12.09.2010
Często komentowane 88 Komentarze

Recenzja cdaction.pl – Halo: Reach (X360)

Recenzja cdaction.pl – Halo: Reach (X360)
Gdyby James Cameron miał jaja, robiłby takie filmy jak Halo: Reach, a nie ckliwe historyjki o niebieskich elfach. Nowy „exclusive” Xboksa 360 to prawdziwie zabójcza aplikacja: ma kampanię, która porywa tempem i tryby sieciowe, które – dosłownie – miażdżą. Recenzja cdaction.pl!

Halo: Reach
wersja testowana: X360, j. angielski
Wydawca: Microsoft Polska
oficjalna cena: 199,00 zł

Akcja gry toczy się w całości na planecie Reach (i jej orbicie), bohaterem fabuły jest Noble Six, szósty członek stworzonego z samych Spartan oddziału Noble. W uniwersum Halo scenariusz Reach osadzony jest przed pierwszą trylogią, co pozwala przyjrzeć się temu, jak wojna ludzi z Covenantami (kosmici, główni wrogowie w serii) wyglądała na początku. Master Chiefa nie ma nigdzie w zasięgu wzroku (pojawia się natomiast inna postać z poprzednich gier), ale mówiąc szczerze wcale mi go nie brakowało. Od dnia premiery Halo: Reach
prawdziwym bohaterem będzie Noble Six, bowiem odwaga, jaką się tu wykazuje sprawia, że gdybym był w wieku, w którym wciąż chciałbym zostać bohaterem gry, to wolałbym być właśnie Nobliwą Szóstką, a nie tym zielonym bubkiem Mistrzem Szefem.

Scenariusz zaczyna się dość prosto – placówka badawcza położona w mniej cywilizowanej części Reach przestaje kontaktować się ze światem zewnętrznym. Noble Team leci na miejsce, okazuje się, że są już tam Covenanci. Na alarm jest już za późno, bowiem wkrótce potem na niebie pojawia się ogromny krążownik kosmitów i zaczyna się regularna wojna, która w krótkim czasie zamienia całą planetę w płonące zgliszcza. Sprawa jest więc z góry przegrana (i ten fatalizm, poczucie uczestnictwa w samobójczej misji, fantastycznie buduje klimat gry), ale jest o co walczyć. Najpierw o powstrzymanie najeźdźców, potem o uratowanie jak największej liczby istnień ludzkich, a wreszcie o jeszcze coś, czego wyjawić nie mogę, ale… eee, sami zobaczycie.

Kampania dla jednego gracza to niestety nie ideał, ale jednak majstersztyk. Fabuła prowadzona jest solidnie, choć w typowy dla serii lekko „rwany” sposób (tak, jakby ktoś wyciął z filmu akcji te nudne sceny, w których bohaterowie więcej gadają, niż strzelają), przez co trzeba się trochę domyślać, co stało się między jedną a drugą misją. Pomysł na scenariusz był taki, byśmy po jego przejściu zżyli się z członkami Noble Team, więc każdy z nich odgrywa tu pewną specyficzną, ważną rolę. Nie będę zmyślał, że polubiłem ich na tyle, by zaraz zapraszać na kolację przy świecach, ale kilka scen z ich udziałem (szczególnie ucieczka do bunkra z Kat i prośba Jorge’a by nie pozbawiać go pewnej przyjemności) nawet i mnie trochę ruszyły.

Reach zapamiętamy

O ile tzw. „high concept”, czyli ogólny pomysł na całość to tylko bardzo dobra, rzemieślnicza robota, epicko robi się w szczegółach, czyli w konkretnych zadaniach, na jakie rozłożono poszczególne misje. Ekipie Bungie udało się osiągnąć coś właściwie niespotykanego – tu nawet walka o „działo przeciwlotnicze” jest emocjonująca i kiedy wreszcie je wysadzisz, masz wrażenie, że uratowałeś wszechświat (a to dopiero pierwsze z dwóch takich dział…). Takie wrażenie, to wynik kilku świadomych, bardzo sprytnych zabiegów, dzięki którym tak bardzo chcesz przeć do przodu, że zechcesz przejść całą kampanię w jedną noc (co na normalnym poziomie trudności zabiera między 8 a 9 godzin).

