Rune II: Wydawca odzyskał kod źródłowy, ale nie musi to oznaczać końca procesu o 100 milionów dolarów
Wielka burza o małych wikingów.
Rune II zostało zmiażdżone zarówno w recenzjach (47%) jak i opiniach graczy (5,4/10) i zarzucono mu między innymi fatalną optymalizację oraz istne morze niedoróbek. Nie trzeba było długo czekać, aby dowiedzieć się, co było powodem tak spektakularnej klęski. Niespełna dobę bo premierze odpowiedzialne za grę studio Human Head zamknęło podwoje, a jego pracownicy znaleźli zatrudnienie w Bethesdzie, nie wywiązując się tym samym z obietnicy popremierowego wsparcia produkcji.
Oszukani poczuli się nie tylko gracze, ale też wydawca, firma Ragnarok. W efekcie do sądu trafił pozew, w którym Human Head zostało oskarżone między innymi o nieuczciwe praktyki biznesowe, fatalne zarządzenie i niewykonanie części z opłaconych już prac (mowa o wspominanym wsparciu po premierze). Ragnarok zażądało wówczas 100 milionów dolarów zadośćuczynienia oraz zwrotu dysku z kodem źródłowym, który według umowy powinien trafić w ręce wydawcy.
Niewykluczone, że strony spróbują jednak dojść do porozumienia poza salą sądową, bo Ragnarok poinformowało niedawno, że odzyskało dysk z danymi. Obecnie firmowi specjaliści sprawdzają, czy pliki są kompletne, a jeśli tak, zamierzają niezwłocznie przystąpić do łatania gry i naprawiania jej największych bolączek. Choć sytuacja zdaje się zmierzać ku lepszemu, polubowne zażegnanie sporu pozostaje możliwością, a nie pewnikiem. Przedstawiciel Ragnarok oświadczył bowiem w rozmowie z portalem gameindustry.biz, że choć najważniejszym celem jest obecnie ustalenie, czy zwrócony dysk zawierał wszystkie niezbędne dane, „nic nie zostało rozwiązane na froncie prawnym”.
Nieprzejednana postawa Ragnarok wynika z tego, że początkowy stan Rune II najpewniej na dobre pogrzebał szanse na świetlaną przyszłość gry, a wydawca miał nadzieję czerpać z niej zyski przez wiele lat. Matt Candler, producent wykonawczy, twierdzi, że według pierwotnych założeń gra miała być rozwijana przez cały okres obowiązywania licencji, a więc 10 lat. W obecnej sytuacji utrzymanie uwagi odbiorców przez taki długi czas wydaje się bardzo mało prawdopodobne. Pewności co do losów samej gry jak i toczącego się w jej sprawie procesu nabierzemy jednak dopiero w przyszłości.
Czytaj dalej
Jestem wielbicielem turówek i wszelkiej maści erpegów: zarówno klasycznych, jak i współczesnych. Do tego zdeklarowanym zwolennikiem tytułów dla jednego gracza, przy czym od tej zasady istnieje jeden poważny wyjątek – World of Warcraft. W Azeroth przesiedziałem więcej godzin, niż chciałbym przyznać, raz ciesząc się każdą chwilą, kiedy indziej zrzędząc na czym świat stoi. Nie wyobrażam sobie dnia bez książki (niemal zawsze fantastyki), za to spokojnie obyłbym się bez kina i seriali. Z CDA związany jestem od 2011 roku.