08.05.2011
Często komentowane 204 Komentarze

Czasami nienawidzę gier: Multiplayer

Czasami nienawidzę gier: Multiplayer
Zrzędzi coraz piękniej, zrzędzi już niemal po mistrzowsku. Tym razem Berlin wylewa jad na gry multiplayer, a w myślach pewnie również na zatwierdzającego ten tekst Huta. Bo Hut, zamiast od rana siedzieć i pilnować, czy już jest to puścić na emisję, marnuje czas przy drugim map packu dla Black Ops. Ot, ironia losu...

Raz na jakiś czas mam ochotę usypać w centrum Wrocławia jakiś kopiec, a na jego szczycie postawić pomnik komputerom. Byłby to wielki, marmurowy „blaszak”, cały jego ekwipunek i ogromny, prawdziwy router, żeby wszyscy wokół mogli za darmo skorzystać z internetu. Takiego zwykłego internetu: do przeglądania Fejsbuka, żalenia się na Twitterze i czytania strony CD-Action, która wciąż nie dorobiła się, niestety, wersji mobile. Ale takiego, na którym w gry multiplayerowe grać się nie da.

Ale dlaczego, Berlin, co to za majaki? Już się tłumaczę, bo sprawa jest bardzo prosta! Komputery i internet wybawiły mnie od wielu ułomności życia codziennego i ułatwiły mi – jak zresztą każdemu – funkcjonowanie jako takie.

Najbardziej jednak dziękuję im za to, że wybawiły mnie od kontaktów międzyludzkich.

I nie, żeby uciąć ewentualne prześmieszne dowcipasy zanim się zaczną, nie należę do stereotypowych otyłych pryszczatych nastolatków, których chciałoby widzieć na moim miejscu TVN24. Nie należę też do tej skromnej grupy sześciu milionów osób, które sprzedałyby pół swojej rodziny za kolejny miesiąc abonamentu do WOW-a, a które są na tyle inteligentne, że za ten stereotypowy żart się nie obrażą. Nie chodzi absolutnie o moje choroby psychiczne, za których diagnozowanie psycholog bierze miliony monet, a Wikipedia zero.

Chodzi o preferencje i osobiste upodobania, a razem z nimi: możliwość wyboru.

Zamiast biegać z kolegami za piłką (co jest zdrowe i dobre, pamiętajcie), mogę zmusić kilka tysięcy pikseli na ekranie do biegania za mnie i mniej się przy tym zmęczę. Mogę w każdej chwili zdecydować czy mam ochotę umówić się z kimś na kopanie prawdziwe, czy raczej faulować za pomocą literki 'Q’ w Fifie ’98, którą wspominam najlepiej.

Kontakty międzyludzkie są za to męczące: trzeba dobrze wyglądać, uważać na słowa, zrobić dobre wrażenie, rzucić żartem, czy też ustawić się z kimś na odpowiednią godzinę i nawet kilka minut się nie spóźnić, bo to nieładnie. Jak by na sprawę nie patrzeć: w prawdziwym życiu jest się uzależnionym od innych ludzi, ich czasu i przy okazji trzeba też mieć cały czas w głowie pierdoły typu: „Nie, to przecież nieeleganckie”. Wystarczą dwa przymiotniki, żeby to wszystko podsumować: nudne i męczące.

Dlatego też lubię gry, w których rządzę i decyduję JA. Gry, w których wszystko jest zależne ode mnie, a nie ja od wszystkiego. Wielkie historie opowiadane w RPG koncentrują się właśnie wokół mnie i ja decyduję jakim rycerzem teraz będę, w RTS-ach to ja decyduję czy będę teraz robić statki, czy dziurę ozonową. Kampanie single-player, co nie jest już chyba żadną tajemnicą, są dla mnie najważniejsze.

Gry przeznaczone dla wielu graczy mają pewne ułomności, których nie dają rady od wielu lat przeskoczyć, a które irytują mnie tak bardzo, że nie mam nawet zamiaru im pomagać w piłowaniu płotków. Przede wszystkim zaś to, że odpalając dowolną grę w trybie multiplayer wracam właśnie do tego wszystkiego, z czego chcę zrezygnować grając w gry w ogóle.

