Fallout: Eden w Piekle, historia serii [część 2]
Cześć 1 – TUTAJ.
Fallout 3 zapowiedziany został przez Interplay i Black Isle wiele lat temu. Powstawał pod kryptonimem „Van Buren” pochodzącym od nazwiska ósmego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nie ma w tej nazwie jakichś odniesień do historii – Interplay w ten sposób po prostu nazywał projekty, które znajdowały się w fazie produkcji. Informacje o tym, że sequel Fallouta jednak powstanie zaczęły pojawiać się w 2003 roku i przez kolejne miesiące rozpalały wyobraźnię graczy – twórcy co rusz dzielili się swoimi nowymi pomysłami chociażby na licznych forach internetowych.
Gra nie pożyła jednak długo, ba – nie pożyła wcale. W 2004 roku Interplay zamknął Black Isle i od tamtej pory Van Buren istniał przez wiele lat tylko w sferze marzeń graczy (oraz w postaci niedokończonych wersji kodu, które na różne sposoby starano się animować). W drogę weszła jednak Bethesda, która w 2004 roku „wypożyczyła” prawa do używania nazwy i świata Fallout.
Człowieku, co to za zapach. W Krypcie nigdy tak nie jechało...
Fakt przejęcia Fallouta przez Bethesdę nie został przyjęty przez fanów serii zbyt ciepło. Z biegiem czasu, pomimo zapewnień firmy że będzie wierna korzeniom serii, ta letnia reakcja zmieniła się w lament, płacz i zgrzytanie zębów. Zewsząd napływały rozpaczliwe krzyki, typu: „Co oni zrobią z naszą grą?!”, i nawet nie bez powodu. Bethesda pokazała Oblivionem, że gry RPG mogą być proste, przyjemne i sprzedawać się bardzo dobrze. Byliśmy w stanie przejść tę grę i nie przejmować się zbyt bardzo tym, co było obok: statystykami, umiejętnościami, etc. W przypadku światów fantasy „ogłupianie gry” jest dość powszechną obecnie zagrywką, jednak w przypadku Fallouta, przynajmniej zdaniem fanów, było to nie do pomyślenia.
Fallout 3 powstawał na tych samych silnikach, co Oblivion – Gamebryo dla gry i Havok dla fizyki. Z jednej strony przyniosło to wiele dobrego, gdyż gracze w końcu mogli przemierzać post-nuklearne pustkowia widząc świat oczami bohatera, z drugiej jednak całkowicie zmieniło rozgrywkę. Chris Taylor, jeden z głównych projektantów pierwszej części Fallouta powiedział kiedyś, że największą inspiracją dla rozgrywki w nim były papierowe gry RPG. Tymczasem redaktor serwisu Duck and Cover podsumował zbrodnię, którą według wielu fanów serii popełniła Bethesda odchodząc od turowej walki tak:
„Jedną z zasad definiujących papierowe RPG jest przekładanie zdolności bohatera nad zdolności gracza. Znaczy to, że postać powinna dawać sobie radę lub przegrywać na podstawie swoich statystyk – plusów i minusów z nich właśnie wynikających, a nie na podstawie osobistych umiejętności gracza. Jest to kompletna odwrotność gier FPS, w których refleks gracza decyduje o jego sukcesie, lub porażce. (…) Zilustrować to można na prostym przykładzie: Mike Tyson (pomimo swoich intelektualnych niedomagań) powinien móc grać postacią ze zdolnościami intelektualnymi Stephena Hawkinga i na podstawie jej statystyk dawać sobie radę, nie będąc ograniczonym przez swoje własne niedoskonałości. Hawking, z kolei, powinien móc (pomimo swoich niedomagań fizycznych) odgrywać postać z umiejętnościami bitewnymi Tysona. (…) To jest jedna z fundamentalnych zasad RPG. Jeżeli sukces lub porażka twojej postaci zależy od twoich własnych umiejętności, gdzie jest sens statystyk i jak to niby wiąże się z odgrywaniem roli?”
