GameWalker. Tak było na CD-Action Expo 2023
Cóż to była za impreza! Przez Halę Stulecia przewinęło się ponad 14 000 osób, ale nie będziemy ukrywać, że najbardziej cieszyliśmy się ze spotkania z Wami – fanami CD-Action, którzy podchodzili zbierać podpisy i zbijać z nami piątki. Powiedzieć, że wróciliśmy do domów napełnieni pozytywną energią, to nie powiedzieć nic. Zresztą poczytajcie sami…
spikain: Mało co tak skutecznie ładuje baterie twórcy, jak pełna radości rozmowa z zadowolonym odbiorcą. A każdy spacer po Hali Stulecia oznaczał masę uśmiechów, miłych słów, wspólnych fotek, przybitych piątek… pozytywna energia więc jeszcze długo się nie wyczerpie. Było takie czasopismo o tytule Emocje i wzruszenia – myślę, że po tym CD-Action Expo moglibyśmy spokojnie wygrać w sądzie prawa do tej nazwy. Drodzy czytelnicy, kochani widzowie: dzięki za utwierdzenie nas w przekonaniu, że ta robota ma sens. No i wygląda na to, że za rok widzimy się znowu!
cascad: Jestem związany z CD-Action zaledwie od trzech lat (od „powrotu” pisma), więc taka impreza dała mi świetną okazję do tego, by w końcu zobaczyć choć kilka osób z redakcji i pogadać z nimi inaczej niż na Discordzie. Przyznać muszę jednak, że wszyscy byli tak zarobieni, że nie mieli czasu na przejmowanie się przybyszem z Poznania – dlatego zamiast łazić za ludźmi i im przeszkadzać, ruszyłem na Halę Stulecia obserwować, co się tam wyprawia. Miejsce to zaskakująco dobrze sprawdziło się przy takiej imprezie, tworząc fajny labirynt stoisk, standów z konsolami i pecetami oraz sklepów ze wszystkim: od maskotek „Attack on Titan” po kasety VHS i czasopisma retro. Szczególnie ucieszyło mnie to, ile przestrzeni otrzymał Splatoon 3 oraz jak dużo było paneli dyskusyjnych, a także nieprzemijająca popularność strefy ze starymi komputerami i konsolami. Na wszelkich targach zawsze rozczula mnie to, że najbardziej uśmiechnięci ludzie siedzą przy najstarszych dżojstikach. Specjalne pozdrowienia przesyłam osobom pytającym, „czy można tu gdzieś pograć w Hirosy”. Niezłe z was ananasy – myślałem, że już każdy się w to nagrał (i że finały mistrzostw odbywające się w sali obok wyczerpują zapotrzebowanie)!
Otton: Pierwsza odsłona CD-Action Expo była dla mnie szczególna, bo akurat w wydanym przed imprezą numerze pojawił się w druku mój pierwszy tekst. Czy też raczej przeróbka moich wypocin posklejana przez enkiego w coś odpowiadającego standardom magazynu. Mimo tego był to event, na którym zdecydowanie bardziej czułem się jeszcze czytelnikiem. Wspominam o tym nieprzypadkowo, bo w tym roku spotkałem osobę, która na Expo przyszła akurat z tamtym numerem – i po tylu latach miałem okazję w końcu się na nim podpisać. Piękna klamra. Lekko przerażający okazał się za to moment, gdy Papkin podczas jednej z pogadanek na zapleczu rzucił, żeby się za bardzo nie rozbiegać, bo za chwilę trzeba będzie (o zgrozo) wyjść na scenę w ramach Q&A. Szczęśliwie szybko przekonałem się, że dobrze wam z oczu patrzy i nie ma czym się stresować.