Chcąc pograć ze znajomymi jestem zmuszony dopasować się do tego, ile mają akurat czasu. Muszę dogadać z nimi termin, muszę upewnić się że mają grę, o której mowa, a potem jak już się umówimy jest mi głupio, że muszę wyjść w połowie, bo akurat wypadło coś ważnego. „Zabawy” w multiplayerze nie można przerwać w dowolnym momencie bez wściekania innych, tak samo jak nie można wyjść z knajpy bez słowa, czy innych upierdliwych wymówek. W grach multiplayerowych nie mogę prowadzić rozgrywki własnym tempem – kiedy poczuję nagle zew artyzmu i odpalę papierosa gryzmoląc na kartce sonet norweski lewą nogą, to ktoś najprawdopodobniej zacznie mi wrzeszczeć z głośników i zepsuje tę chwilę uniesienia.

Nie mogę też spokojnie zatrzymać gry i przemyśleć odpowiednich dróg prowadzenia żołnierzy na rzeź w dowolnym RTS-ie – w tym czasie, kiedy mój kombinat produkcyjny narobi siepaczy i górników, jakiś mądrala wyśle mi trzech wojów i rozwali całą wioskę. I nie mogę napisać mu, że chyba uczył się taktyki w szkole dla wirtualnych partyzantów, a nie od wielkiego mistrza Sun Tzu. Przecież: „Tak się gra”.

I kiedy tylko przyjdzie mi ochota na „zabawę” po sieci, przypominam sobie to wszystko i spokojnie włączam coś, co trybu sieciowego nie ma w ogóle.

Pamiętam, że dawno, dawno temu wyraziłem się bardzo pochlebnie o multiplayerze w jednej z recenzowanych gier – teraz żałuję. Serwery nie wypełniły się szybko, a kiedy zrozumiałem, że więcej czasu zajmuje mi szukanie ogarniętego człowieka do zabawy, niż mordowanie z nim szkieletów stwierdziłem, że to chyba nie ma sensu. Kiedy też napatrzyłem się na ludzi, którzy nie potrafili odnaleźć się w pierwszej komorze testowej w Portalu 2 przez pięć minut stwierdziłem, że to chyba nie na moje nerwy. PIĘĆ MINUT DO JASNEJ CHOLERY.

Internet i gry dla singli uwolniły mnie, w znacznej mierze, od tych wszystkich niedogodności. Od spotkań z ludźmi niemądrymi, dopasowywania się do czyjegoś zegarka i gustu, czy nawet od porównywania umiejętności. W produkcjach dla jednego gracza nie muszę strzelić headshota w ciągu kilku milisekund, bo spędzę resztę rundy patrząc jak inni świetnie się bawią. Nie muszę siedzieć przy grze non stop, bo każde wyjście to rosnąca irytacja ludzi po drugim stronie kabla. Nie muszę nawet dostawać w dupę od tych, którzy mają więcej czasu i rozpaczać po nocach płacząc w poduszkę nad moją roztrzaskaną psychiką.

Przede wszystkim też: nie muszę dzielić się moimi osobistymi przeżyciami z resztą świata. Przechodzenie gier z innymi jest jak oglądanie filmów w kinie – niby przyjemne, niby głośno i się świeci, ale jednak zawsze jakiś gnojek z lewej musiał kupić popkorn i chrupie nad uchem. Zawsze też, kiedy zbliża się epicki moment, który chcę się Przeżyć, trafi się jakiś mądrala, który wstanie się wysikać i z nastroju nici.

Nie mam zamiaru jednak drukować ulotek, w których będę przekonywać ludzi do bojkotowania kina. Od tego są DVD-ki, żeby obejrzeć to samo na własnych warunkach – szkoda tylko, że jeden liczący miliony na koncie wydawca z drugim nie potrafią zrozumieć, że nie mam ochoty oglądać tego filmu siedem miesięcy po premierze, ale tego samego dnia, co reszta świata. U SIEBIE.

Nie mam zamiaru też przekonywać innych, że gry multi są do luftu. Nie obchodzi mnie to kompletnie, bo przecież każdy szuka czegoś innego, prawda?

