Dwanaście gier, które nie miały prawa działać na Sega Mega Drive

Dwanaście gier, które nie miały prawa działać na Sega Mega Drive
Avatar photo
W zeszłym tygodniu zapowiedziałem, że rozmawiać będziemy o jednej z najciekawszych platform w historii – Sedze Mega Drive, szesnastobitowym konkurencie Super Nintendo Entertainment System. Z całej tej ekscytacji niezmiernie ciężko było mi wybrać tylko pięć tytułów, więc tym razem przyjrzyjmy się dwunastu wybitnym grom z tej platformy.

Choć większość z opisywanych gier ukazała się już w latach 90., należy pamiętać, że były to produkcje wykorzystujące możliwości konsoli wydanej w roku 1988, w co – zważywszy na ich jakość – czasami trudno uwierzyć. Oto dwanaście gier, które nie miały prawa działać na 16-bitowej Sedze Mega Drive.

Mega Drive – w Stanach Zjednoczonych noszący nazwę Genesis – obfitował w doskonałe gry na licencji. I kiedy mówię „doskonałe”, dokładnie to mam na myśli. Dzisiaj ta część rynku growego kojarzy się raczej z produkcjami tworzonymi na szybko przed premierą filmu i wydawanymi na smartfony albo z wątpliwej jakości popłuczynami (patrz: większość pecetowo-konsolowych gier o superbohaterach). Kiedyś natomiast gry na licencji mogły bez kompleksów konkurować z samodzielnymi markami. Na Mega Drive’ie aż roiło się od świetnych tego przykładów. Zamiast wybrać jeden z nich, wymienię kilka. Właściwie w każdym z nich należy zwrócić uwagę na płynność animacji i szczegółowość ręcznie rysowanej grafiki. Gdybyście w nie dzisiaj zagrali – co serdecznie polecam – zauważylibyście też, że to niezwykle dopracowane pod względem mechaniki, kompetentne gry, które niejedną dzisiejszą platformówkę zjadłyby żywcem.

Co ciekawe, najlepsze z nich powstały we współpracy z Disneyem.

Donald in Maui Mallard


Maui Mallard możecie kojarzyć – nawet jeżeli nie mieliście nigdy styczności z żadną konsolą Segi, ale zbieraliście w latach 90. czasopisma młodzieżowe. Zwłaszcza Kaczora Donalda, w którym długo grę reklamowano. Wcielamy się w niej w Donalda, który zmienić się może w Maui Mallarda – kaczora wymachującego kijem. Kiedy wspominałem o płynności animacji, miałem na myśli zwłaszcza ten tytuł. Spójrzcie sami.


World of Illusion


W zeszłym tygodniu, przy okazji Segi Master System, wspomniałem o Castle of Illusion starring Mickey Mouse. Jej odpowiednik z Mega Drive’a wygląda ładnie, ale raczej nie zachwyca, kiedy weźmie się pod uwagę możliwości konsol 16-bitowych. Albo kiedy spojrzy się na World of Illusion – to do dziś jedna z najładniejszych gier dwuwymiarowych, a ukazała się przeszło dwie dekady temu! Uwagę zwróćcie zwłaszcza na szczegółowe tła, ukryte w nich smaczki i easter eggi. Poza tym całość grywalna była w co-opie – jedna osoba grała Myszką, druga Kaczorem.


Disney’s Aladdin


Aladyna znacie wszyscy. Większość z was kojarzy też pewnie grę, choć zakładam, że prawie nikt nie ogrywał jej na konsoli, a raczej na komputerze. Wersja ta była oparta właśnie na wersji z Mega Drive’a, która od oryginału – wydanego na Super Nintendo Entertainment System – różniła się w wielu miejscach. Co ciekawe, Shinji Mikami (tak, ten legendarny Shinji Mikami – twórca Resident Evil), który stworzył oryginał dla Capcomu, przyznał, że wersja wyprodukowana na konsolę Segi przez Virgin Interactive… była lepsza.


