[By the way] Knock-knock: dlaczego 53 na Metacriticu to jakiś chory absurd?
![[By the way] Knock-knock: dlaczego 53 na Metacriticu to jakiś chory absurd?](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/a77d6a8b-a953-4a5f-ba5c-0f624c1397f2.jpeg)
Tym bardziej, że w ramach uzasadnienia nad wyraz często podawano formułkę: „Fabuła nie ma sensu, zakończenia nic nie wnoszą, nic się nie rozwiązuje, nie wiadomo o co w ogóle w tym chodziło”. Albo coś mi się pomyliło, albo mieliśmy do czynienia z różnymi produkcjami – przecież ta gra jest tak otwartym tematem, tak bogatym, że KAŻDY jest w stanie zbudować sobie jakąś sensowną interpretację tego, co zobaczył. Ja mam kilka i o niektórych nawet nie chcę mówić ze wstydu, że popłynąłem za daleko!…
UWAGA: SPOILERY
W Knock-knock kierujemy Lokatorem – poznajemy go w momencie, kiedy wyczerpany bezsennością zaczyna mieć zwidy. Jest samotny, mieszka w chatce w samym sercu lasu i albo zmienia się w wariata, albo dawno już oszalał. Biegając po jego domu i zapalając światła, obserwując jak na ścianach pojawiają się wielkie oczy, staramy się pomóc mu przeżyć kolejną noc. Albo ciągle jedną i tę samą: jeżeli kiedykolwiek nie spaliście dłużej niż dwa dni, to wiecie dobrze, że w tym stanie przysypia się co kilka minut. Rzeczywistość miesza się ze snem, czas potrafi ciągnąć się w nieskończoność a pięciominutowa drzemka na stojąco jest zbawieniem dla zmęczonego mózgu.

Niektóre symbole, którymi posługuje się Ice-Pick sugerują, że to gra o chorobie psychicznej. Wytrzeszczone, przekrwione oczy Lokatora, zwidy, spirala prowadząca do wnętrza jego głowy zamiast mapy i „złe zakończenie” dobitnie sugerujące, że biedaczyna nie wytrzymał i załamał się, albo zwariował. Wszystko to, przewidywalnie, wygenerowało dziesiątki postów na forach i co najmniej parę recenzji, w których interpretacja całości z góry zakładała, że wszystko, co widzimy jest tylko efektem traumy, załamania, depresji, czy innego psychologicznego fiziumiziu. Tu i tam widziałem klasyczne: „Ciekawe co twórcy ćpali!”, gdzie indziej werdykty, że to kolejna przehajpowana indie-gierka, która nie ma sensu.
Ale w tej grze nie chodzi ani o szaleństwo, ani o narkotyki, ani o artyzm dla artyzmu. Jej motywami przewodnimi są trzy rzeczy: czas, zmiany i ludzki umysł, który nie potrafi sobie z nimi poradzić.
A tą interpretację można oprzeć na klasyce.
W pierwszej połowie XIX wieku, sami wiecie kto, napisał w „Romantyczności”, że: „Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko”. Cytuję, bo to zdanie w idealny sposób kompiluje program romantyzmu – odwrócenia się od nauki i postępującej rewolucji przemysłowej, pogoń za wolnością, nieprzewidywalnością i „czystością” natury. O ile w popkulturze najczęściej mamy do czynienia z bohaterami na modłę romantycznego ideału, bohater Knock-knock jest jego całkowitym zaprzeczeniem. Negatywem.
Jest „światologiem”. Naukowcem, który tak samo, jak jego dziadek i ojciec, zajmuje się „badaniem świata”. Codziennie sprawdza, czy ziemia pod jego domem ma ten sam skład i czy powietrze to wciąż odpowiednia mieszanka tlenu, azotu i dodatków. Czy wszystko wygląda tak, jak wyglądało dzień wcześniej. Jednocześnie przez całe swoje życie zauważył tylko postępującą marność. Same zmiany na gorsze – ziemia stopniowo przestawała rodzić, las zaczął wydawać się opustoszały, a zwierzęta przestały przychodzić do jego chatki. Jedyną reakcją Lokatora było skrupulatne notowanie tego pogarszającego się stanu – przypomina w tej apatii mistyków, pustelników i mędrców, którzy nienawidzili cywilizacji tylko dlatego, że postanowili w niej nie uczestniczyć.