To między innymi kwestia skali. Poziomy tutaj to nie liniowe tunele, ale rozległe obszary planety (i przestrzeni nad nią), po których przemieszczasz się przy użyciu różnych pojazdów, by w określonych miejscach natrafić na lokacje specjalne – zwykle jakieś duże budynki, zawierające taką plątaninę korytarzy, że spokojnie mogłyby stanowić one cały poziom w jakimś innym FPS-ie. Za tą skalą idzie rozmach, w każdej misji bowiem wokół ciebie toczy się autentyczna wojna z Covenantami, a gdzieś na horyzoncie dzieje się coś spektakularnego – nad całą mapą góruje krążownik Covenantów, jakiś potężny statek kosmiczny eksploduje albo zwala się w płomieniach na planetę, a ty rozdziawiasz paszczę. Tempo tych wydarzeń jest zabójcze, a podkręca je dodatkowo fantastyczna muzyka i nieustający jazgot komunikatów radiowych, więc nawet jeśli misje nie mają limitów czasowych, to nie stoisz w miejscu dłubiąc w nosie, bo albo ktoś z twoich kompanów, albo ktoś z dowództwa cały czas przypomina ci, że Reach zamienia się w zgliszcza, i tylko ty możesz coś z tym zrobić.

Gra jest też niezwykle zróżnicowana, zmienia rytm misji i sens wykonywanych zadań zawsze wtedy, kiedy już już mógłbyś pomyśleć, że to, co właśnie robisz, mogłoby ci się znudzić. Pięknie wpleciono w to sekwencję walki w przestrzeni kosmicznej, najbardziej jednak spodobała mi się misja („New Alexandria”), w której fruwasz śmigłowcem Falcon nad płonącym miastem, po drodze walczysz z wrogimi Banshee, i lądujesz na określonych budynkach, by w ich wnętrzu coś tam zrobić. Można by z tego jednego poziomu zrobić całą, oddzielną grę, coś w stylu starego G-Police, z generowanymi na bieżąco „wezwaniami” dla takiego latającego oddziału Spartan.

Dlaczego więc to nie ideał? Podczas mojego przejścia (na razie pierwszego…) kampanii trafiłem bowiem na kilka poważnych, wręcz szkolnych błędów. Dwa razy gra automatycznie zapisała mi się w momencie absolutnie beznadziejnym (bohater w wozie spadającym w przepaść, eksplozja kosmicznego myśliwca, którym leciałem). Praktycznie w każdej misji udało mi się podejrzeć tę czy inną grupkę Covenantów, jak stoją bez ruchu, bo ich AI jeszcze mnie nie spostrzegło. Raz z kolei moi kompani stanęli w miejscu, bo nie uruchomił się skrypt opisujący ich dalsze działania, ponieważ z innej, niż najwyraźniej powinienem strony, dotarłem do mostku sterującego wrogim krążownikiem. Jeśli mi się to zdarzyło, zdarzy się też pewnie innym graczom, ale na szczęście te chwile „wybicia z iluzji” szybko mijały, bo już coś obok wybuchało, albo wybiegała kolejna fala przeciwników.

Needler

Poza tym – i jestem przekonany, że docenią to wszyscy fani konsolowych FPS-ów – każda minuta gry w Halo: Reach to czysta przyjemność. To jak się kieruje bohaterem, to jak na ruchy gały odpowiada celownik, to – jak powiedział w jednym popularnym programie rozrywkowym jeden popularny telewizyjny pajac – „jak rozsmarowywanie miodu na brzuchu Moniki Bellucci”. Rewelacyjnie odwzorowano również to, jak działają bronie – ich wagę, huk, to jak lecą wystrzeliwane z nich pociski. Arsenał jest właściwie zbieżny z tym, co znamy z poprzednich Halo (choć jakieś tam nowe pukawki są), ale każda z broni została jakby lekko podrasowana, na czym najbardziej skorzystał Needler. Jak szybko i jak celnie fruną te fioletowe igiełki, ech…

