[By the way] Polećmy na księżyc, czyli szukając poważnej gry o miłości
![[By the way] Polećmy na księżyc, czyli szukając poważnej gry o miłości](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/30dfb9fe-01fa-4693-b139-1eb6a6dcf24f.jpeg)
Gry komputerowe jako dzieła sztuki nie opuściły jeszcze podstawówki. Na razie bawią się w policjantów i złodziei każąc graczom rozwiązywać konflikty pomiędzy dobrem i złem we wszystkich możliwych konfiguracjach. Czasami pozwalają być strażakiem i altruistycznie ratować jakichś biedaków z opresji, a od czasu do czasu bawią się w doktora i wyrzucają na ekran interaktywne sutki. Niestety jednocześnie zamiast, chociażby, ambitnej refleksji na temat miłości z Eternal Sunshine of the Spotless Mind w grach mamy tylko wielki, pusty krater pełen wstydu, żenady i perwersji. Erotykę różniącą się od Custer’s Revenge tylko i wyłącznie bajerami graficznymi, albo schematyczne i kiczowate rozmowy z seksem za prezenty w Dragon Age: Origins. Wirtualna miłość jest tak zerojedynkowa i nudna, że nawet relacja Kaczora Donalda z Daisy wydaje się przy niej dojrzałym i poważnym związkiem.
Na każdą grę, która radzi sobie jako-tako z tematyką bardziej “ludzką”, niż strzelanie do kosmitów można wymienić dziesięć książek i dziesięć filmów, które robią to lepiej. Nawet komedie romantyczne potrafią opowiedzieć sensowną historię o uczuciach i relacjach – coś, z czym gry uporczywie nawet nie próbują sobie poradzić. I tutaj kryje się problem – wątki miłosne w grach mają tyle klasy, co tandetne i świecące się jak psu jaja walentynki. Sprowadzają się do mrugającego, brokatowego serduszka przebitego strzałą przez jakąś korporację zbijająca na tym kupę forsy. Wątki miłosne i erotyczne w grach to dokładnie taki sam kicz: powypisywane na kartkach okolicznościowych frazesy prosto z 500 Days of Summer.
Niewiele produkcji próbuje zająć się tematami niewidowiskowymi. Niewielu twórców jest na tyle odważnych, by zbudować swoją produkcję na sprawach trywialnych – zmienić bohatera z super-hiper-turbo komandosa wpływającego na kształt całego świata w zwykłego człowieka ze zwyczajnymi problemami. A miejsca dla takich historii w grach jest pełno – jedno zdanie, które wypowiada Zia na końcu Bastionu potrafi wpłynąć na decyzję przygotowywanego przez kilka godzin na coś diametralnie innego gracza. Wystarczy obietnica uczucia, żeby pokierować odbiorcą w całkowicie inną stronę.
I jedną z najodważniejszych, a jednocześnie najpiękniejszych historii miłosnych w grach jest scenariusz To the Moon. Fabuła zamknięta w oldskulowej estetyce japońskiej gry RPG z lat 90-tych, która może odrzucać topornością rozgrywki i archaiczną grafiką. Może, ale nie musi, bo siłą dobrej książki i filmu jest przede wszystkim opowieść – a To the Moon może spokojnie zająć miejsce na jakimś podium w tej akurat kategorii.
Umierasz, mój drogi. Leżąc w łóżku i nie mogąc poruszyć nawet ręką, jedyne co możesz zrobić, to myśleć o tym, jak bardzo zmarnowałeś swoje życie. Przypominasz sobie, że od dziecka – nie wiesz nawet dlaczego – chciałeś polecieć na księżyc. Co się stało, że to największe marzenie twojego życia przestało mieć znaczenie? Czemu go nie zrealizowałeś? Przecież nie była to tylko szczeniacka zachcianka – nie pamiętałbyś o niej po tych sześćdziesięciu latach, prawda?