Lokator jest zamknięty w swoim małym świecie, całkowicie skoncentrowany na swoim projekcie naukowym i jedyny moment w grze, w którym wydaje się autentycznie przerażony, to chwila, kiedy zdaje sobie sprawę, że zgubił notatnik. Że zgubił zeszyt, który otrzymał od swojego dziadka – coś, w czym notował postępy swoich badań, co towarzyszyło mu przez całe życie. Co, tak jakby, stało się jego życiem.

Trzy główne motywy w Knock-knock związane są z elementami, o których już wspomniałem. Lokator musi przeżyć noc (czas), upewnić się, że w jego domu wszystko jest na swoim miejscu i wygonić potwory (zmiany), a potem łączyć te dwa elementy tak, by nie oszaleć (umysł). Im dalej w grę, tym większą presję można poczuć – zegar tyka, każda pomyłka kosztuje cenne sekundy, a jeżeli się nie uda, to po złym zakończeniu (szaleństwo) trzeba zacząć od początku. Mechanika rozgrywki jest prosta do zrozumienia i opanowania, te trzy koncepcje to jej fundamenty i jednocześnie wskazówki, które Ice-Pick zostawiło chętnym do zabawy w interpretowanie. Do rozwiązywania łamigłówki.
Bo łatwo założyć, że grając w Knock-knock należy się bać – wygląda jak horror, brzmi jak horror i czasami jest zwyczajnie przerażające (szczególnie, kiedy ma się wyłączone światła i słuchawki na uszach). Po domu Lokatora chodzą potwory bez głów, a jego chatka stoi w środku lasu, w którym drzewa mają powykrzywiane twarze. Niepokojące? Anglicy mówią „creepy”. Jednocześnie, chłopak cały czas wydaje się odcięty od tego wszystkiego, co biega po jego domu. Potwory nazywa swoimi „gośćmi”, a jedyną karą dla gracza za spotkanie się z nimi jest – na początku – cofnięcie zegarka o kilka minut. Żadnej śmierci, zerowe konsekwencje – dopiero później, kiedy już nauczymy się grać, wprowadzane są utrudnienia.
W obrębie gry naukowy punkt widzenia Lokatora wydaje się mieć sens – potwory wzywane przez gigantyczne oko na ścianie przecież po prostu nie istnieją. On zdaje sobie z tego sprawę, nie może ich zrozumieć i poznać swoim „szkiełkiem i okiem”, a dzięki temu jest w stanie zbudować sobie jakąś ograniczoną rzeczywistość. Swój spójny, stabilny system, dzięki któremu przez wszystkie lata życia nie zwariował. To my, jako gracze, widzimy te potwory – wiemy też, że poziomy ułożone są w formie spirali prowadzącej do samego środka umysłu biedaka.

Kiedy on jest ograniczony systemem gry, my możemy popatrzeć o wiele dalej, spojrzeć na jego historię w kontekście o wiele, wiele szerszym. Można to porównać do bardzo prostego zjawiska z naszej rzeczywistości – niektórzy ciągle uważają, że Żydzi to podludzie, a homoseksualizm jest jednoznaczny z pedofilią: pozbycie się takiego myślenia wymaga konfrontacji z innymi punktami widzenia. Z potworem zdrowego rozsądku. Wymaga wyjścia z bezpiecznej strefy, więzienia własnego umysłu, co jest cholernie ciężkie do osiągnięcia: wymaga przyznania się do błędu, do tego, że nie miało się racji, do wiary w głupoty i podążania za czymś, co kompletnie nie miało sensu.