Nie chcę jednak widzieć dodatkowych zakończeń, nowych wątków, czy innych uzupełnień single-playera w grach sieciowych. Nie chcę zmuszać się do grania z ludźmi, żeby poznać lepiej to, na co zmarnowałem ładnych kilka godzin. Nie chcę słyszeć, że gra jest krótka, bo robiono ją pod multi. Nie chcę, żeby ktoś pozbawiał mnie gigabajta dobrej zabawy, bo przypomniało mu się o rozgrywkach sieciowych. Nie chcę też, przede wszystkim, płacić więcej za ułomną z każdej strony grę, nad którą stracono wiele czasu tylko dlatego, że ktoś postanowił dodać do niej multiplayer.

Świat działa bardzo dobrze, kiedy w jego życiu nie uczestniczę – wystarczą mi zabawki w piaskownicy, które produkowane są specjalnie z myślą o mnie.

204 odpowiedzi do “Czasami nienawidzę gier: Multiplayer”

  1. Niebieski – co za idiotyczny kolor na koszulę: jak stoję na tle wody to też jestem przezroczysty.

  2. wujeksocjal 8 maja 2011 o 21:51

    berlin, czy ty się nam z czegoś usprawiedliwiasz?

  3. Zgodziłbym się z Berlinem, ale gram w League of Legends. Muszę przyznać że krew mnie zalewa jak widzę ludzi którzy sprawiają wrażenie jakby wpuścili na PC-ta swojego psa. Poza tym ten tekst jest raczej pod gry MOBA? Tzn LoL czy HoN? Przykładowo jak grasz w BF:BC2 to ludzi nie irytuje że cię niema. Ogólnie co do tekstu – naprawdę przyjemnie się czyta. :> I jeszcze co do tego że trzeba się dopasować do znajomych – jak masz dużo towarzyszy, to zawsze jest z kim grać 🙂

  4. Zgadzam się w zupełności z Berlinem. Swego czasu grałem długo i namiętnie w Guild Wars; tysiąc godzin przeszło, ale w końcu pożarłem się z leaderem gildii, bo wolałem wyjść z kumplami zamiast zostać na umówionym wypadzie. Od czasu tej gry jestem zadeklarowanym singlem. Odpaliłem ostatnio w trakcie darmowego weekendu z multi na Xboksie RDR i BioShocka 2. Pograłem pół godziny, pomehałem i wróciłem do zabawy w singlu. Multi jest dla ludzi, którzy uwielbiają konkurencję. Ja do nich nie należę.

  5. cdaction.pl w wersji mobile ? o nie dziękuję, mój HD2 spokojnie sobie radzi z normalną wersją, a gdy wchodzę na jakiś onet czy inne portale z mobilnymi wersjami wtedy świruje i nie wie którą odpalać. Mobilne są do bani.

  6. Taka prawda, każdy jest inny, osobiście jestem przeciwieństwem autora, nie lubię niczego robić sam, wole multi niż single, ale dla singlów mam szacunek, dla mnie gry nie powinny mieć łączonych trybów, bo osłabia to oba tryby, gry powinny być albo tylko multi, albo na odwrót.|Nie wyobrażam sobie „typowego” FPS’a bez multi, ale również nie zdzierżyłbym RPG’a bez single.

  7. Wszystko spoko. Zależy kto czego szuka i jakich ma znajomych. Ja nałogowo młucę w starcrafta 2 i smakuje to wybornie w drużynie z kumplem bądź bratem. Bonusy do singla z multi? Głupie. Bonusy do multi z singla? Fajne. Obowiązujące protokoły towarzyskie? Yeah right… I nie zaleje mnie krew od ogladania noobow bo system jest swietnie pomyslany i grasz tylko z ludzmi na poziomie jesli sam nie jestes lamiarzem. Co kto lubi.

  8. Im dłużej żyje tym bardziej zwracam się w stronę multi – z prostej przyczyny. Nie muszę cierpieć przez mankamenty ograniczonej kampanii dla jednego gracza. I kiepskiego scenariusza.

