Czasami nienawidzę gier: Najpierw cię wykorzystam, a potem ukradnę

Po tych wszystkich latach marudzenia piractwo już się wszystkim znudziło. Wydawcy zamiast zabezpieczać swoje gry lepiej (nie, nie wiem JAK, ale wymyślanie takich rzeczy nie należy do moich obowiązków) nadal irytują legalnych użytkowników paranoją pokroju DRM, ale żeby „zmienić temat” postanowili znaleźć sobie innego kozła ofiarnego. Płaczą więc teraz, krzyczą i wierzgają kończynami, by biedni gracze nie mogli pozbyć się tego, za co zapłacili pieniądze. Bo widzicie: piractwo to zwyczajne złodziejstwo, ale okazuje się, że odsprzedanie gry na Allegro to – według nich – kolejny, okropny i godny pogardy, rodzaj kradzieży.
I jeżeli mogę mieć mały apel do graczy: nie pozwólcie, żeby tak was traktowano. Twierdzenie, że gra, za którą zapłaciliście nie należy do was wynika z przeświadczenia o tym, że ktoś robi wam łaskę wydając jakiekolwiek gry. Że dostępujecie zaszczytu grając w takie rzeczy, jak Driver: San Francisco, które zawierać będzie jednorazowy kod pozwalający na grę po sieci. Wydawcy będą więc kłamać w żywe oczy twierdząc, że rynek „używek” zabija ich interes. Będą oskarżać was o kradzież i obrażać na inne sposoby, ale nie dajcie się zwariować, bo zdrowy rozsądek jest po waszej stronie. I nie tylko on, prawo europejskie też.
Kupując grę stajecie się jej właścicielami. Tak samo, jak stajecie się właścicielami płyty z muzyką, albo kostki masła, czy filmu na płycie DVD. Jeżeli macie w domu od dwunastu lat krzesło i chcecie je komuś oddać, producent nie może wejść wam z nakazem sądowym do domu i nawrzeszczeć, że go okradacie. Produkt należy do was i możecie zrobić z nim cokolwiek, na co tylko macie ochotę – poza wrzucaniem go na Torrenty, ale to chyba oczywiste, prawda?
I jedynym argumentem wydawców, który zachowuje pozory trzeźwego myślenia jest konieczność utrzymywania serwerów multi długo po premierze. Problem w tym, że fakt odsprzedawania używek nie ma z tym akurat nic wspólnego – tego typu problemy rozwiązuje się subskrypcjami, które są całkiem logicznym wyjściem z sytuacji – ale nie zakazem sprzedawania używek i wprowadzaniem Ubipaszportów. To jest po prostu kolejna bzdura: żądanie ponad trzydziestu złotych za odblokowanie możliwości grania w multiplayu użytkownikowi, który kupił używkę jest żałosne – dlaczego w takim razie nie mogę zapłacić mniej jeżeli nie mam w ogóle zamiaru grać po sieci?
Istnieje jedno rozwiązanie tego problemu, którego wydawcy nie mają jednak ochoty wcielić w życie, bo wydaje się zbyt trudne. Łatwiej jest pyskować do ludzi, z których żyją, niż dać im grę, której po przejściu sprzedać po prostu nie będą chcieli. Nie podoba wam się, że wasza gra po tygodniu ląduje na Allegro? Zróbcie coś, czego nie będę chciał sprzedać! Nie ma jakiegoś uniwersalnego algorytmu, który sprawiłby że ta metoda zadziała za każdym razem – dlatego też nie jest przesadnie popularna. Jest jednak jedynym właściwym wyjściem z sytuacji, a na pewno jedynym przyzwoitym. Drugim jest natomiast dystrybucja cyfrowa z grami przypisanymi do konta – patrz: Steam. Nigdy nie słyszałem przedstawicieli Valve płaczących o tym, że biznes im nie idzie, bo ludzie sprzedają swoje konta.
