20.05.2011
Często komentowane 119 Komentarze

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów – recenzja

Wiedźmin 2: Zabójcy Królów – recenzja
Nie jest to typowa recenzja, ani też klasyczny opis gry, do którego mogliście się przyzwyczaić. Berlin stwierdził, że o Wiedźminie 2 powiedziano już u nas tyle, że nie ma sensu się znowu powtarzać, więc - jak każdy majster z ołówkiem za uchem - zrobił to po swojemu, marudząc po kątach.

Wiedźmin 2: Zabójcy Królow
Wersja testowana: PC, j. polski

W najnowszym numerze CD-Action możecie przeczytać ogromną recenzję Wiedźmina 2. Zawiera ona wszystkie detale, które są graczom do szczęścia potrzebne – opisuje jaka jest grafika, muzyka, jaka fabuła, jak się w ogóle w to gra i jak dobrze to wszystko wypada. Tamten tekst kończy się oceną, z którą ciężko się nie zgodzić, więc jeżeli ktoś z was musi – może podpisać ją też pod tę recenzję, w której oceny numerkiem wystawić nie zamierzam.

Tak samo, jak i nie zamierzam wytykać tej grze błędów i wad, bo medytowałem nad Wiedźminem 2 tak mocno, że mi prawie żyłka pękła. Siedziałem i dumałem, rozmyślałem i rozważałem, aż w końcu udało mi się zrozumieć, że wszystkie minusy tej gry mają jedną, wspólną przyczynę: nie jest ona doskonała.

Nie wiem, jak wielkie mieliście oczekiwania co do kontynuacji Wiedźmina, ale wiem jak wielkie miałem ja. Wiem, czego się spodziewałem, o czym marzyłem i co chciałem zobaczyć, a na dodatek bardzo dobrze pamiętam też wszystko, co irytowało mnie w jedynce. W mojej głowie Wiedźmin 2 miał być mesjaszem, który nie umrze od przypadkowych wideł wbitych w pierś, ale zgniecie trzymającego je kmiota jednym palcem rzucając jeszcze nonszalancką kurwą na odchodnym. Taki miał być.

To jak będzie, robimy interes?

Gry komputerowe ocenia się łatwo – wystarczy wstrzelić się w dobry numerek na zawyżonej skali i znieść trochę psioczenia niezadowolonych czytelników. Gorzej ocenia się „zjawisko kulturowe”… Którym jest właśnie, chociażby, Wiedźmin 2.

Traktując go, jak typową grę RPG trzeba przyznać, że nowy Wiedźmin ma swoje ułomności. Jest podobno kiepsko zoptymalizowany, oszukuje przy zmienianiu rozdzielczości, nie chce dać się zaktywować, nie pozwala odwrócić myszy i zmienić klawiszologii, wywala na pulpit, tnie przy walkach i cholera wie co jeszcze. Gdyby ktoś przeczytał całe to marudzenie, które zalewa od poniedziałku internet mógłby stwierdzić, że ta gra po prostu nie działa i jak już ma brać coś z wilkami na okładce, to woli Wilczy Szaniec.

Jednak wszystko, co powyżej wymieniłem to tak naprawdę tylko jakieś pierdołowate niedoróbki, które irytują dlatego, że są skazą na ideale, który chcielibyśmy widzieć. Może i obłupana głowa Geralta w kolekcjonerce i problemy z obiecaną na północ aktywacją były nie w porządku. Może i macie dosyć newsów na głównej na temat Wiedźmina i może komuś nie podobała się „sesja” Triss w Playboyu. Może i ta gra była robiona „pod konsole”, może okazała się za prosta i może nie spełniła waszych oczekiwań.

Problem w tym, że te wszystkie problemy są jak ptasie odchody na pomniku, które ktoś następnego dnia zmyje i wszyscy o nich zapomną: Wiedźmin 2 jest po prostu grą wielką. Nie było takiej w Polsce, niewiele było takich na świecie i pewnie niewiele w najbliższych latach takich powstanie.

W Wiedźminie 2 każda padająca kurwa jest dziełem literackim, a każda kolejna wyrazista postać bolesną pięścią w twarz bezpłciowego szablonu bohaterczykowania w stylu BioWare. Każda scena jest kopniakiem w ślamazarną i przegadaną trylogię Tolkiena, a każdy opis ryknięciem do ucha anemicznego klimatu klasycznego fantasy z elfami biegającymi po lesie, bo cholera wie po co.

