[Czasami nienawidzę technologii] Trójwymiarowe badziewie
![[Czasami nienawidzę technologii] Trójwymiarowe badziewie](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/0eadd1d0-9ec4-4474-ad0d-dd2160831926.jpeg)
Roger Ebert stwierdził, że gry nigdy nie będą sztuką. Powoływanie się na niego na stronie o grach może wydawać się więc trochę dziwne, ale jednak za swoje teksty na temat filmów dostał Pultizera, więc spierać się z jego wiedzą na ten temat nie będę. Dwa lata temu opublikował w Newsweeku tekst “Dlaczego nienawidzę 3D (i dlaczego ty też powinieneś)” i aż dziwne, że potrafiłem wyrecytować cały z pamięci po wyjściu z kina w zeszły piątek. Ale o tym za sekundę.
Po kilku tweetach zachwyconego trójwymiarowymi telewizorami Adriana Chmielarza postanowiłem sprawdzić jak to się rzeczywiście prezentuje. Nie miałem zamiaru wydać ani grosza na nowy sprzęt, więc będąc przypadkowo w Saturnie usiadłem sobie na brzydkiej kanapie, założyłem niewygodne okulary i przez chwilę patrzyłem na fascynującą wizualizację w 3D. Dzięki temu wiem już, że nigdy nie zainwestuję w sprzęt wyświetlający takie rzeczy, bo nie mam najmniejszej ochoty płacić za badziewie.
Ebert napisał: “Hollywoodzki pęd na oślep w stronę trójwymiaru jest samobójstwem. 3D nie dodaje niczego niezbędnego do kinowego doświadczenia. Niektórych irytująco rozprasza, innych doprowadza do bólu głowy i nudności. Napędzane jest głównie chęcią sprzedania drogiego sprzętu pozwalającego je wyświetlać i dodania 5-7,5 dolarowej dopłaty do i tak za drogich biletów. Obraz 3D jest zauważalnie ciemniejszy od standardowego, nie pasuje do czegokolwiek poważnego i żadnych filmów dla dorosłych”.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni i sukcesowi „Avatara” nie udało się zmydlić mi oczu obietnicą technologicznej rewolucji. Widziałem za to “Alicję w Krainie Czarów”, a miernotę tego filmu pobiła tylko beznadzieja, jaką okazało się wepchnięte tam na siłę 3D. Teraz, po dwóch latach, nadal nie rozumiem jakim cudem ktoś jeszcze kręci coś w tej technologii i po co – jestem za to bardzo poirytowany tym, że wpycha mi się to do gardła. The Avengers 3D nie leci w kinach bez 3D. Jedyne co można wybrać, to napisy albo dubbing, a że dubbing jest chyba nawet gorszy od trójwymiaru, to i tak wybór sprowadza się do „tak źle, i tak niedobrze”.
Widzicie, kiedy pisze się o grach i fast-foodowej kulturze XXI wieku, argument “nie musiałeś grać/oglądać/czytać” przestaje mieć znaczenie. Jak najbardziej – musiałem, bo niektóre rzeczy po prostu trzeba wiedzieć. Na przykład to, że The Avengers 3D jest dobrym cheeseburgerem, którego zniszczono zamieniając wspaniały kotlet o smaku celulozy na zdjęcia kotleta i nic więcej. Czy też, po prostu, fajnym filmem zepsutym przez majstrowanie przy sprawdzonych rozwiązaniach: zniszczonym przez 3D.
W scenach ciemnych (kosmos, korytarze) nie widziałem nic. W scenach nocnych (las) nie widziałem nic. Kiedy ktoś przemieszczał się z prawej strony ekranu na lewą nie widziałem nic. Kiedy próbowałem zrozumieć jakim cudem ktoś może jednocześnie czytać napisy i oglądać film nie widziałem nic. Połowy nie pamiętam, bo wychodząc z kina zdałem sobie sprawę, że przez 3D po prostu połowy nie obejrzałem.
Pomijając wyrzucone w błoto 42 złote na dwa bilety, 40 minut reklam samochodów (bo rzeczywiście stać mnie na nową Skodę, kiedy o 12:40 przyszedłem na film o superbohaterach w koszulce z dinozaurem) i masowo produkowane okulary, które nie pasują na nikogo, bo na małych ludzi są za duże, na dużych są za małe, a o średnich nikt nie myśli… Nie, nie bawiłem się dobrze. Nie bawiłem się w ogóle, bo wyjście do kina okazało się być wielką wojną z trójwymiarem, a nie przyjemnie spędzonym czasem, czego oczekiwałem.
I tak, chętnie obejrzę Avengers jeszcze raz żeby zrozumieć o co tam chodziło. Ale tylko i wyłącznie na sprzęcie niezdolnym do wyświetlania 3D nawet pod groźbą śmierci. We własnym domu i dopiero wtedy, kiedy dostanę możliwość kupienia kopii, która obok trójwymiaru nawet nie stała. I nie, jak nie chodziłem przez rok do kina, tak nie pójdę przez kolejny – albo i dłużej, dopóki Hollywood nie weźmie kilku tabletek na depresję i przestanie wariować. Ebert napisał: “Kiedykolwiek Hollywood czuło się zagrożone, stawiało na technologię: dźwięk, kolor, panorama, cinerama, 3D, stereofoniczny dźwięk i teraz znowu 3D”. I o ile wrażenia z oglądania filmu na wielkim ekranie, bardzo głośno, w specjalnie przeznaczonym do tego miejscu ma w sobie więcej magii, niż wrzucenie płyty do PS3, to trójwymiar ma w sobie mniej czaru i uroku niż Penelopa “Nie mogę ci pomóc, jestem koniem” Cruz. A myślałem, że od niej bardziej irytująca jest tylko Nicole Kidman.
