Najgorsze gry 2021 roku według Metacritica

2021 upłynął pod znakiem osłabienia statusu molochów, którzy zdawali się nietknięci, oraz zalewu premier, który nie zalał nas tak, jak powinien, przez pandemiczne opóźnienia. Dla mnie ten stan rzeczy dobrze oddaje tegoroczna edycja urządzanej corocznie Metacriticowej listy premier, którym dziennikarze przyznali najgorsze oceny. Nowe zestawienie zalicza parę wpadek gigantów, a do tego nieźle wpisuje się w marazm mijającego roku swoim brakiem… intensywności. Jest różnorodnie, owszem, ale w porównaniu chociażby z absurdalnym The Quiet Man z 2018, ranking wydaje się zaskakująco wypompowane z emocji.
Nie będę jednak przedłużać mojej smuty. Zasady doboru były proste i takie jak zawsze: nie brano pod uwagę produkcji ocenionych przez mniej niż siedmiu krytyków, a jeśli daną grę wydano na parę platform, na listę wzięto tę wersję, która zebrała największe baty. Oceny przyznane po 17 grudnia już się nie liczą.
10. Necromunda: Hired Gun (PS4) – 49%
FPS z akcją osadzoną w uniwersum Warhammera 40K zdaje się połączeniem wyrwanym ze snów. Mieszanka twórców Space Hulk: Deathwing, innej strzelanki z tego świata, nie przypadła niestety do gustu recenzentów, którzy uznali grę za wybitnie przeciętną wariację na temat Dooma z 2016 roku; w dodatku zabugowaną i próbującą złapać zbyt wiele mechanik za jeden ogon (kod?). Wykończenia typu Zabójstw chwały, zasuwanie po ścianach, gameplay opierający się rękami i nogami na ruchu: jest jak i w co strzelać, żal tylko niedogotowanych systemów.
9. Demon Skin (PC) – 48%
Soulslike’i mają się świetnie tak samo, jak nie mają się świetnie. Mało której grze zainspirowanej tytułami FromSoftware udaje się oddać to, co działało w nich najlepiej: wylewający się klimat i naukę na błędach. Mozolność idzie w parze z (okazjonalną) sprawiedliwością, więc dobra „duszopodobna” produkcja musi ogarniać absolutne podstawy, jakimi są sterowanie i wyważony poziom trudności. Erpegowemu hack-n-slashowi Demon Skin sztuka przeniesienia tego podgatunku w dwa wymiary udała się nieszczególnie. Indykowi oberwało się za powtarzalną rozgrywkę, popsutą SI, nieuczciwe zagrywki czy – to najczęstszy zarzut w przytaczanych recenzjach – ogólny brak doszlifowania.
8. Arkham Horror: Mother’s Embrace (PC) – 48%
Lovecraft, lata dwudzieste wieku zeszłego, horror, Arkham, gradaptacja planszówki. Brzmi jak samograj, zwłaszcza że Mother’s Embrace idzie w RPG i turową walkę; coś, co stanowi podstawę gier papierowych, ale okazało się inaczej. „Lovecraftowa, pełna bugów sztampa” – jak to określiła 9kier w recenzji z numeru 6/2021 – nie ma startu do stołowego oryginału, walka jest zbyt prosta(cka), a historii brakuje jakiejkolwiek subtelności przy budowaniu napięcia czy rzucaniu nawiązaniami do twórczości pisarza.
7. I Saw Black Clouds (PS4) – 48%
Gry oparte na aktorskich nagraniach to rzecz tyleż stara, co nieskomplikowana. Rozgrywka ogranicza się do klikania, a nasz jedyny interaktywny wkład sprowadza się do podejmowania fabularnych decyzji, tj. klikania w odpowiednim momencie. Jest tylko jeden haczyk: aktorzy i fabuła muszą nadrabiać prostotę gameplayu, bo inaczej wszystko legnie w gruzach. I legło; przynajmniej I Saw Black Clouds studia Ghost Dog Films, którego cała atmosfera grozy jest porównywalna z tanimi slasherami, które wrzuca się do supermarketowego kosza. „Wszystko za pięć złotych”, wliczając w to cenę, jakość operatorki oraz fabułę.
