Traf na łamy CD-Action i zgarnij magazyn. Sprawdź, jak to zrobić

AKTUALIZACJA: Wybraliśmy dwie osoby, których minirecenzje zostaną opublikowane w kwartalniku. Maile do odpowiednich osób zostały już wysłane. Dziękujemy wszystkim osobom za podzielenie się swoją opinią o Death Stranding 2!
Wraz z premierą wrześniowego numeru CD-Action planujemy jeszcze bardziej otworzyć się na naszych cennych czytelników. Każdy z was jest graczem i każdy ma coś do powiedzenia o produkcjach, które akurat zalicza. Czasami są to opinie pochlebne, czasami negatywne, a czasami stojące w kontrze do recenzji naszych redaktorów. I to jest super, bo o grach trzeba dyskutować, wymieniać się swoimi spostrzeżeniami i wnioskami.
Pomyślałem więc, że fajnie byłoby poznać wasze zdanie o tytułach, które planujemy zrecenzować w nadchodzącym wydaniu naszego kwartalnika. Na pierwszy ogień rzucam najnowsze dzieło Hideo Kojimy, czyli prawdopodobnie najgorętszą premierę tego lata. W komentarzu zostawcie swoją krótką minirecenzję Death Stranding 2 (maksymalnie do 1000 znaków ze spacją). Na etapie składu zapoznam się ze wszystkimi wypowiedziami i wybiorę dwie najciekawsze, które następnie zostaną opublikowane w magazynie. Wybrane komentarze przejdą przez proces profesjonalnej redakcji, tak jak robimy to z innymi tekstami do naszych magazynów.
WAŻNE! Osoby, których minirecenzje trafią do kwartalnika, otrzymają od nas fizyczne wydanie CD-Action 04/2025. Ze zwycięzcami skontaktujemy się drogą mailową.
Na razie jest to eksperyment. Zobaczymy, czy taka formuła się przyjmie i niewykluczone, że z czasem podejdziemy do tematu na większą skalę. We wrześniowym numerze CDA wypowiedzi czytelników pojawią się pewnie w dwóch recenzjach (choć możliwe, że na razie ograniczymy się tylko do jednej). Tymczasem zachęcam do wypowiadania się o Death Stranding 2!
Przypominam również, że na stronie sklep.cdaction.pl i na Allegro możecie nadal kupić czerwcowe wydanie CD-Action.
Czytaj dalej
12 odpowiedzi do “Traf na łamy CD-Action i zgarnij magazyn. Sprawdź, jak to zrobić”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Jako miłośnik Death Stranding, podekscytowany tym czym może nas japoński Twórca zaskoczyć tym razem, zasiadłem do gry w oczekiwaniu nieoczekiwanego.
Mijały dziesiątki godzin, aż na zegarze wybiło ich ponad 120 a przygoda znalazła swój finał pozostawiając mnie rozdartym… nie tyle w kwestii historii, co gry samej w sobie.
Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że pod względem mechanik jest kalką pierwszego DS, pozbawioną w zasadzie jakichkolwiek nowinek. Ułatwiona przez nachalne dodawanie obiektów innych graczy, a same pojazdy potrafią dotrzeć dosłownie wszędzie. W rezultacie wielokilometrowe pielgrzymki z załadowanym plecakiem są jedynie wspomnieniem z pierwszej przygody Sama Portera.
Fabularnie Kojima odpłyną w rejony czystej abstrakcji a wraz z rozwojem fabuły, oglądając piękne sekwencje filmowe coraz częściej czułem zażenowanie.
W moim przypadku trudy i znoje „Dostawcy Nadziei” nie zostały wynagrodzone. Death Stranding 2 to naprawdę dobra gra i niestety tylko dobra. [OCENA 4+/6]
Jako człowiek, który na co dzień rozwozi paczki, muszę przyznać – Death Stranding 2 to jedyna gra, w której czuję się jak w pracy… tylko że w alternatywnym koszmarze. Zamiast klientów narzekających na spóźnione przesyłki, mam do czynienia z BTs, terrorystami i kłopotliwym terenem. Ale wiecie co? Czasem to nawet bardziej realistyczne niż moja codzienność!