Cytując mój ulubiony fragment z „Kafki nad morzem” Murakamiego:
„Wąskie horyzonty, brak wyobraźni, nietolerancja. Oderwane od rzeczywistości tezy, pusta terminologia, uzurpowane ideały, sztywne systemy. Właśnie takich rzeczy się naprawdę boję. Boję się ich i nienawidzę z całego serca. (…)”
Wąskie horyzonty nauki zajmującej się sprawdzaniem niezmiennego składu powietrza. Brak wyobraźni niepozwalający sięgnąć oczami dalej, niż oświetla niesiona w ręku lampka. Sztywne systemy, które są więzieniem dla umysłu. To wszystko opisuje Lokatora i właśnie tego on nie chce się pozbyć – nie chce odciąć się od swojej przeszłości, swojego pamiętnika i wszystkiego co sprawiało, że czuł się dobrze i bezpiecznie.
Ale świat się zmienił i zmienia się ciągle: nie dość, że na gorsze (bo niezrozumiale – ile razy słyszeliście, że „ta wasza muzyka to tylko hałas”?), to jeszcze teraz z butami wchodzi do uporządkowanego domu Lokatora. Chłopak nie umie sobie z tym poradzić, bo wszystko, czego się nauczył – nauka, która sprawdzała się i działała w czasach jego dziadka i ojca – przestaje się do czegokolwiek nadawać. Jak wytłumaczyć za jej pomocą majaki, potwory, rzeczy których może nie widzieć, ale które wyczuwa (!) i próbuje racjonalizować?
Lokator czuje się zagrożony przez wszystko, czego nie rozumie i czego nie chce zrozumieć, bo nie jest w stanie poradzić sobie intelektualnie ze światem zewnętrznym. Las wokół jego domu doskonale to obrazuje – chociaż chłopak regularnie sprawdza, czy wszystko z nim w porządku, to jego nocne eskapady sprowadzają się głównie do błąkania bez celu.
Knock-knock ma dwa zakończenia – Lokator może zaakceptować zmiany albo je odrzucić. W pierwszym wypadku wychodzi z domu, a las „pożera jego dom” – widzimy, jak pokrywa się bluszczem. W drugim wypadku chłopak decyduje się zabić deskami wszystkie okna, zamknąć się wewnątrz i nie mieć ze światem na zewnątrz do czynienia. Możemy jednak założyć, że jego dom i tak zostaje pożarty — nie ma już nikogo, kto byłby w stanie wyrywać chwasty i sprawdzać, czy wszystko w porządku. Biedaczysko idzie na dno razem ze statkiem.

Szef Ice-Pick Lodge w jednym z wywiadów stwierdził, że jedynym sposobem, by nadążyć za tempem zmian w naszym świecie jest zainteresowanie sztuką – tylko ona może je wytłumaczyć. Teoretycznie Knock-knock opiera się na kontraście pomiędzy dzikością natury i cywilizacją – całość rozgrywa się w domu albo w lesie, a w trakcie „zabawy” wybieramy pomiędzy światłem żarówek i ciemnością. Kontrast rozciągnąć można jednak logicznie na konflikt nauki i sztuki, bo „Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko”. Lokator wydaje się obrzydzony zapachem liści, które dostają się do środka: jest naukowcem, jego zadaniem jest utrzymywanie porządku, a nie typowe dla romantyków uwielbienie dzikości i chaosu.
Romantyzm stał w opozycji do nauki – William Blake rysował Newtona jako zgarbioną nad cyrklem i linijką istotę próbującą w ten sposób „zrozumieć” wszechświat. Ale Blake widział anioły na drzewach i nie mógł poradzić sobie z tym, że jego otoczenie powoli zmieniało się w szambo, fabryki i świat opanowany maszynami. To XIX wiek – era maszyny parowej, rewolucji przemysłowej, rzeczywistości uznanej przez ówczesnych poetów za brudną i pozbawioną duszy.