No i przeciwnicy – armia Covenantów powiększyła się o kilka nowych okazów oraz kilka nowych wariantów wrogów już znanych. Dzięki znacznie poprawionej grafice i zupełnie innemu stylowi oprawy (wreszcie poważnej, prawie realistycznej) nawet małe Grunty wyglądają groźnie, a Elites potrafią autentycznie przestraszyć, szczególnie gdy śmigają po niebie na plecakach odrzutowych.

Te ostatnie to już nowość, jaką Reach wnosi do serii Halo – jak i wrogowie, tak i bohater może korzystać z wymiennego modułu, dającego mu pewną konkretną specjalną umiejętność – odrzutowe skoki, hologram przyciągający uwagę wrogów, sprint, pole siłowe, itd. W kampanii wykorzystuje się je trochę mimochodem, bardzo przydają się natomiast w multi.

Tip of the Spear

No i tu dochodzimy do sedna sprawy. W leadzie napisałem, że opcje sieciowe Halo: Reach miażdżą i one rzeczywiście, dosłownie to robią. A robią to zarówno ilością, jak i jakością – tak bogatego pakietu trybów, opcji, dodatków jeszcze w FPS-ie nie widziałem. To dlatego ocena jest tak wysoka, bo wady kampanii (jeszcze raz podkreślę, że świetnej mimo tych niedociągnięć) gubią się zupełnie w tym, co ta gra oferuje. Jest w grze taka misja – „Tip of the Spear” czyli „Końcówka włóczni” inaczej „Czubek góry lodowej” i ta nazwa doskonale oddaje to, czym dla Halo: Reach jest ta kampania.

Po pierwsze – całą ją można przejść w co-opie. Ot tak, dla „zaliczenia”, albo włączając system punktów wyceniających wkład poszczególnych graczy w końcowy sukces. Potem można uruchomić tzw. czaszki, czyli mutatory, które zwiększają mnożnik punktów, a przy okazji sprawiają, że gra jest trudniejsza (bo np. przeciwnicy mają nadmiar granatów, albo świetnie unikają naszych ataków). A potem jest tryb Firefight, czyli walka z kolejnymi falami coraz trudniejszych wrogów, a dokładniej siedem różnych wariantów tego trybu, różniących się nieco zasadami (wśród nich jest jeden, w którym walczymy z samymi Gruntami, w innym, trzeba dodatkowo bronć generatorów mocy). Potem mamy już typowy multiplayer i sześć różnych trybów opartych na rywalizacji, dwa oparte na współpracy – każdy w kilku odmianach. Następnie włączasz Custom Games, czyli możliwość skonfigurowania swojego własnego trybu multi, w oparciu o dwanaście podstawowych zestawów reguł (włącznie z…. wyścigami!). A każdy z tych zestawów ma parę wariantów, co łącznie daje tak naprawdę dwadzieścia osiem różnych patentów na multiplayer. Sam możesz też ustalić jeszcze inne zasady, a potem udostępnić je online graczom. No i jest jeszcze Forge, czyli edytor poziomów, a także narzędzie do tworzenia machinim. Te filmiki też możesz przesłać do sieci. Podobnie jak i filmiki z każdej przeprowadzonej przez siebie rozgrywki. Nawet kampanię możesz sobie zapisać i potem oglądać, a co ciekawe to pliki, które mieszczą się w kilku megabajtach.

