bardzo blado, ale ciężko go ocenić bo go prawie nie ma.
Harley momentami irytowała a reszta bohaterów była… ok. Nie były to przynajmniej kukły jak postacie w poprzednim filmie DC. To był pewnie niezły a nawet dobry film. W styczniu tego roku. Ale dokrętki WB go zniszczyły… a szkoda bo momentami czuć, że mógł to być pierwszy dobry film uniwersum DC. Szkoda oj szkoda… a i czy tylko mi główny zły w tym filmie przypomina mi jakiegoś bossa z Lords of the Fallen?
*cholerny brak korekty… sorry za powtórzenia. :v
Dla mnie trochę lepiej niż BvS . BvS dostał ode mnie 6. Ten film 6.5 . Bawiłem się dobrze, ale już drugi raz dostałem zlepek scen, niemających za dużo sensu ;D Jeden wielki Chaos . Film mógłby być wybitny, a jest tylko dobry. Coś mi się zdaje że dopiero od Wonder woman będzie lepiej 🙂 Po BvS podejrzewałem że w tym filmie też będzie chaos…i kompletnie nie rozumiem wycinania scen, czy też dokrętek ;/ Teraz czekam na wersję reżyserską .
@toyminator Dokrętki były bo BvS był katastrofą i WB zarządziło zmianę stylistyki i tonu… no wyszedł właśnie taki bałagan. :/
Jak dla mnie ani fani twierdzący że film jest super ani krytycy którzy twierdzą że jest beznadziejny nie mają racji. Jest OK ale bez rewelacji.
BTW Ant-man zły? To zły to jaka ocena? 4/10? Bo to jest zły film. 5 to już ujdzie. Dla mnie ant-man to film na 6. Bo jest filmem średnim.
BTW Wyjaśnisz Papkin dlaczego dla ciebie Ant man jest zły?
Spodziewałem się czegoś o wiele… gorszego. Dostałem całkiem strawny film, który jest bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo pocięty. i to widac. i to kłuje w oczy najbardziej. Aczkolwiek doczytałem, że na BR otrzymamy wersję reżyserską (tak, jak w przypadku BvS) i liczę na to, że w tej wersji będzie smakował dużo lepiej. Póki co, zachęcam do obejrzenia animacji „Atak na Arkham”, w którym możemy obejrzeć w akcji Suicide Squad, choć z nieco odmiennymi członkami zespołu;)
Podczas seansu bawilem sie przyzwoicie. Tuz po obejzeniu calosci wydawalo mi sie, ze calosc byla odrobine za glupia. Szybko jednak przyszla refleksja, ze to przeciez film o superbohaterach, wiec w sumie… to tez mi nie przeszkadza. Faktycznie zawiodl chyba sam montaz – film poskladany jest chaotycznie, wiele scen wrzuconych kompletnie niepotrzebnie, inne np. pozostaja bez odpowiedniego wyjasnienia/wstepu. Jak dla mnie rade dawali aktorzy. Tzn. – widac, ze naprawde sie starali, ale ktos rzucil im klody pod
nogi w postaci fatalnych dialogow. Ogolnie filmem rozczarowal i pozytywnie zaskoczyl jednoczesnie. Rozczarowal – bo po obejzeniu pierwszego zwiastuna liczylem na naprawde niezle show w oryginalnej stylistyce. Pozytywne zaskoczenie – bo po zobazeniu oceny na metacriticu spodziewalem sie jednak megakupy. Ostatecznie dostalem takiego sobie sredniaka, moim zdaniem lepszego niz Batman v Superman i zdeeecydowanie lepszego niz ostatni X-men (to dopiero byla kupa 🙂 ).
Papkin wali bzdury.Film jest lepszy od BvS, lepszy od ostatnich X-Menów i całej masy innych filmów o superbohaterach. Nie jest rewelacyjny, jest DOBRY, ma u mnie takie naciągane 7, ale ma. Nie żałuję kasy jaką wydałem na niego w kinie.
