Warcraft: Początek – recenzja cdaction.pl

W 1998 roku Blizzard przerwał prace nad przygodówką pod tytułem Warcraft Adventures, w której młody ork Thrall wyrywa się z ludzkiej niewoli, by poprowadzić swoich braci przeciwko człowieczym ciemiężcom. Choć gra nigdy nie została wydana oficjalnie (pod koniec prac developerzy zorientowali się, że przygodówki są już uznawane przez wielkich wydawców za passé), Let’s Play z niemal kompletnej wersji można obejrzeć na internecie. Co odradzałbym warcraftowym purystom, którzy traktują Azeroth z nabożnym szacunkiem, bo mogliby dostać przez fabułę apopleksji. Czego tu nie ma! Dumny troll Zul’jin, teraz zachowujący się jak chytry przedsiębiorca z marnej polskiej komedii, prowadzi podupadły lombard w rezerwacie. Potężny smok Deathwing całymi dniami siedzi w swojej jaskini i relaksuje się przy zdobionej czaszkami sziszy, która potem w profilaktycznym twiście fabularnym przyczynia się do jego śmierci. Thrall w ramach jednoczenia Hordy gania zaś za latającymi świniami, romansuje z brodatymi krasnoludkami oraz dorysowuje na plakatach wąsy ludzkim bohaterom pokroju Khadgara czy Allerii. Więcej tu nieudolnych prób małpowania Monty Pythona, niż budowania epickiego fantasy o dwóch rasach skazanych na wieczny bój.
Jest to bez wątpienia lepsza historia niż ta, którą pokazał w kinach reżyser filmu „Warcraft: Początek”.

Od paru dni widzę na sieci oburzonych nerdów, którzy twierdzą, że recenzenci filmowi „na niczym się nie znają”, bo skrzywdzili swoim krytykanctwem naprawdę porządne fantasy (27% na Rotten Tomatoes, średnia ocen w okolicach 4/10). Rozdźwięk rzeczywiście jest ogromny: na stronach growych panuje powszechne ukontentowanie, a z treści lwiej większości recenzji wyziera autentyczne cierpienie, padają nawet porównania do niesławnego Dungeons and Dragons z Jeremym Ironsem czy lichej twórczości Uwe Bolla. Powiem szczerze, że gdyby gry Blizzarda mnie nie obchodziły, ten tekst też pełen byłby obraźliwych porównań godnych ekszynowego Kaszanka Zone. Poza w miarę spójną wizją alternatywnej rzeczywistości nie ma tu niczego dla osoby, która gry ma w głębokim poważaniu. Popatrzcie na to z perspektywy kogoś, kto nigdy nie tknął pada. Człowieki i zielone monstra się biją. Montaż i zdjęcia są kiepskie, walki nieustannie atakują oczy trójwymiarem z gatunku „za trzy lata wszyscy będziemy się z tego śmiali”. Nie za bardzo wiadomo, kto jest dobry, kto zły. Nie za bardzo chcesz nawet komuś kibicować, bo scenarzysta stawia na liczbę postaci miast jakość charakteryzacji, więc głębia każdej kreacji postaci pozostaje na poziomie pierwszego akapitu z Wikipedii. Parę postaci ginie. Pod koniec następuje remis, nikt się niczego nie uczy, niemal żadna postać nie ulega wyraźnej przemianie względem początku filmu. Większość wątków pozostaje nierozwiązana, praktycznie słyszysz głos z offu krzyczący „przyjdźcie za trzy lata na sequel, by dowiedzieć się, co było dalej!”. Dwie godziny zmarnowane, idźcie do diabła, teraz muszę się odtruć jakimś izraelskim komediodramatem o szykanowanym politycznie młynarzu-autystyku.
