[Felieton] Smuggler robi Masę
![[Felieton] Smuggler robi Masę](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/0f03d9c9-de71-46a7-8e8d-bd0904c103b6.jpeg)
###
Nie wiem co mnie siekło, ale ponownie zaliczyłem ostatnio całą trylogię Mass Effect.
UWAGA: TEKST ZAWIERA MASĘ EFEKTOWNYCH SPOILERÓW. ZOSTAŁEŚ/AŚ OSTRZEŻONY/A
Najbardziej zdumiało mnie, jak bardzo zestarzała się część pierwsza. I nie chodzi nawet o nieco dziś kulejącą grafikę czy porażającą pustkę i powtarzalność lokacji (zbudowanych jak z klocków, z ledwie kilku elementów). Doszedłem do wniosku, że Mass Effect podobał się mi głównie dlatego, że jeszcze nie wiedziałem jakie dobre (i inne…) będą jego następne części. A z tej perspektywy pierwszy „Efekt Masy” to była tylko wprawka, na zasadzie „czy ktoś wie dokąd jedziemy, bo my sami jeszcze nie bardzo”.
Chłopaki nie bardzo wiedziały, czy robią „uczciwego RPG-a”, czy też może „grę akcji z elementami RPG”. I w efekcie wyszło im coś, co nie zadowoli fanów „starych, dobrych erpegów” (bo za proste), a fanów strzelania zirytuje koniecznością ciągłego „dziubania” w rozmaitych statystykach. Stąd Mass Effect troszkę mnie zmęczył przy ponownym podejściu, gdyż z perspektywy lat to jednak strzelanka z ambicjami, lekko podlana sosem z erpega, napędzana całkiem niezłą przecież fabułą. I wszystko, co odciągało mnie od eksterminacji i klikania w kolejne dialogi, odbierałem negatywnie. Gdybym dziś miał ocenić grę jako całość, zapewne dałbym (po namyśle) góra 8/10. I jeszcze ten polski akcent, czyli nieustannie bluzgający w wersji PL Wrex…
Część druga. Tu już widać, że twórcy dokonali wyboru – „to będzie gra akcji”. Znaczące ograniczenia elementów RPG zostało bardzo negatywnie przyjęte przez sporą część graczy, ale samej grze zdecydowanie wyszło to na dobre, podkręcając jej tempo i „flow”. Niepotrzebnie za to wstawiono nieco elementów stricte zręcznościowych (hacking!). Skanowanie planet mnie autentycznie bawiło, choć po mniej więcej 124 komunikacie „sonda wystrzelona” w czasie dwóch godzin (nic nie poradzę, MUSIAŁEM mieć 30.000 irydu i już) chętnie udusiłbym EDI. (Swoją drogą udusiłbym też tego, kto zaakceptował aktorkę dubbingującą Mirandę). Fabuła – choć zaczynająca się od prawdziwego trzęsienia ziemi – trochę z czasem siada, sprowadzając się do „przed wyruszeniem w samobójczą misję skompletuj drużynę i ulepsz statek”. Tym niemniej rzec trzeba, że owe tworzenie naszego zespołu swój urok jednak miało. Finalna misja – gdy grałem pierwszy raz – kopała tyłek, ale z perspektywy Mass Effecta 3 i misji „londyńskiej” dziś wydaje się nietrudna i wyprana z prawdziwych emocji. Doceniam, że autorzy nie poszli na łatwiznę i spora część mej drużyny poszła w ME2 do piachu. W końcu lajf jest brutal, a moja Shepard miała charakterystykę „po trupach do celu”. Bez wahania daję dziś tej grze 9/10, a pewnie 9+ też by przeszło. Dychy dziśbym nie dał, z jednego prostego powodu – bo znam coś lepszego – Mas Effect 3.
