08.05.2011
Często komentowane 204 Komentarze

Czasami nienawidzę gier: Multiplayer

Czasami nienawidzę gier: Multiplayer
Zrzędzi coraz piękniej, zrzędzi już niemal po mistrzowsku. Tym razem Berlin wylewa jad na gry multiplayer, a w myślach pewnie również na zatwierdzającego ten tekst Huta. Bo Hut, zamiast od rana siedzieć i pilnować, czy już jest to puścić na emisję, marnuje czas przy drugim map packu dla Black Ops. Ot, ironia losu...

Raz na jakiś czas mam ochotę usypać w centrum Wrocławia jakiś kopiec, a na jego szczycie postawić pomnik komputerom. Byłby to wielki, marmurowy „blaszak”, cały jego ekwipunek i ogromny, prawdziwy router, żeby wszyscy wokół mogli za darmo skorzystać z internetu. Takiego zwykłego internetu: do przeglądania Fejsbuka, żalenia się na Twitterze i czytania strony CD-Action, która wciąż nie dorobiła się, niestety, wersji mobile. Ale takiego, na którym w gry multiplayerowe grać się nie da.

Ale dlaczego, Berlin, co to za majaki? Już się tłumaczę, bo sprawa jest bardzo prosta! Komputery i internet wybawiły mnie od wielu ułomności życia codziennego i ułatwiły mi – jak zresztą każdemu – funkcjonowanie jako takie.

Najbardziej jednak dziękuję im za to, że wybawiły mnie od kontaktów międzyludzkich.

I nie, żeby uciąć ewentualne prześmieszne dowcipasy zanim się zaczną, nie należę do stereotypowych otyłych pryszczatych nastolatków, których chciałoby widzieć na moim miejscu TVN24. Nie należę też do tej skromnej grupy sześciu milionów osób, które sprzedałyby pół swojej rodziny za kolejny miesiąc abonamentu do WOW-a, a które są na tyle inteligentne, że za ten stereotypowy żart się nie obrażą. Nie chodzi absolutnie o moje choroby psychiczne, za których diagnozowanie psycholog bierze miliony monet, a Wikipedia zero.

Chodzi o preferencje i osobiste upodobania, a razem z nimi: możliwość wyboru.

Zamiast biegać z kolegami za piłką (co jest zdrowe i dobre, pamiętajcie), mogę zmusić kilka tysięcy pikseli na ekranie do biegania za mnie i mniej się przy tym zmęczę. Mogę w każdej chwili zdecydować czy mam ochotę umówić się z kimś na kopanie prawdziwe, czy raczej faulować za pomocą literki 'Q’ w Fifie ’98, którą wspominam najlepiej.

Kontakty międzyludzkie są za to męczące: trzeba dobrze wyglądać, uważać na słowa, zrobić dobre wrażenie, rzucić żartem, czy też ustawić się z kimś na odpowiednią godzinę i nawet kilka minut się nie spóźnić, bo to nieładnie. Jak by na sprawę nie patrzeć: w prawdziwym życiu jest się uzależnionym od innych ludzi, ich czasu i przy okazji trzeba też mieć cały czas w głowie pierdoły typu: „Nie, to przecież nieeleganckie”. Wystarczą dwa przymiotniki, żeby to wszystko podsumować: nudne i męczące.

Dlatego też lubię gry, w których rządzę i decyduję JA. Gry, w których wszystko jest zależne ode mnie, a nie ja od wszystkiego. Wielkie historie opowiadane w RPG koncentrują się właśnie wokół mnie i ja decyduję jakim rycerzem teraz będę, w RTS-ach to ja decyduję czy będę teraz robić statki, czy dziurę ozonową. Kampanie single-player, co nie jest już chyba żadną tajemnicą, są dla mnie najważniejsze.