Ale masz szczęście. Sigmund Corporation wymyśliło specjalne narzędzia, które pozwalają odpowiednio przeszkolonym lekarzom wejść w twój umysł i wpływać na kształt wspomnień. Dzięki nim będziesz w stanie przeżyć całe swoje życie raz jeszcze, ale w odpowiedni sposób – dokładnie ten, który sobie wymarzyłeś. Zasieją w twojej pamięci odpowiednie idee, dokładnie jak w Incepcji, które wykiełkują pragnieniem nie do stłumienia. Dzięki temu wreszcie polecisz na księżyc. Nawet, jeżeli tylko w swojej głowie… to naprawdę uwierzysz, że to się stało i umrzesz z uśmiechem, John.
Najgorsze jest jednak to, mój drogi, że sam nie wiesz dlaczego ta wybijająca się z tłumu malutkich gwiazd lśniąca kula tak bardzo cię pociąga. Nie jesteś w stanie powiedzieć lekarzom czego dokładnie mają szukać w twoich wspomnieniach, nie możesz pokierować ich prosto do odpowiedniego momentu w twoim życiu. Tego jednego, w którym rzeczywiście pierwszy raz poczułeś, że właśnie tam jest twoje miejsce.
Mam tylko jedno pytanie, John. Czy jeżeli z twoich wspomnień wyniknie, że całe dotychczasowe życie poświęciłeś River – pogrzebanej niedaleko żonie, która zostawiła cię z tym domem przy latarni i setką papierowych królików origami rozrzuconych gdzie tylko się dało – będziesz chciał wymazać ją ze swojej pamięci i samolubnie zrealizować to jedyne marzenie? Czy przekreślisz wszystko, co dla niej zrobiłeś i wymażesz fakt, że zmusiłeś ją do życia z tobą z powodu szczeniackiego egoizmu i kaprysu? Będziesz chciał pozbyć się tych szczęśliwych chwil, kiedy widziałeś, że pomimo choroby uśmiecha się do ciebie i kocha cię z całego serca, chociaż nie jest w stanie tego wyrazić słowami? A może nigdy tego nie wiedziałeś i nawet po ślubie przejmowałeś się tym, że nie będziesz mieć syna, który odziedziczy wasz dom i będzie dbał o tę latarnię nawet kiedy wy już stąd odejdziecie?
Ale to twoja decyzja, John. Decyzja, którą dzwoniąc po nas już podjąłeś i masz szczęście, że nie będziesz musiał żyć z jej konsekwencjami. Ale nie martw się, bo wiemy już dokładnie dlaczego tak bardzo chcesz polecieć na księżyc i jak bardzo złym pomysłem było proszenie nas o zrealizowanie tego marzenia.
I możecie mi uwierzyć: z każdą minutą, kiedy marzenie Johna zaczyna nabierać sensu w oczach gracza zaczyna zbierać się coraz większa ilość substancji nawilżającej, oczyszczającej, zabezpieczającej przed zarazkami powierzchnię rogówki i spojówki oka, która składa się głównie z wody, niewielkiej ilości soli oraz białek, w tym substancji bakteriobójczych.
Z każdą minutą, kiedy wspomnienia Johna odsłaniają bolesną prawdę na temat jego życia z River, coraz bardziej grzebie się twarz w dłoniach i patrzy na smutną, ale piękną historię tylko przez palce. Nikt nie jest przygotowany na takie rzeczy “grając w gry”, bo jeżeli kiedykolwiek się pojawiają, to tylko w rzuconych mimochodem komentarzach postaci pobocznych. Nikt jeszcze, przed To the Moon, nie opisał miłości dwóch osób, pasożytniczej opieki i samotnego umierania w taki sposób.
I jeżeli walentynki są tandetnym festynem na cześć hollywoodzkiego ideału miłości, to To the Moon jest sprowadzającą na ziemię historią o tym, jak piękna i smutna potrafi być jej poraniona kłótniami i pomarszczona od śmiechu prawdziwa twarz.
Czytaj dalej
41 odpowiedzi do “[By the way] Polećmy na księżyc, czyli szukając poważnej gry o miłości”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Walentynki można kochać, można ich nienawidzić. Można spędzać je samotnie, albo oglądając jakieś komedie romantyczne z drugą połówką. Można też przeznaczyć kilka godzin tego dnia na To the Moon – jedyną w swoim rodzaju grę o miłości. Niesamowicie piękną i niesamowicie smutną.