Sam Porter Bridges to taki kurier wszechczasów, ma lepszy sprzęt niż nasza firma (te egzoszkielety to marzenie każdego listonosza!), ale i tak musi walczyć z pogodą, balansować z ładunkiem i omijać przeszkody. W DS2 jest więcej opcji transportu – od dronów po pojazdy – i przyznam, że trochę mu zazdrościłem. U nas najnowocześniejsza rzecz to wózek z popsutym kołem.
Fabuła jest pokręcona jak trasa dostawy w śródmieściu w godzinach szczytu, ale klimat samotnej wędrówki przez dzikie tereny to coś, co czuję, gdy rozwożę paczki na odludne wioski. Grafika i dźwięk? Pierwsza liga, aż chce się zatrzymać i podziwiać widoki, choć w prawdziwym życiu rzadko mam na to czas.
Podsumowując: jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jakby to było wozić przesyłki w postapokaliptycznym piekle, Death Stranding 2 daje wam odpowiedź. Dla mnie to zarówno odskocznia, jak i dziwnie znajoma symulacja… tylko bez premii za terminowość.
„Tata był okropnym nudziarzem. Codziennie jadł to samo, ubierał się tak samo, grał w te same gry… Tak, tatuś był właśnie takim typem. Ale pewnego dnia pozabijał nas wszystkich. Nie potrafił nawet być oryginalny w tym, jak to zrobił. Nie narzekam… I tak umierałem z nudów, ale wiecie co? Wrócę i zabiorę ze sobą nowe zabawki.” – jedna z notatek znalezionych w wycofanym z PS store demie „PT” z 2014 roku, produkcji potajemnie stworzonej przez zespół Hideo Kojimy podczas developmentu „MGS V The Phantom Pain”.
Zamieńcie „tatę” na „KONAMI” a nastepnie zagrajcie w obie części Death Stranding a zrozumiecie, że w ukrytym przekazie narratorem notatki był znudzony pracą w korporacji Hideo Kojima, który marzyl o stworzeniu czegoś nowego od co najmniej 2005 roku. To właśnie wtedy, po przytłaczającym sukcesie Snake Eater, szefostwo do znudzenia kazało mu „trzepać” kolejne przygody Węża i jego klonów. W 2019 roku odważnie, wbrew wszelkim przeciwnościom, nowy zespół Hideo wyprodukował Death Stranding – grę zupełnie inną od wszystkich, jednakże, wpisaną w DNA Kojima Productions… Produkcja była sukcesem artystycznym i komercyjnym.
Wraz z sequelem, „On the beach”, Japończyk powołał do istnienia grę jeszcze piękniejszą i pod każdym względem bardziej dopracowaną. Przede wszystkim jednak stworzył niezapomnianą przygodę dla graczy, którzy znają produkcje podpisane nazwiskiem Kojima, rozumieją język reżysera i dojrzewali emocjonalnie razem z nim. Nie każdy tę grę pokocha, bo, jak sam twierdzi Kojima, nie taki był cel jej tworzenia, ale każdy, absolutnie KAŻDY gracz powinien dać jej szansę; w przeciwnym wypadku, odbieracie sobie moralny pretekst do narzekań, że ciekawe, nietuzinkowe i innowacyjne gry już dziś nie powstają.
Spuszczony ze smyczy i tym razem niepowstrzymany Hideo wrócił z sequelem autorskiego dzieła tak, jak kiedyś obiecał i wraz z genialnym zespołem, w pełni wykorzystując podrasowane zabawki, na nowo stworzył „MGSa” o jakim obsesyjnie marzył od 20 lat a zarazem grę najlepszą w swojej karierze.
VLAD21 – Twoja minirecenzja ma ponad 2000 zzs. Niestety, ale musisz ją trochę skrócić 🙂
OMG, Zacząłem pisać i po prostu zapomniałem o ograniczeniach… Zupełnie jak spuszczony ze smyczy… Dziękuję za informację.