Jednak to, czego hardkorowi fani nie zauważyli to fakt, że czas niestety płynie. To, co było akceptowalne w 1998 roku, w naszych czasach zwyczajnie nie miało prawa się sprawdzić. Michael Abbott, prowadzący bloga The Brainy Gamer, przeprowadził w 2008 roku kurs z zakresu historii gier RPG w amerykańskim koledżu i jednymi z gier, którą przerabiał z uczniami były dwie pierwsze części Fallouta. Jedno z jego spostrzeżeń to dość brutalne stwierdzenie faktu: „Kiedy dałem in Fallouta bez wprowadzeń i specjalnych przygotowań, mieli problem. Wielki problem. Co prawda, dostali oryginalne manuale, ale niemal nikt ich nie przeczytał. Po wyjściu z Krypty nie mieli pojęcia gdzie się udać, ani co robić. Ich ruchy były ograniczone bez jakiejś konkretnej przyczyny – punkty akcji wydają się przecież być bez sensu; nieważne też gdzie poszli – umierali w ciągu minut”.
Bethesda miała więc trochę racji obierając kierunek dla swojej nowej gry. Prawdopodobnie właśnie tej firmie Fallout będzie zawdzięczał swoje istnienie w świadomości nowych graczy jeszcze przez wiele lat. Trzeba przyznać, że kolejna hardkorowa gra RPG z turowymi walkami i rzutem izometrycznym, nieważne jak wspaniały świat by oferowała, byłaby w 2008 roku skazana na wąskie grono odbiorców. Bardzo wąskie – tym bardziej, że Fallout 3 zawitał także na PS3 i Xboxie.
Weź w objęcia demokrację, albo zostań zniszczony
Jeżeli ktoś zdążył zapomnieć, żyjemy w bardzo paranoicznych i nieracjonalnych czasach. Gry komputerowe z roku na rok stają się coraz poważniejszym biznesem i mają coraz większy wpływ na kulturę masową. Fallout 3, jako wielka i mocno reklamowana gra nie oparł się temu, co w przypadku takich gier z „poprawności politycznej” wynika – cenzurze.
Pierwszą sprawą, którą Bethesda wzięła na warsztat – i trzeba przyznać, całkiem taktownie się zachowali – było zmienienie kilku rzeczy w wydaniu japońskim. Przede wszystkim ze względów oczywistych zmodyfikowali quest, w którym można wysadzić w powietrze Megatonę. Podobnie jak w przypadku dzieci w drugiej części gry, tym razem wykasowano Pana Burke, uniemożliwiając tym samym zdetonowanie bomby atomowej wokół której miasto zbudowano. Druga rzeczą, którą zmieniono była nazwa wyrzutni mini-atomówek Fat Man („Grubas”) na „Nuka Launcher”. Dlaczego? Tak właśnie nazywała się bomba zrzucona na Nagasaki w czasie drugiej wojny światowej. Hiroshimę uderzył z kolei „Little Boy” („Mały Chłopiec”).
Drugi problem, który napotkała Bethesda w końcu nadejść musiał. Hinduizm ma dość określone podejście do spraw mordowania krów – a Braminy występujące w Falloutach w oczywisty sposób nawiązują do tej religii. Bramini to nazwa indyjskiej klasy kapłańskiej – jednej z najwyższych w ichnim społeczeństwie. Dodatkowo, podobnie brzmiąca nazwa – Brahman – określa też rasę bydła, którą w hinduizmie się czci. Jako, że wyrzucenie jednego ze zwierząt, które pozwala ludziom przetrwać na pustyni raczej nie wchodziło w grę… Fallout 3 w Indiach nie wyszedł.
