Recenzja – Red Dead Redemption (X360)

Red Dead Redemption
wersja testowana: Xbox 360, j. ang
Wydawca: Cenega
oficjalna cena: 239,00 zł
Red Dead Redemption to, mówiąc najprościej na świecie, „GTA na Dzikim Zachodzie”. Dokładniej: „GTA IV na Dzikim Zachodzie”, bowiem to po tej grze kowbojski sandbox studia Rockstar odziedziczył silnik, system animacji Euphoria, a także dużo rozwiązań dotyczących rozgrywki. Jednocześnie to „GTA IV…” dopracowane, wypieszczone, poprawione pod niemal każdym możliwym względem i jako pakiet, czyli to, co dostajemy w pudełku z grą, bardziej rozbudowane. §
Bohaterem gry jest John Marston, niegdyś pierwszej wody bandzior, herszt szajki terroryzującej Dziki Zachód wtedy, gdy był on rzeczywiście Dziki; dziś spokojny mieszkaniec jednego z wielkich miast wschodniego wybrzeża USA. Sielankę, którą udało mu się zbudować, psują agenci rządowej organizacji do walki z przestępczością, którzy stawiają przed nim ultimatum: albo sam wyeliminuje członków swojej bandy, albo nigdy więcej nie zobaczy żony i dziecka. Chcąc nie chcąc ten były przestępca staje po stronie prawa i wyrusza na amerykańsko-meksykańskie pogranicze, by tu złapać swoich kolegów z poprzedniego życia.
Być jak John Ma… rston
Trochę się obawiałem, czy specjaliści od podpatrywania współczesnego świata i popkulturowych nawiązań poradzą sobie z materią zupełnie inną i mniej podatną na najróżniejsze „puszczanie oka”, ale Dan Houser, główny scenarzysta wszystkich gier Rockstara, po raz kolejny stanął na wysokości zadania. W jego głowie powstali zapadający w pamięć, charakterni i wygadani bohaterowie, którzy pasują jak ulał do westernowej konwencji, a jednocześnie nie są tak jednowymiarowi i „oczywiści”, jak to często w kinowych odsłonach tego gatunku bywa.
Największą gwiazdą tej produkcji jest jednak John Marston. Po długiej liście bohaterów, za których wygląd lub to, co i jak mówią, musiałem się wstydzić (patrz: Ezio z Assassin’s Creed II, Rico z Just Cause 2, ostatni Książę z Prince of Persia: Zapomniane Piaski), to heros, którym naprawdę chce się być. Jest twardzielem wrażliwym na ludzkie sprawy, który kieruje się własnym, niezłomnym kodeksem moralnym i który jak powie, to powie, i nie sposób się z nim nie zgodzić. Jest lepszy nawet od Nico Bellica, a to już komplement z najwyższej półki – no, ale kto mógłby przebić Rockstar Games jeśli nie… Rockstar Games?
Dziki sandbox
Oceniając sandboksa, warto zawsze skoncentrować się na kilku sprawach. Przede wszystkim – świecie gry. W tym przypadku mamy do czynienia z kilkoma prowincjami amerykańskiego pogranicza, a więc z terenem zasadniczo dość monotonnym, zarośniętym trawą, niskimi krzakami, okazjonalnymi drzewami i kaktusami (nieco odmiany przynoszą „górskie” sekwencje, w których jest nawet śnieg). Mimo to ekipie Rockstar San Diego udało się stworzyć wirtualną krainę, której każdy zakątek wygląda trochę inaczej, która imponuje krajobrazami i każe raz na jakiś czas zatrzymać się w miejscu, by przyjrzeć się temu, co znaczą słowa „dziewicza natura”.
Jednocześnie jest to wirtualny świat, w którym co chwila jest co robić. Co prawda w praktycznie każdym momencie gry aktywne są góra dwie-trzy główne misje, ale cały czas na wyciągnięcie ręki są inne, poboczne działania. Część z nich to normalne questy zlecane przez tzw. strangers, przypadkowych mieszkańców, którzy proszą o wykonanie jakiegoś zadania (co można zrobić w dowolnym momencie, akurat wtedy, gdy przejeżdżamy w okolicy). Część to zdarzenia generowane losowo (np. napad na dyliżans), z którymi Marston może wchodzić w różne interakcje (np. ratując pasażerów przed bandytami). Część zaś to z kolei „okazje” obecne w świecie gry, z których można skorzystać w dowolnym momencie (np. puszczenie się w pościg za przebiegającym w pobliżu mustangiem i złapanie go na lasso).
