10
21.12.2021, 07:49Lektura na 6 minut

Najgorsze gry 2021 roku według Metacritica

Zestawienie ładnie oddające stan mijającego roku.


Kuba „SztywnyPatyk” Stolarz

2021 upłynął pod znakiem osłabienia statusu molochów, którzy zdawali się nietknięci, oraz zalewu premier, który nie zalał nas tak, jak powinien, przez pandemiczne opóźnienia. Dla mnie ten stan rzeczy dobrze oddaje tegoroczna edycja urządzanej corocznie Metacriticowej listy premier, którym dziennikarze przyznali najgorsze oceny. Nowe zestawienie zalicza parę wpadek gigantów, a do tego nieźle wpisuje się w marazm mijającego roku swoim brakiem... intensywności. Jest różnorodnie, owszem, ale w porównaniu chociażby z absurdalnym The Quiet Man z 2018, ranking wydaje się zaskakująco wypompowane z emocji.

Nie będę jednak przedłużać mojej smuty. Zasady doboru były proste i takie jak zawsze: nie brano pod uwagę produkcji ocenionych przez mniej niż siedmiu krytyków, a jeśli daną grę wydano na parę platform, na listę wzięto tę wersję, która zebrała największe baty. Oceny przyznane po 17 grudnia już się nie liczą.

10. Necromunda: Hired Gun (PS4) – 49%

FPS z akcją osadzoną w uniwersum Warhammera 40K zdaje się połączeniem wyrwanym ze snów. Mieszanka twórców Space Hulk: Deathwing, innej strzelanki z tego świata, nie przypadła niestety do gustu recenzentów, którzy uznali grę za wybitnie przeciętną wariację na temat Dooma z 2016 roku; w dodatku zabugowaną i próbującą złapać zbyt wiele mechanik za jeden ogon (kod?). Wykończenia typu Zabójstw chwały, zasuwanie po ścianach, gameplay opierający się rękami i nogami na ruchu: jest jak i w co strzelać, żal tylko niedogotowanych systemów.

9. Demon Skin (PC) – 48%

Soulslike’i mają się świetnie tak samo, jak nie mają się świetnie. Mało której grze zainspirowanej tytułami FromSoftware udaje się oddać to, co działało w nich najlepiej: wylewający się klimat i naukę na błędach. Mozolność idzie w parze z (okazjonalną) sprawiedliwością, więc dobra „duszopodobna” produkcja musi ogarniać absolutne podstawy, jakimi są sterowanie i wyważony poziom trudności. Erpegowemu hack-n-slashowi Demon Skin sztuka przeniesienia tego podgatunku w dwa wymiary udała się nieszczególnie. Indykowi oberwało się za powtarzalną rozgrywkę, popsutą SI, nieuczciwe zagrywki czy – to najczęstszy zarzut w przytaczanych recenzjach – ogólny brak doszlifowania.

8. Arkham Horror: Mother’s Embrace (PC) – 48%

Lovecraft, lata dwudzieste wieku zeszłego, horror, Arkham, gradaptacja planszówki. Brzmi jak samograj, zwłaszcza że Mother’s Embrace idzie w RPG i turową walkę; coś, co stanowi podstawę gier papierowych, ale okazało się inaczej. „Lovecraftowa, pełna bugów sztampa” – jak to określiła 9kier w recenzji z numeru 6/2021 – nie ma startu do stołowego oryginału, walka jest zbyt prosta(cka), a historii brakuje jakiejkolwiek subtelności przy budowaniu napięcia czy rzucaniu nawiązaniami do twórczości pisarza.

7. I Saw Black Clouds (PS4) – 48%

Gry oparte na aktorskich nagraniach to rzecz tyleż stara, co nieskomplikowana. Rozgrywka ogranicza się do klikania, a nasz jedyny interaktywny wkład sprowadza się do podejmowania fabularnych decyzji, tj. klikania w odpowiednim momencie. Jest tylko jeden haczyk: aktorzy i fabuła muszą nadrabiać prostotę gameplayu, bo inaczej wszystko legnie w gruzach. I legło; przynajmniej I Saw Black Clouds studia Ghost Dog Films, którego cała atmosfera grozy jest porównywalna z tanimi slasherami, które wrzuca się do supermarketowego kosza. „Wszystko za pięć złotych”, wliczając w to cenę, jakość operatorki oraz fabułę.

