[By the way] Beat Hazard, czyli jak przegrałem dwa dni urlopu
![[By the way] Beat Hazard, czyli jak przegrałem dwa dni urlopu](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/dadfbef5-2b52-4888-b5dd-f9b66f99104d.jpeg)
Jeżeli czytaliście niedawno newsy na temat Team Bondi i Gameloftu, to możecie mi wierzyć, że praca w CD-Action – nawet nie siedząc w ostatnim kręgu piekła, czyli redakcji – wygląda podobnie. A nawet jeszcze gorzej, bo tamci nie mieli Huta nad głową. Szefa, który spamuje nieustannie jakimiś czarnymi kawałkami, przy których czarności Bob Marley wydaje się być latynosem.
Niemniej jednak, pomimo tych dwustugodzinnych dni roboczych (rozciąganie czasoprzestrzeni, tylko pracodawcy to potrafią!), da się tu czasami wyczarować trochę czasu na gry. I nawet jeżeli ostatnie, czego chcesz pisząc o nich przez cały dzień, to rzeczywiście w nie grać – trafiają się perełki. Najczęściej muszą spełnić parę warunków, żeby stać się interesującymi, bo większość dostępnych na rynku produkcji niestety ma parę aspektów, które je przekreślają:
Dlatego też udało mi się parę miesięcy temu zrozumieć „każualówki”. Proste gry, które odpala się na parę minut, by rzeczywiście odpocząć – nawet od pisania o kolejnym fascynującym pomyśle na promocję Battlefielda, albo Modern Warfare. Znalazłem też wreszcie rozwiązanie wszystkich moich problemów z grami i mam ostateczny sposób na zapełnienie sobie tej kilkuminutowej dziury w ciągu dnia.
BEAT HAZARD
Przecenili tę grę na Steamie w trakcie letniej wyprzedaży, a jako gracz niekonwencjonalny stwierdziłem, że wolę to, niż Borderlands i inne tam superprodukcje. Z dwóch powodów – nie słyszałem o tym wcześniej, a do tego jest związane w jakiś sposób z muzyką.
I ten drugi czynnik ważny był akurat bardzo. Od dłuższego czasu szukam gry muzycznej, która potrafiłaby ogarnąć moją kolekcję muzyczną, zostawić mnie ze szczęką na ziemi orając gejmplejem i do tego jeszcze nie znudzić po godzinie. W ten sposób znudził mnie Audiosurf, w ten sposób znudziły mnie wszystkie inne wariacje na ten temat i przeróżne gry rytmiczne. Tylko nie
BEAT HAZARD
Jest to klon Asteroids. Teoretycznie. Lata się statkiem i strzela lewym przyciskiem myszy do meteorytów i przeróżnych wrogów, okazyjnie odpalając bomby prawym. Strzela się do wszystkiego, co popadnie, a co jest generowane tak, by pasowało do muzyki, która aktualnie leci. Ta gra to rytmicznie pojawiające się na ekranie statki wrogów, bossowie, którzy wybuchają w kolorach wizualizujących piosenkę i jej nastrój , a do tego wybuchy i prędkość strzałów przystosowana do kawałka, który leci. Można strzelać wielkimi seriami szybko, ale wystarczy by piosenka zwolniła, by nawet najpotężniejszy laser zmienił się w anorektyczne stukanie, którym nic się nie da zdziałać.
I to się absolutnie nie nudzi. Każda piosenka jest inna, bo i system generowania plansz i wrogów nie jest tak oczywisty, jak chociażby w Audiosurf. Tutaj już „droga” nie generuje się tak, by pasować do bitu perkusyjnego – tutaj wszystko pasuje do wszystkiego i gameplay różni się znacznie w zależności od tego, czy puszczacie reggae, sludge, czy krautrock.
Niewiele gier dzięki swojemu wyglądowi zrobiło mi z mózgu papkę, a wizualnie
BEAT HAZARD
jest w ścisłej czołówce. Niewiele tam się niby dzieje, ale to jest tylko i wyłącznie „niby”. Jeżeli znacie jakąś piosenkę, która zaczyna się spokojnie, przechodzi w nadupianie, pauzuje by znowu potem przyspieszyć – zobaczcie to w tej grze. Odpalcie sobie, nawet jeżeli nie lubicie, „Forgotten” albo „A Place for My Head” Linkin Park i zobaczcie to na własne oczy, ale na początek polecam niezawodne „Addiction” Dope.
Teoretycznie 7 Euro, które chcą za to na Steamie teraz to całkiem dużo – 30 złotych piechotą nie chodzi. Jeżeli jednak macie świra na punkcie muzyki i trochę kasy na koncie: warto. Możecie poczekać na kolejną promocję – na pewno powinna się jakaś pojawić, a i możecie wypróbować demo, które na szczęście jest dostępne. Jeżeli pozwala na wrzucenie swoich piosenek: bierzcie to, co uwielbiacie, ustawcie najtrudniejszy możliwy stopień trudności i spróbujcie przeżyć.
BEAT HAZARD
Czytaj dalej
55 odpowiedzi do “[By the way] Beat Hazard, czyli jak przegrałem dwa dni urlopu”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
@mrmichal1998- ja dokładnie to samo pomyślałem, a z tobą shaggy1997 się policze 🙂
Ta gra jest genialna 😀 Kupiłem ją jakieś pół roku temu, całkiem niedawno DLC… I 12 godzin nie poszło na marne 🙂 |Nie napisałeś nic o co-opie (chociaż on jest chyba tylko w DLC), a jest naprawdę świetny.|Również gorąco polecam Beat Hazard. Asteroids XXI wieku 😉
Mam i jestem zadowolony. Uwielbiam zapuszczać jakieś fajne rockowo-metalowe utwory trwające po 20minut, fajny score z tego da się uzyskać 🙂
MUAHAHAHA sorry,m ale to mi się kojarzy tylko i wyłącznie z padaką w pigułce 😛
Polecam zagrać z Metalica Fight fire with fire.Świetne!