Zupełnie nie zdziwiłbym się, gdyby krytycy po podwójnym seansie uznali, że Let’s Play z Warcraft Adventures to lepsze dzieło kinematografii, niż „Warcraft: Początek”. Zdejmijcie nerdowskie (zapewne steampunkowe) okulary, zapomnijcie o swojej miłości do budowanej przez lata historii Azeroth, spójrzcie na orki i ludzi oczami swoich wujków lub cioć. Patrzcie! W Warcraft: Adventures są żarty! Scenariusz nie gna do przodu na złamany kark, postaci mają czas pokazać nam się z różnych stron! Historia zamiast skakać z miejsca w miejsce skupia się na jednej postaci, Thrallu, z którego perspektywy poznajemy Lordaeron – mamy przewodnika, łącznik widowni ze światem przedstawionym! Są tu konkretny wstęp, rozwinięcie i zakończenie: upadłe plemię Mroźnych Wilków staje się zaczątkiem nowej Hordy, główny bohater zmienia się z niedoświadczonego młodzika w godnego przywódcę, twierdza Durnholde z więzienia Thralla staje się miejscem jego pierwszego zwycięstwa nad ludźmi! Przygodówka jest z natury bliższa charakterowi filmu, niż strategia czy MMO – masz w niej predefiniowane ujęcia kamery, duży nacisk na dialogi, rozgrywkę podległą historii, a nie odwrotnie. W innych grach Blizzarda fabuła ma charakter służalczy gameplayowi, ot, intra i outra do misji, bossowie pod koniec raidów drący się NIGDY MNIE NIE POKONACIE na trzy sekundy przed niechybną śmiercią, proszę, zdobądź mi dziesięć kryształów, żebym mógł naprawić mój Makgufinus. Jaki szanujący się filmowiec tknie się czegoś takiego?
Jedynym sposobem, by zaciekawić obecnych fanów Warcrafta scenariuszem stworzonym na potrzeby DOS-owej strategii sprzed dwudziestu lat, było opakowanie tego w tony LORE, encyklopedycznej wiedzy z World of Warcraft – nektaru dla wielbicieli Blizzarda i specyfiku kompletnie niestrawnego dla każdego, kto ma gry w nosie. Nic dziwnego, że krytycy tymże nosem kręcili. Ale dlaczego tylu osobom adaptacja się mimo wszystko spodobała? Argument „bo gry” byłby leniwy (i nie do końca zgodny z prawdą, zważywszy na to, że rzecz ma sporo fanów wśród wielbicieli fantastyki jako takiej). Popatrzmy więc lepiej na Chiny, w których film odniósł oszałamiający sukces.

W historii Państwa Środka naczelną rolę grają Opowieści o Trzech Królestwach, czyli historia wojen i intryg politycznych mających miejsce niemal dwa tysiące lat temu, tuż po upadku dynastii Han. Na gruzach państwa bój o dominację zaczęły trzy państwa: Wu, Wei oraz Shu Han. Fakty na temat trwającego ponad sto lat konfliktu z czasem zaczęły mieć coraz mniejsze znaczenie – słynna powieść Luo Guanzhonga na temat tych faktów dokonała sporych zmian względem prawdy historycznej, sięgając momentami po wręcz przesadne metody upiększania opowieści czy heroizacji postaci. Rozdział z podręczników szkolnych stał się podaniem, a podanie stało się mitem – ciąg przyczynowo-skutkowy wydarzeń mających miejsce naprawdę stawał się coraz mniej ważny, a ważne stały się obrazy legendarnych postaci i kluczowych bitew. Xiahou Dun, niezrównany w walce sługa Cao Cao, który na dowód swej odwagi po zostaniu trafionym strzałą w oko wyszarpuje je ze swojej czaszki i natychmiast pożera, siejąc strach w sercach wrogiej armii. Powstanie Żółtych Turbanów, czyli chłopska rewolucja spowodowana niewypowiedzianymi podłościami mającymi miejsce na dworze Han, przestroga przed zdradą konfucjańskich zasad. Dowódca Guan Yu, żywy symbol wszelkich cnót wyznawanych przez Chińczyków, zwykle pokazywany wraz z legendarnie rączym Koniem Czerwonego Zająca. Jeśli graliście w którekolwiek Dynasty Warriors, pewnie doskonale kojarzycie te motywy, choć bez setek godzin spędzonych przy serii na sto procent nie potrafilibyście mi odtworzyć całej historii Trzech Królestw. Ale to nieważne, bo przecież ta opowieść wymaga ścisłej chronologii tylko nieco bardziej, niż mitologia grecka – Zeus ciska z Olimpu piorunami w Tytanów, Liu Bei i Sun Quan kładą kres Cao Cao w Bitwie o Czerwone Klify, nie potrzebujesz nawet znać całego kontekstu, liczy się ten konkretny obraz, ta impresja, ten symbol, ten mit. Chcesz jakiś wstęp do tej historii? Przeczytaj go sobie sam, i tak powinieneś go już znać od dawna.
