Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin. NiOha to z tego nie będzie [RECENZJE]

Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin. NiOha to z tego nie będzie [RECENZJE]
Jakub "rajmund" Gańko
Przynajmniej jeśli chodzi o oceny, które poznaliśmy dziś z pierwszych opublikowanych recenzji.

Przygotowany przez Team Ninja soulslike’owy spin-off japońskiego tasiemca, który mogliśmy ostatnio sprawdzić za sprawą nowego dema, nie zanosi się na sukces porównywalny z serią NiOh. Dla przypomnienia: pierwsza część tamtego cyklu może się obecnie pochwalić średnią ocen na poziomie 88%, zaś druga – 85% (według Metacritica). Tymczasem Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin zebrało jak na razie na tym portalu zaledwie 73%.

Najbardziej pochlebnie o grze wypowiedział się recenzent portalu RPG Fan, który kazał puścić w niepamięć wszystkie dotychczasowe memy i wystawił produkcji 87%, chwaląc przy tym m.in. uzależniający system walki.

Ponadto gra w jakiś sposób jest pełna szacunku nie tylko do oryginalnego Final Fantasy, lecz także całej serii. Wydaje mi się, że każdy miłośnik tego cyklu oraz gier spod znaku action RPG będzie się przy niej dobrze bawił.

W podobnym tonie utrzymana jest opinia IGN-a (8/10), który zaleca nie zrażać się pierwszymi godzinami rozgrywki.

Historia opowiedziana w Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin nabiera sensu dopiero w trakcie ostatnich kilku godzin, ale kiedy już to następuje, tworzy bardzo sympatyczną mieszankę z angażującym systemem walki oraz dużą łyżką nostalgii wobec całego cyklu.

Żeby nie było tak kolorowo, średnią ocen najmocniej zaniża recenzja opublikowana przez NME, która nie pozostawiła suchej nitki na dziele Team Ninja.

Stranger of Paradise to potworny bałagan. Kiedy gameplay działa, robi to zaskakująco dobrze, ale nie działo się to na tyle często, aby zapewnić zabawę przez całą grę. Trudno ocenić fabułę, przede wszystkim dlatego, że nie ma tu zbyt wiele pola dla narracji. To rozczarowujące tym bardziej, że aż chciałoby się spędzić więcej czasu z postaciami, którym daleko do nie dających się polubić. Żaden z tego pean na cześć Final Fantasy, a do tego na większości frontów nie był w stanie zadowolić tkwiącego we mnie fana JPRG.

Poniżej wybrane oceny wystawione Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin:

  • Press Start – 8.5/10
  • Wccftech – 8.2/10
  • RPG Site – 8/10
  • IGN – 8/10
  • Hardcore Gamer – 3.5/5
  • VG247 – 3/5
  • GamesRadar+ – 2.5/5
  • NME – 1/5

7 odpowiedzi do “Stranger of Paradise: Final Fantasy Origin. NiOha to z tego nie będzie [RECENZJE]”

  1. CHAOS.

  2. deanambrose 14 marca 2022 o 19:10

    Soulslike’owy?! miyazaki (specjalnie z małej) nawet na Final Fantasy musiał odcisnąć swoje toksyczne piętno.. quo vadis branżo gier? Jeszcze niech do nowego God of Wara dodają pasek staminy to w ogóle zacznę rzygać.

  3. Ty, faktycznie: pierwszy Nioh ma wyższą średnią ocen niż jego lepsza pod każdym (dosłownie każdym) względem kontynuacja! 😀 Nigdy się nie zmieniajcie, szanowni recenzenci. 😉 I pamiętajcie: system walki oparty na twardym locku jest najlepszym, co można było wymyślić (bo od 50 lat kurczowo trzyma się go From, choć do dziś nie ogarnęło sposobu na zgranie z nim kamery), Team Ninja się nie zna!

    • Twardy lock? Znaczy Lock-On?
      Ale on chyba jest opcjonalny (i bardzo dobrze HFS jak to dobrze!) w Souls’ach, chyba, że czarujesz albo kuszą bełtasz.

    • TEORETYCZNIE jest opcjonalny, w praktyce nie da się bez tego grać, bo system walki – w przeciwieństwie do tego w Nioh chociażby – został zaprojektowany z myślą o ciągłym blokowaniu kamery na przeciwniku. Mówiąc inaczej, choćbyś stał idealnie przed celem na odległość wyciągnięcia ręki, istnieje duże prawdopodobieństwo, że zamachując się nań mieczem spudłujesz jakby kierowana przez ciebie postać była niewidoma. Pomijając archaiczność takiego rozwiązania, gra po prostu sobie z nim nie radzi, bo kamera – co charakterystyczne dla produkcji From – ma tendencję do gubienia celu, automatycznego przełączania się na inny, a najczęściej po prostu ustawia się pod takim kątem, że nie widzisz własnej postaci i nie jesteś w stanie reagować na ruchy przeciwnika. I nie daj Bóg, żeby przyszło ci walczyć np. rapierem (czyli czymś, czym nie robi się horyzontalnych wymachów na pół ekranu) z więcej niż dwoma przeciwnikami jednocześnie…
      No, ale ja się nie znam, nie jestem recenzentem, a w grze spędziłem pewnie tylko kilkadziesiąt godzin więcej niż 90% z dających ER „dyszki”.

    • Ja się znam, ale tylko na Dark Souls.
      Tam kamera jest największym problemem, głównie z powodu podskakiwania i wpadania w otoczenie, ale mniejszym jeśli się nie „blokuje celu” 😉
      A z trafianiem nie miałem problemu, bo grałem na K+M.
      Siekanie, dźganie, błyskawiczny backstab, nawet headshot i rzucanie bomb z 50m.

      Gorzej jak trzeba było jakąś kombinację wcisnąć, już nie mówiąc o QTE!

  4. Nie obchodzi mnie to. Muszę zabić Chaos.

Dodaj komentarz