Oczywiście zabawne jest to, że ludzie tak bardzo zakochani w nieprzewidywalnej naturze nie potrafili adaptować się do zmian, ale to już zupełnie inny temat. Ważne jest to, że główne motywy, o których pisali nie były niczym prawdziwie nowym – poruszali tematy znane od dawna. Mówili o nich po prostu w nowy sposób: sprawiali, że nowe pokolenia były w stanie zrozumieć rzeczy, z których zdawaliśmy sobie sprawę od dawna.
Pisali więc o upływie czasu, o zmianach w naturze i ograniczeniach naszych ciał oraz umysłów – wściekali się na stary porządek, wypatrywali nowego. Szukali czegoś „prawdziwego”, „czystego”, nieskażonego jeszcze nauką, a ich zrozumienie „światologii” było zupełnie inne, niż rozumienie Lokatora. Znaleźli więc tysiące porównań i metafor (oceany jako wieczne wody zmian – niepowtarzalne fale, etc.), które teraz uznajemy za kiczowate badziewie.
Ale jednocześnie odkrywali po prostu to, co odkryto już wiele lat wcześniej. W renesansie Luís de Camões postanowił przedstawić to w ten sposób:
„Mienią się czasy, mienią się i chęci, Mieni się żywot, mieni smak żywota; Świat to kołowrót zmian, więc nie dziwota, Że wciąż nowymi przymiotami nęci. W tę grę nowości bezwolnie wprzęgnięci, Nigdy nie wiemy, co się z niej wymota; (…)”
Ice-Pick Lodge w Knock-knock napisało to samo wielokrotnie. Między innymi tak:

Czytaj dalej
67 odpowiedzi do “[By the way] Knock-knock: dlaczego 53 na Metacriticu to jakiś chory absurd?”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Dzięki dla Kuby za zwrócenie uwagi, że próba dodania komentarza wywalała wewnętrzny błąd serwera – poprawione.
witamy we współczesnym świecie, gdzie o ocenach gier indie decydują pieniądze dane recenzentom… Szczególnie tym „najbardziej punktowanym” w systemie.
Berlin zgadzam się w 100 %. Pograłem i gra ląduje u mnie w zaszczytnej czołówce, zaraz obok takich gier jak Braid, Hotline Miami, czy World of Goo. Gra ma niesamowity oryginalny klimat, bardzo dobrą fabułę i gameplay, który wciąga nas jak bohatera w szaleństwo. Dla mnie metacritic przestał być wyznacznikiem jakości już dawno.
Osobiście uważam, że 9+ dla Knock-Knock to odrobinę za dużo, ale za to 53% to o wiele zbyt niska średnia. A tak ogólnie to… i.imgur.com/2tRL2Dr.jpg
o i jeszcze dodam coś od siebie. Słyszeliście sprawę z Day One: Garry’s Incient ? A co powiecie na to, że nie ma ona żadnych „oficjalnych” recenzji na metacriticu ? Ciekawe dlaczego..
Widać niektórzy nie pojęli sensu tej gry (ja sam nie grałem, wiem to co napisał Berlin) – ale po co przejmować się oceną na Metacriticu, gdy możemy mieć własną? Niepodważalną, niezaprzeczalną, naszą.
Czy dzisiaj jest dzień na opak?
Oceny na Metacriticu są ……. warte? I co jeszcze? Może ziemia nie jest płaska?
Jestem pewien, że jakby okazało się że główny bohater choruje psychicznie dlatego,że społeczeństwo nie akceptuje tego,że jest on homoseksualistą średnia ocen momentalnie wzrosłaby do 90%.Zupełnie zgadzam się z Twoją oceną.Niestety nie można już liczyć na oceny wypływające z amerykańskich pism lub stron. Oni oceniają gry po swojemu,przy czym reszta świata jest wprost zdumiona jak bardzo wyobraźnia tych ludzi jest ograniczona.To skandal,że ludzie reprezentujący taki poziom nie potrafią doroślej patrzyć na gry
Widzę, że dla niektórych jest tutaj zaskoczeniem ocena na Metacriticu. Dla mnie nie. Wiedząc jak oni „robią” oceny to chyba trudno się dziwić. Mechanizm oceniania niech każdy sprawdzi sobie sam (kto chce). Metacritic to taka „wyrocznia” jak wikipedia, tzn. można tam zajrzeć ale nie wolno ufać.