Ja tam nie bardzo rozumiem, czemu ludzie tak się czepiają tego Batman v Superman. Film był dobry – nie rewelacyjny, ale dobry i z pewnością lepszy od papki ze stajni Marvela w postaci dwóch filmów z Avengers w tytule. Czytając recenzje miało się wrażenie, że autorzy mają za złe, że BvS nie jest lekkostrawnym daniem typu fastfood, tylko widz musi sobie dodać te 2 do 2 do 4 do 6, żeby zrozumieć, o co chodzi. I tu też mam wrażenie, że autor nastawił się z góry negatywnie do filmu, „bo wypada”. Smutne.
@Pecetowiec Fakt, jak zapoznałem się z dodatkowymi scenami do BvS, to wychodzi o wiele lepiej, niż było. Z drugiej strony, gdyby pozwolić reżyserom na całkowitą swobodę, to wielu ludzi (i ich pęcherze) nie wytrzymałyby siedzenia w kinie przez jakieś 3 godziny filmu. Ale od czego mamy edycje „rozszerzone” i „reżyserskie”.
Papkin trochę nie uważnie oglądał film. Enchantres chciała zdobyć świat, ponieważ jest scena gdzie mówi do swojego brata, że kiedyś byli traktowani jak bogowie a teraz ludźmi rządzą maszyny. Co do samego filmu, spokojnie mogę wystawić ocenę 7/10. A jak wyjdzie wersja rozszerzona to może podwyższę do 8, jak to zrobiłem z Batman v Superman.
@Sabi Ale problemem BvS był nie tylko montaż i zbyt duża ilość materiału, ale też… kurde jakby to wyjaśnić. BvS przedstawiał np. Batmana jako zrujnowanego moralnie bohatera, który nie boi się zabijać itp. ale… dlaczego taki jest? Nie jestem w stanie wyjaśnić dokładnie czemu BvS był fatalny, dobrze zrobili to na yt Uncle Mroowa i Ichabod. Ja powiem tylko tyle – BvS mnie znudził, wymęczył i wręcz zniechęcił do oglądania filmów DC. Man of Steel był też nudny, ale nie był przynajmniej męczący.
Panie Papkin, recenzja fajna, ale prezentację własnych poglądów politycznych mogłeś sobie darować. A film i tak oglądnę. Ale może jak już będzie w Maxdome za 4,99.
@Pecetowiec|A filmy Marvela cię nie nudzą? Bo jedyne, na których wytrzymałem do końca to dwie części Kapitana Ameryki i Strażnicy Galaktyki.
Jak można narzekać na nagromadzenie dobrej muzyki? 😛
W tym roku byłem na Deadpoolu i X-Men Apocalypse, a teraz jeszcze na SS. I podobały mi się w kolejności oglądania. Deadpool był kompletnie niepoważny i świetnie się przy nim bawiłem, Apocalypse był bardzo dobry, nie wynudził mnie tak jak DoFP, z którego ledwo co zrozumiałem, hisotria była fajna, poważna, ale nie aż tak jak w Man of Steel, który mnie tragicznie wynudził. Suicide Squad też mi się nawet podobało, ale Deadpoolowi do pięt nie dorasta. Te dokrętki widać wręcz idealnie, a Jokera było za mało.
@Kopah Znudził mnie Iron Man 2, trochę Thor… ale Guardiansów ja absolutnie uwielbiam, jeden z moich ulubionych filmów ever (przebija Star Wars dla mnie :)). Pierwszy Kapitan Ameryka był… ok, nic więcej, nic mniej. Ogólnie filmy Marvela są solidne, ale mnie nie porywają, ale nie ziewam na nich z nudów jak na Man of Steel i nie zgrzytam zębami jak na BvS. BTW Moim ulubionym superbohaterem jest Batman jakby co.
