Często komentowane 116 Komentarze

[By the way] Nie mam ochoty bawić się w mordercę

[By the way] Nie mam ochoty bawić się w mordercę
Przeszedłem kilka tygodni temu wszystkie części Modern Warfare i zachwycony postanowiłem spróbować szczęścia z Black Ops. Nie udało mi się długo wytrzymać: kiedy przyszło do strzelania do ludzi, których widzę w wiadomościach wyłączyłem grę. Dlaczego?

Szczerze mówiąc,
nie interesują mnie ani wojny, ani ludzie biegający ze strzelającymi patykami po piasku, śniegu, miastach i dżunglach. Nie rusza mnie nowoczesna technologia pozwalająca na montowanie łyżew, sanek, nart, kół i silników odrzutowych na przerośniętym samochodzie, żeby Pan Wojownik mógł wygodnie mordować na każdej powierzchni, jaka tylko mu się wymarzy. Nic mi się w spodniach nie rusza, jak myślę o tym, że mógłbym teraz trzaskać pompki w błocie, żeby pod wieczór postrzelać trochę z jakiegoś bajeranckiego karabinu.

Prawdopodobnie jestem więc pacyfistą, ale na precyzyjnym określaniu moich ideologii przesadnie mi nie zależy. Mam po prostu nadzieję, że kiedyś ludzie zaczną darzyć większą sympatią kapitana Picarda, niż dowolnego polityka strzelającego jadem z ust, jak iskrami ze starej zapalniczki. Że podjudzone do wojny narody zamiast kazać żołnierzom zabijać się o jakieś dziwaczne ideały postanowią poddać się zanim ktokolwiek wystrzeli pierwsze naboje – zobaczyć dzień, kiedy okaże się, że nikt tak naprawdę nie ma ochoty umierać za abstrakty i puste obietnice. Że werbowanie do armii dzieciaków z liceów i posyłanie na front ludzi zdolnych do czegoś więcej, niż zginanie palca wskazującego na spuście wyda nam się tak absurdalne i głupie, jakie jest w rzeczywistości.

Prawdę mówiąc,
nie gram w gry wojenne, bo nie rozumiem w którym momencie robią się przyjemne i interesujące – jedyne co widzę, to dosyć żenująca wojenna pornografia dla facetów wolących wybierać pomiędzy M4A1 i AK47, a nie blondynkami i rudymi. Nie wiem w jakim wszechświecie mógłbym interesować się różnicą pomiędzy czołgami z 1930 roku, a czołgami z 1938 roku, ale domyślam się że skoro znam nazwy ponad dwustu Pokemonów, to wszystko jest dla ludzi i wszystko jest możliwe.

Z jakiegoś powodu jednak kult broni wydaje mi się kiepskim pomysłem na hobby: istnieje pewna, nawet niezbyt subtelna, różnica pomiędzy skakaniem kiedy ci każą jeżeli odbierasz tłustą pensję co miesiąc, a marzeniem o wojsku patrząc nocami w sufit i nie wiedząc co robić z rękami, bo kazali je trzymać na kołdrze.

Całkowicie szczerze przyznam się,
że oglądając telewizję jeszcze przed pójściem do postawówki zawsze marzyłem o byciu tym indianinem, który spada z mostu, a nie kowbojem, który go zastrzelił. Widziałem jak krew strzela mu z żył (i dopiero później Takeshi Kitano w „Hana-bi” sprawił, że zrozumiałem co może być w tym pięknego), a on sam potykając się o sznurowaną barierkę spada bezwładnie do rzeki — nie macha rękami, nie walczy z nieuniknionym, tylko leci i leci, aż zniknie z kadru i zastąpi go kolejny bezimienny indianin, który też oczywiście musi umrzeć. I będzie leciał i leciał, aż zniknie z kadru, żeby…

Możliwe, że gdzieś tutaj doszukać się można powodu, dla którego kiedy w pierwszej misji Call of Duty: Black Ops kazali mi zabić Fidela Castro, stwierdziłem że coś mi w tym bardzo nie pasuje. Wyłączyłem więc całość po godzinie i nigdy już do tego nie wróciłem nawet nie zapisując sobie tej gry w planach na przyszłość – co innego czytać o zamachach na prawdziwych ludzi, co innego naciskać na spust z uśmiechem na ustach.

To trochę perwersyjne. Chyba. Tak mi się wydaje.