Nie ma czym, bo ostatecznie największą atrakcją tych targów byliście dla mnie Wy, czytelnicy. Dzięki za każdą rozmowę, zbicie piony, wspólne zdjęcie, autograf, a także miłe słowa pozwalające (jak napisał spk) poczuć ze zdwojoną siłą, że robienie tego wszystkiego ma sens. Gdybym mógł wysyłać tu niczym na Facebooku serduszka i kciuki, najwięcej tych pierwszych podarowałbym chyba tym wszystkim ojcom, którzy zaczynając przygodę z CD-Action, byli pewnie jeszcze nastolatkami, a teraz przybyli na imprezę z żonami i dziećmi. Średnia wieku osób zbierających autografy zdecydowanie zadaje kłam teoriom o niepełnoletnim targecie pisma.
rajmund: Starałem się nie mieć żadnych oczekiwań co do naszego Expo i chciałem po prostu dać się miło zaskoczyć, ale w najśmielszych marzeniach nie spodziewałem się, że ludzie będą zaczepiać mnie z prośbą o autografy i robić sobie zdjęcia ze swoimi dziećmi, by te miały sympatyczną pamiątkę, gdy wyrosną na pełnoprawnych graczy. Najpewniej już nigdy w życiu nie będę bliżej poczucia się jak gwiazda rocka, za co Wam bardzo dziękuję! Jak już zostało powiedziane wyżej, nic nie daje równie wielkiego kopa pozytywnej energii do dalszej pracy (nawet rozdawane w Hali Stulecia energetyki). A z innych istotnych rzeczy: wspaniale było spotkać wreszcie w jednym miejscu (prawie) całą wrocławską ekipę, RetroGralnia dowiozła fantastyczny sprzęt z niepowtarzalnym klimatem, stoisko z azjatyckimi słodyczami zrujnowało portfel mojej lepszej połowy, sam dałem się skusić na nowego Pixel Frame’a z Castlevanii, a cosplayer Arta z „Terrifiera” przypomniał mi, że muszę w końcu obejrzeć „dwójkę”… i pewnie mógłbym tak jeszcze długo.
Mac Abra: W skrócie? Było nieco kameralniej niż w 2014, ale też w efekcie spokojniej. Miałem więcej czasu, by np. porozmawiać z ludźmi, i to tak od serca, a nie kilka zdań i „sorry, bo muszę już lecieć”. A chętnych do pogawędki nie brakowało. Mam nadzieję, że nie zanudziłem ani rozmówców, ani widzów w trakcie panelu naczelnych. :) Było w sumie fajnie, acz nieco męcząco – nie w trakcie samej imprezy (wtedy to już luzik), lecz przed i po, gdy musieliśmy wszystko rozłożyć, a potem złożyć…
Łukasz Morawski: W ostatnich miesiącach mocno zasiedziałem się w domu i nie wyjeżdżałem na żadne branżowe spotkania czy większe eventy, dlatego Expo było dobrym momentem, aby w końcu wyrwać się z codziennej rutyny. A że do redakcji CDA dołączyłem stosunkowo niedawno, to wreszcie miałem też okazję poznać osobiście prawie całą ekipę (wszyscy są super!) – znajomość przez internet nie daje tego samego, co rozmowa twarzą w twarz. Targi momentami były wymagające fizycznie, ale jeśli odbędzie się kolejna edycja, to bez zastanowienia wrócę do Wrocławia, żeby przeżyć to jeszcze raz. Masa fantastycznych ludzi, świetna atmosfera, ciekawe panele dyskusyjne… można by długo wymieniać. O! Na CDA Expo pierwszy raz w życiu jadłem pizzę hawajską. Jest spoko, ale to nie margherita.
Karol Wilczek: Ja jestem raczej z tych, co częściej czytają i oglądają relacje z targów/eventów, niż w nich uczestniczą. Po CD-Action Expo mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że warto czasem opuścić swoją jaskinię. W głowie jak zwykle tysiące myśli, ale streszczę się do tej najważniejszej: niezwykłą frajdę sprawia bycie częścią wydarzenia, w którym dookoła sami uśmiechnięci ludzie (od najmłodszych do młodych duchem) pochłonięci światem gier lub rozmową (nie tylko o grach).
