Intel Extreme Masters 2017: Przybyłem, zobaczyłem, kibicowałem [FOTORELACJA]

Intel Extreme Masters 2017: Przybyłem, zobaczyłem, kibicowałem [FOTORELACJA]
I oczywiście robiłem zdjęcia, którymi niniejszym się dzielę.

Pierwszy weekend rozgrywek skupiony był na League of Legends. Oprócz zwyczajowych atrakcji związanych z takimi wydarzeniami (VR, wspólne gry z innymi graczami, cosplayerzy, youtuberzy, hostessy, sklepy z gadżetami) tegoroczna odsłona cechowała się… kilkugodzinną przerwą techniczną podczas meczu G2 kontra Flash Wolves i wyjątkowo krótkimi kolejkami do darmowego wejścia.

iem-1_178i3.JPG

Trudno powiedzieć, czy to ze względu na formę tegorocznego wydarzenia (podzielone jest na dwa weekendy, w najbliższy obejrzymy potyczki w StarCrafcie II oraz CS:GO, a także zwiedzimy halę Expo), czy dlatego, że gracze przyzwyczaili się do faktu, iż na IEM warto wybrać się wyłącznie z kupionym wcześniej biletem. Kolejki były wyjątkowo krótkie, a w niedzielę o godzinie 15:00 nie było problemu z wejściem za darmo – w kolejce do bramy czekało może z 20 osób. I tylko w sobotę koło 10:30 można było się spotkać z dużym „oblężeniem” ze strony zwiedzających:

iem-2_178i3.JPG

To i tak kolejka o wiele, wiele krótsza niż w przypadku poprzednich edycji. Cóż, zobaczymy, jak sytuacja będzie wyglądać 4 i 5 marca.

iem-0_178i3.JPG

Tych, którzy do Katowic przybyli pociągami, od strony rynku witał ogromny dmuchany puchar Mistrzostw.

iem-4_178i3.JPG
iem-12_178i3.JPG
iem-15_178i3.JPG

Główna hala stopniowo zapełniała się widzami, a w chwili otwarcia mistrzostw była już w zasadzie całkowicie pełna.

iem-6_178i3.JPG
iem-7_178i3.JPG
iem-8_178i3.JPG
iem-10_178i3.JPG
iem-9_178i3.JPG

Przed rozpoczęciem rozgrywek jak zwykle największym zainteresowaniem cieszyły się wszelkie stoiska, na których można było zgarnąć kilka fantów, napić się darmowego energy drinka, coś zjeść, porobić zdjęcia z cosplayerami czy hostessami lub po prostu pograć w kilka tytułów. Dało się również wydrukować w 3D… własną maszynkę do golenia, którą to wcześniej można było zaprojektować.

iem-13_178i3.JPG
iem-48_178i3.JPG
iem-14_178i3.JPG

IEM ropoczął się oficjalnie wniesieniem na scenę pucharu, który dźwigał sam Enrique „xPeke” Cedeño Martínez, jeden z najbardziej rozpoznawalnych weteranów League of Legends. xPeke’a możecie dostrzec na zdjęciu powyżej, na prawo od kamerzysty. Co ciekawe, włodarze Mistrzostw tuż przed rozpoczęciem meczów czempionów zorganizowali… pojedynki jeden na jednego w League of Legends, w których piątka widzów mierzyła się z zawodnikami Unicorns of Love. Potyczki dostarczyły widzom masę śmiechu, choć większość z nich skończyła się dla nieprofesjonalnych graczy porażką. Tylko jedna osoba zdołała pokonać zawodnika Jednorożców, którym okazał się ich menadżer.

iem-18_178i3.JPG
iem-19_178i3.JPG
iem-16_178i3.JPG

Rozgrywki rozpoczęły się meczem H2K kontra Hong Kong Esports. Co istotne dla polskiej widowni, w H2K na pozycji dżunglera gra Marcin „Jankos” Jankowski, którego fani całym sercem wspierali z trybun, skandując jego ksywkę.