Porównajcie to z innym przykładem: w ciągu kilku ostatnich lat branża muzyczna przeszła ogromną transformację. Nagle okazało się, że łatwiej jest ściągnąć sobie trochę empetrójek z internetu, przesłuchać i ocenić czy warto wydać na to pieniądze, niż stać w sklepie i słuchać płyty, albo wierzyć na słowo, że reszta jest tak dobra, jak single. Okazało się, że większość wydawanych przez wielkie firmy płyt nie jest warta nawet piątaka, a co dopiero pięćdziesięciu złotych i sprzedaż zaczęła spadać. Co zrobiły wielkie firmy? Jeżeli próbowaliście przed czasami VEVO znaleźć jakiś oficjalny teledysk na YouTube, to dobrze wiecie co się stało. Zaczęły oskarżać wszystkich dookoła i winić innych za swoją własną porażkę.
W tym samym czasie muzycy, którzy ruszyli tyłek i wyszli do swoich fanów chociażby odpisując im na Twitterze zaczęli zarabiać więcej. Ci, którzy nigdy nie byli w stanie dopchać się do koryta zaczęli rozprowadzać swoją muzykę za dobrowolnie płacone pieniądze, a potem zrobiło to Radiohead i nagle okazało się, że Wielcy mogą się mylić, a mali mogą zarabiać. Wystarczy chcieć.
I skoro wielka wytwórnia pokroju EMI może popełniać błędy, to już na pewno Ubisoft potrafi wjechać w ślepą uliczkę. Jeżeli THQ i EA twierdzą, że zmuszanie gracza, który kupił używkę do płacenia dodatkowo za odblokowanie jakiejś zawartości jest OK, to ja twierdzę, że nie kupowanie ich gier jest absolutnie OK. Ja mogę bez nich żyć, problem w tym, że to oni nie są w stanie żyć beze mnie – i bez was.
Stąd też apel na koniec: coś ci się nie podoba? Nie płać za to. Niech chciwy wydawca, który traktuje cię, jak złodzieja przestanie zarabiać, a natychmiast przyjdzie błagać cię na kolanach o to, żebyś kupił jego następną grę. A to – z perspektywy gracza – chyba byłaby sytuacja znacznie bardziej komfortowa, prawda?
Czytaj dalej
134 odpowiedzi do “Czasami nienawidzę gier: Najpierw cię wykorzystam, a potem ukradnę”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Wolę jednorazowy kod niż przypisywanie gier do konta. Nie rozumiem tej paniki, że nagle przez kody handel używkami stanie. Gry dalej schodzą bez problemu (a sprzedałem już kilka ze zużytym kodem – Bulletstorm, MoH czy DA2). Faktycznie teraz trochę ceny spadły, ale działa to też w drugą stronę. Dzięki temu kupiłem 3 tygodnie po premierze Dead Space 2 bez dostępu do multi za 70zł… na PS3. Za dużo żalu, a za mało trzeźwego myślenia. Berlin się z każdym tekstem robi coraz bardziej emocjonalny i przez to nudny
Jeśli chodzi o przedłużanie życia gier to wystarczy spojrzeć na rynek i od razu można zauważyć, że gry które były dobre i miały w sobie to „coś” są do dziś grami w które gra pełno osób. Przykładów takich gier można mnożyć: CS, TF2, L4D i L4D2, Gothic pełno ludzi w te gry gra do dzisiaj a to tylko przykłady. Zaś spójrzmy tak. CoD jak i Fifa wychodzą co roku (oby dwie serie to odgrzewane kotlety) a zaś taki np. Minecraft jak wyszedł to stał się grą strasznie popularną i sprzedał w ogromnej ilości.
Tyle, że Minecraft miał pomysł i zamiast wydawać kolejne części wystarczy go aktualizować. Gdyby Fifę i CoD’a aktualizowano (dodawano kampanie do CoD czy drużyny do Fify) to jedna część mogła by bardzo długo trzymać się „przy życiu” i to latami.
