Czasami nienawidzę gier: Ethnic Cleansing

Tym razem będzie trochę mniej złośliwie i trochę bardziej na serio – moją cierpliwość wyczerpało Operation Flashpoint: Red River, więc jeżeli chcecie poczytać trochę znęcania się – odsyłam TUTAJ.
—
Rynek gier komputerowych przypomina trochę lekarza na porodówce. Nieważne, co wychodzi na świat – musi przyjąć to bez narzekania, że brzydkie, koślawe i żadnego pożytku dla gatunku z tego nie będzie. W 2002 roku powitał więc cynicznym milczeniem kolejną kontrowersyjną produkcję, którą nazwano Ethnic Cleansing.
Większość świata wzruszyła ramionami i wróciła do swoich zajęć, bo przecież ani to pierwsza tego typu pierdoła, ani ostatnia. Pozostali nie mogli tego przeboleć, a w większości byli to zdesperowani dziennikarze, którzy nie mieli akurat o czym pisać… Wiecie przecież dobrze, że rasizm to bardzo dobry temat i dla każdego brukowca: wspaniała zapchajdziura.
Jestem fanem niepopularnych ideologii i poglądów. Uwielbiam czytać o rzeczach, które ludzie sobie gdzieś w mózgach wykoncypowali i obserwować, jak przekonani o swojej racji czekają aż im niebo na głowy spadnie. Innymi słowy: jestem koneserem głupoty, a przecież wszyscy wiemy, że naprawdę są na tym świecie rzeczy, o których się filozofom nie śniło.
Ethnic Cleansing jest jedną z najgorzej napisanych i najbrzydszych gier wszechczasów, ale – przyznaję – możliwe że mam braki w komputerowej edukacji. Wiem jednak, że gdyby nie papierowe i internetowe brukowce przepadłaby na rynku i nikt by o niej teraz nie pamiętał. Nawet ja, bo nie wierzę, że nawet najbardziej pokręcony rasistowski oszołom gra w to coś dla przyjemności.
Ethnic Cleansing jest po prostu złe i niedobre jako gra komputerowa. Jest to produkcja okropna, bo niemal niegrywalna. Fizyka w niej praktycznie nie występuje, a strzelankowy realizm oddawał już lepiej Wolfenstein 3D, bo tam przynajmniej broń podskakiwała po naciśnięciu spustu. W Ethnic Cleansing takich luksusów nie ma, ba – nie trzeba nawet karabinu przeładowywać, bo nie dość, że się nie da, to nikt nie wyczerpie takich ilości amunicji.
W tej grze można strzelać przez ściany, latać, skakać na metry w górę i biegać po szerokich na centymetr płotach. W Ethnic Cleansing jest dosłownie wszystko, co mogłoby dać nam złudzenie bycia superbohaterem, ale – to ważne! – przez całą rozgrywkę będzie to tylko i wyłącznie złudzenie.
Dlaczego?
Zanim o tym opowiem – jak przy okazji wszystkiego, co kontrowersyjne – polecam wam odciąć się na chwilę od… siebie. Naprawdę nieważne kim jesteście i co zrobiliście w życiu. Nieważne są wasze poglądy, czy preferencje ideologiczne. Dopiero kiedy będziecie w stanie spojrzeć na produkcję tak idiotyczną jak Ethnic Cleansing z dystansu, ocenicie ją sensownie. Sensownie, czyli w tym kontekście: „Bez fanatyzmu, który cechował twórców”, oraz: „Bez histerii, która cechowała media”. Nikt przecież nie ma ochoty zniżać się poziomu:
a) neonazistów ze skrzywieniem narodowosocjalistycznym, którzy w sklepie kupują tylko białą mąkę i białe mleko
b) brukowców i ich: „Zwolennik Hitlera zamordował matkę kiełbaską krakowską po godzinie z grą komputerową!”.