6. Grand Theft Auto: The Trilogy – The Definitive Edition (NS) – 47%
Osobiście nie wiem, jakim cudem ta pozycja nie zajęła wyższej, cóż, pozycji – szczególnie, że piszemy o najgorszej wersji, bo tej na Nintendo Switcha – ale nie ja tu decyduję. Głównie dlatego, że gdyby to ode mnie zależało, to twór Grove Street Games wylądowałby na samym szczycie zestawienia nie tylko ze względu na fatalną jakość portu (wersji mobilnych!), ale i reprezentację obecnego statusu Rockstara. Plus, dodatkowe wycofanie ze sprzedaży oryginalnych odsłon jasno wskazuje na cel powstania Edycji Definitywnej: skok na kasę. I ciężko traktować ten produkt przez duże „P” jako coś innego.
5. Of Bird and Cage (PC) – 44%
Mimo negatywnych recenzji Capricia Productions należą się mimo wszystko jakieś słowa uznania za świeży pomysł: obudowanie gry wokół albumu muzycznego to zawsze rzecz atrakcyjna. Gorzej, gdy to jedyna zaleta takiego eksperymentu. Jak to było w przypadku Of Bird of Cage, które ma mniej treści niż niejeden teledysk, a temat narkomanii opowiada mniej subtelnie niż niejeden teledysk. Miło posłuchać, słabiej pograć.
4. Taxi Chaos (PS4) – 42%
Jako totalny fan Crazy Taxi muszę z naprawdę, naprawdę ciężkim sercem przyznać, iż bezduszny klon produkcji Segi, który odziera oryginał z tego, co uczyniło go kultowym, i nie daje niczego w zamian, nie spełnił niczyich obietnic.
3. Werewolf: The Apocalypse – Earthblood (PS4) – 42%
Poczynając od powstającego sequela Bloodlines, brnąc przez opóźnienie premiery Swansong, a doczłapując się do gradaptacji Wilkołaka: Apokalipsy, próby rozbudowania growego Świata Mroku są doprawdy ambitne. To ostatnie – Earthblood autorstwa twórców serii Pro Cycling Manager – próbowało zamienić papierowe zasady w erpega akcji o wilkołaku, który wypowiada wojnę firmie naftowej za niszczenie przez nią środowiska. Efekt? Powtarzalna rozgrywka, powierzchowna fabuła, spóźnienie się o dobre parę lat i echo potencjału.
2. Balan Wonderworld (NS) – 36%
Nowe dzieło Yuji Naki, osoby odpowiedzialnej za stworzenie jeża Sonica. Już to wystarcza, żeby przykuć uwagę do jego nowego projektu. Niestety Balan Wonderworld jest nieprawdopodobnie… dziwną grą. Każdy przycisk, który nie jest gałką analogową czy bumperami (te odpowiadają za zmianę stroju), robi dokładnie to samo: aktywuje zdolności danego kostiumu, wahające się od teleportacji do… podwójnego skoku. Rzecz absurdalna i wymagająca sprawnego level designu, przez który szybko przyzwyczailibyśmy się do odebrania nam podstawowych czynności, ale gra sama nie wie, czy ma być hołdem dla dawnych platformówek, czy obróceniem gatunku do góry nogami.
1. eFootball 2022 (PC) – 25%
Pro Evolution Soccer od dawna miało problemy z dogonieniem popularności Fify. Rozwiązaniem miało być przejście na free-to-play, jednak i to wymaga odpowiedniego podejścia, którego Konami zdecydowanie brakuje. Darmowe eFootball 2022 bowiem zaliczyło katastrofalny start. Zdarzało się wiele przypadków gier zabugowanych na premierę, ale równie wielu udało się wygrzebać spod stosu krytyki odpowiednimi aktualizacjami czy ogarnięciem chociaż podstaw. Twór Konami osiągnął absolut toporności brakiem rdzenia rozgrywki PES-a, tym samym nie wzbudzając żadnych nadziei na poprawę. I tak – póki co – jedyne, co zostało po kultowej serii, to zasmucony Messi czy Ronaldo z kauczuku.