Tu grę jeszcze bardziej uproszczono (żadnych skanów planet za pomocą dziesiątek sond, żadnego „hackowania”, a drzewo rozwoju to już raczej tylko „szelki rozwoju”). Ot, czysta akcja z krótkimi dialogami i symboliczną RPG-owością, czyli taki growy odpowiednik filmu „Die Hard: Reapers”. Ale powiem wam, że dającej – miejscami – taką „wczuwę” strzelanki ze świecą szukać od czasów pierwszego Modern Warfare. Wspomniałem już misję londyńską – sama obrona rakiet Thanix to już była IMO przeginka, ale to co się działo chwilę wcześniej – czapki z głów. Takiego gęstego klimatu nie spotyka się często.
Co mnie wkurzyło? Zakończenie. A dokładniej – nowe zakończenie, które po fochach graczy dorobiono. OK, to i owo w nim wyjaśniono, ale też maksymalnie spieprzono (by nie wyrazić się dosadniej…) jedną rzecz. W oryginalnej finalnej misji giną wszyscy wybrani przeze mnie do tego zadania członkowie drużyny. To bolało, ale też byłem świadom przed jej rozpoczęciem, że lekko nie będzie. No proszę ja was, jak się stoi obok płonącego reaktora w Czernobylu, sypiąc na niego piasek łopatą, to trzeba się liczyć z tym, że na katarze się nie skończy… Dlatego wybrałem do owej misji tych, których lubiłem najbardziej. Bo jeśli „będziemy jeść kolację w piekle” to chociaż w dobrym towarzystwie. W nowej wersji dołożono idiotyczną scenę ewakuacji naszych kompanów (Żniwiarz trzaska promieniem, wszystko płonie i wybucha, a tu ląduje sobie Normandia, zabiera rannych „naszych” i starcza jeszcze czasu na łzawy dialog pożegnalny).
Do tego z ciekawości wybrałem zakończenie „synteza” i na widok Żniwiarzy niczym mrówki krzątających się przy odbudowie przekaźników i Londynu wydałem z siebie mnóstwo nacechowanych sarkazmem odgłosów. Zaprawdę, opcja czerwona, czyli „wszystko idzie się…” plus perspektywa powrotu do epoki kamiennej (omalże) z zakończeniem cut-scenki w momencie gdy otwierają się drzwi Normandii (ktoś przeżył – ale kto?), plus lekka nutka nadziei na koniec, pasowała mi dużo bardziej. Bo mogłem snuć rozmaite spekulacje i domysły, a nie mieć wszystko podetkane pod nos. Ale wiem, że „w temacie zakończenia ME3” należę do mniejszości, która się nie zna i nie ogarnia jak bardzo skopano tę grę. 🙂
Z drugiej strony nie będę ukrywał, że i owszem, niektóre rozwiazania fabularne (motywy działań Żniwiarzy „niszczymy ludzkość, aby ocalić ją przed zagładą”, czy Dziecko-Katalizator, plus parę innych „kwiatków”) delikatnie rzecz ujmując budzą me zdziwienie. Jasne. Ale jako całość – palce lizać. I od ręki daję jej dziś 9+, a całemu cyklowi 10/10. Bo to najlepsza komputerowa space-opera, jaką w życiu widziałem. A kto wie czy nie najlepsza, z jaką w ogóle miałem styczność. Ta gra po prostu budzie emocje. I to jak!
PS. W temacie „związków partnerskich”, to okazuje się, że można przejść dwie z trzech części ME3, nie lądując w łóżku z kimkolwiek, gdy się tego nie chce.
Czytaj dalej
198 odpowiedzi do “[Felieton] Smuggler robi Masę”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Nie wiem co mnie siekło, ale ponownie zaliczyłem ostatnio całą trylogię Mass Effect.
Pierwszy?
Drugi?
trzeci ;p
kurde poza podium :<
Bo oczywiście są ludzie i „ludzie” – tym, którym brakuje wyobraźni, która z kolei została wyprana właśnie czy to przez: „produkcje growe”, filmy, książki, czy [tu najważniejsze] rozpieszczenie technologiczne. Wszystko dostają na talerzu, nie trzeba ruszać łepetyną, komputer/autor zrobi to za mnie. A teraz życzę wszystkim miłej „nocy”, za muzykę się brać trzeba dalej; )
W pełni zgadzam się ze Smugglerem, szczególnie w kwestii zakończenia. Nigdy go nie hejtowałem, a bardzo mi się podobało. Nawet teraz pamiętam ten dzień kiedy ukończyłem ME3. Zakończenie chwyciło za serducho. 🙂
Eh,ja jedynie grałem w pierwsza cześć,doszedlem do misji z pojazdem Mako,ale od tego czasu tyle się spoilerów oczytałem ze jeden tekst więcej nie zrobi mi różnicy 😛
Ciekaw jestem czy Smuggler załapał, że ilość ocalonych kompanów w trzeciej części nie wynika z „nowego zakończenia”, tylko jest warunkowana decyzjami podjętymi w trakcie gry…
Nie wiem o co chodzi z ostatnim zdaniem. Grałem w całą trylogię i mimo, iż się starałem to nie mogłem z nikim wylądować w łóżku ;(
Pierwszy raz siedziałem do 3 nad ranem żeby tylko skończyć ME3 jako pierwszy w szkole i nie musieć słuchać spoilerów jak to wskutek głupoty niektórych koleżków giną kolejni członkowie drużyny. Tak, płakałem. Tak, nie spałem do rana. Tak, przez tydzień nie grałem i nie czytałem. Kompletna zawiecha. Marzec 2012 był najlepszym marcem w mojej growej karierze. Dzięki ci, BioWare.
A według mnie pierwsza część „Mass Effect” jest najlepsza. Najwięcej elementów RPG, najlepsi towarzysze (w dwójce było ich za dużo, przez co ucierpiała trochę ich jakość, w trójce zaś było najgorzej – z nowych postaci jedynie EDI była interesująca, a poprzednie nie miały już nam tak wiele do powiedzenia) i najlepsza fabuła (szpiegowski klimacik, powolne odkrywanie kolejnych tajemnic, intrygi, trochę politykowania – dla mnie historia bez porównania jest lepsza od tej z dwójki i trójki). ME1: 9, ME2:8, ME3:7
W jedno nie mogę uwierzyć. Grałeś w ME 1 i 2 po polsku?! Przy pierwszym przejściu też? Nic tak nie niszczy klimatu jak polski dubbing w ME. Co do nowego zakończenia, to najbardziej mnie wkurza właśnie to, co opisałeś – ewakuacja drużyny… Też dużo bardziej podobał mi się motyw z pierwszego zakończenia, ale z drugiej strony rozumiem czemu Bioware na to poszło. My akurat mieliśmy „szczęście” – z rozbitej Normandii nie wyszli ci, którzy kwadrans wcześniej zostali rozszarpani przez Harbringera. CDN…
Natomiast ja uwazam ze polski dubbing w 1 czesci jest swietny
Mogę zrozumieć zdezorientowanie i wkurzenie tych, którym np ich wybranka Liara zamiast zginąć u boku Sheparda, postanawia do spółki z Jokerem zasiedlić dziewiczą planetę (otwierając przy tym przepaść fabularną). Nie zmienia to jednak faktu, że gdy zobaczyłem wspomnianą ewakuację, poczułem się, jakby mnie ktoś w szczenę trzasnął… PS Polecam ci zagrać w DLC Cytadela. Wiem, że zasady nie kupujesz dodatków (tak jak i ja), ale ja się skusiłem i nie żałuję. Wspaniale pomaga zapomnieć o prawdziwym zakończeniu 🙂
Smuggler|Ja w swoim nowym zakończeniu, zobaczyłem, dosyć spektakularną śmierć moich towarzyszy. Dlatego, że grałem tak, żeby mieć jak najmniej siły zbrojnej i multi nawet nie zaczynałem.
No i też polecam DLC Cytadela. Najlepsze DLC i jedyne warte zakupu.
A mnie dalej do ME nie ciagnie po zobaczeniu porazki, jaka jest zakonczenie trylogii. Znam lepsze gry akcji. Znam lepsze RPGi. Seria ME nie jest wystarczajaco dobra ani w jednym, ani w drugim by mnie przyciagnac do siebie, a jedyny wybor, jaki w grze ma znaczenie to kogo chcemy w lozku.
Coś czuję że ME4 się zbliża.