Jednocześnie jednak Wiedźmin 2 nie jest grą idealną, a „ledwie” bardzo dobrą. Świeci się tak mocno, że każda niedoróbka wygląda na nim, jak zaćmienie słońca – razi nachalnością, z jaką chce być zauważona. W tej grze boli początkowy poziom trudności, który jest przegięty w każdą możliwą stronę, boli zblazowane zakończenie. Boli każda niedopracowana animacja i każdy powtórzony setny raz komentarz zza kadru… Czyli, tak naprawdę: wszystko co trafia się w każdym wielkim i niewielkim RPG, a co uznajemy za „tak to już jest”, bo nie da się inaczej.

Tyle, że akurat w tym przypadku wszystkie błędy są po prostu nie na miejscu. Ich, najzwyczajniej w świecie, być nie powinno, bo Wiedźmin 2 udowadnia że „tak wcale być nie musi” na tylu płaszczyznach, że wszelkie durne niedoróbki stają się po prostu obraźliwe.

Była o tym ballada, ale kiepska, bo nie moja
Jeżeli miałbym komuś wskazać grę dla dorosłych, czy też dojrzałych graczy – nie zastanawiałbym się nawet minuty, bo odpowiedź jest oczywista. Nowy Wiedźmin jest dobrym przykładem na to, że tego typu produkcje rzeczywiście istnieją i wcale nie są marzycielskim bajdurzeniem, którego nigdy nie uda się wcielić w życie. Wystarczy wymienić kilka aspektów Wiedźmina 2, które pozwalają mu spokojnie zasiąść na tronie „dorosłych gier komputerowych” już teraz, kilka dni po premierze – zwyczajnie dlatego, że nie ma nawet konkurencji:

  • Nie jest oczywisty. Unika durnowatych schematów, od których twórcy RPG-ów od lat nie mogą się odkleić i głupkowatych rozwiązań fabularnych, w których lubuje się – chociażby – Bethesda mianując komputer prezydentem. Wybory, które podejmuje się w Wiedźminie 2 grają na akurat tych nutkach, które dobrze brzmią i w tych momentach, kiedy trzeba.
  • Rzuca graczom wyzwanie. Nieustannie każe taplać się w dwuznaczności – i to nie tej typowej dla gier dwuznaczność żenującego wyboru pomiędzy czarnym, a białym z mglistą obietnicą szarego po środku. Nic nie jest takie, jakim być się wydaje i nici z motywowania gracza wzbudzaniem nienawiści do konkretnego „złego bosa”, bo każdy kolejny NPC mógłby być tego typu przeciwnikiem.
  • Pokazuje syf ludzki, który inne gry zamiatają pod dywan. W innych produkcjach, kiedy umiera ktoś z twojej rodziny – umiera za kadrem, kiedy umiera ktoś bohaterowi bliski – umiera otoczony płaczliwą muzyką w cut-scence, która tak nachalnie próbuje wywołać w tobie emocje, że masz ochotę zwymiotować i ją wyłączyć. Wiedźmin 2 jest jak Salo, a nie Pianista – zakłada, że ludzie są źli z natury, a nie tylko z powodu niekorzystnej dla ich człowieczeństwa sytuacji.
  • Trywializuje seksualność. Ustawiając scenę łóżkową na samym początku rozgrywki sprawia, że gracz nie będzie kombinował jak tu pooglądać cycki przez resztę zabawy.
  • Jednocześnie jest grą, którą można przejść bezmyślnie – z motywacją w stylu: „A co będzie, jak zrobię tak”. Można przejść go nie ruszając łepetyną, ale i Salo można obejrzeć podniecając się tym, że na chwilę mignęły w tle cycki … nie zważając na to, że tuż po tym ktoś ich posiadaczkę zgwałcił.

    I to właśnie jest najważniejsze w grach RPG – liczy się w nich gracz, a nie gra. I właśnie zrozumienie tego, że bliżej nam jest do dylematu pod tytułem: „Czy darować życie wysoko postawionemu mordercy i gwałcicielowi tylko dlatego, że jest wysoko postawiony”, niż do: „Czy zniesienie nadzoru nad magami nie zniszczy równowagi w czarodziejskim królestwie” sprawia, że Wiedźmin 2 oddziałuje tak mocno na wyobraźnię.

    Przynajmniej moją.