Gry przeznaczone dla wielu graczy mają pewne ułomności, których nie dają rady od wielu lat przeskoczyć, a które irytują mnie tak bardzo, że nie mam nawet zamiaru im pomagać w piłowaniu płotków. Przede wszystkim zaś to, że odpalając dowolną grę w trybie multiplayer wracam właśnie do tego wszystkiego, z czego chcę zrezygnować grając w gry w ogóle.

Chcąc pograć ze znajomymi jestem zmuszony dopasować się do tego, ile mają akurat czasu. Muszę dogadać z nimi termin, muszę upewnić się że mają grę, o której mowa, a potem jak już się umówimy jest mi głupio, że muszę wyjść w połowie, bo akurat wypadło coś ważnego. „Zabawy” w multiplayerze nie można przerwać w dowolnym momencie bez wściekania innych, tak samo jak nie można wyjść z knajpy bez słowa, czy innych upierdliwych wymówek. W grach multiplayerowych nie mogę prowadzić rozgrywki własnym tempem – kiedy poczuję nagle zew artyzmu i odpalę papierosa gryzmoląc na kartce sonet norweski lewą nogą, to ktoś najprawdopodobniej zacznie mi wrzeszczeć z głośników i zepsuje tę chwilę uniesienia.

Nie mogę też spokojnie zatrzymać gry i przemyśleć odpowiednich dróg prowadzenia żołnierzy na rzeź w dowolnym RTS-ie – w tym czasie, kiedy mój kombinat produkcyjny narobi siepaczy i górników, jakiś mądrala wyśle mi trzech wojów i rozwali całą wioskę. I nie mogę napisać mu, że chyba uczył się taktyki w szkole dla wirtualnych partyzantów, a nie od wielkiego mistrza Sun Tzu. Przecież: „Tak się gra”.

I kiedy tylko przyjdzie mi ochota na „zabawę” po sieci, przypominam sobie to wszystko i spokojnie włączam coś, co trybu sieciowego nie ma w ogóle.

Pamiętam, że dawno, dawno temu wyraziłem się bardzo pochlebnie o multiplayerze w jednej z recenzowanych gier – teraz żałuję. Serwery nie wypełniły się szybko, a kiedy zrozumiałem, że więcej czasu zajmuje mi szukanie ogarniętego człowieka do zabawy, niż mordowanie z nim szkieletów stwierdziłem, że to chyba nie ma sensu. Kiedy też napatrzyłem się na ludzi, którzy nie potrafili odnaleźć się w pierwszej komorze testowej w Portalu 2 przez pięć minut stwierdziłem, że to chyba nie na moje nerwy. PIĘĆ MINUT DO JASNEJ CHOLERY.

Internet i gry dla singli uwolniły mnie, w znacznej mierze, od tych wszystkich niedogodności. Od spotkań z ludźmi niemądrymi, dopasowywania się do czyjegoś zegarka i gustu, czy nawet od porównywania umiejętności. W produkcjach dla jednego gracza nie muszę strzelić headshota w ciągu kilku milisekund, bo spędzę resztę rundy patrząc jak inni świetnie się bawią. Nie muszę siedzieć przy grze non stop, bo każde wyjście to rosnąca irytacja ludzi po drugim stronie kabla. Nie muszę nawet dostawać w dupę od tych, którzy mają więcej czasu i rozpaczać po nocach płacząc w poduszkę nad moją roztrzaskaną psychiką.

Przede wszystkim też: nie muszę dzielić się moimi osobistymi przeżyciami z resztą świata. Przechodzenie gier z innymi jest jak oglądanie filmów w kinie – niby przyjemne, niby głośno i się świeci, ale jednak zawsze jakiś gnojek z lewej musiał kupić popkorn i chrupie nad uchem. Zawsze też, kiedy zbliża się epicki moment, który chcę się Przeżyć, trafi się jakiś mądrala, który wstanie się wysikać i z nastroju nici.

Nie mam zamiaru jednak drukować ulotek, w których będę przekonywać ludzi do bojkotowania kina. Od tego są DVD-ki, żeby obejrzeć to samo na własnych warunkach – szkoda tylko, że jeden liczący miliony na koncie wydawca z drugim nie potrafią zrozumieć, że nie mam ochoty oglądać tego filmu siedem miesięcy po premierze, ale tego samego dnia, co reszta świata. U SIEBIE.