Czasami wydaje mi się, że po prostu nie mam ochoty bawić się w mordercę – chcę strzelać do abstraktów, a nie ludzi. Nie czułbym się zmieszany, zdziwiony, obrażony i zniesmaczony, gdybym miał podpalić Makarova i patrzeć jak do rytmu wrzasków z jego ciała wylewają się strużki krwi, a całą skórę pokrywają pękające powoli pęcherze. Czuję się za to dziwnie celując do Fidela Castro. Nie widzę żadnego problemu w torturowaniu przypadkowych pikseli spotkanych na ulicy w Beautiful Escape: Dungeoneer, w zastawianiu na nich pułapek i powolnym doprowadzaniu ich na skraj szaleństwa. Ale gdybym miał w ten sposób potraktować Kennedy’ego, to coś by mi nie pasowało w wizji artystycznej twórców.

Uwielbiam gry kontrowersyjne, im bardziej obrzydliwe i gorszące, tym lepiej. Trzeba jednak zrozumieć, że dobre produkcje tego typu, nawet kiedy zakorzenione są w rzeczywistości (jak Super Columbine Massacre RPG), mają do przekazania coś więcej, niż: “Jeżeli go zabijemy, to wojna skończy się szybciej”. I nie chodzi o strzelanie do Hitlera, który dzięki popkulturze nie jest już nawet postacią rzeczywistą, tylko elementem kulturowej mitologii – chodzi o ludzi, którzy wciąż oddychają, albo niedawno przestali i nie zdążyli jeszcze stać się legendami.

O ile jednak rozumiem, że ludzie mogą bić się, biczować, wiązać, przypalać, wyzywać i szarpać w łóżku, kiedy sprawia im to przyjemność, o tyle nie wiem gdzie kryje się przyjemność w symulowaniu morderstwa. I zanim zaczniemy łapać się za słówka: strzelanie do Generała Sarrano i jego armii nie jest ludobójstwem, bo generał Sarrano nie istnieje i nigdy nie istniał. Strzelanie do Lennona, Kennedy’ego (a skądinąd wiem, że misji z takim zamachem brakowało w Black Ops choćby Hutowi) Kinga to z kolei całkowicie inny rozdział całkowicie innej bajki i niekoniecznie mam ochotę widzieć ich w strzelanine wojennej, w której nie chodzi o przekaz, a jedynie fikcję polityczną.

116 odpowiedzi do “[By the way] Nie mam ochoty bawić się w mordercę”

  1. @LiOx – popieram 😀 z drugiej strony, to w historii przykładów aż nadto, jak ci, którzy strzelali do prezydentów, królów, posłów i tyranów sami stawali się prezydentami, królami, posłami i tyranami, do których chciano strzelać. 🙁 i jak tu żyć (poza tym, że żyć należy oszczędnie)?

  2. Oj, byłbym strasznym tyranem 😛 A wszyscy kochaliby mnie ze zgrozą wypełniającą ich serca i umysły… Nie, mi chodzi tylko o likwidację prawdziwych winnych a nie zajęcie ich miejsca – na tym mi nie zależy – mam ciekawsze rzeczy do robienia w życiu…

  3. @ LiOx – Oesu, to takie hipotezy i hipoteziki 😉 acz metoda „Na Solona” jest ciekawa i słuszna. Albo żyć w jakiejś chałupce w Bieszczadach…

  4. Bron palna tak jak np. samochody służyć może podreperowaniu męskiego ego. To naprawdę wszystko. A teraz obrażę co po niektórych: Marzy się wam wojsko/strzelanie/akcje jak z filmów a tak naprawdę do woja brało się (i preferuje, z tego co osobiście wiem) miernoty co jedzą spią i sr*ją na rozkaz. Kto mądry ten studiuje a kto przedsiębiorczy pracuje. To kto zostaje?

  5. Autor tekstu chyba sam nie wie czego chce . Najpierw potępia gry wojenne i zabijanie samo w sobie , po czym dochodzi do wniosku ze zabijanie nieralnych wirtulanych postaci jest ok, ale zabijanie wirtualnych realnych postaci ok juz nie jest . No bezedura !!!W gry wojenne nie gram ale dreczyc a moge podreczyc 🙂 lub epatujesz skrajnym sadyzmem opisujac co bys zrobil Makarovovi , no troszkę sie to Panie Berlinie kupy nie trzyma ,albo w jedna strone albo w druga .