W samo południe
Ważnym punktem w sandboksach jest system walki, który powinien dawać zróżnicowane możliwości efektownej i skutecznej eliminacji przeciwników – i taki też jest w Red Dead Redemption. Marston może bić się wręcz, także korzystając z noża (choć posługuje się tylko prostymi, mało finezyjnymi ciosami), użyć lassa (doskonałe do ściągania z siodła koniokradów), a także chwycić w dłonie coś z całkiem zróżnicowanego arsenału broni palnej. Jak na western, strzelania jest tu dużo – w trakcie całej gry pada około 500 trupów. Dobrze więc, że ten element Red Dead Redemption działa jak należy. Równie dobrze, że twórcy zdecydowali się na samoodnawialne zdrowie, bo szukanie apteczek nie pasowałoby do tej produkcji ani trochę.
Ponieważ to gra konsolowa, nie obyło się bez najróżniejszych pomocy, z systemem autocelowania na czele, ale tylko dzięki nim można tu w ogóle myśleć o wykonaniu pewnych rzeczy (jak np. strzelanie z grzbietu pędzącego rumaka do innych konnych), a jednocześnie nie sprawiają one wcale, że jest mało „skillowo” (bo tam, gdzie nie trzeba – w zwykłych strzelaninach na nogach – autocelowanie nie działa). Nawet zastosowana tu namiastka bullet-time’u – spowolnienie czasu, które daje graczowi ogromną przewagę nad przeciwnikami – nie „zabija gry”. Tu naprawdę trzeba umieć strzelać!
I jest jeszcze multi?!
Red Dead Redemption ma więc wszystko to, co sandbox mieć powinien, i… dużo, dużo więcej. Wiele mówi się o tym, ile powinny trwać współczesne gry i co powinny dawać za całkiem wysoką cenę ich zakupu, ale pod tym względem mało kto może konkurować z produkcjami Rockstara. Główny wątek fabularny to zabawa na kilkanaście godzin, a uczestnictwo w zadaniach pobocznych (o wielu z nich nawet nie napiszę z braku miejsca) to drugie tyle. Łącznie mamy więc minimum 30 godzin pasjonującej rozgrywki, a do tego dochodzi tryb multiplayer, rozbudowany jak w żadnej innej grze Rockstara.
Każdą rozgrywkę w sieci rozpoczyna się w tzw. Free Roam, czyli po prostu w świecie gry, w którym można wziąć udział w kilku akcjach (np. atakach na kryjówki gangów złożonych z botów), wymyślić sobie coś samemu (np. wyścigi od kaktusa do skały), a także rozpocząć jeden z gotowych, zaprojektowanych przez twórców meczów (czy to polegających na zbieraniu złota, czy na zwykłych strzelaninach). Całe multi oparte jest na systemie punktów doświadczenia, których zdobywanie daje dostęp do lepszych broni, wierzchowców (początkowo naszym „człapakiem” jest osiołek), ubrań i trybów – a to kolejne kilkadziesiąt godzin zabawy.
Maksymalnej nie daję tylko dlatego, że jest w Red Dead Redemption trochę bugów, technicznych niedoróbek chyba po prostu nieuniknionych w tak ambitnej grze z tak otwartym światem i taką swobodą rozgrywki. Część z nich to niedociągnięcia typowe dla sandboksów (przenikanie obiektów; obijanie się o siebie postaci; urywanie dialogów, gdy wydarzy się coś, co bohater musi szybko skomentować), część to bugi na tyle zabawne, że pojawiła się nawet teoria spiskowa mówiąca, że to celowy zabieg twórców (więcej o nich TUTAJ), ale żadne tak naprawdę nie wpływają na satysfakcję płynącą z zabawy. No ale niestety są i je widać, więc pół punktu trzeba odjąć. Co nie zmienia faktu, że nie widzę obecnie na półkach sklepowych żadnej gry, którą byłoby bardziej warto kupić niż Red Dead Redemption.