Trzecia kontrowersyjna sprawa to coś, co bardzo spodobałoby się ostatnio polskim mediom – narkotyki. Istniały w świecie Fallouta od zawsze, jednak w trzeciej odsłonie serii miały pojawić się dodatkowo środki noszące prawdziwe nazwy oraz animacje pokazujące w jaki sposób się je zażywa. Jako, że Australia odmówiła sprzedaży gry w ogóle, Bethesda zdecydowała się zarówno usunąć animacje, jak i podmienić morfinę na Med-X. Czegokolwiek by nie mówić o cenzurze gier komputerowych, te dwie zmiany wyszły grze na dobre – postacie w widoku z perspektywy trzeciej osoby w „trójce” są wystarczająco kalekie, nie muszą brać do tego narkotyków. Med-X też brzmi jakoś bardziej klimatycznie…
Prognoza na dzisiaj? Pogoda wyjątkowo krwawa, z szansą na rozczłonkowanie
Fallout 3 doczekał się aż pięciu dodatków w postaci DLC, które wychodziły w niemal równych odstępach – co dwa miesiące – w roku 2009. Każdy z nich dodawał do rozgrywki jakiś dodatkowy scenariusz. W pierwszym mogliśmy razem z Bractwem Stali stoczyć walkę z Chińczykami podczas Operacji Anchorage, w drugim zwiedzić ruiny Pittsburga, znanego jako The Pitt. Trzeci dodatek – Broken Steel – rozszerzył główny wątek fabularny Fallouta 3 opowiadając historię ostatecznej walki Bractwa z Enklawą. Czwarty – Point Lookout – zabrał graczy na bagna w okolicach Maryland, a piąty… Na statek kosmitów. Poza Broken Steel nie wnosiły one jednak do fabuły nic wielkiego, były raczej smaczkami dla fanów, lub dziwacznym easter-eggiem – jak Mothership Zeta i mordowanie kosmitów.
Prawdziwa kontynuacja serii to Fallout: New Vegas. Ciężko tę grę określić jednoznacznie jako dodatek do Fallouta 3, mogłaby bowiem dumnie nosić numer 4. Bethesda oddała ją w ręce Obsidian Entertainment, czyli studia zatrudniającego kilku z twórców oryginalnych Falloutów i dała im możliwość dokończenia tego, co zaczęli Van Burenem. Wrócimy więc w trakcie gry na Zachodnie Wybrzeże, w rejony Nevady i New Vegas – jednego z nielicznych miast, których bomba atomowa bezpośrednio nie dosięgnęła. Do zabawy powrócą też starzy znajomi, w tym NCR (militarna organizacja próbująca pozbierać do kupy Kalifornię) i nawet Marcus – supermutant znany dobrze fanom pierwszych części. Więcej o New Vegas przeczytacie niedługo w recenzji – wspomnę jednak o tym, że w grze pojawią się obok Braminów zmutowane kozły. Czyżby Bethesda jako wydawca uczyła się na błędach i tym razem zamierzała jednak sprzedać swoją grę w Indiach?
Czy Fallout ma prawo istnieć w trójwymiarze i z walkami w czasie rzeczywistym – pytanie pozostaje otwarte. Wyniki sprzedaży mówią jedno, lamentujące środowisko fanów mówi drugie. Nie można jednak odmówić Bethesdzie umiejętności tworzenia cholernie wciągających gier, które zapewniają wiele godzin zabawy…
Czytaj dalej
-
Kolejna chińska gra cieszy się astronomicznym zainteresowaniem. Na Where Winds...
-
Ruszyła sprzedaż limitowanego czteroksięgu „Gier, które trzeba znać”. 500...
-
Nawoływania do bojkotu nie przeszkodziły Ghost of Yotei. Gra Sucker Punch...
-
Z zamku Trosky do Kaer Morhen. Jeden z twórców Kingdom Come: Deliverance...
40 odpowiedzi do “Fallout: Eden w Piekle, historia serii [część 2]”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

W poprzedniej części zmierzyliśmy się z historią, w tej części zajmiemy się teraźniejszością i tym, w co Fallout z biegiem czasu wyewoluował. Przygotujcie się więc na trochę kontrowersji, fanowskich sprzeczek, krów z dwiema głowami i hazardu, bo New Vegas zbliża się coraz większymi krokami.