Ahh jak ja kocham tą Polskość, wszędzie te spiski, pieniądze $$$$$, podstępy i inne intrygi. Ale poczekajcie, jak CD-A da mniejszą ocenę od Meta to wszystko jest ok, ale jak meta da mniejszą od CD-A to od razu SKANDAL!!! Może winy należy szukać w tym serwisie? przykład, na innych serwisach GTA V ma wyższe noty od SR4, a u CD-A? na odwrót. Knock-knock dostał absurdalnie wysoką notę, na innych serwisach jest mniejsza. Równie dobrze to CD-A mogło dostać kasę za taka recke. Flejm za obrażenie guru za 3..2..1…
marcin404 – serio? Bo ja myślę, ze efekt byłby zupełnie odwrotny.
Wiele razy sami mówiliście że oceny są subiektywne. A teraz Berlin jest wielce niepocieszony kiedy inni recenzenci zjechali „jego” grę. Handluj z tym. Mnie też nie musiało się podobać jak zjechałeś Alana Wake’a (tak jest, będę Ci to wypominał przy każdej okazji;]) ale mam swój rozum i jeśli gra mi się podoba to gdzieś mam opinie innych. Dlatego np z przyjemnością zagrywam się w DNF, może dlatego że nie oczekiwałem cudów po tej grze.
JackReno Spójrz no tylko na oceny dla Gone Homo. Ach ta amerykańska poprawność polityczna…
@Kirrin – To teraz poczytaj komentarze pod recenzją GTA V xP|Nie ma co płakać. Ambitniejsze dzieła zawsze miały węższe grono odbiorców. Przez resztę będzie niedocenione
Powiedzcie mi – kto normalny sugeruje się ocenami na metacriticu? Poza tym nie mogę pojąć jak można się jarać wciąż crapami i odgrzewanymi kotletami – wydajmy nową część, czyli zbiór map do poprzedniej… A ludzie to kupią. I przez nich panuje stagnacja, a jak coś chce być innowacyjne, to od razu ludzie marudzą.
@ravvcio|Sry za tego minusa, chciałem zobaczyć co te kolorowe przyciski robią. 😀
SerwusX Nikt normalny się nie przejmuje, ale Metacritic jest promowany przez Steama i to właśnie jest smutne, że przeciętny człowiek chce sobie kupić grę na tejże platformie, ale co? Widzi na stronie produktu, że gra dostaje tylko 53/100. I koniec końców rezygnuje z gry. Naprawdę współczuję w tej sytuacji twórcom.
To naprawdę nie jest jeszcze powód do tego, by na podstawie średniej z raptem siedmiu ocen załamywać ręce.
Jak ktoś nie chce się sugerować średnią ocen na Metacriticu, to nie musi, może wejść zobaczyć jakie oceny powystawiały takie portale jak IGM, Machinima czy Eurogamer, przeczytać ich recki i się zastanowić.
Właśnie takich tekstów oczekuję od magazynu na poziomie. Szkoda tylko, że nie trafiają za często do papierowej edycji.
A moze to dlatego ze nasz trollujacy berlin wystawia tylko 9/10 albo 1/10 i nie zna zandej oceny pomiedzy ?
Rejzer Sytuacja zupełnie inaczej wygląda na zachodzie, gdzie ludzie kupują gry jak batoniki, czy napoje. Tam nikt raczej nie zastanawia się nad wydaniem 8 dolców. A niestety stany jednak są największym rynkiem zbytu dla gier.
@Rejzer|Ale komu na zachodzie się chce, jak tu ma jakieś cyferki i po nich „wszystko” widzi.