Ocena: 4,5/5
—
Plusy:
• doskonały wirtualny świat i mnóstwo rzeczy do zrobienia
• John Marston to facet (choć naiwniak), którym chciałbym być
• świetne lub bardzo dobre modele „jazdy” i „strzelania”
• zaskakująco rozbudowany multiplayer
Minusy:
• drobne błędy techniczne, nie wpływające na komfrot rozgrywki
————-
Więcej w CD-Action 6/2010
Czytaj dalej
-
Nowa gra studia odpowiedzialnego za Disco Elysium na kolejnym zwiastunie. Fani...
-
Alan Wake 2 w październikowym PS Plusie Essential. To nie wszystko, co szykuje...
-
Wolverine powraca. Nowy zwiastun wyczekiwanej gry Insomniac Games
-
Michael Myers na polowaniu. Jest nowy gameplay z gradaptacji Halloween
185 odpowiedzi do “Recenzja – Red Dead Redemption (X360)”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
piezol w sumie to nawet mi ciebie szkoda, bo do konca nie potrafisz zrozumiec, ze nie mialeś zadnych podstaw negatywnie oceniać tej gry nie mając z nia zadnej styczności i dlatego nikt nie wział cie na poważnie i nikt nie uznał ze warto z tobą jest sie wymienić argumentami. Na drugi raz dyskutuj o tym co znasz to moze zachecisz kogoś do sensownej konwersacji. Póki co jest „very far from ok” i już wyrobileś sobie latke trolla, której nie latwo będzie ci sie pozbyc.
Hej, to wy udowadniacie, że jesteście trollami, nazywając RDR grą genialną. To ja się pytam: co ciekawego wniosła do świata gier.
Nie musisz sie już dalej o nic pytać – nie łudź się, że ktos jeszcze bedzie chciał dalej ciągnać te farse z tobą.
Okej, „nie mam argumentów więc przestaję z tobą rozmawiać i napiszę ci na koniec, że jesteś głupi’.|Nara, idę grać w CODA, którego uwielbiam, grałem w niego dobre 200 godzin już, CO NIE ZMIENIA FAKTU, ŻE OBIEKTYWNIE OCENIAM GO NA MAKSYMALNIE 7.
A co wniósł Fallout 2 , Fahrenhait? Jestem głupi i nie potrafię dostrzec ich innowacyjności , mistrzu.
Nie graj w CODA! W to gra większość! I jeszcze lubi tą grę! Czy Ty , tak jak oni jesteś głupkiem? Tak wynika z twojej wypowiedzi!
Fallout wniósł system SPECIAL (swoją drogą, rzadko plagiatowany, chyba tylko w F3), post apokaliptyczny świat, mnóstwo easter-eggów, ogólny humor. Fabułę miał średnią, to przyznam, ale liczy się gameplay.|Fahrenheit to przede wszystkim pierwsza filmowa gra. Genialny psychodeliczny dramat na początku, przeradza się jednak w gównianą płytką papkę na końcu, przez co tej gry tak nienawidzę. Do tego masa QTE. Nie dziwię się, jeżeli ktoś napisze, że nie lubi Fahrenheita, co nie zmienia faktu, że był przełomowy.
Skoro wszystkie cudowne, świetne gry oceniasz na 7/10 to boję się ,że nie dożyjesz chwili , kiedy jakaś osiągnie 10/10. Over.
Sam jesteś ,, SPECIAL”. Nara.
10/10 wystawiam Falloutowi 2, Team Fortressowi 2, Mass Effectowi 1, Fifie konsolowej, Pataponowi, chociaż w tego ostatniego nie grałem. Tako rzecze guru piezol.
Wszędzie tylko „sandbox i sandbox”. Mozna wiedzieć, co to oznacza w aspekcie gry? Wiem. Wiem, że z angielskiego, słowo „sandbox”, to piaskownica, ale jakoś nie widzę związku…
Sandbox to w założeniu gra bez głównego celu, w którą grasz dla samej gry. Dziś wypaczyło się to pojęcie i nazywa się tak każdą grę z otwartym światem i misjami pobocznymi.
