Bandai Namco „zwalnia” pracowników. Firma przenosi ich do pomieszczeń, w których nie mają nic do roboty

Bandai Namco „zwalnia” pracowników. Firma przenosi ich do pomieszczeń, w których nie mają nic do roboty
Rzecznik prasowy Bandai Namco twierdzi, że nic takiego nie ma miejsca.

Jak podaje Bloomberg, Bandai Namco postanowiło zwolnić część swoich pracowników. Od kwietnia firma miała przenieść 200 osób do „pokojów zwolnień”, w których nie mają nic do roboty, jednocześnie zmuszając ich do odejścia z własnej woli. Do teraz odejść miała setka, jednak najprawdopodobniej kolejne wypowiedzenia są kwestią czasu. Bandai Namco zatrudnia łącznie 1300 osób. 

Jak czytamy dalej w Bloombergu, takie pokoje, zwane oidashi beya, są stosowane tam, gdzie są najsurowsze przepisy ochrony pracowników. Zatrudnieni zwykle nie mają żadnych zadań do wykonania, przez co menedżerowie używają tego jako argumentu o słabej wydajności, jednocześnie obniżając odprawę zwalnianych przy odejściu. Bandai Namco twierdzi, że nie wypycha pracowników z firmy.

Decyzja o zaprzestaniu produkcji gier jest oparta na kompleksowych ocenach sytuacji. Niektórzy pracownicy będą zmuszeni do poczekania, zanim zostaną przypisani do kolejnego projektu. Przydzielamy im zadania, gdy tylko się pojawią. W Bandai Namco nie istnieje żadna organizacja w rodzaju oidashi beya, która miałaby na celu wywieranie presji na pracowników, aby dobrowolnie odeszli.

Bandai Namco świętuje obecnie sukces swojej najnowszej produkcji – Dragon Ball: Sparking! Zero, w które w szczycie popularności zagrywało się ponad 100 tysięcy osób na Steamie. Tytuł może poszczycić się również pozytywnym odbiorem wśród krytyków i graczy. Dragon Ball: Sparking! Zero jest dostępne na pecetach, PlayStation 5 i Xboksach Series X/S.

https://www.youtube.com/watch?v=Dfbu3CJS0uY

Bandai Namco zostało zmuszone (tak jak i reszta branży growej) postpandemicznym spadkiem do przeglądu swoich gier, co ostatecznie poskutkowało odpisami w łącznej wysokości 21 miliardów jenów (141 milionów dolarów). Firma zamknęła również swój mobilny tytuł Tales of the Rays oraz ogłosiła wyłączenie Blue Protocol. Przerwano również prace nad anime z uniwersum Naruto i One Piece. 

9 odpowiedzi do “Bandai Namco „zwalnia” pracowników. Firma przenosi ich do pomieszczeń, w których nie mają nic do roboty”

  1. Czyli znowu:
    >gra okazuje się sukcesem
    >studio zwalnia część pracowników

    Chociaż nie powiem na pomysł takiego ,,oidashi beya,, to mógł wpaść chyba tylko Japończyk xd.

    • Przecież to jest zwyczajnie nieludzkie. Mogę się tylko domyślać, co czuje kreatywny pracownik, któremu w praktyce zabroniono czymkolwiek się zajmować. Osobiście wolałbym ciężko harować, nic nie mieć kompletnie nic do roboty. Część z nas doświadczyła tego podczas lockdownu. Po jakimś czasie człowiek zaczyna z nudów odchodzić od zmysłów.

    • Ależ im niczego nie zabraniają, tylko nie wyznaczają żadnych zadań. Naprawdę kreatywny pracownik w takiej sytuacji sam wymyśla sobie zadania, realizuje je i przedstawia kierownictwu. Takie pokoje z pewnością spodobałyby się różnego rodzaju introwertykom, jak również drugiej stronie medalu— wychowanym w post-PRL-owskim „czy się stoi, czy się leży, to nam płaca się należy”.

    • Nie pamiętam szczegółów, ale takie traktowanie pracownika, gdy chce się go pozbyć, jest w Japonii czymś 'normalnym’. Z powodów prawnych ale też i pijarowych, firmy wolą żeby pracownicy odeszli sami. A wykazanie się jest niemożliwe, bo raz, nie dostaniesz żadnych materiałów a koledzy będą cię traktowali jak trędowatego, i dwa, ty i tak jesteś do odstrzału.

      Ale wydaje się, że Japońce powoli od tego odchodzą – czasy się zmieniają, Japonia się westernizuje, co powoduje, że niektórym takie traktowanie się podoba.

    • Jesteś w błędzie. Cała idea „pokojów zwolnień” sprowadza się do psychicznego złamania pracownika, którego firma chce się pozbyć, a nie może, bo chroni go prawo. Taki człowiek jest więc zmuszony, by każdego dnia stawiać się w biurze o wyznaczonej godzinie, a następnie sadza się go przy biurku w odizolowanym pomieszczeniu i nie daje kompletnie żadnego zadania. Jednocześnie, kierownictwa kompletnie nie interesują żadne jego pomysły, bo w ich oczach on już tam nie pracuje. A zatem, wyobraź sobie, że co prawda otrzymujesz pensję (podstawową, bez żadnych premii, bo przecież jesteś „nieefektywny”), ale nie masz co liczyć na awans, czy udział w jakimkolwiek projekcie. Po prostu przychodzisz, siadasz i przez 8-10 godzin przeglądasz Internet. Ktoś powie, że „w sumie spoko, pieniądze za nic”. Gwarantuję, że po kilku miesiącach zwyczajnie nie będziesz w stanie dłużej tego znosić. I to naprawdę tak działa.
      Ciekawostka: podobną metodę stosuje się w piłce klubowej, gdy zapada decyzja o pozbyciu się jakiegoś zawodnika, a on wcale nie zamierza się nigdzie ruszać, bo podpisał dobry kontrakt na kilka lat do przodu. Kilka miesięcy grzania ławy i patrzenia, jak inni grają w piłkę, podczas gdy ty jedynie marnujesz swoją karierę, z reguły wystarcza.

    • @Shaddon
      Racja, to jest nieludzkie i dobrze pokazuje poziom oderwania od rzeczywistości tych korporacji. Plus, ciekawa analogia z tą piłką klubową.

  2. Nie oddeleguj pracownika do żadnych zadań – narzekaj, że nic nie robi. Absurdy jak w polskim systemie edukacji.

  3. odwrotność quiet quitting? Quiet firing?

  4. to dość klasyczna zagrywka wielu japońskich firm – doprowadzają pracownika do takiego stanu, że sam odchodzi. W ten sposób wiele tamtejszych firm może się pochwalić, że nigdy nikogo nie zwolniły. Niektórym tu wydaje się to zabawne i „praca marzeń”, ale niech sami spróbują siedzieć po 8 godzin dziennie w pustym pokoju i nic nie robić. Nie, nie możecie w tym czasie scrollować facebooka. jesteście w pracy, telefon zostaje w kieszeni.

Dodaj komentarz