W pierwszej grze H2K nie poradziło sobie za dobrze, przegrywając pierwszy mecz po dość wyrównanej walce. Kolejne poszły jednak jak z płatka – drużyna z fenomelnalnym Jankosem na czele każdorazowo wycinała swoich przeciwników w pień, wywołując jeszcze głośniejsze reakcje widzów. Pokonując Hong Kong Esports, zyskała możliwość gry w półfinale.

Jankos w wywiadzie po zmaganiach stwierdził, że początkowy mecz to był… trolling. Być może bym mu uwierzył, gdyby nie sromotna porażka w grze przeciwko Flash Wolves, które zmiotło H2K z Summoner’s Rift, wygrywając 2:1, co uplasowało drużynę Polaka na czwartym miejscu.

iem-22_178i3.JPG
iem-26_178i3.JPG

Pierwszy dzień zakończył się meczami Unicorns of Love przeciw G2 Esports, które G2 wygrało 2:0. Widać było, że Jednorożce znacznie odstają umiejętnościami od G2 – robili podstawowe błędy i brakowało im woli walki.

iem-27_178i3.JPG

Niedziela rozpoczęła się leniwie. Kolejka była dużo mniejsza (ile bym dał za podobną choćby dwa lata temu!), a atmosfera wydała się całkiem luźna. Było to widać szczególnie na trybunach, gdzie widownia rozchulała się na dobre, reagując entuzjastycznie na każdą akcję wykonaną w grze (choćby niszczenie wardów, które nie wymaga od graczy żadnego wysiłku), rozbawiając tym samych komentatorów. Ci ostatni w przerwach potrafili zaś rozwodzić się często i gęsto o… polskich pierogach.

iem-20_178i3.JPG
iem-41_178i3.JPG
iem-45_178i3.JPG
iem-47_178i3.JPG
iem-24_178i3.JPG

Pierwszy mecz w niedzielę rozpoczął się o 12:30, a G2 Esports stawili w nim czoła ROX Tigers. W pięć minut po rozpoczęciu potyczki jeden z graczy G2 zaczął mieć problemy z klientem LoL-a. Po kolejnych dłużących się przerwach technicznych gra w końcu ruszyła, lecz skończyła się po minucie, bo felerny zawodnik został wyrzucony w czasie teamfightu. Organizatorzy postanowili wtedy przerwać rozgrywkę i rozpocząć kilkugodzinną przerwę, podczas której wymieniono dysk w uszkodzonym komputerze oraz przeinstalowano system.

Po przerwie potyczka ruszyła od nowa z takim samym układem drużyn. Po trzech meczach ROX Tigers musiało uznać wyższość G2, przegrywając 2:1.

Kolejna była walka pomiędzy H2K oraz Flash Wolves. Po pierwszym wygranym meczu drużyna Jankosa musiała przy smutku całej widowni uznać wyższość Tajwańczyków.

W finale zmierzyli się Flash Wolves oraz G2 Esports. Tajwańczycy nie mieli żadnych problemów, by poradzić sobie z G2. Wygrawszy dwa pierwsze mecze, zakończyli pierwszy weekend IEM-u, a puchar należał do nich.

Na kolejnej stronie zobaczycie pozostałe fotografie, zaś na ostatniej przejrzycie sobie zdjęcia kilkorga cosplayerów (których było niewielu, więcej zapewne ujrzymy za tydzień).

iem-28_178i3.JPG
iem-30_178i3.JPG
iem-33_178i3.JPG
iem-35_178i3.JPG
iem-37_178i3.JPG
iem-38_178i3.JPG
iem-39_178i3.JPG
iem-42_178i3.JPG
iem-49_178i3.JPG
iem-46_178i3.JPG

Cosplayerów obejrzycie zaś na ostatniej stronie.

iem-53_178i3.JPG
iem-52_178i3.JPG
iem-51_178i3.JPG
iem-50_178i3.JPG
iem-32_178i3.JPG
iem-54_178i3.JPG
iem-55_178i3.JPG
iem-56_178i3.JPG

Jedna odpowiedź do “Intel Extreme Masters 2017: Przybyłem, zobaczyłem, kibicowałem [FOTORELACJA]”

  1. Zabić. Zabić. Tam nie było żadnego zawodnika UoL. Był ich manager, top Kongdoo Monster i MC coach Kongdoo

Dodaj komentarz