Nigdy nie traktowałem 3D na poważnie i prawdopodobnie nigdy nie będę. Kiedy na rynek wchodziła nowa przenośna konsola Nintendo, nie byłem przekonany czy oferowanie graczom przenośnego trójwymiaru rzeczywiście ma sens. Jeżeli to miała być karta przetargowa 3DS-a, to wydawała mi się marną zagrywką – tym bardziej, że błyskawicznie na jaw wyszły różne ograniczenia, jakie ta “bajerancka” technologia ze sobą niosła. Spadek płynności animacji i brzydsza grafika w grach były całkiem wysoką ceną do zapłacenia za stereoskopowe 3D, które było, jest i będzie tylko nikomu niepotrzebną magiczną sztuczką.
Teraz wiem, że 3DS-owy trójwymiar to jedyny trójwymiar, jaki jestem w stanie zaakceptować. Na maluteńkim ekraniku, z regulowaną głębią efektu i przede wszystkim…
Z możliwością wyłączenia go, kiedy tylko mam na to ochotę.
###
A ktoś z was był już na Avengers i udało mu się zobaczyć z kim Loki rozmawiał w kosmosie? Jak podobało wam się 3D i jak dużo ten film dzięki niemu zyskał?
Czytaj dalej
160 odpowiedzi do “[Czasami nienawidzę technologii] Trójwymiarowe badziewie”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Nie byłem i nie zamierzam iść. Autor tego newsa tylko utwierdził mnie w postanowieniu że lepiej poczekać na pudełko z płytą niż iść do kina na 3D i psuć sobie humor.
@LimaksokiM: mam DOKŁADNIE takie same odczucia co do 3D 😀 No, i Berlin: „Kiedy próbowałem zrozumieć jakim cudem ktoś może jednocześnie czytać napisy i oglądać film nie widziałem nic” – nie wiem, czy chodzi o napisy w 3D, czy ogólnie, ale powiem, że bardzo prosto. Ja jako osoba oglądająca dużo anime tak przywykłem do czytania napisów, że jak byłem na Avatarze, to dopiero po kilku chwilach zorientowałem się, że są tam napisy 😉 Rzekłem.
Oj berlin ale zhejciłeś 😛 |Jak dla mnie to wstawka 3D jest bardzo fajnym akcentem i wiadomo, że oko musi się do niego przyzwyczaić. Powoli widać że szeroko pojęte 3D jakie by nie było lokuje się na stałe w kinematografi, a za niedługo pewnie też w domach… jak już toshiba czy inna tam firma będzie wypuszaczać tv 3D bez okularów
Swego czasu mój ojciec kupił telewizor 3D a na chyba Canal+ puszczali akurat pierwszy mecz 3D live i po prostu śmiech na sali aż głupio. Z szerokiej perspektywy były 3 piłki a zawodników nie dało się rozróżnić. Co prawda bajer był, bo piłkarz na zbliżeniu wychodził poza telewizor, ale poza zbliżeniami to kompletnie nic nie było widać.
To tak Loki rozmawiał z…. hmmm…. obejrzę jeszcze raz The Avengers, (czy to nie był przpadkiem jeden z tych kosmitów co zaatakowali ziemię pod koniec filmu, a może władca Asgardu):D Film mi się podobał a w korytarzach i w nocy wszystko było widać miły Berlinie, może miałeś brudne okulary.
3D to zwykłe badziewie, za które trzeba jeszcze dopłacać(!!). A, że nie ma wyboru, to albo się dorzuci te parę złotych albo nie obejrzy. Bardzo denerwuje mnie takie wpychanie ludziom tego efektu, prawie tak bardzo jak wszechobecność innego badziewia – Facebooka.
ja 3d dobrze znoszę, ale za rozmytą akcję i ogólną ciemność to nie chodzę, Jedyne filmy na jakie poszedłem za swoje pieniądze to Avatar i Transformers 3 (i tak żałuję bo trzeba było oglądać jeszcze raz z powyższych powodów), a jak ktoś ma ochotę na DOBRE 3D i dolby surround to polecam teatr
@SarKter|Zgadzam się z tobą całkowicie.
Ja byłem, choć chyba u mnie nie było aż tak ciemno i badziewnie jak u ciebie. Gość w kosmosie jest bez znaczenia, to jakaś tam dziwaczna istota. Ważniejszy jest szef tej istoty którego (ledwo) widać po napisach 🙂 |Ktoś został dość czasu na siedzeniu aby go zobaczyć?|U mnie większość kina zaczęła wychodzić, jakby się niczego nie nauczyli po Iron Manach i Thorze.
Jedyne za co jestem wdzięczny produkcjom w 3D to to, że od razu wiem, które filmy omijać szerokim łukiem.