6. Grand Theft Auto: The Trilogy – The Definitive Edition (NS) – 47%

Osobiście nie wiem, jakim cudem ta pozycja nie zajęła wyższej, cóż, pozycji – szczególnie, że piszemy o najgorszej wersji, bo tej na Nintendo Switcha – ale nie ja tu decyduję. Głównie dlatego, że gdyby to ode mnie zależało, to twór Grove Street Games wylądowałby na samym szczycie zestawienia nie tylko ze względu na fatalną jakość portu (wersji mobilnych!), ale i reprezentację obecnego statusu Rockstara. Plus, dodatkowe wycofanie ze sprzedaży oryginalnych odsłon jasno wskazuje na cel powstania Edycji Definitywnej: skok na kasę. I ciężko traktować ten produkt przez duże „P” jako coś innego.

5. Of Bird and Cage (PC) – 44%

Mimo negatywnych recenzji Capricia Productions należą się mimo wszystko jakieś słowa uznania za świeży pomysł: obudowanie gry wokół albumu muzycznego to zawsze rzecz atrakcyjna. Gorzej, gdy to jedyna zaleta takiego eksperymentu. Jak to było w przypadku Of Bird of Cage, które ma mniej treści niż niejeden teledysk, a temat narkomanii opowiada mniej subtelnie niż niejeden teledysk. Miło posłuchać, słabiej pograć.

4. Taxi Chaos (PS4) – 42%

Jako totalny fan Crazy Taxi muszę z naprawdę, naprawdę ciężkim sercem przyznać, iż bezduszny klon produkcji Segi, który odziera oryginał z tego, co uczyniło go kultowym, i nie daje niczego w zamian, nie spełnił niczyich obietnic.

3. Werewolf: The Apocalypse – Earthblood (PS4) – 42%

Poczynając od powstającego sequela Bloodlines, brnąc przez opóźnienie premiery Swansong, a doczłapując się do gradaptacji Wilkołaka: Apokalipsy, próby rozbudowania growego Świata Mroku są doprawdy ambitne. To ostatnie – Earthblood autorstwa twórców serii Pro Cycling Manager – próbowało zamienić papierowe zasady w erpega akcji o wilkołaku, który wypowiada wojnę firmie naftowej za niszczenie przez nią środowiska. Efekt? Powtarzalna rozgrywka, powierzchowna fabuła, spóźnienie się o dobre parę lat i echo potencjału.

2. Balan Wonderworld (NS) – 36%

Nowe dzieło Yuji Naki, osoby odpowiedzialnej za stworzenie jeża Sonica. Już to wystarcza, żeby przykuć uwagę do jego nowego projektu. Niestety Balan Wonderworld jest nieprawdopodobnie… dziwną grą. Każdy przycisk, który nie jest gałką analogową czy bumperami (te odpowiadają za zmianę stroju), robi dokładnie to samo: aktywuje zdolności danego kostiumu, wahające się od teleportacji do... podwójnego skoku. Rzecz absurdalna i wymagająca sprawnego level designu, przez który szybko przyzwyczailibyśmy się do odebrania nam podstawowych czynności, ale gra sama nie wie, czy ma być hołdem dla dawnych platformówek, czy obróceniem gatunku do góry nogami.

1. eFootball 2022 (PC) – 25%

Pro Evolution Soccer od dawna miało problemy z dogonieniem popularności Fify. Rozwiązaniem miało być przejście na free-to-play, jednak i to wymaga odpowiedniego podejścia, którego Konami zdecydowanie brakuje. Darmowe eFootball 2022 bowiem zaliczyło katastrofalny start. Zdarzało się wiele przypadków gier zabugowanych na premierę, ale równie wielu udało się wygrzebać spod stosu krytyki odpowiednimi aktualizacjami czy ogarnięciem chociaż podstaw. Twór Konami osiągnął absolut toporności brakiem rdzenia rozgrywki PES-a, tym samym nie wzbudzając żadnych nadziei na poprawę. I tak – póki co – jedyne, co zostało po kultowej serii, to zasmucony Messi czy Ronaldo z kauczuku.

Cały ranking znajdziecie TUTAJ.


Redaktor
Kuba „SztywnyPatyk” Stolarz

Recenzuję, tłumaczę, dialoguję, montuję i gdaczę. Tutaj? Nie wiem, co robię, więc piszę, dopóki mnie nie wywalą.

Profil
Wpisów287

Obserwujących16

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze