Dziesięć gier, które nie miały prawa działać na Game Boyu Advance
Game Boy Advance był bardzo nietypowym urządzeniem. Dziwić może już sam fakt, że Nintendo przy handheldach „przeskoczyło” 16 bitów, więc ich przenośnym odpowiednikiem Super Nintendo Entertainment System została konsola 32-bitowa. Przeskok z GBC był więc spory – prawie 3-calowy ekran o porażającej rozdzielczości 230×160 (w przypadku GBA SP – podświetlany), 32-bitowy procesor 16,8 MHz ARM7TDMI oraz dodatkowy Z80 dla wstecznej kompatybilności; 32 + 96 kilobajtów VRAM, 256 kilobajtów DRAM i tak dalej. Możliwości zwiększyły się znacząco, przez co zaczęto na poważnie eksperymentować z grami 3D.
Było wśród nich kilka bardzo udanych eskperymentów, choć opowiemy sobie nie tylko o nich. Oto dziesięć (a tak naprawdę – piętnaście) gier na Game Boya Advance, które nie miały prawa ukazać się na tej konsoli.
Golden Sun/Golden Sun: The Lost Age

Kiedy mówimy o grach, które „nie miały prawa ukazać się” na danej platformie, przymrużamy oczywiście oko, bo jeśli jakaś produkcja działa, to znaczy, że technologicznie jest to jak najbardziej wykonalne. W przypadku Golden Suna jednak naprawdę była to gra, która nie mogłaby ukazać się na GBA. To epickie jRPG, które zwyczajnie nie zmieściło się na kartridżu, więc podzielono je na dwie osobne produkcje, drugą tytułując Golden Sun: The Lost Age. Nie wiem, od czego zacząć wymieniać elementy, które sprawiały, że kilkanaście lat temu od grania w Golden Suna wyparowywała zawartość czaszki. To klasyczne jRPG z rewelacyjną oprawą graficzną, zwłaszcza podczas walki (obejrzyjcie cały filmik poniżej, tylko trzymajcie szczękę). Sama walka zresztą zachwycała głębią i mnogością opcji. Muzyka, choć w MIDI, do dzisiaj brzmi świetnie, a dosłownie każdy osobny utwór zapada w pamięć.
Oba Golden Suny z Game Boya Advance stanowią po prostu spełnienie marzeń graczy handheldowych o przeniesieniu na kieszonsolki doświadczeń znanych z epickich gier jRPG na platformach stacjonarnych.
Broken Sword: The Shadow of the Templars

Wersja The Shadow of the Templars z GBA nie jest dziś najlepszym sposobem, żeby zagrać w Broken Sworda w tramwaju – od jej premiery gra odświeżona została między innymi na iOS i Androida. Niemniej, 12 lat temu możliwość zagrania w pełnoprawną przygodówkę point-and-click na malutkiej konsolce przenośnej była czymś niezwykłym. A port był bardzo wierny – sterowanie dostosowano oczywiście do przycisków konsoli, między innymi dając graczowi bezpośrednią kontrolę nad postacią, ale cała reszta przeniesiona została z dbałością o szczegóły. Gra zachwycała graficznie, zaskakiwała dźwiękowo (nie ograniczono się do syntetycznych brzmień) i – jak to Broken Sword – obezwładniała fabularnie.
Star X

Jednym z zadań Game Boya Advance było odtworzenie możliwości SNES-a na handheldzie. Jednym z najbardziej oczywistych przykładów jest Star X, który nawet niespecjalnie udaje, że nie jest klonem Star Foksa. Star X robił wrażenie przede wszystkim trójwymiarową grafiką i płynnością, choć jako gra był ponoć tragiczny. Sterowanie określano jako frustrujące, sam przebieg rozgrywki powtarzalny, a na domiar złego gra nie miała powszechnej już na GBA możliwości zapisu stanu gry. Opierał się on na hasłach, które przy ilości danych wymaganych do kontynuowania były po prostu bardzo długie.
Iridion 3D/Iridion II


Oba Iridiony były shmupami, oba wyglądały aż za dobrze jak na Game Boya Advance, ale tylko jeden podtrzymywał dobre wrażenie oferując rozgrywkę na poziomie. Może trochę przesadzam, bo Iridion 3D nie był na przykład aż tak słaby gameplayowo, jak Star X, ale jeśli szukacie ładnego shoot ’em upa na GBA, to sięgnąć powinniście po ten drugi Iridion. Levele pocięto na pół, a widok przeniesiono zza statku nieco wyżej, jak w standardowych grach z tego gatunku. Właściwie każdy element gry wygląda rewelacyjnie, począwszy od gigantycznych statków przeciwników, a skończywszy na wypełnionych szczegółami tłach. Aż chce się pograć.
Duke Nukem Advance

Co prawda na GBA ukazało się wiele FPS-ów – między innymi Doom i Wolfenstein – jednak dopiero przy Duke Nukem Advance można mówić o zachwycie. Przenośny Książę zachwycał nie tylko wciąż rzadko spotykaną na handheldach oprawą 3D, ale też samym gameplayem, który umiejętnie przeniesiono na konsolę o ograniczonej liczbie przycisków i mniejszym ekranie. Gra nie była na dodatek takim zwykłym portem, bo otrzymała swoje własne levele i fabułę. Na dodatek zawarto multi do czterech osób – ponoć całkiem przyjemne.
Final Fantasy Tactics Advance

Kolejny przykład gry na Game Boya Advance, która wyróżniała się nie rozmiarem grafik czy gameplayem niemożliwym do wykonania na tej konsoli, ale rozwiniętym systemem walki, bogatym światem i, ogólnie rzecz biorąc, głębią, jakiej nie kojarzy się raczej z grami handheldowymi. Za wychwalanie jej mogę zostać ukrzyżowany przez zagorzałych fanów pierwszej części, Final Fantasy Tactics z PSX. To temat na dłuższy wywód, ale FFTA poprawiło i rozwinęło wiele elementów swojego poprzednika i do dzisiaj pozostaje jedną z najlepszych gier taktycznych w historii.
Aha, gra rozpoczyna się samouczkiem, więc poniższy filmik przewińcie gdzieś na środek.
Need for Speed: Underground

Załóżmy, że w wasze ręce trafia Need for Speed: Underground na Game Boya Advance. Jeżeli nie macie konsolki, to razem z nią. Zakładam, że wasze oczekiwania nie byłyby zbyt wysokie – to przecież samochodówka na starego handhelda. Przedmuchujecie więc kartridż, wkładacie do konsolki, odpalacie… i nagle słyszycie muzykę. Taką prawdziwą. Jaka byłaby wasza reakcja?
NFSU na GBA nie różni się drastycznie od swoich dużych odpowiedników. Wspomniana ścieżka dźwiękowa składa się na przykład z części tych utworów, które dobrze znacie z wersji na stacjonarki. Jednocześnie jakimś cudem upchnięto je tam nie poświęcając gameplayu, który – w przeciwieństwie do większości Need for Speedów na GBA – nie jest toporny i nie irytuje po minucie zabawy. Wydaje się, że gra jest wręcz zbyt ambitna, bo przez chęć odwzorowania pierwowzoru twórcy zapomnieli, że ekran handhelda jest mniejszy i nieco bardziej ograniczony w kwestii palety kolorów czy rozdzielczości. Czasami po prostu nie widać, w którą stronę trzeba jechać. Co nie zmienia faktu, że cała reszta – łącznie z możliwością ulepszania i modyfikowania samochodów – jest całkiem imponująca.
V-Rally 3

Skoro już jesteśmy przy samochodówkach, to spójrzcie na to, czego dokonali twórcy handheldowej wersji V-Rally 3. Nie dość, że gra wyglądała bardzo dobrze (na tyle dobrze, że można przez chwilę zapomnieć, że mówimy o Game Boyu Advance), była ponoć całkiem grywalna. Nie można tego na pewno porównać do „poważnych gier samochodowych”, ale wersja ta niewątpliwie była ich namiastką, a to już coś.
Payback

Dawno, dawno temu pewien człowiek postanowił zrobić klona GTA na Amigę. W 2001 ujrzał on światło dzienne, ale jako pełnoprawna, komercyjna produkcja – Payback. W 2002 ogłoszono, że gra ukaże się też na kilku innych platformach, między innymi na Game Boyu Advance. Jakimś cudem przez dłuższy czas nie znalazł się chętny do wydania wersji handheldowej. To dziwne, bo choć twórcy nie wstydzili się przyznawać, skąd czerpali inspirację, GTA na GBA nie dorastało tej grze do pięt. Do dzisiaj wygląda to naprawdę nieźle – trochę jak uboższa wersja rewelacyjnego GTA: Chinatown Wars. Ostatecznie grę wydano w 2004 roku. I bardzo dobrze, bo teraz możemy zobaczyć ją w akcji.
Asterix & Obelix XXL

Jeśli graliście kiedyś w dużą wersję Asterix & Obelix XXL, będziecie zdumieni tym, jak dobrze wygląda jej mniejsza siostra, wydana w 2004 roku na Game Boya Advance. To po prostu ta sama produkcja. W paru miejscach troszkę poobcinana, nieco ograniczona ze względu na mniejszą ilość dostępnych przycisków (A, B, L, R i d-pad), ale poza tym – bardzo wierna. Ciekawostka dla fanów charakterystycznego asteriksowego nazewnictwa: remake drugiej części, Asterix & Obelix XXL 2: Mission Las Vegum, który wydany został na DS-a i PSP, wzbogacony został o funkcje internetowe i nazywał się Mission Wifix.
Dlaczego nie wiedziałem o tej grze dziesięć lat temu? Prawdopodobnie nie mógłbym uwierzyć, że to naprawdę działa na GBA.
Dotarliśmy już prawie do końca. Popatrzcie jeszcze na trzy gry, o których wprost nie dało się nie wspomnieć. Żadna z nich się nie ukazała, dlatego dorzucam je jako bonus.
Prototyp gry Radium od Karma Studios:
Tech demo Resident Evil 2 od Raylight Studios:
Demo przypominającej GTA gry Graphic State w trzech trybach: FPS, samochodowym i samolotowym. Gdyby tytuł ten został wydany, na pewno wszyscy dobrze byśmy go znali. Lepiej czegoś się trzymajcie:
Na dzisiaj to wszystko. Przyznam, że było niezwykle trudno wybrać tylko garstkę gier i nie obiecuję, że przy kolejnych platformach też będzie ich po dziesięć. W przypadku GBA i tak wiele zmuszony byłem pominąć, więc jeśli macie jakieś swoje typy – koniecznie piszcie!