Bardzo dobry tekst, człowiek tylko zaciera łapki w oczekiwaniu na New Vegas 🙂
Nie wiedziałem że ta gra ma tak ciekawą otoczkę fabularną.Moim zdaniem Obsidian zrobi lepszą bardziej klimatyczną grę rpg niż Bethesda,tekst oczywiście bardzo dobry.Co do fanatycznych fanów-wszystkim dogodzić się nie da,trzeba wprowadzać zmiany bo każda gra wyglądałaby podobnie.
„Jedną z zasad definiujących papierowe RPG jest przekładanie zdolności bohatera nad zdolności gracza. Znaczy to, że postać powinna dawać sobie radę lub przegrywać na podstawie swoich statystyk – plusów i minusów z nich właśnie wynikających, a nie na podstawie osobistych umiejętności gracza. Jest to kompletna odwrotność gier FPS, w których refleks gracza decyduje o jego sukcesie, lub porażce.” – dzięki Berlin za ten cytat.
@down a dla mnie ten cytat mówi tyle – idź pograj w papierowe RPG. Gry są na tyle łatwe, że nie potrzebujesz zdolności manualnych, by poradzić sobie ze stawianymi przed tobą zadaniami. Po to właśnie są poziomy trudności.
Fajny tekst, bardzo przydatny cytat o RPG. Jeszcze bardziej się nakręciłem na New Vegas 😀
Zapominają, ci drodzy fani, że dobrze zbudowany świat nie musi się ograniczać do jednej, jedynej „słusznej” mechaniki gry. Dajmy na to Warcraft: strategia, MMO oraz niedokończone: przygodówka i RPG. Innym przykładem jest Warhammer.
ale, jak mawiał inż. Mamoń, „lubimy to, co znamy”…
Małe sprostowanie: Na Nagasaki zrzucono bombkę o nazwie „Fat Boy”.|Btw Tekst fajny. 🙂
@Rekultywator – http:en.wikipedia.org/wiki/Fat_Man ain’t it right, then?
@RekultywatorJesteś w błędzie – na Nagasaki poleciał Fat Men (a nie Boy) więc w tekście wszystko się zgadza.
kurna… Fat Man (nie Men) 😛
@Berlin ok, tak jest napisane na wiki i wielu innych stronach. Poczytaj jednak książki o tematyce drugowojennej. Założę się, że znajdziesz tam „Fat Boy’a”. 🙂
@Rekultywator – z tego, co wiem to Fat Boy był bombą testową zrzuconą na pustynię w Nowym Meksyku, a Fat Man był jego następcą, który zabawił się w Japonii. Z drugiej strony: z tego, co widzę wszędzie – informacje są sprzeczne: powiedzmy więc, że w tekście jest bardziej popularna wersja tej historii, ok? 😉 Dzięki za uwagę jednak – na pewno zwrócę na to uwagę, jak będę coś czytać na ten temat.
Bomba zdetonowana w Nowym Meksyku miała kryptonim Gadget lub Trinity, bomba zrzucona na Hiroszimę: Little Boy, a na Nagasaki: Fat Man. Ale skończmy gadać o bombach. Nie jestem fanem RPG, ale w F3 chętnie bym zagrał. Jestem fanem Mass Effecta i połączenie strzelanki z erpegiem wydaje się fascynujące.
Pie****na casualizacja. Zrobić z Fallouta fpsa, wydać go na konsole, skrócić, wyprać z klimatu – takie coś potrafi tylkoBethesda..
Mam nadzieje ze New Vegas bedzie tym do F3 czym byla dwojka do jedynki, czyli, wiecej, lepiej, narkotyki i dziwki 😀 |Ale ja biore JET tylko dla punktow akcji, naprawde 😉
Fani statystyk mają VATSa…
@Berlin rozstrzygnięcie tego sporu pozostawmy historykom. 😉
Fallout 3 to jedna z najlepszych gier goszczących na moich pułkach. W poprzednie Fallouty również grałem i spotykało mnie zwykle to, co uczniów Michael Abbott. Ci, co płaczą za tymi Falloutami – Oto chusteczka, ale ja dziękuję za grę tak wielką, wciągająca, oszałamiająca i na dzisiejsze czasy, moje czasy, swojską.