Bardzo dobrze że są takie gry i że ktoś chce je robić. Tylko że zazwyczaj nie trafiają do jakiejś szerokiej grupy odbiorców bo ludzie włączając grę chcą się rozerwać i jako napakowany komandos wpłynąć na kształt świata, a nie słuchać pięknej historii o miłości. Niestety tak już jest. Ja sam mimo iż ten tekst naprawdę zachęca do pogrania w To the Moon to raczej nie sięgnę po tą grę. Jeśli będę chciał poważnej historii o zwykłym człowieku to sięgnę po książkę lub film a nie grę.
To dowód na to, że gry dojrzewają na tyle by podejmować tematy poważniejsze i głębsze niż strzelanie do zombie i choć może tytuły wymienione w tym tekście nie staną się międzynarodowymi sukcesami komercyjnymi to jednak pozwalają wierzyć, że, wbrew temu co napisał DzikiWaclaw, gry mogą wytwarzać emocje podobne do dobrego filmu czy świetnej powieści.
Brakuje takich gier na rynku. Smutne, że byle jaka komedia romantyczna potrafi przekazać więcej treści o uczuciach i miłości niż gry. Mam jednak nadzieję, że to się zmieni i to już niedługo. Oby więcej gier takich jak ta.
Wspaniały tekst. Najbardziej podobał mi się fragment z substancjami nawilżającymi. 🙂
Dla mnie gry nie mają być jakąś tam opowieścią o miłości/ o zwykłym człowieku. Mnie to nudzi. Podobnie jak simsy nudne takie jest normalne życie. Ja chcę uratować świat jak w call of duty, deus exie HR czy Mass effecie.
Ech, a mnie wzruszył romans z Bastillą z KotOR… I chyba tylko ten, jeśli chodzi o gry…
Popieram kilop206.
popieram kilop206. gry o życiu są nudne
Bo życie jest jak papier toaletowy: szare, długie i do [beeep] 😀
Walentynki można też spędzić z /a/, dzień w którym jest najprzyjemniejsze w ciągu całego roku.|Gry o miłości… przede wszystkim visual novel. Niestety ciężko o coś poza nimi.
Nie powiem, jestem zainteresowany.
Jeżeli też czujesz się samotny w walentynki, to przypomnij sobie wszystkie pozostałe dni w roku, w których byłeś samotny. Oh, wait…
A Alan Wake?
Berlin taki mądrala a sam walentynki spędza 😀
Kocham Publicystyke! i Teksty Berlina! a w To The Moon napewno zagram.
Powiem tak… Mam gdzieś wszystkie gry o miłości xD Prócz VN 😀 |Nie lubuję się też w komediach romantycznych. Schematyczne i zwyczajnie nudne…
PS. Prócz anime i mangi, które są zabawne nie to, co normalne filmy…
Podjęcie wątku romantycznego w grze i przedstawienie go w miarę realistyczny lub wzruszający sposób jest moim zdaniem dobrym pomysłem, ale nie sprawdzi się, jeśli jest to jedyna rzecz w grze. Nie wiem czy to dobry przykład, ale np. takie Catherine. Gra bardzo skupiała się na fabule, ale było tam coś poza tym, coś grywalnego, a bez tego przechodzenie takiej gry jest po prostu nudne. Równie dobrze można by zrobić film lub bajkę z daną fabułą.
@wujeksocjal- tylko mu współczuć, a drugiej strony może cwaniak napisał to już wcześniej, a teraz jest gdzieś tam ze swoją lubą:)
Ehh, Berlin… przekonałeś mnie do Katawa Shoujo, za co BARDZO Ci dziękuję. Takiej dawki prawdziwych emocji nigdy wcześniej przed ekranem komputera nie uświadczyłem. (Swoją drogą- jeden z utworów z KS: http://www.youtube.com/watch?v=rPakd1q3Q8Y . Polecam doświadczać w słuchawkach, z zamkniętymi oczyma. Nigdy nie słyszałem utworu przekazującego TAKIE uczucia). Z tego, co tu czytam, po To the Moon mogę spodziewać się czegoś podobnego, a może i mocniejszego. Namówiłeś mnie.
