Dying Light 2. Wiemy, gdzie naprawdę leżałoby miasto z gry
Wydarzenia ukazane w najnowszej grze Techlandu zostały osadzone w mieście, którego próżno szukać na mapach rzeczywistego świata. Ale czy na pewno? Idąc za licznymi poszlakami, a na końcu sięgając po astronomię, ustaliłem jego dokładne położenie.
Twórcy nie wskazują dokładnej lokalizacji Villedor. Na pierwszy rzut oka, po oprawie graficznej, możemy jedynie wywnioskować, że to większe miasto, a akcja – sądząc po stanie roślinności – toczy się najpewniej wczesną jesienią. Następne poszlaki pojawiają się wraz z kolejnymi misjami. Z rozmów między głównym bohaterem a napotkanymi postaciami jednoznacznie wynika, że mamy do czynienia z Europą – co zresztą potwierdził również Techland, jeszcze przed premierą gry. Ale to oczywiście za mało. Trzeba więc było porozglądać się znacznie uważniej.
Kultura i mapy
Pierwsza wskazówka pojawia się już na samym początku gry, w intrze. Widzimy tam upadające kostki domina, które koncentrują się na pewnym miejscu naniesionym na kontury Europy. Choć sekwencja jest niewyraźna i krótka, ze screena odpowiedniego jej fragmentu możemy wywnioskować, że akcja gry dzieje się gdzieś na terenie Francji.
Teza ta zdaje się potwierdzać po kilku godzinach gry. W wielu miejscach pojawiają się nawiązania do kultury i realiów wymienionego państwa: bohater wspomina o Paryżu, w jednej z misji staniemy też – jak to u Francuzów bywa – na czele rewolucji. Niektóre z postaci noszą francuskie imiona, ba, nawet w dialogach pojawiają się wtręty z tego języka. Nie zapominajmy też o tym, że parkour narodził się we Francji, a jest przecież jednym z głównych elementów rozgrywki. Oczywiście to wszystko poszlaki – jednak dzięki nim można w całkiem nieźle uzasadniony sposób postawić tezę, że biegamy gdzieś po terenach ojczyzny gilotyny.
Przeczy temu jednak nazwa pieniądza starego świata – guldena, którego często spotykamy podczas zabawy. Nie uznałbym tego jednak za dowód przekreślający całość. Walutę o nazwie gulden miało kilka państw nowożytnej Europy, w tym sąsiadujące z Francją Niderlandy. W pewnym okresie był to drugi najważniejszy pieniądz po włoskim florenie, a w XVII i XVIII wieku gulden holenderski stanowił główną tzw. walutę rezerwową w wielu europejskich krajach. Płacono nim również na terenie Wolnego Miasta Gdańsk przed II wojną światową. W czasach nam najbliższych guldenem posługiwali się Holendrzy, został on jednak wycofany z obiegu w 2002 roku – a więc na długo przed akcją pierwszej części Dying Lighta. Pozostańmy więc przy Francji i rzućmy okiem na Mapy Google’a.
Dane z gry jednoznacznie wskazują, że akcja Dying Lighta 2 została osadzona we Francji.
Miasto w grze nazywa się Villedor. Po wstukaniu tej nazwy w wyszukiwarkę znajdziemy tereny pod niewielkim francuskim miasteczkiem Nieul-le-Dolent na zachodzie tego kraju, jak również przepływający przez tę okolicę strumień o tej samej nazwie – moim zdaniem to jednak kiepski strzał, bo mieścina jest licha i zdecydowanie zbyt prowincjonalna. Zacząłem się więc rozglądać uważniej po świecie gry. Tyle że nic to nie dało. Olśnienie przyszło dopiero wtedy, gdy... się zdrzemnąłem.
Astronomiczne fikołki
Cykl dnia i nocy odgrywa od Dying Lighcie 2 bardzo ważną rolę. Słońce wschodzi o godzinie 8.00, zachodzi zaś o 19.30 – po dziennej drzemce oczy otwieramy o 19.31. Wniosek: dzień trwa jedenaście i pół godziny. Mamy więc do czynienia z wczesną jesienią, jeszcze przed zmianą czasu na zimowy – czego potwierdzeniem jest wspomniany wygląd roślinności w grze. No ale co z miejscem akcji? Mając dokładne godziny wschodu i zachodu słońca, możemy je ustalić – tym bardziej że znamy przecież przybliżoną lokalizację w postaci Francji.
Jak to możliwe? Jeśli w ramach jednej strefy czasowej porównamy dwa miejsca na mapie, to okazuje się, że czasy wschodu i zachodu Słońca dla tych miejsc różnią się od siebie, gdy tylko te dwa punkty na mapie oddalone są od siebie na linii wschód-zachód (bardziej fachowo mówiąc: ich położenie różni się długością geograficzną). Przykładowo: gdy 31 stycznia w Przemyślu Słońce pokaże się o 7.02, to we Wrocławiu zobaczymy je dopiero o 7.29. Jeśli zaś chodzi o miejsce na mapie na linii północ-południe (czyli szerokość geograficzną), to sprawa jest podobna: długość dnia dla dwóch, różnie oddalonych od równika miejsc o określonej porze jest różna. 31 stycznia dzień w Przemyślu trwa 9:22 h, w Szczecinie zaś – 8:58 h. Wypadkowa długości dnia oraz godzin wschodu i zachodu Słońca dla danej daty pozwala zatem dokładnie określić lokalizację.
Gdzie toczy się akcja gry?
Zabrałem się więc do roboty – otworzyłem tabele astronomiczne i zacząłem przeglądać godziny wschodu i zachodu Słońca, jak również długości trwania dnia dla poszczególnych miejsc we Francji, siłą rzeczy biorąc na pierwszy ogień stolicę. Szybko okazało się, że muszę zejść nieco na południe i trochę na zachód.
Do danych z gry z dokładnością do minuty pasuje miasto Tours w środkowo-zachodniej Francji. To średniej wielkości miejscowość licząca ok. 140 tys. mieszkańców. Opierając się na powyższych informacjach, możemy też stwierdzić, że akcja Dying Light 2 toczy się na początku października – 4 lub 5, zależnie od roku, który przyjmiemy.
Czy rzeczywiście to miasto było źródłem inspiracji? Trudno powiedzieć. O ile cykl dnia i nocy pasuje świetnie, o tyle już geograficznie Villedor znacząco różni się od francuskiego Tours – z miasta w grze widać góry, różnią się też układy pobliskich rzek. Zgadzają się natomiast niektóre detale: dachy kamienic wyglądają np. bardzo podobnie. Podobieństw można dostrzec się też w architekturze katedry, która przypomina swoją prostą bryłą francuski gotyk — choć tu ciężko orzec, czy inspiracją był faktycznie konkretny obiekt, czy może budowla prostsza w realizacji dla grafików.
Nawet jeśli to czysty przypadek, to wymieniona francuska miejscowość tak czy inaczej jest jednym z lepszych tropów – bo ma uzasadnienie w mechanice gry.
Czytaj dalej
Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.