Cały ranking znajdziecie TUTAJ.
Czytaj dalej
-
To może być koniec FBC: Firebreak. Po premierze dużej aktualizacji strzelanka...
-
Kolejny Indiana Jones już powstaje? MachineGames przyznaje, że pracuje nad nową...
-
Alan Wake 2, Heroes 3 Complete i inne. Darmowe gry...
-
Microsoft nie zostaje w tyle. Nowy Xbox ma być sprzętem hybrydowym, na którym odpalimy...
10 odpowiedzi do “Najgorsze gry 2021 roku według Metacritica”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Balan Wonderworld, będzie mnie już do końca życia prześladować :/
Oceny krytyków są tutaj okropnie subiektywne. Na dodatek to też zależy od wersji gry. W tym wypadku Werewolf ma 42% dlatego że to wersja na PS4 jest najgorzej oceniana. BA, gry takie jak Demon Skin są oceniane lepiej przez użytkowników niż przez krytyków. Tak więc lepiej patrzeć na oceny użytkowników zamiast na krytyków. I to dotyczy każdej strony.
każda opinia, na każdy temat, napisana przez kogokolwiek, jest subiektywna. I co? Nadal pokazuje jak większość odebrała dana grę.
Krytyków zupełnie inna gdyż im płacą za wychwalanie albo krytykowanie gry. Ich zdanie ma dla mnie najmniejszą wartość tutaj.
Generalnie to najlepiej (a na pewno najzdrowiej – i dla nas i dla samych deweloperów) byłoby całkowicie ignorować fakt istnienia podobnych serwisów, ale na to jest już, niestety, za późno. A ponieważ, jak ustaliliśmy, Metacritic ma znaczenie, to można przynajmniej wskazać, co znaczenia nie ma: oceny użytkowników. Serio, nawet przy największej dozie dobrej woli nie sposób traktować tych „opinii” poważnie. No, chyba, że ktoś NAPRAWDĘ uważa bombardowania „jedynkami” i „dziesiątkami” za miarodajny wskaźnik jakości danej produkcji, ale w takim przypadku równie dobrze mógłby prosić parkowego żula o porady biznesowe.
@Shaddon
W przypadku tak zwanych krytyków czy recenzentów mamy za to bombardowanie 7. Tzn na wejściu recenzenta do menu gry, gra dostaje 7 (lub 8 jak jest znanego studia) i później tylko ta nota jest korygowana w górę lub w dół. Czasami się zastanawiam, w jakim stanie musi być gra by niektórzy zawodowi recenzenci wystawili jej mniej niż 6.
Do tego często ignorują obecny stan gry, i oceniając to co wydawca obiecuje na premierę a nie to co w co recenzent faktycznie gra. Są też często oceniane „w próżni” tak jakby nie istniała konkurencja czy inne gry z serii co niestety zawyża często ocenę gry bo nie zwraca się uwagi na to czy to jest coś oryginalnego czy słaba kalka za dwa razy drożej.
„Tak więc lepiej patrzeć na oceny użytkowników zamiast na krytyków. ”
ahh te bombardowania 0ami bo „hurr durr sjw propaganda, chociaż nie grałem”. Albo 10tkami bo „psbotom niech tyłek pęknie hłe łe hłe”
Opinie recenzentów są zwykle dużo bardziej miarodajne niż wyrzygi publiki
„za powtarzalną rozgrywkę, popsutą SI, nieuczciwe zagrywki czy – to najczęstszy zarzut w przytaczanych recenzjach – ogólny brak doszlifowania”
Hmm, brzmi znajomo. Skąd ja to znam?
Taka jedna gra w 2012 wyszła… Dark cośtam.
To, że GTA nie jest na pierwszym miejscu, jest tylko i wyłącznie zasługą copiumistów, którzy będą chwalić każdy chłam, byle by miał metkę R*.
Gdzie BF 2042? Kupione przez EA recenzje podniosły średnią na tyle że się nie załapał? Kompletna kaszana która zasługuje na top 3 razem z remasterami GTA i eFotball (który chyba jako jedyny ma szansę się naprawić kiedyś)