Huwer: Dla mnie, jako socialkowca Ekszyna, CD-Action Expo było projektem niezwykle wymagającym. Zarówno mentalnie, jak i fizycznie – powiedzenie o pocie, krwi i łzach nie wzięło się znikąd. Na tydzień przed startem imprezy przeżyłem podręcznikową sinusoidę emocji, która zwykle pojawia się w trakcie crunchu: ekscytację, zwątpienie, radość, zrezygnowanie… I tak w kółko. Wszystko to, na kilka dni po pamiętnym pierwszym weekendzie lipca 2023 roku, zdążyło się zdewaluować i jest już niewarte rozgrzebywania. A to dlatego, że w Hali Stulecia czułem dumę, solidarność w naszych wspólnych działaniach i żywe, niczym nieskrępowane szczęście, że udało się nam to wszystko ogarnąć. Było lepiej, niż się tego spodziewałem. I to pod każdym względem! Co więcej, uważam, że jako redakcja podświadomie czuliśmy potrzebę, żeby zebrać się w jednym miejscu i razem popracować nad morale naszej ekipy. Nie mam wątpliwości, że Expo nas wzmocniło.
Co najbardziej mi się podobało? Swój głos oddaję na atmosferę imprezy. Wszyscy byli dla siebie mili, sympatyczni, kulturalni i pomocni. Zero sytuacji problemowych bądź kryzysogennych. Widziałem dużo szerokich uśmiechów malujących się na twarzach ludzi odwiedzających Halę Stulecia. Długo będę wspominał świetne rozmowy: zarówno te z fanami CD-Action, jak i te bardziej prywatne, rozgrywające się w kuluarach obiektu. Fajnie było poczuć, że nie jesteśmy wyłącznie „kolegami z pracy”. Uważam, że łączy nas specjalna więź, którą będę sobie po cichu pielęgnował we własnym serduszku. Do rzeczy: na CD-Action Expo było super, a jeżeli przyjdzie nam zrealizować kolejną edycję tegoż wydarzenia, musicie tam z nami być, bo po prostu warto i trzeba, i w ogóle. Do następnego!
PS Redakcyjnych (a więc: wspólnych) paneli przeprowadzonych na scenie nie zapomnę do końca życia, specjalne pozdrówki przesyłam zaś wolontariuszom, których miałem przyjemność współkoordynować wraz z niezastąpioną Natalią.
Wokulski: Impreza mocno mnie zaskoczyła – podobnie, jak to opisał rajmund. Spodziewałem się targów połączonych z prelekcjami. Zrobił się z tego minikonwent dla specyficznej gamingowej niszy, z którego baaardzo nie chciałem potem wychodzić. Przypadł mi do gustu zwłaszcza wybór stoisk (nie słodzę samemu sobie, jestem współpracownikiem; odpowiadali za to m.in. Lidka, bside, Witek czy Huwer). Chyba tylko jedno oferowało poduszki waifu i przypinki anime, co jest świetnym wyznacznikiem jakości. Stoiska indie obok wyświechtanych marek – strzał w dziesiątkę, zetknąłem się z rodzimymi grami, którym może nigdy bym nie dał szansy. Finały w Heroes, Q&A na rozgrzanej scenie, wirtualna rzeczywistość… To się dopiero nazywa jakość ponad ilość! :) No, chyba że mówimy o czterech stylówkach Papkina – wtedy to mamy i ilość, i jakość. Jakieś tam uwagi co prawda po głowie mi chodzą, rzetelna krytyka zawsze na propsie, ale hej – jak mi ktoś powiedział, nie ma gier idealnych, ale są gry 10/10. Oby udało się wrócić za rok!
Bastian: No… co ja mam wam powiedzieć. Jestem niepoprawnym optymistą, ale, przyznam, trochę martwiłem się o nasze urodziny w postpandemicznej rzeczywistości. Do tego w mieście, które raczej gamingowych imprez za często nie doświadcza. A okazało się, że były Was tłumy – nie dało rady przejść z jednego końca Hali Stulecia na drugi bez pogadania z dziesiątkami fantastycznych osób po drodze. Czułem się absolutnie wzruszony, szczęśliwy i maksymalnie naładowany energią, gdy patrzyłem, jak CD-Action Expo działa: od ciągle zajętych stanowisk w strefach Diablo IV i CD-Action Family, przez chętnie ogrywane produkcje naszych wystawców, aż po tłumnie odwiedzane sklepy (sam zgarnąłem grę z jamrajem oraz świetną przywieszkę do kluczy z Crasha 4). Wielki szacun dla warszawskiej ekipy CDA, która ogarnęła prawie całą organizację Expo i koncertu Heroesów, kiedy my w pocie czoła pracowaliśmy nad reprintem pierwszego numeru, składaniem do kupy kwartalnika oraz, generalnie, ciągłą pracą nad tym, by dostarczać Wam treści na stronie cdaction.pl oraz kanale jutubowym. Wreszcie – pozdrawiam cieplutko influencerów, którzy przybyli na nasze Expo i podzielali te same emocje, co my. W sensie: bawili się u nas po prostu dobrze.
Wokulski dobrze to ujął: CD-Action Expo nie miało klimatu targów, a bardziej konwentu dla graczy. I o to nam chodziło! To były przede wszystkim nasze 25. 27. urodziny i dało się to odczuć oraz zobaczyć. Głównie dzięki Wam, drodzy czytelnicy, słuchacze i widzowie: wszystkie te uśmiechy niemożebnie napełniały nas energią do działania. Jeżeli następnym razem znowu będziecie się zastanawiać, czy podejść, czy może to trochę głupio i nie wypada, to zapamiętajcie jedno: ta impreza nie była dla nas, a dla Was. Byliśmy tam właśnie po to, byście mogli zbić z nami pionę i pogadać. I tak, do ciebie też to mówię, Jędrku z Zagrajnika! Wciąż musisz pokazać spikainowi swoje levele w Super Mario Makerze 2.
CormaC: Wrodzony sceptycyzm zazwyczaj mocno ogranicza moje oczekiwania w stosunku do… no, świata, więc kiedy coś się uda, niespodzianka jest tym przyjemniejsza. W przypadku CD-Action Expo okazała się zaś ogromna, bo nie sądziłem, że impreza wypali aż tak i da nam takiego kopa pozytywnej energii, której w moim odczuciu bardzo potrzebowaliśmy. Pracujemy zdalnie, więc to, że mogliśmy zebrać się w jednym miejscu i być częścią takiego sukcesu, jest bezcenne. Największym zwycięstwem była świetna atmosfera, którą stworzyły tłumy pozytywnych ludzi w najróżniejszym wieku, udowadniających, jak skutecznie gry łączą. Nie chodzi mi przy tym tylko o rodziców z dziećmi, bo szczególnie zaskoczyła i zachwyciła mnie grupa dziarskich, wesołych pań na emeryturze lub tuż przed nią, które widziałem w strefie retro. Jeśli prywatnie czegoś po Expo żałuję, to tego, że obowiązki nie pozwoliły mi siedzieć pod sceną i słuchać bardzo ciekawych, świetnie ogarniętych przez Papkina paneli dyskusyjnych, bo można było dowiedzieć się z nich masy wartościowych rzeczy, i tego, że konieczność jak najszybszego poskładania naszych stoisk i przygotowania ich wyposażenia do wysyłki uniemożliwiła naszej ekipie wypad na koncert muzyki z Heroesów po zamknięciu targów.
Ci wystawcy, z którymi udało mi się zamienić parę słów, też odbierali CD-Action Expo bardzo pozytywnie, więc wszystko wskazuje na to, że za rok spotkamy się w Hali Stulecia na imprezie większej i jeszcze lepszej. Miasto takie jak Wrocław zasługuje na duże, cykliczne święto growo-popkulturowe i wygląda na to, że również go potrzebuje.
Smuggler: Bawiłem się dobrze, szczególnie że dokonałem na Expo „coming outu”. Wiecie, po ponad ćwierć wieku udawania Zorro uznałem, że czytelnicy są już na tyle starzy, że zniosą tę druzgocącą informację. Niektórzy i tak nie chcieli wierzyć. :P Fun fact: przy pakowaniu sprzętu po targach pękły mi spodnie, i to w mocno strategicznym miejscu. Dobrze, że nie na scenie, bo zdecydowanie ujawniłbym zbyt wiele. :P
bside: Miesiące planowania, tygodnie wytężonej realizacji, dni wyciskania z siebie potu przy noszeniu pudeł i ganianiu po hali. Kiedy o drugiej w nocy z piątku na sobotę kończyłem instalować ostatnie gry na strefie free-to-play, wiedziałem, że będzie fajnie, ale w głowie miałem jedno pytanie: „Czy przyjdą ludzie?”. I przyszli. To było naprawdę niesamowite patrzeć na Was wszystkich i na to, jak dobrze się bawicie. Strefy wypełnione, tu grają, tam erpegują, na scenie Papkin urządza prawdziwą fiestę panelową, w bocznej sali bawi się świetna społeczność Herosów III. Żal mi tylko tego, że… te dwa dni tak szybko upłynęły. W weekend doba powinna mieć zdecydowanie więcej godzin.
Zatem: czy warto było? Jeszcze jak! Do zobaczenia za rok.
Delighter: Kompletnie nie wiedziałem, czego się spodziewać. Rzadko udaję się na podobne wydarzenia – jestem typem jaskiniowca. Nie chciałem jednak omijać obchodzenia 27. urodzin mojego ukochanego magazynu. Tym bardziej że nie byłem tam jedynie z perspektywy uczestnika. Zatem przybyłem. Zestresowany jak diabli, ale ostatecznie zderzyłem się z czymś niesamowicie pozytywnym i przyjemnym. Dla mnie to był prawdziwy emocjonalny rollercoaster, niezapomniane przeżycie, a także coś, co znacznie poszerzyło mi horyzonty. W końcu spotkałem się nie tylko z redakcją prawie w komplecie, ale też z samymi czytelnikami. Ludzie, których widziałem pierwszy raz na oczy, przychodzili do mnie, żeby porozmawiać, zbić piątkę, zrobić zdjęcie albo poprosić o PODPIS. Coś takiego sprawia, że serce ci rośnie, i wywraca postrzeganie tego typu wydarzeń o 180 stopni.
Drugiego dnia przybyłem już na pełnym luzie, bo wiedziałem, że będę się świetnie bawić, z wydarzenia wyszedłem zaś z jednej strony mocno usatysfakcjonowany, z drugiej – kompletnie nienasycony. Dla mnie Expo mogłoby trwać kilka kolejnych dni i wiem, że nawet zmęczenie nie przeszkodziłoby mi, żeby pojawiać się na miejscu znowu i znowu. Niestety wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Dlatego na ten moment nie pozostaje mi nic innego, jak serdecznie podziękować wszystkim za przybycie i życzyć, sobie i Wam, abyśmy się zobaczyli za rok.
Patryk: To było moje pierwsze wydarzenie tego typu przeżyte od „tej drugiej strony”, więc z góry wiedziałem, że czeka mnie cała masa zaskoczeń, jednak nie sądziłem, że wszystkie okażą się pozytywne. Gdy rozpoczynaliśmy event, obawiałem się niskiej frekwencji, tymczasem wybiła 10:00, mrugnąłem i nagle Hala Stulecia wypełniła się odwiedzającymi. I tak już zostało do końca! Rodzice cierpliwie czekający, aż dzieciaki wybawią się w strefach do grania (albo śmigający razem z nimi), debaty na głównej scenie i psi robot przechadzający się pod nią, turnieje, konkursy, różnorodne stanowiska (od retro, przez growe gadżety, po studia developerskie) – wszystko to tworzyło barwny kalejdoskop prawdziwego geekowego eventu. Najbardziej jednak zapadła mi w pamięć ogólna atmosfera. Jak wspomnieli już moi koledzy, te dwa dni naładowały nas ogromem dobrej energii – rozmowy z czytelnikami (super słuchało się o Waszych historiach związanych z CD-Action, planach na przyszłość czy growych preferencjach), wolontariuszami oraz wystawcami okazały się niezwykle budujące. Miło było też poznać tę część redakcyjnej ekipy, z którą nie miałem jeszcze styczności w realu. Jak się bawiłem? Rewelacyjnie! A pierwszy podpis złożony na kartach CD-Action zapamiętam do końca życia.