Disney’s Lion King

lion-king_1763p.jpg

Virgin Interactive stworzyło dla Disneya nie tylko growego Aladyna, ale i Króla Lwa (którego pewnie też kojarzycie z PC). Oprócz – oczywiście – wysokiej jakości wizualnej i zróżnicowanego gameplayu (pamiętacie poziom z małpami i strusiami?), mogliśmy doświadczyć tego, jak w miarę postępu w grze, dorastał główny bohater, Simba. 20 lat temu potrafiło to zaangażować gracza bardziej niż niejedna wielowarstwowa fabuła. No i ta ścieżka dźwiękowa!

Gunstar Heroes


Przejdźmy jednak do gier nielicencjonowanych, bo na tym polu Mega Drive też ma się czym pochwalić. Gunstar Heroes stworzone zostało przez Treasure – studio, które wyprodukowało później między innymi takie gry jak Sin and Punishment czy Ikarugę. Znani są do dzisiaj z bardzo efektownych gier i po obejrzeniu gameplayu poniżej będziecie wiedzieli, dlaczego. Gunstar Heroes nie ma może wybitnych animacji, szczegółowych sprite’ów postaci czy teł, które wyglądałyby jak zdjęte ze ściany w galerii sztuki. Nie miało to jednak żadnego znaczenia, bo na ekranie działo się tak dużo i na tak wiele różnych sposobów1, że adrenalina sięgała zenitu. Uwaga: przed oglądaniem zapnijcie pasy.


Shinobi III: Return of the Ninja Master


Shinobi to seria z długoletnią tradycją. Jednym z takich tradycyjnych aspektów był wysoki poziom trudności każdej części. Innym natomiast wysoka jakość doznań wizualnych. I mowa tu w zasadzie o każdym aspekcie. O liczbie klatek używanych przy animacji nawet najmniejszych fragmentów otoczenia, jak zapalona gdzieś w oddali pochodnia albo kurz po wybuchu, o różnorodnych tłach (akcja rozgrywała się w lasach, jaskiniach, na wodzie koło futurystycznego miasta… i tak dalej. Wśród wszystkich odsłon najbardziej wyróżniała się natomiast trzecia, Return of the Ninja Master.


The Story of Thor: A Successor of The Light


The Story of Thor: A Successor of The Light, znane w Stanach jako Beyond Oasis, to nieco mniej znany tytuł, który łączył schemat rozgrywki przypominający nieco serię The Legend of Zelda z klimatem arabskich baśni – a więc przypominających bardziej pierwowzór Aladyna, niż jego disnejowską wersję. Jeżeli już porównujemy grę do Zeldy (a wypada, bo w wielu kwestiach to oczywista kalka), trzeba wspomnieć, że wyglądała ona o niebo lepiej niż jakakolwiek dwuwymiarowa odsłona popularnej serii od Nintendo (aż do wydania Minish Cap w 2004). Nie chodzi tu tylko o szczegółowość głównej postaci czy otoczenia, ale też niektóre… a zresztą, zobaczyliście przecież smoka na górze.


Gynoug

gynoug_1763p.png


Założę się, że większość z was nigdy nie słyszała o tej grze. Nie powinno to nikogo dziwić – to jedna z najbardziej niszowych produkcji w tym zestawieniu i jeżeli by oceniać ten tytuł w takich samych kategoriach, jak zwyczajne gry, po prostu nie jest to dzieło sztuki. Gameplayowo to dość standardowy shooter. Stworzono wiele lepszych. Gdyby jednak przejrzeć same grafiki, ciężko byłoby nie wyrazić uznania dla twórców. Jak już zauważyliście powyżej, jest na czym zawiesić oko. Sprite głównej postaci to nic szczególnego, ale niektóre tła są po prostu przepiękne, a design większości bossów… cóż, sprawia, że aż żal, iż zmarnowano ich na tytuł, który po dwóch dekadach został niemal całkowicie zapomniany.

1 Gameplay zmieniał się tak często i tak bardzo, że to w zasadzie wiele gier w jednej. Wystarczy wspomnieć bossa, który przepoczwarza się w kilka różnych form, a z każdą postępować trzeba inaczej.

