Days Gone: Świat gry projektowało zaledwie sześć osób
Jak na tak niewielki zespół, efekt końcowy wypadł całkiem nieźle, prawda?
Przygody Deacona zebrały skrajne recenzje i określano je zarówno mianem „męczącego, pustego doświadczenia” jak i „wyśmienitej gry z uzależniającą rozgrywką”. Nasz recenzent, Ninho zalicza się raczej do drugiej z wymienionych grup, bo w CDA 06/2019 stwierdził, że „pod względem fabuły i emocji to poziom The Last of Us”. To o tyle istotne, że ostatnią z wymienionych gier często określa mianem najważniejszego tytułu w swoim życiu. Oceniając Days Gone, wiele osób zwracało uwagę na przepełniony atrakcjami otwarty świat. W trakcie niedawnej sesji AMA Eric Jensen z odpowiedzialnego za grę studia Bend zdradził, że został on zaprojektowany przez zaledwie sześć osób, co w przypadku tak głośnego tytułu wydaje się zaskakująco skromną liczbą:
Rzeczą, z której jestem najbardziej dumny, jest to jak bardzo zróżnicowany i dynamiczny świat udało nam się stworzyć z tak niewielkim zespołem odpowiedzialnym za jego projektowanie (5-6 osób). Dokonując wyborów projektowych, musieliśmy myśleć sprytnie i efektywnie, mając świadomość ograniczeń wynikających z ograniczeń kadrowych. Możliwość zobaczenia tych wszystkich publikowanych przez ludzi szalonych filmików i zrzutów ekranu, na których otwarty świat stara się dopaść Deacona bądź wchodzi w interakcje sam ze sobą, jest dla naszej ekipy niesamowicie przyjemna.
Naturalnie owych „sześciu wspaniałych” wspierały całe zastępy specjalistów z innych dziedzin (nie wspominając już o solidnym budżecie), ale mimo to efekt, jaki udało się osiągnąć tak niewielkiej grupce budzi uznanie. Portfelami przyznają to zresztą sami gracze (przynajmniej w Wielkiej Brytanii), którzy pod koniec kwietnia do swoich domów chętniej zapraszali Deacona niż Scorpiona z Mortal Kombat 11, choć obie gry były wówczas świeżo po premierze.
Czytaj dalej
Jestem wielbicielem turówek i wszelkiej maści erpegów: zarówno klasycznych, jak i współczesnych. Do tego zdeklarowanym zwolennikiem tytułów dla jednego gracza, przy czym od tej zasady istnieje jeden poważny wyjątek – World of Warcraft. W Azeroth przesiedziałem więcej godzin, niż chciałbym przyznać, raz ciesząc się każdą chwilą, kiedy indziej zrzędząc na czym świat stoi. Nie wyobrażam sobie dnia bez książki (niemal zawsze fantastyki), za to spokojnie obyłbym się bez kina i seriali. Z CDA związany jestem od 2011 roku.