Nie ma to jak pisać o rzeczach, o których nie ma się pojęcia. Wyświetlenia muszą się jednak zgadzać… recenzja jest beznadziejna. Pisana bez ładu i składu. Polecam jednak następujące opinie: recenzję jednego z użytkowników na Filmwebie (tę najpopularniejszą), Komiksomaniaka na YT oraz Sfilmowanych. Wady i zalety filmu wypisane (i mówione) w ładnym stylu. Przede wszystkim z wiedzą o komiksach czy filmach ogółem. Nie czytajcie tego bełkotu na CD-Action.
„Ale zaraz – co robi ten news na cdaction.pl, stronie skupionej przecież tylko i wyłącznie na grach wideo?”
Papkin co masz do Donalda Trumpa? Jak wolisz żeby Ameryką rządziło lewactwo to zachowaj to dla siebie, ehh kogo obchodzi Twoja poprawność polityczna. Kiedyś bardzo lubiłem czytać Twoje teksty, a dziś jak je czytam to masakra poprostu, czasem aż człowieka krew zalewa i proszę już zostaw tę cholerną politykę, serio.
@Pecetowiec|A-ale Batman to nie superbohater, bo nie ma super mocy 🙁
@pawel0482 – Prawactwo się odezwało ;].
Jeśli BvS był dla mnie filmem wybitnie kiepskim, to powinienem się w ogóle za SS brać?
@Kopah Koleś lata na pelerynie podczas gdy normalnie by się zabił i walczy z kosmitami (superman) więc można go potraktować jak superbohater. ;p
@bowmanek Najlepsza rola w filmie, warto choćby dla niego. 😉
@bowmanek On o tym Trumpie musi coś wrzucić do każdego tekstu. Wiesz, jak klasowy lamus, który uznał coś za zabawne i teraz wrzuca do każdej swojej wypowiedzi mimo, że mocno wieje żenadą.
Film, aż sam sie zdziwiłem, w moim odczuciu zdecydowanie lepszy niż wszystkie filmy marvela. Nie jestem fanem komiksów, podchodzę do filmu bez znajomosci tych wszystkich cudacznych postaci, i znacznie bardziej przemawia do mnie to, co prezentuje WB wespół z DC. Także radzę nie słuchać miauczenia krytyków i malkontentów, obejrzeć film i sie przekonać. Tak, jest to film głupi, niespójny i pocięty, ale dał mi to, na co liczyłem- przyjemność oglądania większa, niż głupota serwowana przez marvel.
Nie wiem czy ktoś tu usuwa komentarze, ale swojego nie widzę więc napisze raz jeszcze: |a) harap -> musisz być niezłym trollem twierdząc że ten film jest lepszy i „mądrzejszy” od filmów Marvela.|b) SS nie jest złym filmem a dobrym. Lepszy od BvS, lepszy od ostatnich X-Menów. Efekty ok, muzyka ok, świetnie zagrane postaci Deadshota i Harley Quinn, fabularnie mizeria, ale oglądało się fajnie. 7/10 od Iselora idzie.
Fajna recenzja, szkoda że po wtrąceniu pewnej uwagi odechciało mi się skończyć czytanie. Papkin potrafisz pisać, ale na (za przeproszeniem) c*olere te wstawki politczne ?
DONALD TRAMP :)|Oczywiście, że wyświetlenia muszą się „zgadzac”, że każdy news musi byc „klikany”. |Naprawdę sądzicie, że Oni robią to wszystko tylko i wyłącznie dla naszej uciechy? Przedsięwzięcie p.t. CDA musi zarabiac – dziwię się, że o tym zapominacie.|Co się zaś tyczy Donalda Trampa 😉 – każdemu, kto czuje się oburzony i zniesmaczony podobnymi komentarzami proponuję, by sam złapał za pióro i napisał coś od siebie, umieszczając w pracy to, co zadowoli każdego 🙂
Zauważam od dawna kierunek, jaki obiera cdaction.pl i żal mi trochę ale rozumiem, że albo się wychodzi naprzeciw wymaganiom i oczekiwaniom gawiedzi, albo się stoi w miejscu. A jak się stoi w miejscu, to się cofa. |Takie są prawa marketingu – poczytnośc, oglądalnośc i – od jakiegoś czasu – klikalnośc.|A co (między innymi) determinuje powyższe? Myślę, że to trochę jak ze wzbudzeniem zainteresowania u Kobiety. Trzeba wzbudzac emocje. Pozytywne, negatywne, mniej ważne. Ważne, by nie byc nudnym.