Death Stranding 2 to symulator kuriera, który oprócz paczek nosi na plecach losy świata, emocjonalny bagaż i… dziecko w termosie.
Gra wygląda obłędnie, ale większość czasu i tak spędzasz na patrzeniu pod nogi, żeby nie potknąć się o kamień. Na szczęście Kojima dorzucił nowe gadżety, więc czasem czujesz się jak delivery ninja.
Fabuła? Totalna jazda bez trzymanki – w połowie nie wiesz, czy to jeszcze gra, czy już filozoficzny wykład o więziach międzyludzkich i apokalipsie.
Ale mimo całej tej dziwności – coś w tym jest. Masz ochotę iść dalej, nawet jeśli znowu trzeba wspinać się z lodówką na plecach przez góry.
No i muzyka – mistrzostwo świata. Chociażby dla niej warto założyć słuchawki i dać się ponieść tej dziwnej podróży.
Podsumowując: nie każdemu siądzie, ale jeśli lubisz gry, które są inne niż wszystko, co znasz – warto. Choćby dla samego BB.
„Tata był okropnym nudziarzem. Codziennie jadł to samo, ubierał się tak samo, grał w te same gry… Tak, tatuś był właśnie takim typem. Ale pewnego dnia pozabijał nas wszystkich. Nie potrafił nawet być oryginalny w tym, jak to zrobił. Nie narzekam… I tak umierałem z nudów, ale wiecie co? Wrócę i zabiorę ze sobą nowe zabawki.” – notatka z „PT”, produkcji potajemnie stworzonej przez zespół Kojimy. Zamieńcie „tatę” na „KONAMI”, zagrajcie w Death Stranding 2 a zrozumiecie, że w ukrytym przekazie narratorem notatki był znudzony korpo pracą Hideo Kojima, który marzyl o stworzeniu czegoś nowego od co najmniej 2005 roku. Wraz z DS2 Japończyk powołał do istnienia niezapomnianą przygodę dla graczy, którzy znają jego produkcje, „kod” i dojrzewali razem z nim. Spuszczony ze smyczy Hideo wrócił z sequelem autorskiego dzieła tak, jak kiedyś obiecał i wraz z zespołem, przynosząc podrasowane zabawki na nowo stworzył „MGSa” o jakim obsesyjnie marzył od 20 lat a zarazem grę najlepszą w swojej karierze.
Więcej, lepiej, dziwniej.
Sequel produkcji z 2019 roku zawiera wszystko to, co zdążyliśmy pokochać (lub znienawidzić) w pierwszej części dzieła Kojima Productions, ale podniesione do n-tej potęgi. Mamy więc intrygującą, miejscami wręcz surrealistyczną fabułę, skupioną wokół wysiłków Sama Bridgesa mających na celu połączenie siecią chiralną Zjednoczonych Miast Ameryki z Meksykiem oraz Australią. Mamy również cieszącą oko grafikę, obejmującą bardziej zróżnicowane obszary niż część pierwsza — od zalesionych terenów na granicy z Meksykiem po piaszczyste biomy Australii. Tradycyjnie dla dzieł Kojimy, ścieżka dźwiękowa przypomina filmowy soundtrack stworzony przez wielu wykonawców, z numerami ambientowymi, rockowymi czy nawet nowoczesną muzyką klasyczną, skomponowaną i zagraną przez naszą rodaczkę — Hanię Rani.
Jeżeli zatem przypadła Wam do gustu część pierwsza, to teraz będziecie bardziej niż zadowoleni. Ocena: 9/10
Death Stranding 2 jest grą o łączeniu ludzi. Sam, jako niestrudzony kurier dostarcza paczki. Sam jednak nie dostarcza tylko paczek ale pomoc, nadzieję, buduje relacje. Zbudowane relacje owocują i mimo, że w grze przemierzamy samotne pustkowia, to zawsze możemy liczyć na pomoc przyjaciół oraz innych kurierów, którzy zbudowali most albo schron tam gdzie akurat go potrzebowaliśmy.