Rozumiecie, jak ma się to do Warcrafta? On też opowiada historię świata, który liczy sobie już ponad dwadzieścia lat, czyli jest już praktycznie antyczny (1994 wydaje się przeciętnemu graczowi pewnie równie odległy, co drugi wiek naszej ery Chińczykowi). Kroniki Azeroth rozrosły się już do tego stopnia, że nie zmieściły się w encyklopedii – i tu rodzi się rozdźwięk między chińską a zachodnią widownią, fanbojami i krytykami. Recenzent oczekuje tego, że obraz wejdzie z nim w ciekawą dyskusję przy użyciu języka filmowego, zachwyci go elegancją formy, zręcznie zrealizowaną akcją lub zapadającą w pamięć fabułą. Fana to nie obchodzi, on jako eskapista jest bezbrzeżnie zachwycony już tym, że reżyser wlał tu lata prac, potu i łez w rekonstrukcję lokacji znanych z gier. Fan poczuje ciarki na widok szybującej w chmurach siedziby magów w Dalaranie. Patrząc na Kirin Tor, wspomni długie wspinaczki po niekończących się schodach. Podziwiając wieże orków otaczające Mroczny Portal, doceni, jak dobrze odzwierciedlona została tu ich architektura. Co zafascynowanego tym uniwersum fana obchodzi to, że nie wiesz, kim był Gul’dan, skoro on przeteleportował się do innego świata? Jezu Chryste, czy ty nigdy nie grałeś Czarnoksiężnikiem w Hearthstone’a, a tak w ogóle weź sprawdź na Wiki. Przy okazji sprawdź Garonę Halforcen, Orgrima Doomhammera, Warchiefa Blackhanda, Drakę, Arcymaga Antonidasa, Anduina Lothara, Strażników Tirisfal… Historię rewolty Żółtych Turbanów też tam znajdziesz. 150 milionów dolarów zarobione przez dwa dni pokazów w Chinach.

To nie jest dobry film. Często chaotyczny montaż sugeruje, że być może był porządny, zanim producenci dopadli go z nożyczkami i wycięli z niego czterdzieści minut – trzymam kciuki, by kiedyś pokazano nam wersję reżyserską, bo nie wierzę, by Duncan Jones, ambitny autor „Moona” i „Kodu źródłowego” nagle zaczął cierpieć na tak potężny zanik talentu. Choć i tak wątpię, by w rozszerzonej wersji historia powstania Sojuszu była ciekawsza, niż to, co dzieje się po stronie Hordy. Ludzie są kompletnie pozbawieni charyzmy – król Llane jest do bólu szlachetny, Khadgar zmienił się w stereotyp nerda (ten wąsik, ach, ten wąsik), Medivhowi brak władczej charyzmy znanej z gier, Lothar z początku próbuje małpować zawadiackość młodego Harrisona Forda, ale na końcu i tak staje się humanoidalnym pojemnikiem na Prawość i Cnotę. Tymczasem orki w scenach walki mimo marnych zdjęć i choreografii wprost emanują potęgą, koncepcja ich społeczności opartej o honor i siłę jest sprzedawana nieporównywalnie lepiej, niż cokolwiek innego w filmie, otwierające i wieńczące trzeci akt pojedynki mak’gora jako jedyne rzeczywiście angażują (choćby dlatego, że dumny Durotan i podły Gul’dan jako jedyni wydają się tu naprawdę wkładać serce w swoje kreacje). Duncan Jones ponoć przejął reżyserię filmu