Berlin ma racje, dawać mu więcej piwa! Ludzie płacą za towar i od tego momentu jest on ich własnością i jeśli nie łamią prawa robiąc duplikaty(ale tylko na własny użytek) krzesła, stołu, płyty i nie sprzedają tego jako ich własne czy udostępniają innym to wszystko jest zgodne z prawem. Jak kupili 1 sztukę i ją sprzedają to mają do tego prawo. BTW: Piraci tez przecież nie okradali statków na pełnym morzu… Oni je tylko grzecznie odciążali i przenosili ich zawartość na swoje XD to tyle o piratach z Karaibów
Od początku jestem przeciwny tej całej „antyużywkowej kampanii” wydawców. Najgorsze jest to, że są ludzie, którzy dali sobie zrobić wodę z mózgu i bronią „biednych” prezesów wielkich korporacji, którzy to nie mają co do garnka włożyć. Ja dalej sprzedaję używane gry. Po prostu nie gram w sieci i sprzedaję egzemplarz razem z tym tzw. „paszportem”.
Pomyśleć, że wielu próbuje wcisnąć od dawien dawna (cały czas), że nie kupuje się gry, tylko licencję, a na twierdzenie, że jest przepis mówiący o obrocie egzemplarzami programu, twierdzą, że to tylko nośnik, a nie egzemplarz. Śmieszne…|Temat był już wałkowany (odnośnie „okradania”), ale dobrze co jakiś czas przeczytać krztynę dobrych słów.|Nie kupuję gier niektórych firm. Niedługo zaczną dawać ograniczenia na jedno mieszkanie. Może jeszcze nie mogę pokazać bratu, jak gram? No tak – przecież nie mogę…
jesli gra będzie dobra (cały czas mowie o GTA 😀 ) to ją kupie z czystym sumieniem bo wiem ze to dobrze zainwestowanie pieniądze. wiem ze rockstar wydaje gry dobre (sandbox zwłaszcza) więc na ślepo kupie red dead redemption gdy wyjdzie na pc. nikt nie jest głupi i odgrzańcca nie kupi. a co do sprzedarzy gier na allegro to poprostu skok na kase gracza i nic więcej. i na zakończenie powiem tak:|[beeep]iste gry sie kupuje a chujowe ściąga i . ;p
Dziękuję ci bardzo Berlinie za przetłumaczenie podcastu Epic Battle Cry 126 na język polski i gratuluję inwencji…
JA mam tylko jedną grę która chyba wystawie na allegro ale to po kilku latach 🙂 Zazwyczaj nie kupuje byle jakiej gry, najpierw pirace ją sprawdzam czy spelnia moim wymaganiom potem kupuje i dzieki temu mam waskie grono moich najulubienszych gier w formie oryginal ktorych nigdy nie sprzedam + CDA lacznie kilka lat bo polowa w pudlach na strychu są tak mam pelno tego czasopisma 🙂 Używek nie kupuje a gry które kupuje wybieram na tyle sumiennie by potem nie płakać ze do du..y.Ale w pelni popieram artykuł.
Hmmm… ale ci z Ubisofta to naprawde mają nasrane. Kiedy ktoś kupuje używkę pewnej gry to znaczy, że go na nią nie stać, chyba oczywiste. Więc jeżeli go na nią nie stać to jej nie kupi, czyli wtedy firma nic nie traci. Ale jeżeli sprzedający używki uzbiera dość kasy może kupić grę tej samej firmy i wtedy ona wychodzi na tym na + i osoba sprzedająca gry używane. Tu nie trzeba być jakimś marketingowcem żeby zrozumieć takie rzeczy. Więc kto do ku*wy nędzy pracuje w Ubisofcie?!
Co racja to racja dobrze piszesz przecież dostali swoją kasę za grę i co ich obchodzi jej dalszy los czy zostanie oddana czy sprzedana to już nie ich więc nie powinni się tym rządzić.
Wydawcy gier nie uczepili się uzywek bo gracze je sprzedaja na allegro czy na ebayu, tylko ze wzgledu na praktyki amerykanskich Gamestopow. Tam kazdemu klientowi przy kasie doradzaja zakup tej samej gry tylko uzywanej. Klient bierze oczywiście urzywke bo skoro niczym się nie roznia to poco przepłacać. Potem on ewentualnie zwraca ta gre, i tak gamestop moze w nieskonczonoac sprzedawać ta sama gre na ktorej tworcy zarobili tylko raz.