Po SpecOps: the Line nie ma odwrotu. Wybory moralne są po prostu w ME słabe. Why? Dlaczego wiekszość wyborów, które podejmujemy obejmują tylko stereotypowe opcje bądź „miły/bądź nie miły/meh”. Czemu nawet jak dostaniemy wyjątkowo ciekawą moralną zagwozdkę, to i tak jesteśmy nagradzani polaryzującymi punktami „dobry/niedobry”? Czemu wiekszość decyzji nie ma praktycznego znaczenia dla fabuły, albo nie nosi ze sobą jakieś głębi? Dlaczego nasze wybory dokonywane są przez nudne i psujące imersję… cdn.
cd. …okienko dialogowe, a nie przez samą rozgrywkę? Czemu ME do niektórych tematów np. konfliktów rasowych podchodzi tak po macoszemu? Przez swoją czarno-białość, seria traci zdolonść do bycia naprawdę unikalnym przeżyciem. Tyle tematów zostało pominiętych. Tyle pytań gra mogła zadać graczowi, a i tak wszystko zrzucała do zapełniania dwóch „moralnych” pasków. Seria Mass Effect jest po prostu infantylna, a udaje dorosłą i odważną. Tyle możliwości jakie medium gier oferuje. Wszystko sprowadzone do 1 okienka
@NBlastMax|Zrób lepiej
Według mnie w rankingu serii ME2 był najlepszy, po nim ME3 a na końcu ME1. Chociaż ME3 jest minimalnie lepszy od jedynki. Czegoś mi w trójce po prostu brakowało.
@NBlastMax|Spec Ops: The Line było świetne, jednakże nie zżyłem się w żadnym stopniu z bohaterami na tyle, by przejmować się ich przeżyciami czy moralnością (W Mass Effektach przeciwnie). Ułatwiało to trochę wszystkie wybory, niemniej wszystkie brutalne problemy odnośnie człowieczeństwa zostały przedstawione w grze bezbłędnie.
Zgadzam się ze Smugiem w stu procentach, że dorobione zakończenie jest skopanie !
Ja się zgadam ze smuggiem jeśli chodzi o oceny gier mass effect
Dla mnie ME>ME3>ME2. Jedynka była dla mnie najlepsza pod względem tajemniczej fabuły, zakończenia, większego nacisku na elementy RPG, możliwość zbierania różnych pancerzy a nie tylko ulepszania tego jednego N7.
To widzę Smuggler nie załapałeś, że przeżywalność kompanów całkowicie jest zależna od punktów sojuszu (czy jak im tam), a nie od nowego zakończenia? Podobnie w finałowej misji ME2 wszystko jest zależne od gracza, ale przecież, aż tak nieogarnięty nie jesteś, żeby tego nie wiedzieć nie? ;]
Znam TPSy ze znacznie lepszym gameplayem, chociażby vanquish. Znam również TPSy ze znacznie lepszą fabułą, zarówno jeżeli chodzi o sposób jej prowadzenia jak i samą treść – tutaj nawet alan wake nadaje się dobry przykład. Nie pojmuje dlaczego o czymś tak wybitnie średniackim (momentami miernym jeżeli chodzi o trzecią cześć) jak seria mass effect dalej się gada. I wybacz smuggler ale twoje opinie mają dla mnie wartość zerową, nie da się tego wziąć na poważnie.
Co do motywów działalności żnwiarzy to są w miarę logiczne. „Zabijają ludzi żeby ratować ludzi” to zbytnie uproszczenie. Oni niszczą tylko rozwinięte cywilizacje aby zapobiec stworzenia przez nie syntetyków, które pokonałyby organików i przejęły kontrolę nad galaktyką (taki Matrix na większą skalę). A jeżeli wyeliminują zagrożenie to ocalą resztę życia. Chłopiec-fail-katalizator mówil że podczas ostatnich żniw kiedy wycięli m.in. Protean ludzi zostawili w spokoju bo siedzieliśmy jeszcze na drzewach. Ja to t
@NBlastMax jakkolwiek wiele momentów w Spec Ops było wymuszonych to scena pt. „Co zrobić z wściekłym tłumem?” to mistrzostwo game designu. Decyzja podejmowana jest w ramach gameplay’u nie dialogu. I opcje nie są sygnalizowane po prostu grasz i Twoje działanie jest wyborem którego dokonałeś. Tak samo scena po napisach końcowych. Rozwiązanie po stokroć lepsze niż podejmowanie decyzji za pomocą drzewka dialogowego.