Co się zaś tyczy samego filmu – wątpię, bym go obejrzał w okolicznościach innych, niż przypadkowe. Nie zachęciło mnie nic ani w zwiastunach, ani we wzmiankach prasowo-internetowych. |Aha – jeszcze jedno.|Należy pamiętac, uważam, czytając podobne teksty (recenzje, itp), że są to SUBIEKTYWNE odczucia autora.
jared leto to najgorszy joker ever. koniec przekazu.
Nie rozumiem oburzenia niektórych forumowiczów. Toż przecież pan od hasła „make America great again” (tłumaczonego zresztą na polski jako „damy radę!”) przez całe życie robił i nadal robi wszystko, by o nim pisano i mówiono, niezależnie od kontekstu. Redaktor Papkin stara się zaś po prostu trafiać do jak najliczniejszego grona odbiorców, nie marginalizując przy tym tzw. „Trump supporters” (po polsku: „orędowników dobrej zmiany”). Czyż nie na tym polega praca dobrego dziennikarza?
Też myślę, że wzmianka o Trumpie, która pojawia się w środku recenzji, została tam umieszczona po to, żeby nabić kliki.
Nie róbmy polityki. Grajmy w Overwatcha.
Już są wymagania od 19 Deus Exa a tu NIC.|Minimum:| OS: Windows 7 SP1 (64-bit)| CPU: Intel Core i3-2100 or AMD equivalent| RAM: 8GB| Graphics: AMD Radeon HD 7870 (2GB) or Nvidia GeForce GTX 660 (2GB)| Storage: 45GB
Jared Leto to genialny Joker. Zupełnie inny od Nolanowego zwyczajnego psychopaty w zielonych włoskach. Poza tym pasuje wizualnie bardziej do komiksowego jokera. Nie mówię że jest wybitny. W trakcie seansu był „w miarę”. Po filmie jak sobie o nim wspomniałem, okazało się że w sumie to naprawdę był Jokerem. Ten śmiech plus psychoza… Mi film się PODOBAŁ, a napewno kupię wersję DVD/Bluray, gdyż intrygują mnie wycięte sceny
Całe szczęście Deadpoola można oglądać kilka razy.
Filmowy Suicide Squad nie ma sensu, bo z dupy wytłumaczyli jego powstanie. Tu chyba nie chodziło o to by zwerbować najlepszych z najlepszych – tych najbardziej zdolnych i najsilniejszych. Tu chodziło o to by zwerbować tych, których nie będzie żal jak coś się zjebie, jak któryś zginie to można by machnąć ręką i zwerbować zastępstwo. Tymczasem w filmie chyba nie pada ani jedno słowo uzasadniające powołanie grupy w ten sposób. 🙂
Thorongil83-> jest o tym wzmianka, obejrzyj jeszcze raz
Trump. Trump. Trump. Sewerus Trump, Hilary! Trump, harrypotah harrypotah!
@ wojtekb03|”Mi film się PODOBAŁ, a napewno kupię wersję DVD/Bluray, gdyż intrygują mnie wycięte sceny”|Swoją drogą to dla mnie mały fenomen: gdy wychodzi jakaś gra i trzeba zapłacic za DLC, zeby otrzymac sto procent produktu, zdecydowana większośc środowiska „graczy” podnosi krzyk. Nikt zdaje się nie zauważac, iż za każdym razem, gdy na DVD wychodzi „director’s cut” wersja filmu, działa ten sam mechanizm….
@down nie zupełnie, wycięte sceny wbrew pozorom nie mają jakiegos strasznie dużego znaczenia dla fabuły filmu, w grze dostajesz cos nowego a w filmach uzupełnienie
@LordOfLight: Trzy słowa: Zbroja Dla Konia