  9. Napisałeś tu tak dużo negatywów, nie zauważając ani jednego pozytywa, że aż uznam Cię za osobę „fanatyczną”, która trzyma zbyt głęboko w sobie swoje poglądy. Jako przykłady podałeś gry w których dużo dzieje sie szybko. A co z legendą strategii – Heroes III ? Turowy system nie wymusza od Ciebie refleksu, ani braku możliwości wyjścia na fajkę lub do kibla. Niektóre gry MMORPG także nie polegają na tym iż jesteś niezastąpiony – party bez Cb może mieć mniejsze szanse, ale nadal mogą próbować ew. poczekać… 🙂

  10. Oczywiście mógłbyś przytoczyć w ripoście, że w singlu heroesa nie musisz czekać na przeciwników, gdyż komputer wykonuje swoje polecenia szybciej. Jednak gra z komputerem to nie jest to samo co z człowiekiem. Komputer jest zbyt ograniczony, aby móc zapewnić Ci rozrywkę na dłużej niż 100godzin. Znam osoby które grają z „Kanter Strajka” od 2003roku łącznie ponad 3tysiące godzin. I nadal potrafią wejść i zagrać MIX’a, od tak. dla zabawy, dla rozrywki, dla chęci współpracy ze znajomymi… 🙂

  11. baalnazzar 9 maja 2011 o 05:05

    O tak. W Heroes lubiłem pograć, ale tylko w trybie Hot Seat z kumplami. Po prostu takie spotkanie przy żarciu, piciu i grze, kiedy to można przy okazji trochę się pośmiać i pogadać. W multi pociągał mnie zawsze tylko co-op. Inteligentny towarzysz, najlepiej ktoś znajomy i wspólne zagłębianie się w fabułę kiedy inne tryby multi to po prostu młócka. W praktyce niestety niewiele grałem w ten sposób, ze względu na problem synchronizacji z czasem. A to rozbieżne godziny prac, a to zajęcia w domu.

  12. baalnazzar 9 maja 2011 o 05:05

    I zwykle nie udawało się zebrać do grania albo, jak już się udało, ktoś przerywał w trakcie gry ze względu na różne okoliczności. Tak więc choć idea gry mi się na prawdę bardzo podoba (o ile się gra ze znajomymi), to nie zawsze udawało mi się po prostu zgrać. Dużo zależy czego się oczekuje od gry. Jak najważniejsza jest tylko młócka, byle z inteligentnym przeciwnikiem, to pewnie, można sobie postrzelać. Ale jeśli oprócz rozgrywki liczy się klimat i fabuła, a także możliwość zagrania w dowolnej chwili,

  13. baalnazzar 9 maja 2011 o 05:06

    kiedy się ma na to akurat największą ochotę oraz przerwania czy też pauzowania gry w dowolnej chwili to rządzi single.

  14. Smeagol3094 9 maja 2011 o 05:10

    Dokładnie, w 100000% zgadzam się z autorem, sam wręcz nie cierpię trybu multi w grach, ani gier MMORPG. Kiedyś chciałem się przełamać, nawet zagrałem w Shaiya, Cabala, Runes of Magic i… po dosłownie kilku minutach je wyłączyłem. Nie lubię monotonii w takich grach, no i oczywiście powtarzających się zadań typu: „Zabij x potworków i wróć oddać questa”.

  15. Smeagol3094 9 maja 2011 o 05:13

    A co do artykułu, to jest wręcz świetny, przynajmniej dla mnie, brawa dla autora… 😀

  16. ja też bolę cichy i spokojny singleplayer bez bluzgów czy „nad konkurencyjnych graczy” nazywają noob bez powodu czasami?

  17. Dodać ostatnią rzecz najważniejszą zawsze może trawić w multiplayer to tak znana monotonia mimo np:kulturalnych graczy.

  18. Niestety poniekąd muszę się zgodzić z Berlinem.Denerwuje w grach mmo cwaniactwo,dziecinność nie zawsze nastoletnich graczy.Zwłaszcza zazdrość gdy jesteś tym lepszym.Niektórzy ludzie lubią się wyżywać w grach multiplayer.Co jest bardzo irytujące gdy 10 latek klnie na ciebie przez komunikator głosowy.Aż krew do oczu napływa i masz ochotę kopnąć takiego „cwaniaczka w mordzie” w jego dupkę.Moim zdaniem rodzice powinni ograniczać czas na komuterze takim neosom.To brak szacunku i kultury.