Nie mam zamiaru też przekonywać innych, że gry multi są do luftu. Nie obchodzi mnie to kompletnie, bo przecież każdy szuka czegoś innego, prawda?

Nie chcę jednak widzieć dodatkowych zakończeń, nowych wątków, czy innych uzupełnień single-playera w grach sieciowych. Nie chcę zmuszać się do grania z ludźmi, żeby poznać lepiej to, na co zmarnowałem ładnych kilka godzin. Nie chcę słyszeć, że gra jest krótka, bo robiono ją pod multi. Nie chcę, żeby ktoś pozbawiał mnie gigabajta dobrej zabawy, bo przypomniało mu się o rozgrywkach sieciowych. Nie chcę też, przede wszystkim, płacić więcej za ułomną z każdej strony grę, nad którą stracono wiele czasu tylko dlatego, że ktoś postanowił dodać do niej multiplayer.

Świat działa bardzo dobrze, kiedy w jego życiu nie uczestniczę – wystarczą mi zabawki w piaskownicy, które produkowane są specjalnie z myślą o mnie.

204 odpowiedzi do “Czasami nienawidzę gier: Multiplayer”

  1. I to jest prawda, w multi gra się jescze znośnie, gdy wszyscy gracze są po jednej stronie, np L4D, Alien Swarm… I gdy są m ogarnieci.

  2. Marny tekst, a jego marność polega na tym, że jest napisany w sposób płaczliwy. I jeszcze ta deklaracja na końcu: „świat działa dobrze, kiedy w jego życiu nie uczestniczę”. Górnolotność to ostatnia rzecz, jaka jest tu potrzebna.

  3. singiel jest najlepszy bo w nim to ty jesteś tym najlepszym i masz supcio zabawę. A w multi jakiś koleś puszcza muzykę z telefonu albo wymiata jak mało kto. I co to wtedy za przyjemność.

  4. @k4cz0r – może za bardzo broniłem multi (albo atakowałem autora tekstu:P), ale ja nie przeczę, że to co powiedziałeś to nieprawda 🙂 . Sam chyba jestem obecnie takim graczem, który woli – jestem zachwycony Uncharted (wczoraj skończylem jedynkę), nie mogę się doczekać jak usiąde do dwójki, a Heavy Rain uważam za jedna z najlepszych gier w ogóle 🙂 . Ale lubie też „czasami” sprawdzić swój poziom na tle innych graczy;).

  5. ObieraczMandarynek 9 maja 2011 o 12:24

    Jakoś styl Berlina kojarzy mi się z stylem Kominka…dziwne…

  6. Nie lubię Multi po za jednym wyjątkiem – tryb kooperacji, L4D, L4D2, ArmA 2 – cud miód, orzeszki, kupa zabawy i często śmiechu. Nie ma napięcia typu „jeden i kilku leszczy, tylko kilku wymiataczy kontra setka tępych NPC sterowanych przez AI 🙂

  7. @iuri1943 – Sieczki z kumplami po jednej stronie też są dobre ^-^ (patrz Bad Company 2 – razem z kumplem lecicie helikopterem itp.)

  8. To w Fifie 98 można faulować za pomocą „Q” ??

  9. ren obrazek to z fallout’a?

  10. Swoje zdanie wyraził i ja je akceptuję ale do cholery jasnej…jeden napisze coś bez sensu,a inni się pod tym podpisują masowo xD Ja kocham multiplayer za to że mogę pograć z kimś bardziej inteligentnym niż blaszak.Ale z jednym się zgodzę: „robienie multi kosztem krótszego singla”.To jest zdanie, które nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego.

