Co łączy zespół Bring Me The Horizon i kultową grę na PlayStation 1?
Metal mrugający do świata gier - lub na odwrót - to żadna nowość. Znamy to od lat. W serii Grand Theft Auto już od czasów Vice City zawsze pojawia się minimum jedna radiostacja poświęcona metalowi. Legendarne dwie pierwsze części Tony Hawk Pro Skater, których ścieżka dźwiękowa (m.in. Suicidal Tendencies, Fu Manchu czy Anthrax na spółę z Public Enemy) kreowała gusty graczy urodzonych w latach 90. - to też oczywista sprawa. Wymieniać można by w nieskończoność.
Co najlepsze, ta relacja nie kończy się i pewnie nigdy nie skończy, bo tak jak twórcy gier kochają metal, tak metalowcy kochają gry. Powstają przecież grupy, które jawnie inspirują się grami wideo - wystarczy wspomnieć choćby o Powerglove (czyli kapeli przerabiającej ośmiobitowe klasyki z konsol Nintendo na power metal). W poszukiwaniu nieco poważniejszego, a już na pewno mroczniejszego podejścia do tematu nie musimy nawet wychodzić z Polski - zbierająca zasłużony aplauz black/sludge’owa Dola jawnie przekłada niepokojący klimat z serii “Diablo” na własne numery.
Trochę RPG, trochę horroru, trochę jump-scare'ów i generacja konsol tak niedzisiejsza, że wręcz maksymalnie aktualna w dobie obecnego fetyszu retro. O to chodzi w "Parasite Eve", czyli kultowego - choć jednak przykrytej kurzem zapomnienia - tytułu na PlayStation 1 z głębokich lat 90. Główną bohaterką gry jest Aya Brea, czyli nowojorska funkcjonariuszka, ale... Jaki to ma związek z Bring Me The Horizon?
Okazuje się, że raczej niemały. Sam Oli Sykes - wokalista grupy - przyznał, że ich numer zatytułowany “Parasite Eve” został zapożyczony właśnie z tej gry, a tekst (traktujący o epidemii i pandemii) w pełni nawiązuje do wątku fabularnego, który się w niej przewija. Co ciekawe, historia na linii BMTH - świat gier jest dość obfita. Numery zespołu stanowiły element soundtracków do aż dwudziestu czterech tytułów, wśród których znajdziemy uznawane za wybitne “Death Stranding”, “Forza Horizon” czy też “Guitar Hero”.
W dodatku Bring Me The Horizon to zespół na nieustannej fali wznoszącej. Gdy zaczynali, przecierali szlaki, grając w zapyziałych klubikach i na podrzędnych festiwalach. Dziś wyprzedają hale, bo zawsze robili wszystko, jak chcieli. Zmieniali estetykę, nie obawiali się negatywnych opinii fanów - zbudowali własną markę, nie przymilając się nikomu.
Będziecie mogli przekonać się o tym sami już 6 lutego, gdy zespół zaprezentuje się w gliwickiej Arenie z A Day To Remember i Poorstacy. Spieszcie się z kupnem biletu, bo Bring Me The Horizon zawsze dają wybitne koncerty, nie szczędząc energii, emocji i wzruszających momentów. To trzeba zobaczyć - niezależnie, czy grają deathcore’owy materiał, czy bliższe rockowym standardom świeższe numery.
Autor: Łukasz Brzozowski