Dzisiaj piątek, a to oznacza kolejny odcinek serii o grach z platform, na których nie miały prawa działać. Po Game Boyu Color pisaliście, że pięć to za mało. Przy wybieraniu gier z Game Boya Advance miałem niemały problem… więc wybrałem dziesięć. A tak naprawdę – piętnaście.
Dlaczego nie? GBA to 32 bitowa konsola. Niektóre gry jak np. Max Payne posiadały nawet dubbing, a Axterix & Obelix XXL trójwymiarowe otoczenie. Widziałem też upchane kreskówki po parę odcinków na jednym gamepaku. GBA miało możliwości, które ustawiłbym pomiędzy SNES, a Play Station. Największym problemem gier na GBA były jednak właśnie te kartridże, które nie mieściły jakoś super dużo miejsca stąd gry były dosyć krótkie.
@lukasmars: Nie wiem o co pytasz, ale jeśli chodzi o moje zaskoczenie ścieżką dźwiękową, to co innego upchnąć kilka kawałków i zadziwiająco dobrze wyglądającą grę na kartridżu, a co innego trochę dubbingu. Kreskówki też mieściły się na kartridżach, to prawda, ale nie musiały leżeć na nich obok gier. Dlatego takie rzeczy jak OST do NFSU robią wrażenie. 🙂
Duke Nukem mi się wybitnie nie podobał na GBA ale Dooma zaliczyłem całego 🙂
@spikain Moje pytanie brzmiało „dlaczego nie miały prawa działąć?”. Myślałem, że to oczywiste. 😛 Chodzi mi o to, że mnie kompletnie nie dziwią te gry i nie dałbym ich w tej kategorii choćby przez tą 32 bitowość konsoli. Gdyby ktoś mi znalazł grę z modelami postacii w całkowitym 3D nie składającymi się z samych poligonów bez mapowanych tekstur to wtedy bym się zastanawiał jak to możliwe. Ja osobiście zachwycam sie MegA Man Zero 2 bo jakto jest możliwe zrobić grę trwającą ze 2h, która się nigdy nie nudzi.
@lukasmars: Ach, w porządku. Nie było oczywiste, bo to trzeci tekst z serii i uznałem, że ludzie się przyzwyczaili. 😉 Tak jak tłumaczę powyżej przy Golden Sunie, tytuł nie jest do końca serio. Chodzi o gry, które wybijają się pod względem technologicznym, pod względem wyglądu, złożoności i tak dalej.
Pamiętam Undergrounda i jak go pare razy maksowałem 🙂 Do dziś mam cały zestaw kartridż + Pudełko z papierkami. Dobre czasy.
Mam Nukema ^_^
Game Boy Advance – moja pierwsza przenośna konsola <3
Golden Sun miażdżyło wtedy swoją grafiką, a w szczególności systemem klas i summonami. Często musiałeś wybierać, czy bardziej ci się opłaca zostawić zaklęcia czy „rozbić klasę” i ładować jakiegoś giga summona 🙂 Ale można było też przed walką sobie ustawić je na standby, ale to trochę cheaterskie, wchodzisz i na dzień dobry Judgement 🙂 A FFT Advance wciąż mam i pogrywam na moim NDS-sie, polecam serdecznie, bo moim zdaniem lepsza niż jej PSX-owy odpowiednik. Trochę przesłodzona, ale jednak lepsza…
@rumbur: A grałeś w FFTA2? Rewelacja!
Najbardziej zaimponowało mi V-Rally 3, dobrze wygląda nawet na rozciągniętym filmiku z Youtube’a.
Bardzo się cieszę, że moja (i pewnie nie tylko) sugestia, żebyś pisał o większej ilości gier, przynajmniej dziesięciu, się przyjęła bo teraz już naprawdę jest co poczytać, i nie kończy się z poczuciem „jak to, już koniec?” 🙂
@spikain: nawet nie wiedziałem, że jest…
@rumbur: Na DS-a. Sprawdź koniecznie, naprawdę warto, zwłaszcza jeśli FFTA przypadło ci do gustu.
Do tej pory posiadam golden suna 1 i 2 gdziesna strychu. Ktos chce odkupic? xD
Miałem różowego Advance, którego zamieniłem dopiero na PSP (a to mam już do dziś – czekam na odcinek o czarnulce). Mój ulubiony tytułna GBA, w który grywam do dziś to absolutnie genialne Advance Wars. Choć graficznie gra była „możliwa” to jednak jej głębia do dziś rozwala 😉
Na mnie swego czasu największe wrażenie zrobił Max Payne Advance. Bardzo wierne (i grywalne) przeniesienie wersji z PC i konsol stacjonarnych w rzut izometryczny, z postaciami 3D, dodatkowo z pełnym voice-actingiem z dużych sprzętów. Było to spore zaskoczenie, bo tekstu było sporo, a producenci nie poszli na łatwiznę i wszędzie podłożono głos.
Kiedy widzi się coś takiego, aż się żałuje, że się sprzedało swojego GB. Zastanawia mnie jedna rzecz – skoro te gry były na granicy możliwości konsol, byłą taka możliwość, że konsola mogła się po prosty przegrzać ? |Pamiętam, jak się grało w takie cuda jak Metal Slug, Advance Wars 2 czy też właśnie Max Payne. GB to naprawdę kawał dobrej konsoli i fajnie, że można odświeżyć sobie te wspomnienia dzięki licznym emulatorom.
@rumbur – z tej wypowiedzi wynika, że system klas to jakiś efekt graficzny 😀
Prawdę mówiąc parę gier mi zabrakło.|1.Advance War -Pierwszy taktyk na GBA i to udany, wcześniej ludzie tylko się pukali w czoło mówiąc, że takie gry nie mają racji bytu na małej konsolce.2.Boktai- Gra używająca energii słonecznej do gry.3.Maze of Fate-chyba jedyny dungeon crawler na GBA
Ja swojego GBA mam do dziś i pewnie jeszcze długo mi będzie służyć, przynajmniej do czasu aż kupię 3DSa ale na to w najbliższym czasie się nie zapowiada. Świetna konsolka, dużo dobrych tytułów, przechodząc niedawno castlevanie:CotM, czułem się trochę jakbym grał w platformowe Dark Souls (satysfakcjonujące walki z bossami). Szkoda,że wyszło na nią też sporo gier bardzo niskiej jakości, przez co perełki dość ciężko znaleźć,ale warto dla tych perełek mieć tą konsolkę.Ostatni prototyp wygląda ciekawie, grałbym.
Asterix wygląda świetnie. 🙂
W tym Tech demo Resident Evil 2 – postać powinna mówić „swag”, w trakcie chodzenia. 😀
@v1989, roczniku mój luby, przywracasz wiarę w ludzkość : D|Oczywiście, że Boktai powinien znaleźć się na liście. Sam mam jedynkę, ach pamiętam jeszcze zimę, podczas której musiałem walczyć z czasem i ledwo starczyło słońca na pokonanie ostatniego bossa : p coś pięknego.