@Qiubon Ale to na jedno wychodzi
@ravvcio Różnica jest taka ze allegro nie namawia klienta z zamiarem zakupu nowej gry do kupienia uzywki. Wygodniej jest idac do sklepu po nowa gre wziasc pare starszych i je sprzedac, niż męczyć sie z allegro i poczta. Dodatkowo latwiej zaufać sklepowy gdzie dostaniemy gre do reki i wiemy ze nas nie oszukają niz obcemu przez internet ktory na swojej aukcji mógł napisać same bzdury.
Już teraz jest wiele programów których nie można odsprzedać bo nie pozwala na to licencja. Gry to też programy, więc zakaz odsprzedawania to tylko kwestia czasu. Nie ma w tym nic niegodziwego, jednak produkt którego nie możesz odsprzedać to produkt ograniczony i jest z 50% mniej warty! W teorii przy czymś takim cena powinna spaść jednak w praktyce zawsze zostaje! To jest nic innego jak czyste zdzierstwo…
Jeżeli mi się coś nie podoba to pirace- tak robię ze wszystkimi grami posiadające drogie dlc.
Piwo tobie Berlin. Święte słowa.
Bardzo dobry tekst. Wydawcy powtarzają głupoty, aby wszyscy przyjęli je za prawdę (zgodnie z zasadą, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się „prawdą”), więc dobrze, że istnieją ludzie którzy powtarzają prawdę 🙂
Dokładnie tak. Oblivion, GTA – duże, rozległe światy, mnóstwo zadań, dużo do zrobienia – tych gier na pewno nie sprzedam! Ale jeżeli dostaję kolejny chłam, który mogę przejść w 5-6 godzin… To czemu mam tego nie sprzedawać? Że niby okradam sprzedawców?
I jeszcze ceny takich gier w ogóle nie spadają, nawet po miesiącach od czasu premiery. I TO jest właśnie kradzież, a nie to, że na allegro znajdę dobrą okazję.
kolejny powód do piracenia,jak producent graczowi,tak gracz producentowi
Autor tekstu trafił w dziesiątkę. Pozostaje mieć nadzieje, że jak najwięcej osób go przeczyta. A panowie z wyżej wymienionych firm tym bardziej. I chociaż to niemożliwe, to chciałbym zobaczyć co się dzieje gdy w ramach protestu taki driver na przykład zostaje na półkach sklepowych i przynosi danej firmie straty. Może wtedy zrozumieliby, że nie mamy zamiaru płacić 10 razy za jedną grę, dlc, czy inny dodatkowy karabin.
Ile ja bym dał, by cofnąć się do czasów, gdzie jedynym zabezpieczeniem gry była oryginalna płyta. Wtedy nikt nie narzekał na piractwo, a i firmy jakoś się utrzymywały
Zabezpieczenia DRM, StarForce, HGWRootkity, olewanie przez support techniczny, niedziałające legalne gry, a teraz jeszcze walka z używkami. Brawo! Ja już nie kupuję, nie gram i popieram piractwo – bo chyba tylko to może coś nauczyć tych debili – BRAK KASY!
Ludzie i tak nie zmienia swojego zachowania
Gracz1: O nie! Bzdurne zabezpieczenie godzące w uczciwych graczy graczy? Ściągnę, bo gra fajna, ale nie kupię, by nie dać zarobić. Dev: O nie! Piracą naszą grę? Trzeba wymyślić jakieś nowe zabezpieczenie!Gracz2: O nie! Kolejne zabezpieczenie? Nie kupię żadnej ichniej gry, jak będzie dobra to ściągnę!Dev: O nie! Dalej piracą nasze gry? Trzeba wymyślić jakieś nowe zabezpieczenie!