  19. Zgadzam się z autorem. Mnie najbardziej wpienia to, że załączajac do gry multiplayer producenci obcinają tryb single-player, który jest uboższy i krótszy i przez to granie w tę konkretną grę traci sens. A multiplayer tej luki nie wypełni.

  20. darktangram 9 maja 2011 o 07:24

    Berlin – ale ksywa… 😀

  21. I ty możesz zostać hikikomori 🙂

  22. Ja tam uwielbiam multika, stawiam go (prawie) na równi z singlem. Ale ciekawe spojrzenie na sprawę.

  23. Paladyn_Rage 9 maja 2011 o 07:44

    Oj chyba mam nowego ulubionego felietonistę. Fajnie się to czyta. Co do zawartości merytorycznej to się zgadzam w pełni. Dodatkowo można wspomnieć o tym, że osobnicy po drugiej stronie kabla umieją swoim trywialnym zachowaniem skutecznie popsuć zabawę (serwery roleplayowe w WoW są tu koronnym przykładem).

  24. ja także nie przepadam za multiplayerem, wolę porządnego singla, na którego kreowanie nie miało wpływu tworzenie trybu dla wielu graczy

  25. Berlin jesteś wielki. Zgadzam się słowo w słowo, choć głównie dlatego że jestem wychowankiem epoki bez internetu, więc nigdy specjalnie mnie nie pociągało życie w sieci, ale mój o 7 lat młodszy kuzyn nie potrafi żyć bez multi, zaczynał od Diablo, teraz ma CS, oprócz tego miał GoW ( co-op ), MW, Crysis, etc.. Po prostu on tak lubi. Mój kontakt z tym zjawiskiem ogranicza się do okazjonalnego pogrania w MMORPG ( była też krótkotrwała miłość z ET). Czekam na kolejny felieton od ciebie.

  26. Mnie irytuje stwierdzenie „Gra byłaby lepsza gdyby miała multi”. Przecież to banialuki. Jeśli gra ma zarąbisty singiel i tylko z myślą o nim byłą robiona to po cholere pisać takie zdania. Co innego jeśli grę tworzy się z myślą o multi. Od tego są może wyjątki, jednak ja nie mam czasu na multi, które uważam za zbytek łaski dany przez twórców. Jak chcę grać po sieci to włączam kurnika i szybka partyjka w skrable albo chińczyka czy kości mi w zupełności starcza. Pozdrawiam wszystkich singlowców.

  27. Jakoś mam takie dziwne odczucie, że dla większości tu piszących tryb multi jest tylko i wyłącznie tożsamy z gatunkiem pt. FPS. Bo jakoś na serwerach dla StarCrafta, C&C czy DIRT’a 2, rozkapryszonej gówniarzerii nie spotkałem. Poza tym zawsze można się zgadać z kumplami i połupać wspólnie – multi nie musi być przecież graniem jedynie z nickami. Dodatkowo zawsze można pograć po tzw. LAN’nie – nie ma to jak spotkanie z kumplami w chacie i wspólne łonienie w dany tytuł. Szkoda, że LAN odchodzi do lamusa…

  28. Niesamowite zjawisko. Berlin napisał tekst u Duke’u – nagle wszyscy uważają tak samo. Teraz całkiem niezły (choć przepełniony imo frustracją) krytyczny tekst o grze wieloosobowej – ni z tego, ni z owego PRAWIE wszyscy są koneserami fabuły i samotnego przedzierania się przez epickie przygody. Czekam jak się sytuacja z tekstami Berlina rozwinie. Już teraz widzę, że kilka osób zmieniło swoje podejście diametralnie byleby się z tekstami wyżej wymienionego zgodzić… :>

  29. hm…no nie wiem.jak ktos ma słabe nerwy i nie może poświęcic 10 minut na znalezienie normalnego servera z normalnymi ludzmi to tak…|ps.berlin powinien zagrać w minecrafta przez multi.haaaaaa chyba by na zawał padł…tam szukanie kogoś kto wie chociaż że w nocy wychodzą potwory trwa 10 minut 😛

  30. No i Berlin ujął idealnie czemu gry mmo ssą…|Btw: Warto przeczytać po tym artykule news o grach Valve dotyczacy sungleplayera

  31. December Man 9 maja 2011 o 08:47

    Prócz kilku oczywistości zdecydowana większość felietonu składa się ze zwierzeń na temat twoich problemów z przystosowaniem się do życia w społeczeństwie.