z rąk Sama Raimiego („Martwe zło”, „Spider-Man”) głównie dlatego, że Raimi planował stworzyć film o szlachetnych ludziach i podłych orkach(*), na co Jones jako wieloletni gracz po stronie Hordy nie chciał pozwolić. Jego pasja do serii jest tu wyczuwalna co chwilę – raz przez ekran przebiegnie Murlok wydający z siebie charakterystyczny dźwięk, raz kamera pokaże atak orków na miasto ludzi z RTS-owej perspektywy, gdzie zielonoskórzy machają toporami przy podpalonych dachach ze słomy – ale fanserwis i głupiutkie przesłanie o „mroku powstającym z ciemności oraz ciemności powstającej z mroku” nie wystarczą, żeby zrobić Dobre Kino. Jest tu mit stojący u podstaw jednego z najważniejszych światów w historii fantastyki, ale nie przekona on do wiary nikogo, kto nie miał pokaźnych zadatków na konwertytę już wcześniej.
Bo koniec końców – co uświadomiłem sobie patrząc, jak malutkiego Thralla w oczywistym cytacie ze Starego Testamentu targają w wiklinowym koszyku zdradliwe prądy rzeki – „Warcraft: Początek” to film religijny dla nerdów. Odpowiednik tych wszystkich rzemieślniczych dzieł w stylu „Mojżesz: Sługa Boga”, „Syn Najwyższego” czy „Wojtyła. Święty za życia”, które nie oferują miłośnikom dobrej kinematografii niemal niczego, ale mówią głośno o czymś, co jest dla publiczności Bardzo Ważne. Różnica między nimi a „Warcraftem” jest taka, że zamiast do pokolenia JP2 Jones kieruje swój przekaz do osób, których przywódcy religijni to Jedi, Valarowie i Król Lisz. Jeśli jesteście członkami tego kościoła, który codziennie loguje się na Battle.net, nie ma szans, byście nie byli zachwyceni. Ja jednak zamiast mitu opowiedzianego z nabożnym szacunkiem i biorącego szturmem zakochane w klechdach Chiny wolałbym nową, zgrabniejszą historię. Nawet, jeśli ku zgrozie fanów pojawiłby się w niej Deathwing z sziszą.

(*) Wyobraźcie sobie, jak wyglądałyby recenzje, gdyby Raimi dopiął swego i w tym klimacie politycznym zostałby wydany film, w którym imperium białych ludzi jest atakowane przez hordy imigrantów. Auć.
Czytaj dalej
-
Netflix przeznaczył ogromny budżet na finałowy sezon „Stranger Things”. To najdroższy...
-
Aktorski film „Zaplątani” jednak powstanie. Jedną z głównych ról ma zagrać...
-
Spin-off „Gry o tron” na pierwszym zwiastunie. Wielkimi krokami nadciąga „Rycerz...
-
Reboot „Z archiwum X” w drodze. Poznajcie następczynię Dany Scully
92 odpowiedzi do “Warcraft: Początek – recenzja cdaction.pl”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Głowa do góry. Nie musisz nakręcić dobrego filmu, żeby zachwycić miliony.
„Nie musisz nakręcić dobrego filmu, żeby zachwycić miliony.” Jasne, Marvel udowodnił to już niejednokrotnie.
Kurdę, tyle krytyków nie lubi tego filmu, że chyba ze mną jest coś nie tak. Ja wiem, własna opinia bla bla bla, ale chyba mnie coś popierdoliło, że mi się Warcraft podobał.