Świetna druga część a całość wyśmienita, aż chce się brnąć dalej 🙂 . Mam nadzieje Berlin że to nie koniec twojej twórczość i szykujesz coś następnego, może coś o Troice i Arcanum 🙂 ? Na Fallout: New Vegas nie czekam i nie pokładam wielkich nadziej w tej produkcji, nie chce się tak srodze zawieść jak na części trzeciej, wiec tym razem podejdę do tego na chłodno, aczkolwiek jakaś tam malutka iskierka nadziej jest, przecież kilku ludzi od Fallouta będzie brało udział przy tworzeniu gry 😉 .
Dla mnie F3 to gigantyczne rozczarowanie. Gra niedopracowana, prosta do przesady i zubożona względem poprzedniczek. A jeśli chodzi o wspomnianych uczniów koledżu…Cóż, jeszcze bardziej pogłębiło się moje przekonanie o analfabetyzmie w USA. Fakt że nie chciało im się przeczytać manuala to ich wina, a nie wada gry. Ja po raz pierwszy grałem w wersję ENG, bez solucji. I choć w obcym języku i bez „prowadzenia mnie za rączkę” z grą problemu nie miałem.
Wychodzę więc z założenia, że za Wielką Wodą w dzisiejszych czasach nie może sukcesu odnieść gra, w której wielkie czerwone strzałki nie pokazują w którą iść stronę lub którą kwestię dialogową wybrać „żeby było dobrze”.
Po części podzielam zdanie Dexter666. F3 przeszedłem i zapomniałem, F1 i F2 przechodziłem ok. 10 razy i nadal lubię do nich wrócić. Najbardziej zawiodłem się na trzeciej odsłonie z powodu questów. Kilkanaście questów głównych i parę pobocznych – kpina. Twórcy woleli postawić na otwartość świata bardziej niż na wątek fabularny i wyszła z tego bieganina po pustyni z bezcelowym ubijaniem takich samych super mutków. Mam nadzieje, że Obsidian Entertainment sobie lepiej poradzi.
PS Marcus wraca? hłe hłe ” Daisy Daisy”:)
Cóż…więcej Berlina poprosimy 🙂 Oczywiście pod warunkiem że nie będzie wzorował się na starszych redakcyjnych kolegach a pozostanie przy swoim stylu 🙂 Kto wie – może znów zacznę kupować cda dla tekstów a nie tylko pełniaków.
Dobra robota, Berlin ok (wielki + za cytat z Duck and Cover)
Tak widać go w jednym z filmików tym o dubbingu wcale się nie zmienił ;] |Co do DLC Broken Steel nie rozwiązuje on całkowicie kwestji Enclavy leczy wykańczamy ośrodek działający na stołecznych pustkowiach według mnie Fallout w 3d ma prawo bytu jest ciekawszy można bardziej się wczuć jednak mechanika gry jest za bardzo zręcznościowa.
Już niby napisałem co myślę o amerykańskich uczniach, ale jeszcze małe pytanie. Czy warto waszym zdaniem sugerować się opinią kogoś, kto bez „wprowadzeń i specjalnych przygotowań” nie radzi sobie z grą komputerową?. Czy mam rozumieć, że owi studenci muszą najpierw przejść specjalny kurs, zanim odkryją do czego służy mapa świata i lista zadań?.