Wszystko? Wcale nie wszystko. Są jeszcze wyzwania, czyli pewne konkretne zadania do wykonania, które Bungie będzie aktualizować (cześć codziennie, część co tydzień). Czyli np. w ciągu tygodnia musisz zabić 200 gruntów w dowolnym trybie gry, albo w ciągu dnia 75 przeciwników w multi. Są też wyzwania stałe, tzw. Commendations, odznaki przyznawane za przekraczanie kolejnych „progów” konkretnych zadań – np. zalicz asystę w multi 100, 200, 500 razy. Każde wykonane wyzwanie, każdy frag, każdy wszystko co robisz w w singlu, w multi i w co-opie, jest zapisywane na twoim profilu, a także daje ci kredyty, za które kupujesz części wyposażenia do swojej zbroi Spartanina. Ma to znaczenie czysto wizualne, ale na e-pytkę oczywiście działa, jak Viagra.

Krótko: Halo: Reach to pakiet, który pozwala grać i grać i grać miesiącami. Kiedy we wtorek trafi wreszcie do sprzedaży, amerykańskich graczy (tam marka Halo jest najpopularniejsza) czeka prawdziwa apokalipsa – zaczną się nieprzespane noce, wagary z pracy i szkoły, kłótnie z dziewczynami i żonami. To samo będzie też u nas. Na pożegnanie swojej przygody z serią Halo, studio Bungie stworzyło grę o niezwykle uzależniającym charakterze. Co prawda przed premierą Call of Duty: Black Ops trochę nie wypada tego pisać, ale najprawdopodobniej to jednak właśnie Reach będzie konsolowym FPS-em roku.

Ocena: 4,5 na 5


Plusy:

  • spektakularna, dynamiczna kampania ze świetnym klimatem
  • rozgrywka to czysta przyjemność, esencja konsolowego FPS-a
  • niesamowite bogactwo trybów sieciowych
  • to gra na lata!
  • Minusy:

  • opóźnienia w aktywacji skryptów AI w kampanii
  • niefortunne przypadki zapisywania stanu gry w beznadziejnych sytuacjach
  • 88 odpowiedzi do “Recenzja cdaction.pl – Halo: Reach (X360)”

    1. halo mi się nie podoba, nie kręci mnie strzelanie do słodkich stworków

    2. Szkoda że seria jest exclusivem. Na pocieszenie zostaje soundtrack. Do tej pory każda część miażdżyła.

    3. Następna na mojej liście zakupów … 🙂

    4. Wygląda na to, że Reach pozamiata na ostro 😀 .

    5. Boże, czy ktoś czyta te teksty przed wysłaniem. Błąd już w pierwszym zdaniu?

    6. Z tą pełną polonizacją to chyba błąd, bo z tego co wiem w Polsce jest sprzedawana wersja w całości angielska (oby). W każdym razie- jeszcze 2 dni 🙁

    7. Miło z waszej strony, że już w pierwszym zdaniu nazywacie Halo: Reach filmem (czyli typową 'samogrającą’ produkcją konsolową bez żadnego stopnia trudności) a nie grą B)

    8. „To gra na lata!” Jeśli gra ma taki plus to IMO powinna dostać maksymalną notą, gra może być świetna, ale co jeśli po jej przejściu nie pozostaje już nic do roboty? Sam od jakiś 4-5 lat gram w warcrafta 3 i właśnie za to wystawił bym tej grze 10/10, Co z tego, że np. wychodzą nowe strategie z lepszą grafiką czy bardziej dopracowanym IA skoro nie miały by tej magii przyciągającej do ekranu, były by wtedy lepsze?

    9. „Gdyby James Cameron miał jaja, robił by takie filmy, jak Halo: Reach, a nie ckliwe historyjki o niebieskich elfach”|Taki madry? To zrob taka historyjke.

    10. W sumie to akurat bardzo dobre porównanie. Tani Hollywoodowy recycling przeprowadzony na Pokahontas rzeczywiście można porównywać z czymś tak sztampowym i przereklamowanym jak Halo B)

    11. oficjalna cena 169,90 🙂

    12. TO gra na lata- ale do czasu otrzymania Wielkiego Billa RRODA

    13. *od Wielkiego Billa

    14. Obowiązkowa pozycja jak dla mnie 😛 Już się nie mogę doczekać

    15. Nie rozumiem sukcesu tej gry.Halo 2 i 3 jest tak smiertelnie nudne,tylko samo strzelanie,malo akcji,skrytpow itp.Gra jest za dretwa jak dla mnie,niby cos sie dzieje a mozna zasnac.