Pytanie konkursowe: Co skończy się pierwsze – pieniądze dewelopera czy solidarność graczy w niekupowaniu? A może wszechwładny kolos ukarze studia odpowiedzialne za daną grę, uważając że słaba sprzedaż to wynik marnej jakości? Odpowiedzi A, B lub C prosimy wysyłać na numer widoczny na ekranie.PS: Rozwaliło mi poprzedni komentarz, ale jestem zbyt śpiący by coś z tym robić. 14 to idealna pora na wstanie z łózka, nieprawdaż?
Uwielbiam ludzi, ktorzy pisza „ja tez nie lubie korporacji, ktore chca zarabiac, wiec by pokazac, ze nie maja racji bede ich okradal, udowadniajac, ze jednak maja racje”. Jak ci sie nie podoba cena czy dziesiatki DLC, to nie graj wogole, a nie „hej, EA, patrz, gram w twoja gre z torrentow”, jak to niektorzy mysla, ze to jakis sposob.|A co do odsprzedazy gier – wie ktos ile ich tam sie sprzedaje? Bo jak milion, to znaczy, ze taki wydawca i sklepy itd razem traca 50 milionow$ – chyba byloby jasne, o co walcza
Pytanie konkursowe: Co skończy się pierwsze – pieniądze dewelopera, solidarność graczy czy świat? A może wszechwładny moloch zamknie studia ze złą sprzedażą jako nieopłacalne? Odpowiedzi A, B, C lub D prosimy słać na numer widoczny u dołu ekranu.PS: Rozwaliło mi poprzedniego posta, przez co stał się „trochę” nieczytelny, ale nie bardzo mam pomysł na poprawienie, a nowy dzień wstaje i spać się trzeba kłaść. 14 to taka piękna pora na pobudkę, czyż nie?
Cena prawdziwa=Alegro
@Milokot|Prędzej skończy się solidarność graczy… znaczy, przepraszam, nigdy jej nie było .|Może pamiętacie jaka wrzawa była przy MW2 za brak dedykowanych serwerów. Najwięksi krzykacze potem potólnie pobiegli do sklepu z kasą i parę dni później można było ich spotkać na serwerach MW2 :)Gdyby gracze się zebrali i zrobili bojkot, to by podziałało na firmy a tak jest lipa, robią co chcą bo im na to pozwalamy . Sprawa jest prosta – Nie kupuje, nie ściągam, to firmy zmądrzeją .
Podoba mi się ten tekst.A szczególnie apel końcowy 🙂
To wszystko jest prawdą. Dobrze , że są ludzie patrzący na to tak jak Pan Berlin.|Wkońcu to producenci powinni się starać , aby ich gra się sprzedala , a nie odwrotnie. Do czego to dochodzi , aby to gracz pokornie się na wszystko godził.|Dlatego ja nowe gry kupuję tylko takie , w które jestem pewien , że będę grał długo i że są warte poprostu swojej ceny. A większość nie jest warta , napewno nie nowa w premierowej cenie.
@Berlin (autor tekstu), bądź, któryś z graczy:|Czy jesteś/cie w stanie sprawdzić, dowiedzieć się o możliwości dochodzenia swoich racji drogą sądową…? Bo umyślne „wybrakowanie” produktu aby nie mógł trafić na wolny rynek (działanie celowe), nie wydaje się absolutnie fair wobec klienta, a może nawet nielegalne (na co liczę)… tylko nie wiem nawet gdzie zacząć szukać.
W tym artykule zgadzam się z Berlinem.|Jest to chore, bo dla mnie gra jest jak każda inna rzecz, którą mogę sprzedać lub wymienić.|A jeśli chodzi o kody do multi, takich gier poprostu unikam.