  32. Nie wiedziałem, że tylu singlowców jest 😉 .|Aczkolwiem mimo, że felieton ładnie napisany to moim zdaniem argumenty są totalnie bez sensu. Można chyba współczuć znajomych, którzy nie zaakceptowaliby potencjalnej przerwy w grze.. Jak również problemu z dystansem do ludzi. |a) w mutli w większości przypadków nie jesteś uzależniony od innych ludzi – w FPSy, TPP, RTS grasz sam dla siebie.. chyba, że przez uzależnienie rozumiesz bycie zjechanym przez kogoś w rtsie, bo robiłeś dziurę ozonową zamiast statku…

  33. b) no właśnie to granie ze znajomymi, po części racja jakieś dostosowanie jest, ale jak ma siędużo znajomych i potencjalnych towarzyszy gry to nie jest to żaden problem. Jak pisałem wcześniej, jeżeli nie zrozumieją przerwania gry z powodu ważnej rzeczy, to współczuję – tak samo przecież można wyjść z baru / imprezy, bo się stało coś ważnego. |c) RTS to RTS, jak chcesz pauzować i mieć czas na myślenie może w turówki powinieneś sprobówać.|d) „Bo tak się gra” – on chce przecież wygrać (wrócę do tego)..

  34. Zgadzam się z twoimi poglądami Berlin, można by powiedzieć, że wyjąłeś mi to z ust:P. Też jestem zagorzałym singlem, i chociaż czasem zagram w colina czy nfsa przez sieć, to jednak gry kupuje zwracając uwage jedynie na tryb single player, który niestety z każdym rokiem jest traktowany coraz bardziej po macoszemu przez większość producentów i developerów

  35. e) „bardzo pochlebnie o multiplayerze w jednej z recenzowanych gier” – jestem ciekaw jakiej 😉 |f) Portal 2 – ponownie współczuję grania z losowymi ludźmi w jednego z najtrudniejszych z coopów. Jasne na pewno się znajdą tacy co przeszli w ten sposób, ale dla mnie nie o to chodzi (wrócę również 😛 )|g) zgoda, na serwerach MP może być ciężko, więc może: „rozpaczać po nocach płacząc w poduszkę nad moją roztrzaskaną psychiką”, to jest problemem? I nieumiejętnośc zniesienia porażki.. Wiem sarkazm..

  36. h) kino – ok ciekawy przykład i się zgodzę 😉 , chociaż mi to nei przeszkadza, ale rozumiem, że może komuś zepsuć odbiór,|i) siedem miesięcy po premierze, ale tego samego dnia, co reszta świata. U SIEBIE (bold) – zgadzam się z którymś z przedmówców, widzisz się jako pępek świata w tym momencie, przeszkadza Ci kino ok do niego nie idź, ale nie oczekuj, że w domu obejrzysz film tego samego dnia.. to tak jakbyś oczekiwał, że serię platinum dostaniesz w dniu premiery bo ma gorsze pudełka i dlatego jest tańsza…

  37. j) „Nie chcę słyszeć, że gra jest krótka, bo robiono ją pod multi” tu niejako się zgodzę, gry powinny być dopracowane w jednej i drugiej materii. Jeżeli twórcy nei mają na coś czasu, nie powinni tego wprowadzać w ogóle i dodać w następnej części (np. Uncharted, Assassin’s Creed, w którym ktoś mówi,że singiel cierpi przez multi, wybacz niezgodzę się, do singla zostało również dodanych wiele ciekawych rzeczy)|k) „flamerzy” w grach – polecam olać / mutować, ale przecież wtedy korona spadnie 🙁

  38. Podsumowując kilka rzeczy, ładnie napisał Fristron (chociaż nie podoba mi się pełna bezkrytyczna zgodność 😛 ), że MP jest dla ludzi lubiących konkurencję, lubiących trenować, ćwiczyć i siebie poprawiać. Zgoda jeżeli tych cech Ci brak sporo gier MP będzię Ciebie / Was męczyło (mój punkt d „Bo tak się gra”), oni chcą wygrać i być lepsi, czasami nieważne jak (co się niestety na oszukiwanie czasami przekłada, co jest przykre, ale tak mamy wszędzie…).