  11. Zgadzam się w 100%, muszę powiedzieć że mam dokładnie te same przemyślenia, a felietony Berlina są dla mnie jednymi z najlepszych jakie ostatnio czytałem, bez poruszania przesadnie ważnych tematów przez co czyta się „luźniej”, wyraża własne zdanie w ciekawy i przekorny sposób który bardzo mi się podoba.

  12. Berlin zgadzam się z tobą. Takie mam same odczucia jak ty. W przeciwieństwie do Ciebie lubię Multiplayer ,ale chyba wolę SinglePlayer. Z kilku powodów ,których nie wymienię ,bo mi się nie chcę.

  13. @BUUNEK |Raczej nie inaczej.

  14. Berlin zgadzam się z tobą i może 90% ludzi na tej stronie uzna mnie za idiotę ale mam xboxa 360 i mam możliwości grać prze z neta ( no dobra może nie takie jakie bym chciał ale mam ) i wolę grać sam albo z kumplem w kooperacji na jedenj konsoli.Dla mnie TO SĄ EMOCJE , anie zestrzelenie 200 headshotów i podniecanie się że mam nowe odznaczenie

  15. Weszłem w ten post tylko bo myślałem, że jest coś o Fallout MULTI a tu kicha :/

  16. Biadolicie teraz jak ktos wyjdzie w wiekszosci produkcji ktos szybko wskakuje za niego i gra sie toczy. A tak samo mozna sie denerwowac an tepe boty ktore stoja i sie zacinaja w singlu jak na dziwnych ludzi w multi wbiegajacych pod lufe. Wszystko ma plusy i minusy pozatym sa klany 😉

  17. Chciałem napisać coś w stylu „Berlin przestań marudzić „ale doszedłem do wniosku ,że właśnie tym krótkim komentarzem potwierdziłem twoje argumenty i niezależnie co twórcy gier za rewolucyjne multi wymyślą zawsze to ta druga osoba z którą grasz jest odpowiedzialna za ewentualne doznania jakie Cię spotykają .

  18. Brawo, w pełni sie zgadzam!

  19. także się zgadam! W pełni popieram! Też od bardzo długiego czasu znajduję coraz więcej negatywów multi w różnych grach

  20. Święta prawda, sam nienawidzę gadania o singlu jako treningu przed multi w FPSach, a tryby sieciowe w moich ulubionych strategiach mnie maksymalnie do tego gatunku zraziły (głównie wspomniane rozwalanie bazy trzema żołnierzami absolutnie sprzeczne z jakąkolwiek wojenną logiką, po którym dałem sobie spokój z potyczkami w Warcrafcie III i zręcznościowe walki „kto szybciej klika” w Starcrafcie 2). Jeśli multi, to tylko ze znajomymi. Wtedy atmosfera miła, gra przyjemniejsza i wszyscy się rozumieją.

  21. Ups, chodziło mi o pierwszego Starcrafta, zagrania w dwójkę nie miałem przyjemności. 😉

  22. Nagle wszyscy piszą, że się zgadzają, a i tak zaraz odpalą Black Ops, albo wowa, a oprócz tego to zgadzam się z tobą Berlin 🙂

  23. W pewnej części zgadzam się z tobą Berlinie, bo sam niejednokrotnie poziom berserkera osiągałem grając z ułomnymi randomami w L4D2 czy kupując BO tylko po to żeby zaraz dowalili mi 2 map packi po absurdalnej cenie, a stare mapy poszły w odstawkę. Gry multi są koszmarem gdy musimy się użerać z grupą nieogarniętych randomów zachowujących się jakby pierwszy raz mieli myszkę w ręce. Jednak nie sposób mi ukryć że często gdy trafiałem na odpowiednich ludzi grało się świetnie.

  24. JA sie całkowicie zgadzam z kwestią o spotykanu innych ludzi. To strasznie trudne jest.|A zmultiplayerów pocinam tylko w CS’a na infie w szkole. Swoja drogą na forach nie trzeba uważać na slowa, zrobić dobrego wrażenia, dobże wylądać itp.