Prawda, prawda, Berlin wyraził moje myśli w sposób idealny. Dla przykładu, mam kolekcjonerką edycję Bitwy o Śródziemie 2, i mimo że grę przeszedłem nie zamierzam ją sprzedawać. Bo jest świetna, tak samo jak SupCom, Baldura, Sea Dogs etc.. Po prostu jeśli gra jest bardzo dobra nie myślisz nawet o jej sprzedaży, mimo że ją ukończyłeś. Z drugiej strony, wystarczyło spojrzeć na Allegro po premierze Dragon Age, aby móc ją kupić w o wiele niższej cenie. Innym taki przykładem jesy SC: Conviction albo TFU 2.
heh, prawie jak z King’s Bounty – Wojownicza Księżniczka z ostatniego CDA. Za żadne skarby gra nie chciała się u mnie uruchomić – starforce usilnie twierdził, że płyta nie jest w napędzie (jak była włożona). I byłem zmuszony pobrać cracka, do oryginalnej gry 😀 nie ma to jak cudowne zabezpieczenie, no ale przynajmniej działa mi bez płyty teraz.|Co do używek to sam kupuję dość trochę gier używanych na ps3, bo są po prostu dużo tańsze niż nówki, i te passporty wydają mi się po prostu śmieszne 🙂
No, no… Artykuł na stronie cdaction, który podświadomie namawia do piractwa… Co się porobiło 🙂
Art. jak najbardziej ok, ale opiera się on na trochę fałszywym założeniu. Z prawnego punktu widzenia, kupując grę/program nie stajemy się jej faktycznymi właścicielami (mamy własność do ew. nośnika), a stajemy się tylko jej licencjobiorcami. Wydawca/producent daje nam dostęp do oprogramowania oraz udziela nam jedynie możliwość korzystania z tego oprogramowania, za określoną kwotę. I tego raczej nie da się zmienić, niestety.
Bardzo dobrze się stało. Oklaski dla autora tekstu, że w końcu się ktoś obudził i to co trzeba, powiedział zamiast zwalać wszystko na piratów ;/
Bardzo spodobała mi się idea wrzucenia dwunastoletniego krzesła na Torrenty.
Potem są takie kwiatki jak czekanie na działającego cracka żeby można było kupić grę 🙁
Podzielam zdanie Splint3rPL – a. Nie no, Berlin ma rację!
@Kruczek11 – Wiesz jak się nazywa to co napisałeś ? – Nadinterpretacja. Jeśli uważasz że artykuł namawia do piractwa to ci współczuję. Co do artykułu – jest świetny, mam takie same zdanie jak autor i teraz specjalnie będę gry z Ubipassportem kupywał tylko z drugiej ręki, na przekur twórcom, a ich multiplayer mam w d… .
Wreszcie ciekawy artykuł, który wytrwałem do końca. 😉
Ja nie kupuję od lat gier EA. Nie podoba mi się traktowanie mnie przez tą firmę wyrażone w licencjach ich produktu. Na razie moja protest nic nie zmienił, ale nie tracę wiary, ze się w końcu uda. 🙂
Trochę mało przyjemności z czytania, ale artykuł jak najbardziej rzeczowy i ciekawy. Jeśli książki, filmy i muzyka mogły przejść taki proces, to gry też powinny dojść do punktu, w którym gra stanie się zwykłym produktem, a nie elitarną usługą, którą producenci łaskawie nam dostarczają.|@Kruczk11 – Każdy sądzi według siebie. Ja np. zrozumiałem to tak, że mam tych gier nie kupować.|cdn…
@wikking – Prawo stanowi inaczej i inaczej twierdzi spora grupa graczy, więc nie wiem, czy założenie jest takie błędne 😉 |A tak naprawdę to rynek ustala zasady, więc model, którego klienci nie będą akceptowali umrze śmiercią naturalną.
Zgadzam się bardzo ciekawy artykuł, plus dla autora. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie w wielkich korporacjach typu activison-blizzard które wchodzą w założenie, że i tak ludzie kupią ich gre a nawet kilka jeżeli wsadzą takie zabezpieczenia, bo wtedy reszta producentó prawdopodobnie pójdzie za nimi.
Zawsze jest jeszcze opcja robienia multikont do gier. Na jednym koncie taka gra, na drugim taka etc. Może też się łamie prawo, ale potem jest łatwiej odsprzedać grę.|Poza tym, mam zamiar zakupić ACR i żadne DRM’y mnie nie zniechęcą. Niech wrzucą tam 20 kodów, które będę mi odblokowywać konkretne części gry i tak kupie, bo seria AC jest genialna.