@marcin404 czy tam nikt nie zastanawia się nad wydaniem 8 dolców? zupełnie nikt? Ci co zębów nie mają to też się nad tym nie zastanawiają? Kto był i widział to wie o czym piszę a reszta niech przynajmniej poczyta co się w usa na biednej prowincji dzieje. Nie żeby tam bogactwa nie było ale też nie ma tak dobrze, że wszyscy mają wszystko.
Berlinka śmiał się z tych, co dziwili się „zjechaniu GTA V” a teraz sam płacze, bo jego gra została zjechana… Słodka chwila Doktora Etkera.
Mnie tam na Metakrytyku najbardziej wkurza absurdalnie wysoka ocena Tiny Wings.
Czekaj, czekaj. Berlin? To Ty? Bo ja tak niedawno przy okazji GTA V słyszałem Twoje jojczenie na temat subiektywizmu…
Tak mi przykro, berlinku. Napisać ci na pocieszenie obiektywną recenzję Knock Knock?
„(…) przecież ta gra jest tak otwartym tematem, tak bogatym, że KAŻDY jest w stanie zbudować sobie jakąś sensowną interpretację tego, co zobaczył (…)”.|O Minecrafcie też tak można napisać, co nie zmieni jednak faktu, iż gra nie posiada fabuły ani celu…
Polecam dać mu specjalny tytuł na forum, który będzie pojawiał się obok nicku – „Hipokryta” 😀
Chyba jestem jakiś inny niż Wy wszyscy – totalnie zachwyciłem się „Puk-pukiem”, gra naprawdę skłania do przemyśleń – i mnie straszy bardziej niż pierwsza „Amnesia”. Dzieło sztuki i koniec – ale do tego wniosku mało ludzi dojdzie. Zresztą dziełami sztuki były też inne gry IPL – „Tension”, którego do końca jeszcze nie ogarnąłem i „Pathologic” z tym swoim onirycznym, smutnym klimatem miasta na stepach.|Gra jest piękna.
Metacritic zawsze uważałem za śmieszną stronę, podam jeden przykład 95% recenzji GTAV w granicach 9-10/10, i pojawia się klocek z Finlandii co daje 5…O wiele lepsze jest już Gamerankings.com
@Helmutt – pewnie, że jesteś inny niż my. Tylko ty doceniłeś głębię gry. Arcydzieło! Wynieśmy edycje specjalną na Wawel!
Swoją drogą bawi mnie jak Berlin jojczy – ma rację czy nie ale sam poprowadził drogę obiektywizmu po podobnej linii (mowa o GTAV). A teraz wielkie oburzenie : P Na początku bardzo lubiłem cię Berlin za twój sarkazm, fajne pomysły na publikacje (np. to o w jaki sposób się od nas ciągnie hajs w gamingu) itd. Ale im dalej tym gorzej. Sarkazm sarkazmem, tak samo wypominanie hipokryzji to jeden z największych jej przykładów (przynajmniej według mnie) ale tutaj ci muszę powiedzieć, że strasznie ją tu widać.
@SadystycznyOrzech|Nie dostrzegasz pewnej różnicy? W sensie, wam przy GTA5 nie pasowała recenzja, bo „nie była napisana obiektywnie”. A tutaj mamy do czynienia ze zjawiskiem, w którym masa recenzentów zlewa pomyje na grę, które koniec końców na to nie zasługuje. Berlin nie narzeka na konkretną ocenę, tylko na średnią, która wynikła dzięki wspaniałemu serwisowi MC.
