rek
rek

Kirby Air Riders. W tej uroczo pokręconej grze dostaniecie oczopląsu [JUŻ GRALIŚMY]

Kirby Air Riders. W tej uroczo pokręconej grze dostaniecie oczopląsu [JUŻ GRALIŚMY]
"CD-Action"
To było coś odświeżającego. Po całej serii „poważnych” gier w mój ostatni dzień Gamescomu poszedłem sobie zobaczyć Kirby Air Riders na stoisku Nintendo. I wcale nie żałuję!

To racer, trochę na wzór serii Mario Kart. Tyle że to określenie jest w sumie sporym niedopowiedzeniem. Zabawa znacząco wykracza bowiem poza zwyczajne wyścigi.

Na początku najlepiej przebrnąć przez tutorial. Pokaże on nam, że pocieszny bohater i jego kumple są tu „uzbrojeni” w pojazdy – za ich pomocą możemy zaś nie tylko się ścigać, ale też driftować, zbijać przeciwników, po naładowaniu paska zdolności robić użytek z mocnej umiejętności specjalnej, a także, gdy pojawią się odpowiednie okoliczności, szybować. To jednak w istocie do prawdziwej zabawy przygotowuje jedynie w sposób formalny.

Ściganie się to tylko punkt wyjścia

Brałem udział w rozgrywce podzielonej na dwa etapy – i tak naprawdę chyba pierwszy z nich jest ważniejszy, drugi z kolei stanowi niejako postawienie kropki nad „i”. Zaczynamy bowiem od swoistego „wyścigu zbrojeń”. Śmigamy po dość sporych rozmiarów planszy wypełnionej licznymi rampami, przejściami, portalami i mniej lub bardziej ukrytymi sekcjami, a za zadanie mamy walkę z przeciwnikami i – przede wszystkim – odpowiednie „dopakowanie się” przed finałowym etapem.

Lokacja aż puchnie od power-upów – te, ogólnie rzecz biorąc, podnoszą statystyki naszych postaci na różne sposoby. Do wyboru, jeśli dobrze policzyłem, mamy 12 bohaterów, a każdy różni się od pozostałych takimi aspektami jak prędkość, przyspieszenie czy umiejętności. Podczas zabawy możemy odpowiednio „dopakować” naszego kierowcę, dodatkowo zmieniając standardowy pojazd na coś lepszego – ot, wystarczy się rozejrzeć i przesiąść, gdy będzie okazja.

Kirby Air Riders

Ogółem tutaj zabawa wydaje się… bardzo szybka i nieco chaotyczna. Na planszy dzieje się naprawdę sporo: kątem oka co chwilę widzimy przeciwników, z którymi możemy podjąć walkę. Przede wszystkim jednak są wspomniane znajdźki – siłą rzeczy więc musimy wypracować metodę takiego zaliczania różnych aktywności, by w drugą fazę wskoczyć jak najlepiej przygotowanym.

rek

Wielki finał

Gdzieś wyżej napisałem, że ten pierwszy etap jest ważniejszy – sporo w tym prawdy, gdyż na nim zabawa trwa dłużej i w sumie to od niego w dużej mierze zależy powodzenie w drugiej fazie. Po ukończeniu rzeczonego wstępu możemy wybrać z kilku propozycji rundę finałową: w moim przypadku było to polowanie na owoce. Należało śmigać po tym razem niewielkiej planszy i zbierać wspomnianą żywność, potykając się jednocześnie z przeciwnikami – tutaj bardzo sporą przewagę dawało opanowanie umiejętności „lotniczych”, gdyż największe grupy wspomnianych smakołyków znajdowały się na rampach.

W drugiej rozgrywce z kolei każdy biorący w niej udział odrywał się od ziemi i szybował w stronę… gigantycznej planszy z wyświetlającymi się punktami, trochę jak w jakimś teleturnieju. Należało dolecieć do pola, które dawało nam możliwie najlepszy wynik – ale tak, by trafić w nie, kiedy było aktywne. Ponadto gdy szybszy przeciwnik zaklepał je jako pierwszy, nam, cóż, zostawało okrągłe zero.

Grałem krótko, bo ok. pół godziny, siłą rzeczy więc nie mogłem odkryć niuansów gameplayu, niemniej to, co widziałem, pokazuje, że gra ma wielki potencjał. I to nie tylko imprezowy – zwyczajnie sprawia czystą radochę, również za sprawą charakterystycznej dla Nintendo grafiki. Kirby Air Riders wydało mi się trochę chaotyczne, sądzę jednak, że to kwestia początkowego ogrania tytułu. Całość bowiem pod względem ogólnego kształtu rozgrywki prezentuje się przednio.

 

rek

Dodaj komentarz