Nigdy w F1 ani F2 nie grałem ale po tym fragmęcie „Kiedy dałem in Fallouta bez wprowadzeń i specjalnych przygotowań, mieli problem. Wielki problem […] nieważne też gdzie poszli – umierali w ciągu minut” jakoś naszła mnie na to chęć. A w F3 grałem podobało mi się ale pewnie dla fanów serii to jest jak dla mnie Arcania Gothic 4, nowa gra osadzona w znanym mi świecie i uproszczona 🙁 .
grałem w 1, 2 i 3, może jestem za młody by zrozumieć fenomen dwóch pierwszych części, ale moim zdaniem F3 jest jedną z najlepszych gier RPG, jakie do tej pory zrobiono, jestem pewien, że za 10 lat zobaczymy ją w CDA w dziale „gry wiecznie żywe”
W New Vegas ma… być… Marcus? MARCUS?! Mówiłem już, że chcę New Vegas? CHCĘĘĘĘĘĘĘĘEE NJIUUUUUUUUU WWWWWWWWEEEEEEEEEGAAAAAAAAAAAS (chcę New Vegas jeśli ktoś nie potrafi zrozumieć 😉 )
Mi się F1 podobał bardzo, tylko drania nie skończyłem, bo zupełnie zgubiłem się w Nekropolis x.x A szkoda, bo mnie to zniechęciło. A było tak pięknie… W każdym razie, F3 mi się również bardzo podoba.
Zawsze będę kochał fallout za klimat. Wychowałem się na jedynce i dwójce więc nawet jak nie odpowiada mi czasem FPS jaki z tego robią to i tak będę za i kupię edycję kolekcjonerską.
Między Fallout New Vegas i Fallout 3 praktycznie nie widać różnic. Widziałem gameplay Vegasa niczym się nie różnił prawie od Fallouta 3 szczerze mówiąc spodziewałem się więcej po Fallout New Vegas. Słyszałem że to podobno miała być nowa odsłona a to wygląda jak wielkie DLC do fallouta 3 i tyle. Zawiodłem się 😛
@VorteX97Wwa widocznie oczekiwałeś nowej technologii, a zmiany mają dotyczyć samej koncepcji. Jeśli faktycznie różnica będzie tak wielka, jak opisali w recenzji może się Fallout nieco poprawi…
Bardzo dobry text mr Berlin!|Grałem w 1(trochę) 2(gram i chcę przejść co najmniej 2/3 razy) i 3’kę(doszedłem do miasta w statku na wodzie Rit, czy Riot).|Szczerze mówiąc najbardziej mi się podobała „dwójka”(autko brum! brum! ;] )|gdyż jest w niej wszystko czego można wymagać od „hardcoro’wej” i „oldschool’owej” gry RPG. Na razie mam niezła drużynę ( w tym mutka Marcus’a o którym mowa w tekście 😉 ) i gra się fajnie i przyjemnie.|Fallout 3 mi się w miarę podobał i myślę że warto było na niego wydać te 50zł..
… ale najbardziej mi się w nim mi nie podobało to, że aby robić questy i i iść z nurtem Fabuły trzeba było „zapierdzielać” pół godziny po mapce ewentualnie zabijając skorpiona po drodze. I to właśnie była największ bolączka Fllout’a 3-pusty świat i rozsiane po nim miasteczka z questami.|Mimo to miło mi się grało w Fallout’a 3 i jak tylko odda mi go wujek to z chęcią zagram ponownie i myślę nad zakupem DLC(trochę drogie 50zł za 2 minikampanie?) może wtedy świat Fallout’a 3 nie będzie taki pusty.
@Dexter666 nie oczekiwałem nowej technologii lecz większych zmian w samym graniu. Patrząc na wszystkie gameplaye widziałem to samo co w Falloucie 3 plus parę małych zmian. Nie zachwyca mnie to za bardzo ale może w to zagram ponieważ miło się grało w Fallouta 3 a coś mi mówi że vegas nie będzie najgorszą grą jaka ostatnio wyszła. Pogramy zobaczymy.
@VorteX97Wwa nieźle zapowiada się tryb „hardcore”. Wprowadzone w nim zmiany mogą sporo namieszać w gameplayu. Jedzenie, picie, sen i (w końcu) sensowne ilości amunicji w inwentarzu. Niby nic wielkiego, ale na dłuższą metę urealnią rozgrywkę 🙂