    Mądrze zaczynają, a zawżdy na dupie kończą
    I niestety, żeby mieć to już za sobą: nie interesuje mnie to, że wiele postaci 'odeszło od swojego książkowego pierwowzoru’. Nie interesuje mnie to, że gra różni się od książki w czymkolwiek, co może urazić psychofanów – interesuje mnie tylko to, że Wiedźmin 2 nie ma sobie równych, kiedy o fabule rozmawiamy. Nie interesuje mnie to, że jest to gra kiepsko zoptymalizowana i całe to techniczne pitu-pitu, bo w żadnym stopniu nie wpłynęło to na przyjemność, jaką czerpałem z grania.

    Nie mam zamiaru też oceniać nowego Wiedźmina pod kątem grafiki, muzyki, jakichś mechanizmów rozgrywki, czy innego tam elementu sekcji zwłok gier komputerowych, który zwykle decyduje o numerku na końcu. To byłoby po prostu niewłaściwe.

    Wolałbym ocenić tę grę jako zjawisko, z którym należy się zapoznać – o ile jest się fanem komputerowych RPG – bo długo jeszcze będziemy musieli poczekać na coś równie wspaniałego. Wielkie i potężne zachodnie studia, zamknięte w swojej paranoicznej poprawności politycznej, nie będą w stanie wykrztusić z siebie produkcji opowiadającej o ludzkich ułomnościach, nienawiści, zazdrości, zdradach, rasizmie, gwałtach, bezmyślnej przemocy, szowinizmie, wyzysku, otępieniu, głupocie, zabobonności, moralnej zgniliźnie, egoizmie, tchórzostwie, chciwości, arogancji, zawiści, szacunku, dobroci, litości, przebaczeniu, zrozumieniu, tolerancji i miłości.

    119 odpowiedzi do “Wiedźmin 2: Zabójcy Królów – recenzja”

    1. Tyle że kiedy się postanawia tworzyć na podstawie czyjegoś dzieła, to elementy, które się od niego bierze powinny być jak najdokładniej odwzorowane. Inaczej okaże się w trzeciej części, że Yeneffer to miła dziewuszka, troszkę złośliwa, ale taka, że do rany przyłóż. Chcieli tworzyć doskonale osobowości spotkanych bohaterów? To trza było robić grę o nieznanym nikomu wiedźminie, jak to mieli najpierw w głowach, a nie obciążać sie Geraltem i jego znajomkami, których zna rzesza ludu.

    2. Wszystko fajnie, tyle że cóż mi z wspaniałej i miodnej fabuły jeżeli techniczne niedoróby nie pozwalają się nią cieszyć odpowiednio?

    3. Mam pewien problem… ściągnąłem specjalny dodatek z CDA i mam go zainstalować jak klikam zainstaluj wyskakuje „Do aktywacji wymagane są uprawnienia administratora”. Co robić ??

    4. Czytelnik21 25 maja 2011 o 18:32

      @czacha1194 – No, a masz już aktywowaną grę? Bo jeśli nie, to musisz ją uruchomić na profilu administratora komputera i włączy się się jej aktywacja. Po aktywowaniu będziesz mógł grać, a także zainstalować DLC. Nie muszę chyba mówić, że zainstalować też musisz na profilu administratora?

    5. Świetna recka, mój „Wiesiek” czeka na modernizację PCta, a więc cierpliwości…|Swoją drogą, że tak refleksyjnie zahaczę o poglądy autora recenzji: |nie wierzę że ludzie są źli z natury…|hmm, nie wierzę że są dobrzy z natury…|właściwie to nie wierzę, w samą ludzką naturę…choć z drugiej strony, posiłkując się badaniami De Waal i Sarah Brosnan nad empatią i poczuciem sprawiedliwości wśród małp, wygląda na to, że nasza moralność nie bierze się znikąd, a reszta to już kwestia wyborów…

    6. a i jeszcze jedna refleksja co mi się po umyśle snuje…czy gra może być sztuką?…czy gry kiedyś taką sztuką bedą? czas pokaże…z góry przepraszam za moje offtopowe dywagacje 🙂

    7. tak dywagując dalej sądzę @SzczeryKoles, że powinieneś być dobrej myśli , nie jeden to prąd ideowy rodził się w bólach nietolerancji i niezrozumienia z strony szeroko pojętego społeczeństwa, tlił się w umysłach nielicznych a potem powoli lecz konsekwentnie rozwijał w wyobraźni kolejnych pokoleń…przewiduję więc, że gra jako nieślubne dziecko tego wyklętego postmodernizmu doczeka się w końcu także i zrozumienia oraz akceptacji…