  6. Berlina chwycila fala obrony praw pixeli.

  7. DavidCopperhead 21 maja 2012 o 19:11

    Myślę, że nie do końca zrozumieliście tekst autora i jego przekaz. Chodzi o to, że frajda z mordowania innych w grach jest nieco dziwaczna… I podniecanie się zabawkami to pozbawiania życia nie tylko wroga,ale niewinnych ludzi tym bardziej. Ponadto jeśli chodzi o prawdziwe wojny, itd. to niestety wywołują je stare dziady siedzące w budynkach rządowych, a nie koszarach czy gdzie indziej… A przez takiego pajaca mogą zginąć tysiące a nawet miliony ludzi i taka prawda. Patrzcie jako przykład Hitlera.

  8. No tak , tylko z jednej strony autor strzela z radoscia chociazby do Makarova , ale juz nie chce strzelac do Castro. No nie podnieca sie zabawkami do robienia kuku ale z drugie strony cieszy sie ze znecani nad pikselowymi npcami . No ciut niekonsekwencja nie uważasz , albo przemoc sie potepia albo nie? I to wtracenie o Pacyfistycznej naturze autora no blagam .Nadal obstaje przy tym ze feletion napisany troche na sile 🙂 Autor niby sie brzydzi ale brzydzi sie bardziej na pokaz niz w rzeczywistosci .

  9. Bo jak juz mowilem do pikselowego Castro strzelic nie moge , ale patrzec jak plonie Makarow już moge tak ? A co z Hitlerem ? Tez by nie mogl strzelic ?

  10. Chodzi o to ,że zabijanie postaci fikcyjnej, a odpowiednika kogoś rzeczywistego to inna sprawa. Mnie odrzuciła od CODa misja w której zabijało się cywili, od razu i na zawsze.

  11. @DavidCopperhead|”Nie widzę żadnego problemu w torturowaniu przypadkowych pikseli spotkanych na ulicy w Beautiful Escape: Dungeoneer, w zastawianiu na nich pułapek i powolnym doprowadzaniu ich na skraj szaleństwa.”|Chyba ty:p

  12. Mam zupełnie odwrotnie od autora tekstu, możliwość zastrzelenia wirtualnego Hitlera czy innego zbrodniaża to nawet dla mnie pewna nagroda że sam mogę się z nim rozliczyć. Zresztą dla wirtualnego przeciwnika litości nigdy nie miałem zabiję a potem jeszcze potne zwloki i wrzucę do ogniska (Fallout New Vegas).Nie dajmy się zwariować to tylko gra. W normalnym rzyciu nie zrobiłbym czegoś takiego, BA! ja nawet nigdny nikogo nie uderzyłem w praawdziwym zyciu. 🙂 |Gra pomaga odstresowac sie.

  13. @Debosy No dokladnie !|@Messer zabijanie to zabijanie albo sie je akceptuje albo nie |Ja mam takie wrazenie jakby autor tym tekstem na sile probowal powiedziec „Im so not mainstream , Im so underground ” ale szydlo wyszlo z wora pod koniec tekstu 🙂 |Pozatym jak dowodza badania tylko niewielki odsetek ludzi jest w stanie zabic czlowieka z zimna krwia bez wczesniejszego „szkolenia” (prania mozgu) .

  14. Tak jak mówiłem w grach nie mam żadnych skrupułów, bo to tylko gra ktora pozwala mi w taki sposób rozładować stres.Misja w Call of Duty na lotnisku i strzelanie do cywili??? Dla mnie żaden problembo nie jestem tam sobą a odgrywam rolę. Nie mam prawa się po tym źlę czuć. To tak jakby aktor grający w filmie gangstera mordujacego ludzi, czuł się winny śmierci fikcyjnych osób.A nie ma nic lepszego niż HITMAN 4 po ciężkim dniu, i zabicie na mapie wszystkiego co sie rusza.

  15. CD. apropo Hitmana|Tak więc dusze, podrzynam gardła, strzelam ludziom w łeb i wogóle mnie nie obchodzi czy to cywil czy to gangster. W tej kwestii panuje równouprawnienie. Nie mam oporów przed zasztyletowaniem bogu ducha winnej modelki lub roztrzaskania jej łba młotkiem.Szokująca czesc za nami.Tak czy inaczej to co robie na ekranie nie wpływa na to kim jestem, nigdy nie zrobiłem nikomu krzywdy, a to daje mi przynajmniej mozliwość wyładowania złości i nie wyładowuje jej na ludziach z real life.

  16. @Debosy nam ladnie opisal od czego sa oznaczenia PEGI ; d

Dodaj komentarz