@SerwusX natomiast ty raczej nie dostrzegasz tego co czytasz. Napisałem przecież o „po podobnej linii”. Rozumiem jakbym napisał po identycznej czy też takiej samej. Mało tego skąd wiesz, że nie zasługuje? Bo ty byś chciał inną ocenę? Przyznam, że gra zła nie jest, tylko ją widziałem i nie zgadzam się z oceną na metacritic ale czasem mi się zdaje, że ta główna strona służy do narzekania. Dobrze chociaż, że Berlin napisze to w miarę ciekawie, jak porządna publikacja. No ale to jest ocena recenzentów i chcesz
czy nie, musisz się pogodzić z czyjąś opinią. Możesz się nie zgodzić! Ba! Możesz zacząć mówić, że taki recenzent powinien robić co innego niż pisać recki a nawet go wyzywać! Ale takiej oceny jaką wstawił to zmienić nie możesz i tyle. Tu jest ten obiektywizm. Co z tego, że gra nie zasluguje? Ja np. bardzo polubiłem Władcę Pierścieni Conquest! Nie rozumiałem co innym się nie podoba w tej grze. O dziwo mnie przypadła do gustu. Zacząłem płakać o to, że większość ocen to 3-4? w polotach 5? Nie, zrozumiałem to.
może i Berlin zachował się jak hipokryta, ale ma rację co do Knock-Knock. Gra jest świetna i jedynie Braid i Hotline Miami są lepsze. Zaskoczenie i jeden z najlepszych tytułów w tym roku, zaraz obok Bioshock Infinite, Metro Last Light i GTA 5.
Ocena użytkowników jest za to bardzo wysoka ~85% , metascore to jedno wielkie g***o na które składają się chyba tylko „obiektywne” recenzje i osobiste preferencje właścicieli strony.
Najbardziej inteligentny horror od czasów Silent Hill: Shattered Memories, szkoda, że dużo osób go tak szmaci.
to nie problem i tak prawdopodobnie zagram w te gre, kiedys
A dla mnie średnia na metacriticu jest odpowiednia, bo gra mi się osobiście nie podobała. I CO TERAZ? Z jednej strony tak mocno wojujecie z komentarzami ludzi, którzy nie zgadzają się z waszymi ocenami, a sami robicie to samo. Hipokryzja pełną gębą. : D
Tukan, też tak pomyślałem 😀 Tylko skrytykować ich ocenę w recenzji i już mają pretensje 😛
Hej Stary, dzięki Ci za świetny tekst. Mnie osobiście przeraża fakt, że ludziom oceniającym grę na metacriticu nie przyszło prawdopodobnie nawet do głowy, że gra jest dla nich niezrozumiała tylko i wyłącznie ze względu na ich własną ignorancję lub/i brak wiedzy.Więcej takich tekstów!Pozdrawiam|SAT
Wiecie co? Dziwię się wam. Piszecie, że Berlin to taki hipokryta, bo ktoś dał jakąś złą ocenę. Heh. Nie dziwię się mu. Sama gra jest jak dla mnie kandydatem na grę roku i śmiało może konkurować z konkurencją. Ale wracając do tematu. Pamiętacie waszą reakcję na ocenę GTA V? -5/6 czy jakoś tak. Teraz jest całkowicie na odwrót. Zgadzam się z Berlinem w 100%, bo na prawdę ta gra to nie doceniony geniusz pomysłu i nowej rozgrywki. Jak dla mnie ocena dla tej gry jest bardzo odpowiednia (czyli 9+/10). Brawa dla…
…Berlina za własne zdanie. I takich ludzi to mogę podziwiać.
Ale przecież nikt nie zabrania wam uważać tej gry za arcydzieło. Tak samo nie możecie nikogo krytykować za to, że ta gra mu się nie podobała. A takie tematy jak ten tutaj to właśnie czysty przejaw hipokryzji.
@Tukan|Dokładnie, rozumowanie redakcji „jakaś gra mi się nie podoba, wszystko jest ok, przecież to moja opinia i moja recenzja, a ci co dają wysokie oceny to pewnie na hajpie pisali. Jakaś gra mi się podoba, daję wysoką ocenę, ale inni dają małe oceny, na pewno nie zrozumieli przesłania gry, przecież ta gra to arcydzieło, jak można dać taką ocenę??!? itp.” Mam własne zdanie i dla mnie gra zasługuje na te 53/100. Sami krytykujecie innych recki „bo się z moją oceną nie zgadzają”, czyli hipokryzja.