Wszystko zrobione przez Blizzarda w dzisiejszych czasach to shit. Nie chcę od nich nawet WarCrafta IV bo by go zchrzanili pod względem fabuły jak SCII i DIII. Ale od tego trzeba zacząć że musieliby zrobić retcona i zmienić wszystko co w WoW-ie się stało na alternatywną rzeczywistość i zacząć od momentu gdzie WCIII: TFT się skończył.
@Saguarre: to po prostu słaby film. Ja też dobrze się przy nim bawiłem. Tak samo dobrze, jak bawiłbym się na każdym innym holiłódzkim filmie akcji. Bo tym właśnie Początek jest. Sztampowym filmem akcji z orkami i magią. Wyróżnia się tylko rozmachem i efektami. | |Jak wychodziłem wczoraj z sali kinowej, słyszałem, jak jeden gość zrecenzował Warcrafta. Cytuję: „film ch****y, ale mnie się podobał”. Może w mało wyszukaną formę to opakował, ale obawiam się, że trafił w sedno.
Po pierwsze: zgadzam się z główną myślą tekstu, że to film tylko dla fanów, bo i 'zwykłym śmiertelnikom’ ten film się raczej nie spodoba. (Uprzedzając 'znane’ argumenty: filmu kinowego nie robi się wyłącznie dla fanów, tylko dla publiki ogólnie, więc proszę mi nie mówić „trzeba wiedzieć o czym jest gra! itd. itp.”) Po drugie: Czy to jest recenzja? Czy może analiza box office’u, opowiadanie o kulturze kraju w których w film wyszedł, czy mówienie jakie Warcraft Adventures jest fajne? Bo sam już nie wiem.
@piterbro – mojej dziewczynie która nie zna się kompletnie na grach a o warcrafcie słyszała tylko ode mnie film się bardzo podobał tak samo jak mnie i to nie jest odosobniony przypadek. 😉
PATCH 1.01 DO RECENZJI WARCRAFT: POCZĄTEK – Poprawiono błąd, przez który Czarnoksiężnik Gul’dan z Hearthstone’a wyświetlał się w recenzji jako Szaman. – Usunięto żarty na temat porządku w pokoju Papkina. – Dodano żarty na temat garderoby Papkina. – Usunięto żarty na temat garderoby Papkina.
Jestem ciekaw czy ten ,,crap” mi się spodoba. Uwielbiam uniwersum warcrafta, ale głównie przez Warcrafta 3 z dodatkiem. Podobał mi się nawet filmowy PoP, który jest uważany za co najwyżej średniaka, więc może i Warcraft mi się spodoba? Cross bardzo dobra recenzja, doceniam. Liczę jednak, że powstanie ewentualny seuqel i może z filmów na podstawie marki Blizz będą jeszcze filmy które zachwycą nie tylko fanów, ale i krytyków. Ech… pożyjemy, zobaczymy. 🙁
Cross mówi że słaby film, i że krytycy mają rację? No to wiem że film jest dobry, i mogę spokojnie iść do kina ;D
@toyminator – Podczas godzin szczytu pod żadnym pozorem nie przebiegaj przez pasy na czerwonym świetle
A ja – totalnie zielony jeżeli chodzi o uniwersum Warcrafta, nie grałem w WoW’a czy RTS’y – i film mi się bardzo podobał. Ciekawy, fabuła wcale nie jest jakaś hermetyczna i przesiąknięta informacjami, w których własnie zielony mógłby się pogubić bądź zwyczajnie nie zainteresować. Byłem także na wersji 3D (znajomy polecił) i dzięki właśnie efektom 3D nie czułem tej sztuczności CGI.
@Pecetowiec|Skoro podobał Ci się PoP, to jak najbardziej i spodoba się Warcraft. To chyba najlepsza ekranizacja gry, ni pęka w kiczowatości jak wiele innych. I nie spoilerując – koniec wyraźnie sugeruje kolejne części. 😉
A mnie niesamowicie intryguje fenomen tego, że wszyscy „znający się na porządnej sztuce filmowej krytycy” jeżdżą po tym filmie z góry na dół, a 99% zwykłych, prostych, nieznających się na sztuce ludzi twierdzi, że film był super/świetny/bardzo dobry. O co chodzi?