piezol, przypominasz mi „rageującego” krytyka filmowego, który uważa, że skoro jemu się nie podobna, to jest do d*py.|Do definicji: nawet jeżeli „kiedyś” pojęcie sandbox oznaczało grę bez wątku głównego (nie wiem kiedy dawniej, po pojęcie jest relatywnie nowe – nie przypominam sobie używania tego zwrotu w latach 90tych), to skoro większość profesjonalistów używa go w obecnym znaczeniu, to znaczy, że najwyraźniej się ono zmieniło, tak jak na przykład zmieniło się znaczenie słowa ku*as i wielu innych
Mówiąc o „obiektywnej ocenie” gadasz bzdury: recenzje i oceny filmów, gier, muzyki, jedzenia, czegokolwiek co bazuje na guście , NIGDY nie mają prawa być obiektywne. Obiektywnie można ocenić, że postać ma xxx polygonów, a gra chodzi stale w 30fps – to są fakty. Ale już sama ocena, czy te xxx polygonów to ładna grafika, czy nie, to rzecz w 100% subiektywna – zawsze. Tak samo jak ja mogę powiedzieć, że dla mnie genialnym filmem jest Equilibrium, a Scarface to nudny gniot (bo jest nudny i historia się „rwie”)
I nie masz żadnego sposobu obalenia tej tezy, bo jest to subiektywne – mi się to po prostu bardziej podoba. I jeżeli znaczna większość powie tak samo, to staniesz się po prostu pieniaczem, jakich zawsze się spotyka.|I jeszcze jedna uwaga: pomijając fakt, że nie zmienisz mojej opinii o RDR, posunę się do stwierdzenia, że jako osoba, która poza youtube nie miała z grą styczności, nie masz prawa nawet próbować tej opinii zmieniać. Samym faktem oceniania gry bez zagrania jej wykluczasz się z dyskusji
piezol=> Nie wiem czy sobie jaja robisz, czy ty to serio wszystko piszesz, ale chyba powinna zająć się tobą moderacja. Jeśli masz ze sobą jakieś problemy, to od tego są inne osoby, więc nie musisz leczyć swoich kompleksów na forum CDA. Jeśli nazywasz ludzi grających w RDR trollami, nie potrafisz zaakceptować ich odmiennych gustów, a zamiast tego jedynie obrażasz, to lepiej wracaj na onet. Tam jest pełno takich kłótni.
Dajcie już mu spokuj, dzieciak ma trudne dzieciństwo i coś musi ze sobą robić.
Oficjalnie przyznaliście się, że nie macie żadnych argumentów i, że przegraliście, wobec czego nie zamierzam rozmawiać z wami – to do wesołego stolca, kolesia z zielonymi rękoma na dupie i smd.|@AkodoRyu:|Czyli jeżeli nazwiemy kamerę słownikiem i będziemy powtarzali, że to słownik, to ta kamera stanie się słownikiem ? Nie.
„Mówiąc o „obiektywnej ocenie” gadasz bzdury: recenzje i oceny filmów, gier, muzyki, jedzenia, czegokolwiek co bazuje na guście , NIGDY nie mają prawa być obiektywne.” Zauważ, że nie oceniałem funu z rozrywki, bo nie grałem, a owszem, może być duży, ale jest coś takiego jak ocena obiektywna i obiektywnie oceniam wysoko dobre gry, nawet jeżeli do mnie zupełnie nie trafiają, patrz: morrowind. Bo to są gry dobre OBIEKTYWNIE.
„|I nie masz żadnego sposobu obalenia tej tezy, bo jest to subiektywne – mi się to po prostu bardziej podoba. I jeżeli znaczna większość powie tak samo, to staniesz się po prostu pieniaczem, jakich zawsze się spotyka.”|Ale nie nazywaj czegoś „genialne”, jeżeli nic nie wnosi do gier, jeżeli jest wtórne, wykorzystuje wszystko to, co było już w grach. Ani nie dawaj czemuś takiemu 9+.
„posunę się do stwierdzenia, że jako osoba, która poza youtube nie miała z grą styczności, nie masz prawa nawet próbować tej opinii zmieniać. Samym faktem oceniania gry bez zagrania jej wykluczasz się z dyskusji” |Mówiłem już, że to bullshitting ? Tak, zapewne. Tak, jak jestem w stanie ocenić, że tokio hotel to cioty po samym ich wyglądzie, tak jestem w stanie ocenić grę tylko przez fakt, że jest do niej dodawany wibrator, przy czym nie chodzi tu o konkretnie o przypadek, gdzie wibrator był rzeczywiście
dołączony do gry, ale takim wibratorem jest też marketing, czy pieprzenie głupot o genialności tytułów. Co bardziej pedalscy ludzie wkładają sobie ten metaforyczny wibrator do odbytu i jarają się tym, jaka ta gra jest wspaniała, chociaż w rzeczywistości nie jest, ale jest taka, że „wypada” powiedzieć, że jest wspaniała. And that’s the difference between me.|I watch the show|I enjoy perfectly well-made art.|I nie zamierzam nazywać gry, która możejestfajnaGrąGenialną,BoToJestZarezerwowaneDlaGierGenialnych
Chłopie, daj na wstrzymanie, bo nikt nie chce już chyba czytać twoich wypocin. Wracaj na onet.