%pagebreak%
Przerywamy program, by nadać specjalny komunikat. Brzmi on: Sega Mega-CD. Czym byłoby zestawienie wybitnych gier na Mega Drive’a, gdybym nie zawarł w nim produkcji możliwych dzięki temu urządzeniu? Mega-CD (w USA: Sega CD) było przystawką, dzięki której – jak można domyślić się po nazwie – odpalać można było gry z płyt CD. Musiały to być oczywiście dedykowane tytuły, tworzone specjalnie pod nią. Większość z nich mogła wyglądać i brzmieć lepiej – głównie właśnie dzięki nowemu formatowi, który mieścił już nie 5 MB danych, jak kartridże, a 700 MB.

Snatcher

snatcher_1763p.gif

Snatcher to bardzo nietypowy tytuł – jest to gra przygodowa (łamane na visual novel) stworzona przez Hideo Kojimę, twórcę serii Metal Gear. Trafiła do tego zestawienia nie tylko z powodu dużych, ładnych grafik, ale też dzięki udźwiękowieniu. Niektóre kwestie postaci miały bowiem prawdziwy dubbing, co na Mega Drive’ie było praktycznie niespotykane. Gra pierwotnie ukazała się na kilku innych platformach (PC-8801, MSX2, PC Engine), ale to wersja z Mega-CD jest tą najbardziej popularną.


Sonic CD

sonic-cd_1763p.jpg

Czego by nie powiedzieć o innych Sonikach – zwłaszcza głównej trylogii – nie miałyby prawa bytu na Mega Drive’ie, nawet z zawrotnymi prędkościami, jakie osiągał w nich niebieski jeż. Sonic CD to natomiast zupełnie inna bajka. Powszechnie uwielbiana część pozostała względnie niszowa z racji platformy, na którą ją wydano2, ale nie da się jej odmówić ani świetnego gameplayu, ani fantastycznych doznań wizualnych. Oprócz standardowych, sonikowych poziomów, gra zawierała sekwencje tak-jakby-3D (widać je w materiale wideo poniżej), spłaszczonym podłożem przypominające trochę F-Zero albo Super Mario Kart. Niektóre grafiki i tła były jednak nieco lepsze.


Earthworm Jim: Special Edition


Powiedzmy to wprost: Earthworm Jim na każdej platformie (nawet na tych, na których wydano go nieoficjalnie) wyglądał wspaniale. Jednak na Sega Mega-CD po prostu przekroczył możliwości tej konsoli. Edycja Specjalna przygód robaka w skafandrze prezentuje się niesamowicie – wideo poniżej przewińcie na przykład do 14. minuty. Kiedy już pozbieracie szczękę z ziemi – 31. minuta. Na dodatek wrzucono do gry takie sekwencje, jak w 40. minucie. Gdzieś koło godziny dziesięć natomiast możecie zobaczyć ciekawostkę w postaci poziomu, który nie tylko wygląda, ale i brzmi jak… Super Metroid. Tylko że znacznie lepiej.


Thunderhawk




W tym tygodniu skupiliśmy się niemal w całości na grach dwuwymiarowych, więc na koniec dorzućmy tytuł, który trzeci wymiar dorzuca w wielkim stylu. Nazywa się Thunderhawk i stanowi symulator helikoptera bojowego. Na początku lat 90., kiedy został wydany, robił ogromne wrażenie. Do dziś uważa się też, że był znacznie lepszy, niż wydany kilka lat później sequel na Segę Saturn, Windowsa i pierwsze PlayStation.

2 Mega-CD nie było, delikatnie mówiąc, zbyt popularne. Jeżeli samych urządzeń sprzedało się nieco ponad dwa i pół miliona, to można domyślić się, w jakich liczbach rozeszły się poszczególne tytuły.


W tym tygodniu to wszystko, choć chciałoby się tu zamieścić jeszcze co najmniej kilkanaście wybitnych gier. Jak zwykle otwarty jestem na wasze sugestie i propozycje (dotyczące samych tytułów, ale i całego cyklu), które pisać możecie w komentarzach na dole, ale też nieco bardziej bezpośrednio, na moim Twitterze lub Facebooku. Jak zresztą widzicie, do najczęstszej sugestii („więcej niż pięć!”) czasami się stosuję!