Moim zdaniem mamy tu odwrócony przypadek BvS, który to był dobrym filmem, ale kiepskim batmanem/supermanem. Spójrzmy prawdzie w oczy, to jest dobry warcraft, ale słaby film, czego dobrym przykładem może być to, że jednocześnie zanudziłem się wraz z 5-cioma innymi osobami, z czego tylko ja i jeden ze znajomych, znaliśmy to uniwersum. @Leadrien Bo krytyk ocenia całokształt filmu, a przeciętny kowalski tylko powierzchowną warstwę, która ma zapewniać frajdę.
A dla mnie minusem były różnice w stosunku do lore, które niekoniecznie miały sens. Film za krótki, przynajmniej w wersji kinowej. Ostatni pojedynek to już porażka totalna. Ale tak jak mówisz Cross, za sam fakt, że film jest w tym uniwersum, lokacje są dobrze odwzorowane, fajne easter-eggi się wkradają, jestem w stanie przeboleć bolączki filmu i stwierdzić że mi się jako tako podobał. Fanbojstwo :D. Ale następny to by się już mogli postarać bardziej, bo za zepsucie Arthasa…..
Marcus93 to zastanawiam się czym się kierowali Ci wspaniali krytycy wyrażajac pozytywną recenzję o Civil War a negatywną o BvS lub Warcraft.
Ogólnie skoro temat się pojawił to powiem szczerze, ze strasznie mi żal, iż blizzard zrezygnowal z tej przygodówki. Chętnie bym w nią zagrał.
Moim zdaniem, ludzkie postacie były mdłe jak surowa wątróbka
Szczerze? Dawno nie widziałem tak marnej recenzji.
Nie chce mi sie czytac dobre czy nie ?
NEUTRALNE
Byłem na Warcrafcie w kinie i powiem tak. Dla mnie montaż tego filmu był główną przyczyną dlaczego ten film był słaby. Niektóre sceny zaczynały się lub kończyły niemal w połowie, czasami brakowało logiki czasami były rzeczy zupełnie niepotrzebne. Gdyby to było lepiej zorganizowane i nie pocięte przez pijanego Janusza to film byłby naprawdę fajny. Btw moja dziewczyna z Warcraftem nie miała praktycznie żadnego kontaktu (poza tym co jej opowiadałem oraz dałem trochę pograć w Wowa) i jej się film podobał.
Także proponuję poczekać do wersji rozszerzonej ( o ile taka będzie) i wstawią te brakujące 40 min. I ocenić ten film jeszcze raz. Podejrzewam, że film może dużo na tym zyskać.
Nie zabrakło i Dynasty Warriors. To już fetysz.
Warcraft Adventures, Wojna Trzech Królestw i na koniec Biblia… CHOLERA, CROSS!
„Wyobraźcie sobie, jak wyglądałyby recenzje, gdyby Raimi dopiął swego i w tym klimacie politycznym zostałby wydany film, w którym imperium białych ludzi jest atakowane przez hordy imigrantów. Auć.”|Mysle ze powstaloby arcydzielo.
Zmiany w fabule były do wybaczenia, jednak wolałbym żeby na potrzebę zagrania Lothara wymyślili coś ciekawszego niż import Ragnara z Wikingów w innej zbroi. Medivh nie był taki zły, natomiast bolał jego i Khadgara design. To byli najmniej wizualnie interesujący czarodzieje, jakich widziałem. Nie byłoby nic złego by trochę obydwu upodobnić do odpowiedników z gry. Aha, zanim jakiś mądrala wystrzeli, że wyglądałoby idiotycznie – na tle kung-fu maga z Dalaranu i afroamerykańskiego elfa nie byłoby tak źle.