    16. chętnie pograłbym w ten tytuł:D

    17. Narazie wszystkie pozycje Reach na Allegro sprzedawane są wyłącznie w wersji angielskiej.

    18. @Dariusxq- u mnie Gears of War powodowało śmiertelną nudę, wręcz senność. Po dwóch misjach dałem sobie spokój i oddałem koledze, bo ciężko mi było siedzieć z otwartymi oczyma (serio). Za to Halo powoduje u mnie „epicką wczutę” i dwukrotnie przyspiesza tętno. Za to kumpel ma zupełnie odwrotnie. I nie mam pojęcia z czego to wynika. ;D

    19. Szkoda że nie na PC.

    20. @Dariusxq|No wiadomo. Pokemony ciekawze ! Ta akcja ! Ta fabula ! AhhHH!

    21. Pat5 bo ta gra będzie tylko po angielsku

    22. Fuj, tylko nie HALO ;P

    23. i np ta gra zasluguje na rozkladowke w cda 😉

    24. To napiszcie jak z tą polską wersją, bo wszędzie jest że gra w wersji angielskiej a tu nagle że po polsku.

    25. @Hurian:|A grales kiedykolwiek w pokemony? Mimo pozornej infantylnosci to swietny RPG z dobra fabula, czy jest lepsze od Halo? oczywiscie, ale poza jeszcze gorszymi FPSami ciezko znalezc cos gorszego niz poprzednie czesci Halo. Jak jest z Reach nie wiem to sie nie wypowiem.

    26. hmm .. ostatni gdy poruszyłem temat halo zaczęła się żywiołowa dyskusja na temat „fps-PC vs. FPS-konsole” dlatego dodam tylko że poprzednie części halo uważam za sukces … marketingowy

    27. A może by tak zostawić recenzje gier konsolowych tylko na stronie? 🙂

    28. bart-2pl-Nie miałbym nic przeciwko kolejnej dyskusji gdyby była bardziej pokojowa.;) Zostańmy przy tym, że PC ma FPSy i konsole mają FPSy. Przecież wszyscy jesteśmy graczami.

    29. Gra na lata, bo – jak zgaduję – multi to wciąż to samo, co w Halo 3?|Seria stoi w miejscu i moim zdaniem Reach może przyciągnąć tylko tych, którzy nie widzieli wcześniejszych części. Innowacje i klimat stawiają go co prawda ponad ODST, ale do jakości trójki czy emocji jedynki tej grze daleko.

    30. Tip of the spear chodziło im nie o czubek góry lodowej ani końcówka włóczni tylko grot włóczni – inaczej „First to Fight”,że tak się wyrażę „Wysyłają nas pierwszych w najgorsze [beeep]” 😀 Źle u was coś z interpretacją 🙂

    31. Mam proste pytanie, może ktoś wie – a mianowicie czy w Halo: Reach można grać kampanię na podzielonym ekranie, jak w Gears of War II? Chodzi oczywiście o kooperację na jednym xboxie. pozdrawiam.

    32. Ci co mówią że granie w tą grę na X360 to nuda są w błędzie – zaraz to udowodnię.|Gry na konsole są droższe, dlatego trudniej jest zdobyć ją na Konsole niż na PC. I jak już włożysz ja do napędu, i zobaczysz wstęp to aż ciary na plecach się robią. I ogólnie jest tak że chce się więcej razy przejść grę na Konsoli niż na PC. Spowodowane jest to pewnie tym że jak wcześniej mówiłem trudniej grę zdobyć, a po drugie można jeszcze zdobyć przez każdego pożądane „Acziki” (na X360). – Samo sumienie tak ci każe.

    33. @burakgalazka – To, że Ty tak czujesz nie oznacza automatycznie, że wszyscy tak odczuwają. Ja mam taki fetysz, że szybko przechodzę grę na konsolę i zaraz sprzedaję, żeby dużo nie stracić, bo są drogie i trudno dostępne. I co, zaprzeczysz?@Romario – Na 99% tak.

