Rząd USA nie będzie mógł kazać Facebookowi usunąć dezinformacji
Jednym z otwartych – i trochę filozoficznych – pytań dotyczących mediów społecznościowych jest charakter moderacji: na ile można usuwać posty, z którymi się nie zgadzamy? Czy ma prawo zrobić to właściciel platformy – i co jeśli usunie on treści, które są prawdziwe, a po prostu mu się nie podobają? Czy rządy państw powinny mieć wpływ na dezinformację?
Właśnie te kwestie musiał rozważyć nominowany przez Donalda Trumpa amerykański sędzia Terry Doughty, który wydał wyrok: rząd USA nie będzie mógł komunikować się z mediami społecznościowymi z prośbą (lub żądaniem) o usunięcie pewnych treści.
Republikanie wygrywają
The New York Times informuje, że wyrok jest świętem dla republikanów – to oni utrzymują stanowisko, że rządy nie powinny móc ingerować w treści w mediach społecznościowych, nawet jeśli te są jawnie fałszywe czy krzywdzące. Właśnie na wolność słowa powołał się Terry Doughty, twierdząc, że nakazywanie przez rząd usunięcia pewnych treści nie jest zgodne z pierwszą poprawką do Konstytucji USA.
Demokraci twierdzą zaś, że dopuszczanie fałszywych informacji, które mogą być przyczyną krzywdy i cierpienia, jest złym rozumieniem wolności słowa. W rozprawie chodziło m.in. o dezinformację związaną z pandemią COVID-19 – jak podaje Reuters, republikańscy oskarżyciele utrzymywali, że administracja Bidena wykorzystywała zagrożenie, by ograniczyć poglądy użytkowników, którzy nie zgadzali się z działaniami rządu.
Biden kontraatakuje
Wyrok zakłada, że amerykańskie podmioty rządowe, m.in. Ministerstwo Zdrowia i Pomocy Humanitarnej Stanów Zjednoczonych, nie mogą nawet rozmawiać z przedstawicielami mediów społecznościowych, gdy mowa o „namawianiu, zachęcaniu, naciskaniu” na nie, by usunąć lub ograniczyć jakiekolwiek posty.
Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych (będący oczywiście rządową instytucją) nie zgadza się z wyrokiem, twierdząc, że narusza on trójpodział władzy – według rządu, sąd rości sobie prawo do zbyt dużej kontroli działania władzy wykonawczej. Departament poprosił amerykański sąd w Nowym Orleanie o zablokowanie wyroku Terry’ego Doughty’ego.

Jak powszechnie wiadomo, politycy to anioły bez cienia grzechu i absolutnie nie jest tak, że zaczęli by nadużywać władzy i nakazywać kasowanie niewygodnych wspisów bez względu na to, czy są zgodne z faktami czy nie. No gdzież tam, nigdy by im to nawet przez głowę nie przeszło.
PO-PiS (głownie jedni, ale udam neutralność) pięknie udowadniają, że media w rękach polityków NIC A NIC nie wpływają na przekaz nadawany masom.
Można powiedzieć, że są wręcz krystaliczni.
Bardzo szkodliwy wyrok, co szczególnie nie dziwi patrząc na linię republikańską od kilku/nastu lat.
Szkodliwy, ale najwidoczniej w USraju wolą demokrację po swojemu i wolą, gdy wybory wygrywają im fake newsy.
To już teraz szerszy problem niż tylko USraju niestety i patrząc na tempo przemian nadal widzę u nich nieco większą odporność na instytucjonalne przewały, niż np. u nas, ale chyba niewielka to pociecha.
No właśnie – niewielka. Gdyby rządy większości krajów na tej smutnej planecie zakasały rękawy i – choćby tylko w tej sprawie – grały do jednej bramki, to Zuckerberg i jemu podobni musieliby szukać klientów poza naszym Układem Słonecznym. No ale to gdybanie. Dopóki politycy będą widzieli interes w takim a innym działaniu mediów społecznościowych, dopóty sytuacja nie ulegnie zmianie, a wręcz będzie się pogarszać.
Gdyby rzeczywiście chodziło o usuwanie tylko i wyłącznie dezinformacji, wszystko byłoby pięknie. Niestety prawda jest taka,. że tego mechanizmu można nadużyć i nakazać usuwanie „dezinformacji” tylko dlatego, że coś się nie zgadza z poglądami czy polityką prowadzoną przez rządzących albo zamieść różne brzydkie fakty pod dywan.
Z dwojga złego chyba jednak wolę, żeby nie można było nakazać usuwania niczego.
To dość krótkowzroczne, bo zostawia niesamowicie dużo władzy w rękach prywatnych przedsiębiorców, których nikt nie wybiera i których cele są bardzo rzadko jednolite z celami szerszego społeczeństwa. Rządy i instytucje demokratyczne mają do tego większy mandat.
Quetz, Twoja naiwnosć jest naprawdę wzruszająca. Jak 10 letniego dziecka które wierzy, że to faktycznie Mikołaj przyszedł z prezentami i co z tego, że 5 minut wcześniej tata poszedł do łazienki i jeszcze nie wrócił.
@KRZYCZTOW
Oddawanie politykom takiego poziomu władzy to błaganie o totalitaryzm. Zwłaszcza w kraju tak spolaryzowanym jak USA.
„Oddawanie politykom takiego poziomu władzy to błaganie o totalitaryzm”
Czyli lepiej jest oddawać władzę niewybieralnym podmiotom, które dbają tylko o własny interes, niż publicznie kontrolowanym, bo wtedy jest… totalitaryzm? Ciekawa logika, taka nienachalna.
Ja wiem, że poziom świadomości prawnej i politycznej w tym kraju to dno, ale już naprawdę, takie podstawy tłumaczyć…
@Demilisz Społeczeństwo w USA nie jest w stanie nawet na horyzoncie dostrzec poziomu spolaryzowania jaki panuje w Polsce. W przeciwieństwie do Polski natomiast w USA istnieją i są szanowane mechanizmy kontroli władzy. Mechanizmy, które ty wolałbyś żeby były ominięte poprzez oddanie władzy w ręce korpo. Brawo.
@213769
Oj, polaryzacja w USA wcale nie ustępuje naszej, obawiam się. Oczywiście objawia się na innych nieco polach, ale punktów stycznych jest sporo – ponownie, to rosnący trend niestety. Choć rzeczywiście instytucje mają trochę większą stabilność (ale i tutaj widać duże zagrożenia, choćby to co się odjaniepawla w SC po przejęciu go przez Republikanów).
I dobrze.
Ciekawe jak szybko by zmienił zdanie gdyby na twitterze zaczęło zdobywać popularność #JudgeTerryDoughtyIsAPedophile