Jeżeli jesteście w stanie wykrzesać z siebie chociaż trochę tego skrzywionego poczucia humoru, które cechuje ludzi z dystansem do świata, wtedy zrozumiecie, że gra się w to lepiej, niż w niektóre najnowsze strzelanki wydawane przez wielkie korporacje. Dlaczego? Bo Ethnic Cleansing nie jest stricte FPS-em, na który na pierwszy rzut oka wygląda: jest survival horrorem. I to psychologicznym, jakby tego było mało. Jest grą wyobraźni, bo żeby naprawdę to docenić, trzeba dopowiedzieć sobie o wiele więcej, niż twórcy pokazali.
A kiedy już zaczniemy sobie dopowiadać – okaże się, że stężenie absurdu, które nam zaserwowano przekracza granice przyzwoitości i jedyną właściwą reakcją jest… śmiech. Prawda: trochę głupio tak śmiać się na horrorach, ale i jedno i drugie spełnia taką samą rolę – ma oswoić strach.
W Ethnic Cleansing wcielamy się w skinheada, który zaczyna swoją walkę ze złem w jakimś dziwnym domu w samym centrum getta. Naturalnie: nie wcielamy się w jakiegokolwiek faceta z łyską głową – to bardzo mili i dobrze wychowani ludzie są najczęściej, a do tego mają zawsze czyste buty. Wcielamy się w ten ich najgorszy gatunek, który chciałby wstąpić do Wehrmachtu, a od wojska polskiego się wykręca.
Przeciętnemu dziennikarzowi z zagranicy tyle wystarczy, żeby wysmażyć ogromny artykuł na temat faszyzmu w grach komputerowych. Jakiś inny wesoły człowiek, który wierzy w Supremację Białej Rasy i podpiera to książkami Nietzschego prawdopodobnie uśmiechnie się widząc, że jakaś gra daje mu możliwość mordowania nieczystych podludzi i tym samym potwierdzi swój wrodzony kretynizm. Zarówno jedni, jak i drudzy będą w błędzie, bo właściwe podejście do Ethnic Cleansing to… trochę inny kierunek myślowy.
Kiedy na samym początku gry opuścimy sanktuarium – jedyny czysty dom w samym środku getta – całe otoczenie zacznie malować się w czasie nierzeczywistym. Poza oświetlonym kawałeczkiem przed nami… wszędzie panować będzie złowroga ciemność, która już po sekundach skutecznie uświadamia, że trafiliśmy właśnie do złowrogiego świata pełnego murzynów i latynosów. Na początku nawet nie bardzo wiadomo dokąd iść, bo nikt nie powiedział dokąd trzeba dotrzeć. Jesteśmy w samym środku piekła bez wskazówek i pomysłu na to, co dalej. Do tego: co chwilę w naszym ciele lądują bezgłośne naboje przylatujące nie wiadomo skąd, a ilość wrogo usposobionych „demonów” przekracza najśmielsze wyobrażenia o tym, co mogłoby nas w tego typu piekle czekać.
To wyjście z bezpiecznego sanktuarium jest dla gracza testem. Albo zacznie pluć jadem na niedorzeczność tej produkcji, albo podejdzie do tego na spokojnie i zrozumie, że tak naprawdę nie kierujemy żadnym Białym Mścicielem. Ethnic Cleansing to jedna z niewielu gier, które mogłyby być podręcznikami psychologii. Jest jedną z nielicznych, które rzeczywiście pozwalają wejść do głowy ludzi, którzy twierdzą, że Żydzi są podludźmi, bo Hitler tak powiedział.
Dzięki temu, że wykonano ją nieumiejętnie i posiada liczne braki w warstwie „growej”… nabiera realizmu. Widać od razu, że tworzono ja z pasji, która na tę okazję przebrała się w ciuszki fanatyzmu. Dzięki temu właśnie jesteśmy w stanie poznać mózgi i umysły docelowych odbiorców od wewnątrz: możemy się w nich wcielić. Możemy popatrzeć na świat ich oczami – a wierzcie mi: jest to świat przerażający.