SztywnyPatyk: Młoda istota jestem, 22-letnia, i wszystko mnie zadziwia i przeraża – pierwszy dzień Expo minął mi więc pod znakiem: „Boże, byle nie narobić siary weteranom. To ich event, nie mój, ja tu tylko przypadkiem”. Bo smutna prawda o mnie jest taka, że nieważne, czy piszę newsika albo obszerny tekst, czy się wygłupiam na naszym kanale, czy łażę po Hali Stulecia w koszulce z nadrukowanym z tyłu „Patykiem” – w głowie dudni mi pragnienie niezbłaźnienia się w ramach zadośćuczynienia za to, że bez CD-Action nie robiłobym tego, co kocham. A tu zonk, ludzie do mnie podchodzili. Co więcej, z prośbą o podpisanie się w czasopiśmie. Ba, w reprincie pierwszego numeru. Mało tego, dla wielu osób mój podpis był tym pierwszym zdobytym! Co spotkanie, to wdzięczność i ciepłe słowa. Dlatego – jakkolwiek podniośle to zabrzmi – te dwa dni pełne rozmów, spotkań, zdjęć, śmiechu, zabawy i grańska zadziałały na mnie jak terapia. Pozostaje mi jedynie podziękować i napisać: Do zobaczenia na następnym Expo. (No i przeprosić tę jedną osobę, przy której zamiast autografowego „SP” wyszło mi „B”, więc żeby to jakoś uratować, dopisałom „-astian”. Liczę, że marker wysechł, nie brudząc drugiej strony :/).
Bastian: SztywnyBastian? W skali sztywności oceniam to na „bagietka”.
Adminiara Kamila: Ja to tutaj tylko sprzątam na Discordzie… Ale super, że i to zostało docenione przez Actionowych fanów. Bardzo miłe uczucie! Fajnie też jest teraz móc połączyć konkretną osobę z jej nickiem w trakcie wymiany zdań na serwerze. Wybaczcie moje podpisy wyglądające, jakby ich autorem było pięcioletnie dziecko, ale nigdy wcześniej nie złożyłam żadnego autografu. Samo Expo okazało się świetnym przeżyciem, pogaduszki z Wami, z redakcją czy ze znajomymi z branży gier – czułam się jak ryba w wodzie! To były wspaniałe i jednocześnie intensywne dwa dni, po których społeczne baterie musiałam naładować od zera. W poniedziałek zaszyłam się w domu i w ciszy grałam sobie (UWAGA: kontrowersja) w Heroes IV!
No i co, do zobaczenia, mam nadzieję, za rok?
Perzi: Na Expo miałem spojrzenie tylko z perspektywy (niestety) gościa. Wybrałem się tu jako gracz, który woli poświęcać się hobby w domowym zaciszu. W jakim byłem szoku, gdy odkryłem w sobie chęć do dzielenia się pasją z wystawcami i przychodzącymi do Hali Stulecia fanami gier wszelakich.
Liczbą atrakcji i zawartością impreza zaskoczyła bardzo pozytywnie całą masę ludzi. Interesowała ich manga, ale za chwilę zakładali gogle VR. Przyszli na stoisko Nintendo, lecz dłuższą chwilę poświęcili też na remontowanie domu w House Flipperze 2. Najbardziej podobała mi się jednak niesamowita otwartość ludzi. Gdziekolwiek podchodziliśmy ze znajomą, zapraszano nas do skorzystania z arcade’owych automatów, pogrania na konsolach retro lub zgłębienia tajników prasy o grach sprzed dekad. Wszechobecna życzliwość była nie do opisania. To chyba ona sprawiła, że do Hali Stulecia chciało się wrócić drugiego dnia. W takich chwilach nie tylko #czujedobrzeczłowiek, ale i utwierdza się w przekonaniu, iż to nie sprzęt, nie promocje, nie marketing, tylko ludzie tworzą wyjątkowe wydarzenia. Takim na pewno było tegoroczne CD-Action Expo.
Witold: Wszyscy się tak ładnie rozpisali, to ja pozwolę sobie krótko: naprawdę świetnie się bawiłem, i to pomimo tego, że przez cały czas trwania eventu spałem łącznie jakieś 12 godzin.
Zdjęcia: Tomasz „Ghost” Matusik, Natalia Majda (H3.gg), Michał „Perzi” Perzanowski, Barnaba „bside” Siegel.