Mam nadzieję że Blizz weźmie sobie do serca krytykę (nie tak jak twórcy BvS i ich „obchodzą nas fani a nie krytycy”, bo film o Thrallu ma bardzo duży potencjał na poprawę wszystkich błędów Początku. Książka jest nastawiona na postać Thralla i na jego interakcje z ludźmi i orkami, więc nie powinno tam być kartonowych charakterów jak np. król Llane. Na dodatek nie jest to zbyt długa więc powinno im się udać zgrabnie to wszystko wpasować w ponad 2h film. A ten film podobał mi się, ale dobry to in nie jest.
Wiadomo no nie ma rewelacji. Film zrobiony typowym modnym familijnym stylem przyspieszania akcji. Zerowe przedstawienie postaci i pewno niezaznajomieni z tematem mocno się pogubią. Nam graczom oglądało się fajnie bo to Warcrafty na dużym ekranie i tyle.
Na szczęście przed obejrzeniem i przeczytaniem jakiejkolwiek recenzji obejrzałem film. Moje dwie teorie są takie. Twórcy filmu nie dali w łapę recenzentom za pozytywne recenzje i recenzenci się mszczą. Albo negatywnymi recenzjami się zdobywa większą publikę a dla tak dobrego filmu jeszcze większą. Bo kto czyta pozytywne newsy / recenzje w mediach? Nikt.
Generalnie polecam film. Sam byłem już na nim 2 razy w kinie
Nie oszukujmy się , blizzard robił ten film pod Woda. Jeżeli zaczęliby od zrobienia historii Arthasa to byłby to strzał w 10 ( nietypowa dla fantasy fabuła, lepszy scenariusz, zło wygrywa, mniej postaci do opisania dzięki czemu można by poświęcić więcej czasu na ich rozwijanie itp. ).
Co za durny tekst.|Wymienia często wady jako zalety i zalety jako wady.|Przykład? To, że nie ma pokazanego kto jest dobry, a kto zły ma nam pokazać bezstronnosc właśnie i równość, przez to postaci nie są czarno-białe.|A wizja świata to coś, w czym właśnie widz nieobeznany z serią się pogubi.|Poza tym język beznadziejny, Cross powinien pisać scenariusz do nowych ghostbusters, bo trailer tych nowych zapowiada jego styl
Ja powiem tak, nie mam zielonego pojęcia o uniwersum Warcrafta, a moja dziewczyna tym bardziej na temat gier, i połapaliśmy się z całą fabułą filmu, i oboje uważamy że film świetny 😉 jedyny jego minus to fakt, że widać jak jest poucinany bo początek był chaotyczny bardzo, ale pomijając to… film generalnie dobry. Może to właśnie owe „nerdy” twierdzą, że film jest do kitu bo oczekiwali WoWa w wersji kinowej? Może dlatego że za mało było w nim rozpierduchy i efektów? Myślcie co chcecie, mnie się podobało 😉
hmm… po przeczytaniu recenzji, wybiorę się jednak na „Gdzie jest Dory” xd
@majsterpl6|Rzecz w tym, że na koniec Warcrafta 1 zło wygrało. Nie rozumiem, czemu ominęli upadek Stormwind…
Najlepszy film na podstawie gier i jeden z najlepszych w tym roku (do tego momentu). Film wygląda po prostu pięknie, czuć ten klimat Azeroth, bardzo fajna i wciągająca fabuła, ciekawi bohaterowie, muzyka. W końcu dostałem film fantasy o jakim marzyłem od czasu LotR’a i nieudanego Eragona (moje serce). Byłem razem z ojcem (47 lat) i siostrą (13 lat) i obydwoje zachwycili się tym filmem tak samo jak i ja. Więc sądzę, że skoro film ten podoba się osobą w tak różnym wieku, to autor nie ma kompletnie racji.
marcusfenix345 ma rację w tym, że podobnych filmów fantasy po prostu ostatnio nie ma. Bo co godnego uwagi pojawiło się od czasu LotR’a i Eragona (@marcusfenix345 moje również T_T)? Film w dużej mierze podoba się zwykłemu śmiertelnikowi, bo nie ma za bardzo w czym przebierać. Teraz jest kaboom na filmy o superbohaterach. Też lubię obejrzeć, ale ktoś kto mógł dubbingować z pamięci oglądając Powrót Króla, potrzebuje po prostu takich filmów jak Warcraft. Nie tylko jako fan marki, ale samego, gołego fantasy.
