„The Last of Us”, sezon 2. – recenzja pierwszego odcinka. Spokojny początek, ale trochę inny od gry
„The Last of Us” powraca na platformę Max po blisko dwóch latach. Podobnie jak ostatnio, i tym razem zdecydowano, że kolejne odcinki ukazywać się będą raz na tydzień, póki co skupimy się więc wyłącznie na pilocie.
Ten zaś wzorem gry przenosi nas w nieodległą przyszłość, bazuje zaś na drugiej odsłonie produkcji Naughty Dog. Oczywiście już pierwszy sezon serialu posunął wydarzenia o dekadę w przeszłość, wobec tego akcja drugiego sezonu konsekwentnie toczy się w 2028, nie 2038 roku, jak miało to miejsce w przypadku oryginału. W praktyce jednak nie zmienia to wiele, ponieważ pandemia kordycepsu i tak zatrzymała niejako rozwój cywilizacji. Odstępstwa od gry będą tym razem nieco wyraźniejsze, choćby dlatego, że historia została rozbita na dwa sezony, a przygody Abby i Ellie przeplatają się już od samego początku. Nie musimy więc czekać, by poznać prawdziwe motywacje tej pierwszej.
Spokojny start
Otwierający drugi sezon odcinek zwiastuje nieco wolniejsze tempo rozwoju akcji. Na początek dostaliśmy tak naprawdę niewiele więcej poza krótkim podsumowaniem tego, jak toczy się życie bohaterów ok. pięciu lat po pamiętnym finale w bazie Świetlików. Zobaczymy, czy przysłuży się to serialowi na dłuższą metę, bo już w pilocie nie zabrakło jednego średniej jakości zapychacza, o czym za chwilę.
Ellie oraz Joel zakotwiczyli w stanie Wyoming, a konkretnie w Jackson, które – wyłączając nieobecność samochodów – sprawia wrażenie miasta powoli podnoszącego się z kolan po apokalipsie. Część mieszkańców odbudowuje uszkodzone domy i sieci elektryczne, reszta zaś udrożnia zarośnięte korzeniami (i pozostałościami grzyba) rury, by znów działała kanalizacja. Wciąż jednak trzeba oczywiście chodzić na patrole i pilnować, aby kordyceps oraz zakażone nim jednostki nie dostały się między ludzi. Perspektywy na szczepionkę póki co umarły, ale całkiem możliwe, że również bez niej będzie się dało toczyć względnie spokojne życie. Później zaś serialowy duet dopadną echa przeszłości.
No właśnie, Joel w tym czasie nie tylko edukuje innych, jak działają bezpieczniki, ale też próbuje odzyskać równowagę na sesjach z psychoterapeutą. Dość kuriozalny motyw, biorąc pod uwagę fakt, że prowadząca terapię to postać z katalogu sztampowych psycholożek z filmów (sama ma problemy ze sobą), a bohater nie z takimi „grzechami” uporał się jednak w czasie krótszym niż pięć lat. Niemniej można to przeboleć, bo na szczęście z przyczyn doskonale znanych fanom gry motyw ten raczej i tak szybko zostanie odstawiony na boczny tor.
Ellie, znając już prawdę o tym, co wydarzyło się pod koniec pierwszego sezonu, wciąż wyraźnie odczuwa żal do Joela. Pedro Pascal oraz Bella Ramsey dalej radzą sobie dobrze od strony aktorskiej, choć dwa lata starsza od granej postaci Bella wygląda równie młodo, jak w poprzednim sezonie, co powoduje lekki dysonans.
Spokojnie, zaraz się…
W pierwszym odcinku nie dzieje się tak naprawdę wiele więcej, zamyka go scena przyjęcia, w trakcie którego Seth obraża Dinę oraz Ellie. W grze przedstawiono to w jednym z pierwszych dialogów, uzasadniającym późniejsze przeprosiny i częstowanie kanapkami. Scena w finale epizodu zwiastuje z kolei, że motyw Jackson raczej zostanie znacznie rozbudowana.
Również motyw Abby w pierwszym odcinku tylko lekko zarysowano – jednak na tyle wyraźnie, by widzowie mieli świadomość, że intencje bohaterki nie są zbyt przyjazne. To, co w grze stanowiło wielki zwrot akcji, zostało tu zapowiedziane całkiem wprost podczas jedynego dialogu z udziałem nowej bohaterki. Obsadzonej w tej roli Kaitlyn Dever nie sposób jeszcze oczywiście ocenić, na ten moment możemy stwierdzić jedynie, że serialowa przeciwniczka Ellie spędziła na siłowni zdecydowanie mniej czasu od swojego growego pierwowzoru i ma dużo delikatniejsze rysy.
W pierwszym odcinku podobać się mogą zdjęcia, zasypane śniegiem okolice Wyoming okazują się naprawdę urokliwe. Wraca ten sam dobry poziom realizacyjny i nadzieje na to, że w kolejnych tygodniach będziemy bawić się bardzo dobrze, gdy tylko serial rozkręci się po dość spokojnym początku. Powinno do tego dojść już za tydzień.
Czytaj dalej
Gracz, redaktor, inżynier i podróżnik w jednym. Lubię gry, które po prostu sprawiają przyjemność i nie silą się na udowadnianie, że są sztuką.