Jeżeli się mylę to mnie poprawcie. Ale niech mnie kule biją, to chyba pierwsza gra opisywana na tym portalu, która została zrobiona w RPG Makerze XP. Tego się nie spodziewałem.
Miło że wspomniałeś o Zakochanym Bez Pamięci (Eternal Sunshine of The Spotless Mind). Świetny, niebanalny film. I chyba najlepsza rola Carreya.
BioWare i jego erpegi też można zaliczyć. Niestety z romansu mojego paladyna z blondyną z NWW2 nic nie wyszło, fabularnie ona umarła. Smutne.
Wiadomo, że fabularny romansik nie musi oznaczać „romansu” w umyśle gracza. Na blondi za młodu urzekła mnie, zasmuciłem się. Takie melodramat. Sejw zaraz padł, to przelało czarę goryczy.
Zachęciłeś mnie, Berlin. Do Katawa Shoujo też. Wiem, że czytasz czasem komentarze i cię zwykle ”załamują”, więc przynajmniej teraz możesz się czuć, jakby misja została wykonana 😉
Czyli taki kicz w kiczu, a do tego nudny? Dziękuję, postoję. 🙂
Berlinie…skąd ty te wszystkie ciekawe, a praktycznie nieznane produkcje bierzesz?
Hmmm, jak stanieje to sprawdzę :)A z gier o miłości to jeszcze warto pamiętać o nieśmiertelnym Silent Hill 2. Survival horror, który przestał być horrorem, a stał się smutną opowieścią o uczuciach i poczuciu winy. Zaprawdę powiadam wam: kto nie widział schodów Angeli czy zakończenia In Water ten nie wie nic o sztuce w grach. Podobnie Shatered Memories i Persona 4, która odważnie mierzy się z tematyką seksualności wśród nastolatków. Warto te gry obadać 😉
To the Moon… piękna historia, cieszę się, że napisałeś o tej grze. Smuci mnie fakt, że tak mało osób interesuje się małymi produkcjami niezależnych twórców gier, bo mimo, że nie mają fajerwerków tak jak współczesne gry, to potrafią wywołać wielkie emocje u odbiorcy. Być może dzięki takim dziełom, ludzie pewnego dnia uświadomią sobie, że gry to również może być sztuka i to nie byle jaka.
@Slayerskar|Nieznane? to najlepiej oceniana gra na PC na metacritic.
Nigdy żadna gra ani film nie wywołały u mnie łez podczas grania… Wspaniała gra:) Polecam i dziękuję Ci Berlin, że pokazałeś że są gry, które potrafią wywołać takie emocje 😉
Ani żaden film podczas jego oglądania – mała poprawka 🙂
Ta gra zosłała zrobiona w RPG Makereze XP. [beeep]isty program!!!
Sam korzystam z tego projektu. |!
przez użytkowników*
Catherine jest poważną grą o miłości, jeśli „poważna” odnosi się do jej rozmiaru i wykonania, nie humoru.
Gdzie można znaleść tą gre?
@kilop206 Ocenę tej grze na metacritic wystawiło ok. 100 użytkowników. Wiem, że nie należy przekładać tego wyniku na jej popularność, ale to niewiele osób. Ta gra może być uwielbiana przez wąskie grono odbiorców.
Berlin? Ten tekst, to „rewelka”, a zakończenie jakże prawdziwe. Widzę, ze nie tylko ja uważam, że walentynki, to tandetne „święto” i „zbijanie kokosów” na naiwnych ludziach kupujących nic nie znaczące gadżety.
Walentynki da się przeżyć (to tylko 1 dzień), gorsze są te różne piosenki o miłości, po których się rzygać chce tą „miłością”. Jeszcze da się wytrzymać anglojęzyczne (trudno rozróżnić słowa), ale jak się słyszy 20 piosenek polskojęzycznych o miłości w radiu to może mózg wybuchnąć od tej żenady.