„Ale nie nazywaj czegoś „genialne”, jeżeli nic nie wnosi do gier, jeżeli jest wtórne, wykorzystuje wszystko to, co było już w grach. Ani nie dawaj czemuś takiemu 9+.”Ja mogę sobie wystawić choćby grze Wilczy Szaniec 10/10, bo to ocena subiektywna. Ja nikomu nie wjeżdżam, że słucha np. muzyki pop, bo akurat tego gatunku nie lubię. Trochę tolerancji na przyszłość polecam, bo naprawdę nikogo nie przekonałeś do swoich racji pisząc w taki sposób.
Naprawdę trzeba ci mówić jak małemu dziecku byś sobie dał siana? I jeszcze raz obrazisz innych graczy w taki sposób(post z godziny 21:33), to pójdzie zgłoszenie do moderacji z prośbą o bana dla ciebie. Nikt nie chce czytać tutaj równie prymitywnych postów.
Nie ma oceny obiektywnej, pogódź się z tym wreszcie.|Tak, jeżeli będziemy nazywać kamerę słownikiem, będą to robić wszyscy, to maksymalnie w czasie 1-2 pokoleń mówiąc słownik, ludzie będą myśleli o tym, co znamy jako kamera.|Kolejna sprawa: w takim razie obecnie nie da się już stworzyć nic genialnego, bo WSZYSTKO już było. Gdzieś, kiedyś, ale było. Japończycy mieli nawet symulator dyrygenta.|Podsumowując, dla mnie jesteś tym gościem: http:www.youtube.com/watch?v=7osIjYiyARE
Od razu odniosłem takie wrażenie, które tylko z czasem się pogłębiało. Tyle, że ty jesteś nawet o krok dalej: on obejrzał film.|A, no i jeszcze gwoli wyjaśnienia: ja się nie jaram grami, bo wypada. Moja ocena GoW III to 7.5/10, bo mi nie do końca podeszła. I nie karzę Ci nazywać gry genialną, tylko przestać pleść głupoty i obrażać ludzi, którym się gra podoba. Tobie ma prawo się nie podobać, chociaż wyrażaniem takiej opinii przed zagraniem tylko się ośmieszasz.
I jeszcze jedno, jeżeli dla Ciebie gra genialna musi być nowatorska, to skąd 10/10 dla Fallouta 2, który jest kalką F1, tylko większą? Co takiego nowatorskiego wnosi TF2, czy FIFA konsolowa? Poprawienie mechaniki to wg. ciebie nic nowego, to tylko rzemieślnicza robota. Wszak RDR robi to samo – bierze znane mechaniki, szlifuje je i poleruje, po czym składa w całość.|Do poniżej: miało być „wyrażaniem tak skrajnych opinii”, czy jakoś tak. Zmęczony już jestem i wyszła taka kapa trochę.
hehe piezol tu przyszedl wygrac dyskusje 😀 To jego głowny cel zyciowy – we wlasnych oczach przedstawic sie jako zwyciezce kazdej internetowej dyskusji. Cóż, widać chłopak ma jakieś cieżkie kompleksy skoro jego celem nie jest wymiana argumentów, ale za wszelką cene wyrobienie w swojej chorej jaźni poczucia wygranej dyskusji. To chyba ostatecznie udowadnia, że nie ma sensu z nim dalej gadać, bo nic nigdy do niego nie dotrze…
@AkodoRyu o której wstałeś? Nie ma sensu poświęcac temu użytkownikowi uwagi, gdyż próbuje na siebie zwrócic uwagę… Cóż, pizdol, ty lubisz f2, to zadam ci pytanie- czy w niego grałeś, czy oglądałeś filmik? Tak szczerze.
I jeszcze jedno. Jak wystawiłeś ocenę grze w którą nie grałeś??? Mam na myśli patapona.
@AkodoRyu idealnie ten filmik obrazuje tego tro.. użytkownika;)
Facet z tego linka IDEALNIE pasuje do pizola. 😀
„piezola” miało być
gra warta uwagi