17 odpowiedzi do “Dwanaście gier, które nie miały prawa działać na Sega Mega Drive”

  1. Dawid „spikain” Bojarski 7 listopada 2014 o 18:52

    W zeszłym tygodniu zapowiedziałem, że rozmawiać będziemy o jednej z najciekawszych platform w historii. Z całej tej ekscytacji niezmiernie ciężko było mi wybrać tylko pięć tytułów, więc przyjrzyjmy się dwunastu wybitnym grom z tej platformy.

  2. Tylko ja widze w 32:10 w gameplayu gynouga to co widze??

  3. A ostatni boss to płód do którego docieramy lecąc przez jajowód?

  4. Gry, które nie miały prawa działać na sega mega drive: „Kiedy wspominałem o płynności animacji, miałem na myśli zwłaszcza ten tytuł. Spójrzcie sami.” – longplay z snesa xD

  5. Wspaniały sprzęt i świetne, długie zestawienie.|Jeszcze jedna ciekawostka. Oryginalna wersja Pier Solar (ostatnio wyszły podkręcone porty na nowsze konsole i PC) potrafi wykorzystać przystawkę CD do odgrywania soundtracku wydanego jako Audio-CD pomimo że sama jest na kartridżu.

  6. Dawid „spikain” Bojarski 7 listopada 2014 o 20:25

    @03311300: Dzięki za spostrzeżenie – niektóre gameplaye dorzucałem już po napisaniu tekstu i po drodze się potknąłem. 🙂 Ale już jest z Mega Drive’a.

  7. Spoczko, spoczko, drobna pomyłka, zdarza się każdemu 🙂 Mimo wszystko czyta się jak zwykle bardzo przyjemnie 🙂

  8. DZIĘKUJEMY!|(za wydłużenie artykułu i samą zawartość 🙂

  9. Świetny artykuł

  10. Zero Tolerance była świetną grą na SMD.

  11. Powiem jedno słowo: Flashback, jeden kartridż i tyle zabawy… A the thing ? Gra o zmutowanej żelatynie, która rośnie w miarę pożerania wrogów ? No i niezapomniane Smerfy, o niebo lepsze niż Lion king… I Animaniacy, chyba najlepsza gra nimi…

  12. A gdzie Vectorman i Comix Zone? Może graficznie nie prezentują się rewelacyjnie, ale gameplay stoi na wysokim poziomie. Z niecierpliwością czekam na artykuł o dreamcast vs psx.

  13. Dawid „spikain” Bojarski 8 listopada 2014 o 19:12

    @e4nd: Gdyby to było zestawienie „najlepszych gier na Segę Mega Drive”, wyglądałoby trochę inaczej. 😉

  14. KnightfromVegas 8 listopada 2014 o 22:18

    Ach..Earthworm Jim moja gra dzieciństwa 🙂

  15. W Alladyna i Króla Lwa się mase ograłem, ale na Amidze, świetne gierki

  16. Warto dodać że Donald in Maui Mallard miało wersję na Snesa i PC. Przy czym ta ostania była wydana na CD (w 96 roku) i oprócz usprawnień graficznych posiadała, uwaga nagraną orkiestrowy soundtrack !!!! bardzo podobny do tych z filmów animowanych !!! W porównaniu do pipkania na snesie i genesisie jest to masakryczna różnic. A muzyka jak na orkiestrę przystało sama w sobie jest bardzo klimatyczna.

  17. Donald, World of Illusion, Alladyn to sa bardzo ladne gry ale u mnie opadu szczeki nie powodowaly. Co innego Batman i Robin na SMD. Rotacje, skalowania, tla a la 3D – to sa rzeczy teoretycznie nie do osiagniecia na SMD, a tworcom B&R sie to udalo. Do tego innowacyjny silnik odpowiedzialny za muzyke – ktora skomponowal sam Jesper Kyd (seria AC). Brakuje mi rowniez Virtua Racing – jeśli przy grach na SNESa byl StarFox to tu powinien byc VR Racing…

Skomentuj