The Blood of Dawnwalker jak pierwsze Fallouty? Studio wzoruje się na najlepszych erpegach w historii
Reżyser Wiedźmina 3 robi nową grę i w pierwszych miesiącach po ujawnieniu The Blood of Dawnwalker było to czysto teoretyczną obietnicą tego, że debiut pod szyldem Rebel Wolves okaże się czymś wartym uwagi. Wraz z prezentacją pierwszych gameplayów było już lepiej i wyszło na jaw, że developerzy mają własny pomysł na to, jak stworzyć dziś erpega, który jutro może okazać się kultowy. Nie oznacza to wiecznego chwalenia renomą przygód Geralta, bo i w kwestii inspiracji twórcy próbują szukać własnej drogi. W wywiadzie dla Eurogamera Konrad Tomaszkiewicz, szef Rebel Wolves przyznał, że jego studio zwraca się w kierunku klasyki growych erpegów, ale też chętnie podpatruje to, co działa u aktualnej konkurencji:
Dzięki znajdowanym po drodze zadaniom możesz się rozwijać. Wiesz dobrze, gdzie jest twój wróg i możesz zaatakować to miejsce, kiedy tylko chcesz. To od ciebie zależeć będzie, czy chcesz to zrobić sam już teraz, czy może najpierw rozwinąć postać albo znaleźć potężne przedmioty lub przekonać sojuszników do pomocy. Chcemy zbliżyć gry wideo do papierowych sesji RPG i dać graczom wolność przeżywania tego, co chcą przeżyć.
Kondrad Tomaszkiewicz, szef Rebel Wolves
Patrząc na okoliczności, w które rzuca nas The Blood of Dawnwalker, może być całkiem sporo do sprawdzenia. Lądujemy w XIV-wiecznej Europie, zmagającej się z wieloma mniej i bardziej naturalnymi problemami. Jednym z największych są wampiry, próbujące wykorzystać okazję do zniewolenia ludzi. W wyniku niefortunnego splotu wydarzeń Coen, nasz bohater, staje się tytułowym Dawnwalkerem, balansującym na granicy człowieczeństwa i bycia krwiożerczą bestią. Naszym podstawowym zadaniem będzie uratowanie rodziny Coena… lub nie. Może lepiej będzie wywrzeć zemstę na tych, którzy go skrzywdzili? Wszystkie wydarzenia rozegrają się na przestrzeni 30 dni i nocy i sami zdecydujemy o tym, co będzie konieczne do zrobienia, a co można całkowicie zignorować. Jak Rebel Wolves planuje to osiągnąć?
Korzystamy z naszych poprzednich doświadczeń, by tworzyć ciekawe zadania i budować narrację w sposób angażujący oraz pozwalający na pełne zanurzenie w świecie gry, ale nie zapominamy o swobodzie. Kingdom Come: Deliverance nie jest złym przykładem, tylko że tam mamy główną fabułę i otwarty świat, przez który prowadzi nas historia. W naszej grze jest inaczej. Pod tym względem The Blood of Dawnwalker przypomina raczej Fallouta 1 i 2, gdzie masz jasny cel, jednak wszystko jest opcjonalne – każdy decyduje sam, co chce robić.
Kondrad Tomaszkiewicz, szef Rebel Wolves
W czasach, w których erpegi z otwartym światem często nie bywają tak naprawdę erpegami, tylko ambitniejszymi grami akcji z niewielkim zapasem zawartości fabularnej (o odgrywaniu roli nie wspominając), powrót do takich podstaw, jak pierwsze Fallouty jest odważną deklaracją. Z jednej strony to ryzyko niezainteresowania wystarczającej liczby graczy, by koszt produkcji się zwrócił, a z drugiej jeszcze większe ryzyko przyciągnięcia nadmiernej uwagi i polegnięcia w starciu z próbą stworzenia tak skomplikowanego systemu rozgrywki, który pozwoli czerpać z niego frajdę ludziom o różnych oczekiwaniach.
W tym samym wywiadzie pada sugestia, że limit 30 dni nie jest obligatoryjny i nie oznacza zakończenia gry, ale Tomaszkiewicz nie zdradził niestety żadnych szczegółów. Zawartość fabularna ma wystarczyć na około 40-50 godzin zabawy, choć z uwagi na konstrukcję gameplayu nie będzie można zobaczyć i zrobić wszystkiego w trakcie jednego przejścia gry.
The Blood of Dawnwalker ma wyjść w 2026. Rebel Wolves nie boi się wypuszczać gry w tym samym roku, w którym zaplanowano premierę GTA 6, a zdaniem Maciksa debiut studia ma szansę stać się jedną z najgłośniejszych polskich produkcji.