    8. sądzę też, że wartościowa, bogata w treści rzecz obroni się sama…a i gry niekiedy do takich wartościowych tworów niewątpliwe mogą należeć, oscylując od wysmakowanej estetyki i oryginalnej fabuły a kończąc na trudnej sztuce pokazywania złożoności tego świata i ludzkich interakcji zwanych moralnością…z góry przepraszam za chaotyczny post, jestem już jedną stopa w krainie snów 🙂

    9. @Czytelnik21 no właśnie najśmieszniejsze jest to ze jestem administratorem :/ Gra też już została aktywowana … no a na kompie nie mam innego profilu więc raczej zainstalował się na moim nie…

    10. hmmm… recenzja dość nietypowa… ale ta właśnie nietypowość jest tak bardzo fascynująca:) jak dla mnie rewelacyjna gra i rewelacyjna recenzja. Oby powstało więcej takich gier…;) )

    11. @ Mickro – musiałeś mi przypominać? straszny to był widok. A jeśli chodzi o Ciebie Berlin, co tu mogę powiedzieć? Czekam na więcej.

    12. Bardzo ciekawe spojrzenie na grę jako całość, na opowieść którą toczy. Na relacje twórców gier i jej odbiorców. Patrząc analogicznie w kierunku sztuki filmowej która też jak by nie było operuje obrazem widzimy że pod każdym dziełem podpisuje się reżyser. Od jego osobowości, sposobu patrzenia na świat i ludzi, zależy w dużym stopniu efekt końcowy 'dzieła’. Daleko nie szukając wybitne gry, te które zmieniły wiele w sposobie ich tworzenia też takowych mają. |Sztuka nie może być kreowana przez PR’owców 😉

    13. Berlin, mam nadzieję że Ci płacą… 😉 bo czytadła Twoje, nie tylko tu przy Wieśku, dają do myślenia.|Pozdrawiam. 🙂

    14. Kawał porządnego tekstu, nie pozbawionego charakterystycznego dla Ciebie swoistego malkontenctwa. Ale to chyba Twoja wizytówka. Nie zmienia to jednak faktu, że ta recka wyszła bardzo dobrze, a że ja osobiście sie nie zgadzam co do oceny gier Biołerów i innych Bethesdów to insza inszość. Powinszować.

    15. > trylogię Tolkiena|Władca Pierścieni nie jest trylogią.Nie rozczulałbym się też tak nad światem bo na pochwałę realizmu zasługuje głównie Andrzej Sapkowski, twórcy gry jedynie w jakimś stopniu oddali klimat jego książek.Oczywiście wszystkie te argumenty są prawdziwe, nie ma sztucznych postaci ani usilnie wpychanych na monitor schematów.Ostatecznie nie ma co zaprzeczać, Wiedźmin 2 jest zjawiskiem jakim była premiera opowiadań o wiedźminie i Krwi Elfów.

    16. KrzywyBimber 30 maja 2011 o 10:09

      A właśnie! Przypomniało mi się coś! Co z tą NASZĄ recenzją?!

    17. I tak wiedźmin 2 jest bardo dobrze rozbudowa nom grom niema co komentować przechodząc Jom już drugi ras i mi się nie nudzi a więc najpierw Przejcie grę a potem komentujcie mówię to do tych co piszą że wiedźmin jest głupi dlatego że nie moogom pokonać kej rana 😀 .

    18. Właśnie skończyłem W2, bo dostałem na prezent na urodziny i… nie wiem czemu każdy czepia się zakończenia, mi się podobało, nawet ciary lekkie miałem 😛 Wyście chyba zakończenia w Mafii 2 nie widzieli – to dopiero epic fail (czyt. gra się kończy, a na moje usta ciśnie się „eee… ocb, ale osoohoziii??” i nastaje parę godzin frustracji). Najlepsza gra w jaką grałem od wielu lat, ma parę niedoróbek, ale są one zwykle typowe dla RPGa, poza tym gra się szybko kończy… Ale co dobre szybko się kończy…

    19. Dopiero zacząłem grać, dzisiaj konkretnie. Jestem na samym początku Flotsam i biegam cholera wie po co po lesie, nie bardzo wiedząc co właściwie się dzieje. Szukam jakiegoś kejrana, tłukę jakieś stworki, co to mają podwójną literkę w środku i tyle. Na razie żadnego szybszego bicia serca. Foltesta szkoda trochę, fajny facet w sumie był. To, co zobaczyłem do tej pory jest co najwyżej mierne. O fabule się jeszcze nie wypowiem, może mnie czymś zaskoczy.

    Dodaj komentarz