Jest to świat, w którym zza każdego rogu wyskakuje banda murzynów z pistoletami, albo paskudny Latynos z karabinem. Świat, który jest spowity nieprzejednanym mrokiem rozświetlanym tylko obecnością białej rasy. Jest to świat, w którego podziemiach znajduje się tajna baza Żydów, a największe zło świata – boss końcowy w grze – to Ariel Szaron.
Świat, który uznaje tylko czerń i biel, z których jedynie biel ma prawo istnieć.
Nie można więc traktować Ethnic Cleansing jako prostackiej strzelaniny. Jest to horror psychologiczny, który rzuca gracza w świat koszmaru mentalnego głównego bohatera. Na początku rozgrywki umiera się co chwilę i nie ma szansy dojść dalej, niż widdać przy pierwszym rzucie oka na oświetloną przestrzeń… zanim nie nauczy się kilku podstawowych reguł, z których: „Najpierw strzelaj, potem się zastanawiaj” jest tylko tą najprostszą. Jedną z trudniejszych jest: „Mam wyprany mózg i rzeczywiście wierzę, że rządzą nami ludzie w kapeluszach spod których wystają pejsy, a którzy w brodzie trzymają pistolety, dlatego muszę ich wszystkich pozabijać”.
Głupie ideologie składają się zawsze z ogromnej ilości skrótów myślowych, propagandy i błędów merytorycznych, przez które nie da się porządnie skleić ze sobą coraz to bardziej absurdalnych pomysłów, które je cechują. Paradoksalnie to właśnie te przemilczane fragmenty są w nich najbardziej interesujące bo – na przykład – ten fragment, który sprowadza Żydów do kreatur z wielkimi nosami to tylko zewnętrzna forma problemu. Wystarczy chwila z Ethnic Cleansing, by zauważyć, że jest on o wiele bardziej poważny i skomplikowany, niż mogłoby się wydawać.
Przeciętna strzelanina nie jest w stanie tak jasno i konkretnie ukazać świata, w którym znajduje się jej bohater, dlatego też w jakiś sposób jest to gra genialna. Niestety nikt na świecie nie jest w stanie docenić tego paradoksu i dowcipu, bo łatwiej jest krzyczeć o propagowaniu rasizmu i faszyzmu… Szkoda, bo przeciętnemu człowiekowi może się tego faszyzmu po chwili spędzonej z Ethnic Cleansing wręcz odechcieć.
Wystarczy chwila z tą grą, by okazał się on bardziej przerażający niż wszystko, czego nienawidzi.
Czytaj dalej
56 odpowiedzi do “Czasami nienawidzę gier: Ethnic Cleansing”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
@Pinkel – ee, nie rozumiem tu czegoś… Po co, w takim razie, poprawiasz kogoś, jak wiesz, że obydwie formy są dopuszczalne?
http:www.youtube.com/watch?v=D52hjFZfwfs&feature=related|Tu filmik z gry. Proponuje pominąć komentarze autora filmiku.
Teksty Berlina, to nie są jedne z lepszych, jakie można przeczytać o grach, ale najlepsze. Serio.|Smuggler? Jeżeli to czytasz, to pomyśl o przyszłym redaktorze CD-Action 🙂 .
@Prezes90|Ponieważ forma „pisze” wciąż uznawana jest za błąd stylistyczny i ogólnie niemile widziana w środowisku ludzi mówiących porządnie po polsku. Poza tym zwyczajnie mnie drażni. 🙂
@Pinkel – nie jest uznawana za błąd stylistyczny, jednakże mogę zrozumieć, że Cię drażni, każdy ma swoje zboczenie zawodowe 😉 Pozdro
@Lenon – mogłeś nam darować ten filmik ;p A widząc nick przesyłającego o razu domyśliłem się treści komentarzy… W końcu ten ktoś ma tam pozdrowienie Adolfa…