W DS2, Kojima perfekcyjnie łączy post apokaliptyczny świat, w którym deszcz wszystko postarza, płody w kapsułach wykrywający wynurzonych, futurystyczne technologie i pozornie nudną rozgrywkę. Pozornie, bo nigdy nie ma dwóch takich samych dostaw. Każdy kamyk ma znaczenie, czasem pomoże samochód, czasem tyrolka, a czasem ładunek porwie nam rzeka. Można wpaść w syndrom jeszcze jednego zlecenia. Wszystko to w DS2 jest to idealnie wymieszane z fabułą, która zapewnia emocjonalny rollercoaster z filmową narracją, którą może pozazdrościć niejeden twórca filmowy.
Sam zamienił linę na kijek. Budowanie więzi musi ustąpić przemocy. Po 90 godzinach doręczania paczek, zbudowanej autostrady, koleji, cały system doręczania paczek, mam jeszcze nieodkryte tereny.
Jaką grą jest DS2? Sequelem którego DS1 nie potrzebował, ale który fani gry pragnęli. DS2 zmienia też nacisk na temat przewodni. Z zagrożenia jakim byli wynurzeni w DS1, teraz jak zawsze okazuje się że ludzie są k… najgorsi. Jest to kolejna klisza, jakimi Kojima, fanatyk kina, uwielbia operować. Fabuła jest pełna klisz. Jednak to w jaki sposób zespół Kojimy je wykorzystuje to majstersztyk. Gra wzmacnia ten temat poprzez rozbudowę arsenału do walki z ludźmi. Dopasowujemy go do swojego komfortowego stylu walki: snajper, rambo, karate mistrz. Każda z nich jest o wiele lepsza niż w DS1. Jednak okupiono to trochę zubożeniem usług kurierskich. Zleceń jest zdecydowanie mniej. Grind trwa dłużej. Trasy dostaw można zbudować tak że nie uświadczymy też konsekwencji jakie niosą katastrofy klimatyczne ♥/10
Death Stranding 2 to tytuł, który ciężko opisać w kilku słowach – głównie przez osadzoną w nim warstwę meta, a właściwie dzięki niej. Ta warstwa niezauważalnie przeplata i spaja ze sobą zapierający dech w piersiach świat przedstawiony oraz naszą niecyfrową, prawdziwą rzeczywistość. Dodatkowym i potężnym spoiwem jest nieoczywisty, ukryty optymizm. Death Stranding pozwala nam odkryć go samemu, po wielu godzinach rozgrywki w samotności i przemyśleniach, ale przez to staje się on z czasem tym bardziej namacalny i prawdziwy.
Dokładnie tak jak w prawdziwym życiu – świat może czasem wydawać się smutnym, trudnym miejscem, ale kryje się w nim wiele piękna i dobra, a w ich centrum, tak jak w centrum Death Stranding 2, stoi nasza relacja z drugim człowiekiem, niosąca ze sobą nieskończony potencjał.
Miło jest wracać do domu – zwłaszcza takiego, w którym nie tylko czuły uścisk mamy wita nas w progu, ale możemy również liczyć na twardy uścisk ręki ojca, czekającego w korytarzu. Po 6 latach od premiery „jedynki” właśnie tak odczułem powrót do szalonego uniwersum Kojimy: chwytający za serce obrazek prologu był jedynie preludium do bezpardonowego wyzwania dla głównego bohatera. Sam Porter, ponownie rzucony w wir wędrówki, ledwo zdążył zapytać: „Dlaczego ja?”.
Wierzcie mi lub nie, dostałem to, czego oczekiwałem – mechanicznie to wszystkie cuda części pierwszej, podniesione do potęgi. Twórcy wycisnęli ostatnie soki z silnika Decima, a nowo dodane przedmioty to ich (i nasz!) uśmiechnięty festiwal kreatywności.
Krajobrazowa przygoda, na powrót rozciągająca rolę protagonisty pomiędzy kurierem i dostawcą usług internetowych (na nowym kontynencie), grała czule na strunach mojej duszy podniosłymi tonami świetnie napisanej historii, by następnie zręcznie spuścić z tonu żartobliwym przełamaniem.