  25. JA całkowicie zgadzam się z kwestią, ąe spotykanie innych ludzi jest strasznie trudne i wymagające. To wiem od dawna. A z multiplayerów to pocinam tylko w CS’a na lekcjach infy w szkole. Swoją drogą na forach nie rzeba uważać na słowa, zrobic wrażenia, dobrze wyglądać itp. A tak ogólnie to NIE CHCE MI SIE Z WAMI GADAĆ

  26. sory coś się zacielo a jak odświeżyłem strone to wrzuciło x2

  27. Ambitnie, odważnie i bez zahamowań – jestem pod wrażeniem. Bez wątpienia, Życie ma zdecydowanie zbyt wysoki poziom trudności jak na grę, której nie kupujemy dobrowolnie. ;]

  28. Felieton mistrzowski. Chyba mamy podobne zapatrywania na świat i ludzi. Mówiąc inaczej – kontakty międzyludzkie (na dłuższą metę) są po prostu męczące. Takie jest moje zdanie.

  29. miradokusv 9 maja 2011 o 16:57

    O ile zgadzam się z myślą przewodnią tekstu, tak nie mogę się wyzbyć wrażenia, że autor przedstawił siebie jako dzikusa piszczącego w amoku na ludzi których nie zna lub nie chce spędzać czasu. Mam nadzieję, że to tylko „wrażenie poboczne”, gdyż tekst idealnie odzwierciedla moje poglądy.

  30. Hub3rtFromW4rs4w 9 maja 2011 o 17:14

    Brawo berlin brawo

  31. szymekczarodziej 9 maja 2011 o 17:19

    WIWAT BERLIN !!! Wreszcie ktoś powiedział całą prawdę o grach.

  32. Poza tym, że autor tego tekstu powinien niezwłocznie skonsultować się z dobrym psychologiem 😛 nie mam żadnych zastrzeżeń.|”Nie chcę słyszeć, że gra jest krótka, bo robiono ją pod multi” – I TO JEST TO!!! i cieszę się, że to zdanie zostało wyróżnione grubaśną czcionką. „Jest multi, po co długa i skomplikowana kampania single player” – tak teraz myślą producenci. Multi jest sztucznym przedłużaniem całej gry. A ja chcę skończyć dobrą fabułę , obejrzeć napisy końcowe i powiedzieć „DZIĘKUJĘ !”…

  33. AVE BERLIN!AVE!Podzielam i popieram twoje poglądy. 😉

  34. Berlin, coś mi się widzi że od dziś, gdziekolwiek byś się nie pojawił, miałbyś postawione piwo, a nawet kilka. Ten artykuł zawiera w sobie całą prawdę na temat wyższości singla nad multi. W singlu nie spotkasz głupich ludzi. Albo może po prostu ludzi?

  35. Gdy czytałem ten tekst nie mogłem odpędzić się od wrażenia, że… masz całkowitą rację. Poza tym uwielbiam ten typ pisania do ludzi – zero sztywności, dużo luzu i szacunku do odbiorcy. |Co do samego problemu – cóż… Taka prawda. O ile trochę za bardzo ciśniesz na kontaktach międzyludzkich bo np. do grania w nogę to nawet się umawiać nie trzeba, tylko cynk dać paru osobom i już można napierdzielać. Nie można być no-lifem 😉 A jeżeli gra ma „zakończenie w multi” to jest do [beeep], ale z taką się nie spotkałem.

  36. Dobry tekst, choć może do końca z nim się nie zgadzam, bo właśnie wróciłem z boiska, to jest w nim dużo prawdy i jest fajnie napisany.

  37. Stalkerkiel 9 maja 2011 o 19:46

    Jako admin servera na moim servie zawsze czuje sie u siebie i nie musze dopasowywac sie do nikogo 🙂 ot tak sobie wchodze, wychodze …. jak komus cos nie pasuje to ban…. 😛 a tak powaznie. multi jest fajne ale jak ma sie z kim grrac. bez tego sens multi siada.

