Recenzja CD-Action – Blacklight: Tango Down (X360)
Blacklight: Tango Down
wersja testowana: X360, j. angielski
Wydawca: Ignition Entertainment
oficjalna cena: 1200 MSP
Blacklight: Tango Down to gra, której produkcję niespecjalnie śledziłem. Pamiętałem, że to głównie sieciowy FPS, opracowywany przez ekipę o świetnej nazwie (Zombie Studios) i znośnym dorobku, który miał być rozprowadzany wyłącznie drogą cyfrową. Jeden z filmików promujących ten tytuł zaciekawił mnie gadżetem o nazwie HRV – włączenie go uruchamia specjalny tryb patrzenia na świat, w którym przez ściany widać położenie przeciwników i istotnych dla rozgrywki punktów (np. skrzyni z amunicją). Ta ciekawość pchnęła mnie do tego, by przetestować Blacklight: Tango Down na własnej konsoli.§
Call of Blacklight: Tango Warfare
Choćbym nie wiem jak kręcił, kombinował i mataczył, nie da się tego określić inaczej: Tango Down to klon trybów sieciowych Modern Warfare. Niemal jeden do jednego przeniesiono podstawową mechanikę rozgrywki. Reszta jest Modern Warfare „zainspirowana”, ale to inspiracja naprawdę bardzo mocna. Blacklight: Tango Down oferuje rywalizację w sieci, a także jeden tryb co-op. Ten ostatni nosi nazwę Black Ops, jest jednak bladym cieniem analogicznego Special Ops z Modern Warfare 2. Składa się z zaledwie czterech poziomów, wszystkie polegają na tym, by przejść z punktu A do punktu B, pokonując po drodze sterowanych przez konsolę przeciwników, ale nikt nie zadał sobie trudu, by stworzyć dla nich bardziej wymyślne algorytmy AI. W efekcie wrogowie w Black Ops zachowują się jak w dziesiątkach innych przeciętnych FPS-ów i nawet mocno zaspany gracz będzie w stanie przewidzieć, dokąd pobiegną i zza którego murka wychylą głowę, z wystarczająco dużym wyprzedzeniem, by w odpowiednim miejscu umieścić celownik.
Dzieci sieci
„Mięsko” stanowi jednak rywalizacja. Odbywa się ona na dwunastu mapach (choć można odnieść wrażenie, że jest ich mniej, bo niektóre są wyraźnie faworyzowane przez podsuwane przez grę playlisty) oraz w siedmiu trybach. Wśród nich rządzą – pod względem grywalności i popularności – team deathmatch oraz domination (walka o przejmowanie punktów kontrolnych). Dobrze pobawić się można również w Retrieval (wymyślna nazwa, lecz rozgrywka to zwykłe capture the flag) oraz Detonate (znów CTF, ale „flagą” jest bomba, którą trzeba zanieść do bazy przeciwnika).
Zwykły deathmatch to miejsce dla hardkorowców, którzy grają naprawdę dobrze i dlatego rozgrywka w tym trybie nie zawsze musi być satysfakcjonująca. Last man i last team standing to z kolei wariacje deathmatchu, w których punkty zdobywa ten, kto jako ostatni zostanie żywy na mapie – kłopot w tym, że można w nich czekać na respawn nawet ponad minutę. Za fragi, asysty, podłożone bomby itd. otrzymuje się punkty XP, które pozwalają odblokowywać nowe wyposażenie i bronie, a także modyfikacje do tych już posiadanych. To kolejna rzecz „żywcem z Modern Warfare”, tu w wydaniu nieco skromniejszym, ale również budzącym pokemonową chęć, by „zebrać je wszystkie”.
To, co w Blacklight: Tango Down mi się spodobało, to dynamika i brutalność rozgrywki. Mapy są ciasne (w zapowiedzianym już sequelu ma być przestronniej), więc do spotkań tête-à-tête dochodzi cały czas, a zetknięcie z przeciwnikiem zawsze oznacza śmierć jednej ze stron. Bardziej liczy się refleks niż celność, co wyrównuje trochę szanse między graczami niedzielnymi i… całotygodniowymi. A poza tym – za te same pieniądze można dokupić ledwie zestaw pięciu map do Modern Warfare 2. I szczerze mówiąc, naprawdę wolę jednak nową produkcję. Szczególnie w sezonie ogórkowym.
Ocena: 7/10
—
Plusy:
Minusy:
Czytaj dalej
-
Red Dead Redemption na Xboksie, Switchu 2 i za darmo dla abonentów...
-
Phil Spencer gratuluje Steamowi. „Przyszłość oparta na wyborze to fundamentalna wartość...
-
Ubisoft zostanie sprzedany? Firma wstrzymuje obrót akcjami oraz publikację wyników...
-
2. sezon „Fallouta” na oficjalnym zwiastunie. Lucy i Ghoul powrócą już...
7 odpowiedzi do “Recenzja CD-Action – Blacklight: Tango Down (X360)”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Ile ona kosztuje ktoś wie ?
Co z tego, że kopia MW? Zresztą z tego co widziałem, to jednak trochę różnic jest. Do tego w cenie budżetówki otrzymujemy pełnoprawnego FPSa sieciowego z krwi i kości. Nieźle.
@illmaker 1200MSPoints ceny sobie sprawdź na allegro.
ja zapłaciłem 49 zł za ta gierkę 🙂
@ZdeniO|U nich to zawsze tak.Jak w grze można chować się za osłonami to jest to klon Gears of War.Jak w multy można ulepszać bronie itp. to jest to klon MW.Jak gra Hack’n’slash to jest to klon God Of War.Niby magazayn tworzony przez profesjonalistów ale to tylko niby.
Nie ma na nich rady oni to oceniają nie my.
Igore…jakbys zagral to bys wiedzial… chowanie za oslownami i siekanie….jezeli „odbywa sie” w tej samej postaci to jest to klon nie? czy ktos kiedys nazwal bayonette albo „devilmajkraja” klonem god of wara?