    34. Zgadzam z burakgalazka. Możecie mnie nazwać „psem na acziki”;p Sergi-wiem, że trzeba sprzedawać gry na konsole by jak najmniej stracić z powodu ich wysokiej ceny. Ale ja po prostu nie mam do tego serca.;) Z tymi grami wiąże się tyle miłych wspomnień…

    35. Ta gra mnie bardzo kusi, ale czy warto zagrać, jeśli to moje pierwsze zetknięcie z serią? Wiem, że to prequel, ale zawsze warto zapytać 😉

    36. @Jezozwierz – Jasne. Fakt, że to prequel jeszcze bardziej przemawia za rozpoczęciem serii od tego tytułu 😉 A poza tym, jest lepszy od ODST czy Halo 2, więc nie ryzykujesz, że się zniechęcisz zobaczywszy „brzydkiego krewnego”.

    37. @Sergi – Masz napisane – multi z Reach to zupełnie inna para kaloszy, niż to z Halo 3. A fabularnie-epicko nie ma lepszego Halo niż Reach.|@Lewis1995 – To właśnie jest to, o czym piszesz – „interpretacja”

    38. Hucie, powiedz jak z tą polską wersją. Bardzo mnie to ciekawi.

    39. @Sergi – no wiadomo trzeba jakoś uzbierać na nowa grę, ale pewnie może być szkoda że się 100% nie wycisnęło (nie mówię to jedynie o Gpkt., lecz o np: wszystkich misjach, lokacjach itp.).|I do tego co napisałem wcześniej, Piractwo się do tego przyczyniło że gry na PC szybko nam się nudzą i nie maja takiego polotu (bo przecież, czekają na mnie kolejne, nowsze gry). Ja mam jeszcze tak że, aby odpalić pierwszy raz grę, musi być to odpowiednia pora, czyli: wieczór/późne popołudnie i abym był sam w domu z TV 😛

    40. Zauważyłem że ostatnio Hut dostaje do recenzowania najlepsze gry…..;p a po tej recenzji jestem pewien że gre mogę zamówić bez żadnych obaw….

    41. Hmm, gra wydaje się ciekawa, ale interesuje mnie tak, jak zeszłoroczny śnieg odkąd MS wypiął się na PC z Halo.

    42. @Hut – Co-op, czaszki, Forge i trybów od groma mieliśmy już w poprzednich odsłonach, więc nie jest takie „zupełnie inne”, hordę i edytor trybów. O ile horda może się cieszyć szalonym powodzeniem (patrz:horda w gow2) o tyle edytor może się okazać zupełnie niewykorzystany, bo ogrywanych będzie masowo kilka trybów od Bungie i mało kto będzie sprawdzał, czy nie dałoby się ukręcić lepszego.|@burakgalazka – Bo na konsole piractwa to nie ma, tak?

    43. Powód do kupna Xboxa – jak zwykle. 🙁

    44. i tak nie kupie konsoli

    45. A ja to tylko chcę przypomnieć, że Cameron robił nie tylko „ckliwe historyjki o niebieskich elfach”, bo na jego koncie są oba „Terminatory” i „Aliens”… Piszę to po to, żeby uświadomić tych co nie wiedzą, żeby później zasłużonego reżysera z błotem nie mieszali.

    46. @Pat5 – Nie ma (i nie będzie) wersji PL. Dzięki Bogu…

    47. @Sergi – Ale to nie co-op, czaski i Forge decydują o tym, że to jednak inne multi 🙂

    48. Cholera co za czasy, muszę pochwalić Hut-a 😛 … ech ciężko mi to przechodzi przez gardło …khem, hmm…. no dobra – świetna recenzja , widać „serce” włożone w pisanie, oby więcej takich 🙂

    49. Jakoś nie mogę grać w fps na padzie, całość mija się z celem przecież.

    50. Must Have!

    Dodaj komentarz