  38. geralt1392 9 maja 2011 o 20:38

    Całkowita racja. Niestety dziś multi jest wpychany przez twórców wszędzie, czasami mam wrażenie, że na siłę. O ile są gry, w których to multi się liczy, to są również takie, których przeznaczeniem jest tylko i wyłącznie single i twórcy powinni o tym pamiętać. Kropka. |BTW Piszesz świetne teksty Berlin.

  39. w pewnym sensie popieram ale no właśnie to ale bo jak masz kumpli w grze to zabawa jest nieograniczona ale jak ich nie ma no to gorzej bo trudniej o ta wiarę.Ja i choć uwielbiam singiel i poczucie że to ja jestem najważniejszy to multi jest doskonałym uzupełnieniem

  40. Bez ironii ani metafor przyznam, że tekst mnie poruszył i to dogłębnie.|Dziękuje za przyjemność przeczytania go 🙂

  41. Czasem nienawidzę postmanów : Berlin 😛

  42. Jestem bardzo podobnego zdania co Ty. Wkurza mnie niesamowicie granie w multi, gdzie co chwilę podłącza się jakiś „hardkor”, strzela headshota z za rogu, po ciemku i do tego pod górkę, a następnie ucieka z rozgrywki ;/ Lubię pograć ze znajomymi po sieci, ale na naszych zasadach, bez wyśrubowanych skilli a dla samej tylko przyjemności z grania.

  43. Scarface666 10 maja 2011 o 14:32

    Zgadzam się w zupełnośći z autorem i częściowo z Bisqpem, tyle że mnie dodatkowo denerwuje to, że gdy chcę zagrać w multi z kolegami to często tracę 2 godziny na konfigurację różnych elementów po czym dajemy sobie spokój i mówimy „Trudno, nastepnym razem” bo znowy coś nie działa.

  44. @ Bisqp Nie wina „hardkora” że jesteś taki cienki. Może nie zabieraj się za multi, unikniesz żalu i złości z powodu czegoś w czym nie jesteś dobry.

  45. mi też podoba styl Berlina , ja też się bym cieszył gdy jeszcze pisałby więcej takich tekstów!

  46. Święta racja 🙂 . W singlu zawsze można wziąć Load, albo zasavewować, bo trzeba do toalety, a nie czekać z wybuchającym pęcherzem do końca gry, bo jakiś idiota nie dodał do gry pausy w multiplayer.

  47. xqallanx, Berlin -> A to taki problem odłączyć się od gry jak się np. gra w cs-a? W przypadku, powiedzmy, Bad Company 2, to w zasadzie w ogóle nie trzeba się odłączać, tylko się nie respawnować po zginięciu.|Berin -> twoje pozostałe argumenty w zasadzie polegają na tym, że nie lubisz przebywać z innymi ludźmi nawet przez Internet. Wważasz, że inni są za szybcy czy za dobrzy i się od razu poddajesz, a jak ktoś jest gorszy od ciebie (w Portalu 2) to także to robisz (nie możesz przez mikrofon coś…

  48. Trudno się z tym nie zgodzić, ale nie rozpaczałbym nad tym faktem. Jeśli single jest ok, to go przechodzę i pozbywam się gry. Jeśli single jest tak dobry, że pięciokrotne jego przejście wciąż daje przyjemność to gram w multi. To zawsze był dla mnie dodatek i grając w TF2 czy CSa czuję się jakoś dziwnie, ale nie rwę z tego powodu włosów z głowy, tak to już wygląda w grach 🙂

  49. Ah.. Bardzo stare podejście do multiplayera. Ludzie chcą się komunikować-współpracować z innymi (NAPRAWDĘ). Dla mnie gra bez multiplayera to gra stracona, bo wiem, że nie będę mógł zagrać z przyjaciółmi i im dołoić.. A może to dla tego, że jestem młody? Może autor jest z minionego wieku? – Nie wiem

  50. PS .W Starcrafcie 2 jest pauza w multi.

Dodaj komentarz