  39. Drugi jakoby rodzaj gier MP to coop. Z kolei tutaj moim zdaniem granie w niego z losowymi ludźmi mija się z celem (czasami np brakujący slot wolę zapełnić kompem niż człowiekiem – np. L4D, co jest również świetne jak musisz iść – Twoje miejsce zajmuje komp lub inny znajomy nie ma problemu), ale to jak już wspomniałem wcześniej problem znajomych i dogadania się z nimi.. Jeżeli tu coś nie gra to już nic nie poradzimy. |Żeby nie było również lubię singla (no i z tego co na pewno widać multi…

  40. Najlepsze multi, to multi przy jednej konsoli/kompie, jak za starych dobrych czasow Pegasusa :* Multi w Burnouta jest niegrywalne przez noobów i retardów, a mmo to syf dla gimnazjalistów/

  41. gdyż uwielbiam konkurencję) i czasami nawet jego preferuję, gdy mam dosyć MP (porażki 😛 ) lub nie ma akurat nikogo na partyjkę czegoś w coopa, dlatego zawsze mnie cieszy, że gra jest kompletna i ma świetnie jedne i drugie – np. Portal 2, Uncharted 2. |Niesamowitą zaletą MP jest jego żywotnośc… Jeżeli załapiesz bakcyla, to za grę wartą 100/150/200 zł dostajesz setki godzin gry. Co bije na głowę trwającego nawet 15 h singla za taką samą cenę…

  42. @Dariusxq, widać kompleksy względem mmo

  43. I proszę tutaj znowuż nie piać, że te 15 h to przez multi. Zrobienie lokacji singlowych i różnych przeciwników zajmuje sporo czasu. A multi? można dać 10 skinów 5 map (co jest ułamkiem wymogów singla czasami), żadnych aktorów niezatrudniać ani pisarzy (brak narracji i fabuły) i już mamy świetne (być może zależne od innych czynników wciąż) multi, w które można się zagrywać przez godziny.

  44. Ja się zgadzam w 100% z artykułem. Lubie to! 🙂

  45. Kto przeczytał wszystkie komentarze @akk ręka do góry. A co do muli – właściwie nigdy w nie nie gram. Wolę się pobawić sam, bez zbędnych nerwów, które mogłiby mi przysparzać „ci najlepsiejsi”

  46. Mam nadzieję, że chociaż autor felietonu przeczyta 😀 . Mimo, że podoba mi się jego kunszt literacki to mam wiele zastrzeżeń do argumentów 😉 . |I jakbym chciał, żeby ktoś w końcu ten system komentarzy tu ulepszył….

  47. Ja też czasami nie znoszę multi, gdy zdarzy się (choć nieczęsto to bywa) przegrać 2-3 mecze pod rząd w FIFA11. Nie jest to jednak w żadnym razie wspólmierne do niezwyklej przyjemności, która płynie podczas wygranej 5 z kolei pojedynku Twarzą w Twarz 😀

  48. @akk, ale w multi nie dostaniesz przeżyć jakie potrafi dać taki godzinny singiel. Żaden film, czy książka, czy żadna inna gra nie dała mi takich przeżyć jak Heavy Rain. Bez singla. Mistrzowskie scenariusze ma także Half-Life [cała saga], Uncharted czy Assassin’s Creed. Najlepsze gry MP dla mnie to CS, BF: Bad Company 2 i MU Online….i pomimo dłuższej zabawy, wybieram Oscarowy singiel.

  49. …i własnie nawet pomimo setek meczy w FIFA 10 na PS3 przez Internet, wolę obecnie grać w FIFA 11 na PC z kumplem obok.

  50. Kiedyś dawno dawno temu zagrywaliśmy się z kumplami w Doom II znosząc blaszaki do jednego mieszkania i spinając je kablem. To było multi z klimatem! Od tamtej pory multi nie tknąłem bo jest miałkie i mdłe

Dodaj komentarz