Ja i moi znajomi – najlepsz próbka statystyczna na swiecie. Rotten Tomatos to sie nadaje… nie znaja sie kompletnie. Niby ocenili „Miedzy slowami” na 90% i tutaj sie zgadzam (10/10) za to rakie „Elizabethown” obsmarowali za to dali 90 jakiejs zalosnej komedi romantycznej z Johnem Cusackiem. Warcraft kiedys obejze ale podejzewam ze to lekkie latwe i przjemne kino klasy B jak Szklane pułapki czy niespecjalny ale ladny Avatar.
Jak ktoś lubi filmy, w których chodzi o to, żeby było głośno i się dużo bili, Avengersy i spółka, to film się spodoba. Jak ktoś lubi filmy w ogóle to raczej nie powinien na to iść. Jak ktoś lubi Warcrafta to pójdzie trzy razy, mimo tego, że film jest na granicy bardzo słabego i beznadziejnego.
Dziwne sformułowanie „jak ktoś lubi filmy w ogóle”. W Warcrafcie miało być głośno i mieli dużo się bić 🙂 To jest rozrywka, kino rozrywkowe. Nie rozumiem czemu ma się to kategoryzować jako „nie-film”. Pewnie nie najwyższych lotów, ale beznadziejnego raczej też nie.
Razem z Deadpoolem najepszy film tego roku (przynajmniej jak na razie). Czekam na następne części
Film niezły. Mało jest tego typu fantastyki w filmie, władca i hobbit monopoliści, dobrze, że powstało coś nowego i głośnego. Bez rewelacji ale ujdzie.|Jednak nie rozumiem i nie zrozumiem dlaczego tak zgwałcono historię, i wg mnie jej istniejącą i lepszą wersję zamienili na gorszą. Jak nie pasowała do scenariusza filmu trzeba było wybrać inny wątek bardziej pasujący. Nie rozumiem.
@Rydz&ObisX – „hobbit monopoliści” zainteresuje się filmami nagrywanymi dla TV i na DVD. Ekranizacje Terrego Pratchetta są świetne więc Hobbit i LOTR nie są wcale takimi monopolistami:)
@lukaszsa – niestety ekranizacje Pratchetta znane są już mniej niż taki nagłaśniany Hobbit 🙂 Ale jakżem twórczość Tokiena lubię, to Hobbita podarowałam. 3 filmy na jedną książkę to trochę za dużo.
@Paladyn_Rage: Żeby sequel mogli otworzyć widowiskową sceną ataku na miasto.
@Rydz&ObisX – ale że niby jak ? Przecież właśnie ukazali historię taką jaka jest, zmienili tylko kilka mniej lub bardziej ważniejszych rzeczy ale sama baza historii trzyma się tego co znamy z gier. Najbardziej chyba zmienili okoliczności śmierci Durotana i Draki
Film jest swietny. Ogladajac go nie widzisz wszystkich technicznych niedorubek o ktore sie czepiono w tekscie bo trudno je dostrzec przez niesamowity klimat. Wciagajaca opowiesc. Problemem moim zdaniem najlepszego filmu od czasow wladcy pierscieni jest tabun osob ktore nie zetknely sie ze swiatem warcrafta dla ktorych on defakto nie jest przeznaczony a ktore zadaja uproszczonej wersji dla niezorientowanych. Byly juz takie proby (tomb raider mortal kombat) gleboko za nie dziekujemy nigdy wiecej.
@sopel3 Najlepszy film? kłóciłbym się,i film wcale nie powinien być robiony tylko od jeden typ osób tylko powinien być dla wszystkich,dla całej widowni a nie dla nerdów co to zrozumieją jakieś tam rzeczy i załapią świat jak to napisałeś.