Dla tych co nie zrozumieli ostatniego zdania, polecam przejście DLC Cytadela w odpowiedni sposób (zdziwicie się na końcu 🙂 ). Co do felietonu, to z grubsza się z nim zgadzam, choć akurat mi to upraszczanie elementów RPG trochę bolało, bo ME to jednak RPG, pomimo dużej ilości strzelania. ME 1 rzeczywiście traci na wartości po przejściu 2 i 3, ale fabuła i postacie wciąż są świetne. ME 2, to moim zdaniem najlepsza część, gdyż tam poznajemy najciekawsze postacie oraz możemy się z nimi bardziej zżyć.
W ME 2, to od nas zależy kto przeżyje, dlatego moim zdaniem ta część daje nam największy wybór, jak potoczy się fabuła (nawet nie musimy rekrutować wszystkich). ME 3 to świetne podsumowanie trylogii, chociaż szkoda, że z dialogami tak porobili, ale idzie do tego przywyknąć, bo rozmowy nawet wtedy są ciekawe. Tylko to zakończenie, z jednej strony dowiedziałem się więcej, a z drugiej to nadal widać, że Bioware po prostu łatał zakończenie. No cóż moim zdaniem nie tylko BioWare ponosi odpowiedzialność za to.
Dla mnie również to najlepsza space – opera, uwielbiam takie klimaty. Miesiąc temu przeszedłem cała trylogie i po zakończeniu wręcz tęskniłem do bohaterów.|Mało tego zakładając firmę wybrałem dla niej nazwę Mass Effect + imię i nazwisko.|Ale rozumiem że nie wszystkim mogła się ta gra spodobać więc dobrze byłoby gdyby każdy na forum umiał uszanować inne opinie – te które są sprzeczne z jego.
To wina również EA, które ustaliło jeden słuszny termin premiery jeszcze na wakacjach 2011, co oznaczało że muszą się streszczać, a nie zagłębiać się w szczegóły, a brak kilku kluczowych pracowników w Bio jednak spowolnił nieco prace nad fabułą. Moim zdaniem ME 1 zasługuje na 8+, ME 2 na 10, a ME 3 9+. Ja też przechodzę ME po raz drugi (obecnie wykonuje misję lojalnościowe), gdzie mam romans z Garrusem, więc zobaczę jakie będą moje odczucia po wszystkim. Przy okazji dziękuje za odwiedzanie mojego blogu 🙂
Dla mnie pierwsza część jest najlepsza. Po niej to już cała seria się sypie bo Bioware nie ma jaj i funduszy by ukarać graczy za wybory z poprzednich części. W tych ważniejszych kwestiach zawsze idą na łatwiznę i nie ważne co się wybrało to końcowy rezultat jest zawsze taki sam. ME2 samo w sobie jest ok ale jak popatrzę na trylogie jako całość to ta część nie ma żadnego powodu by istnieć. Jej początek i koniec nie pasują do tego się działo w innych częściach, a wątek główny nie ma nic wspólnego z fabułą ME3
Ta seria to najgorsze ścierwo jakie kiedykolwiek widziałem.
NonShallPass, FrankKrieger @ Nie czujecie się zżyci z bohaterami? Sceny są wymuszone? Nie, nie będę krytykować waszych opinii, bo wasze odczucia są jak najbardziej zasadne i zrozumiałe. Czemu? Bo twórcy to planowali! Wymuszone sceny? A wojnę można przeżyć nie brudząc sobie rąk? W życiu nie ma tak jak w ME, że możemy sobie wybrać czy zabijemy x osób czy nie. Musisz zdecydować, czy chcesz dążyć tą linią czy nie. Nie czujesz się zżyty? Posłuchajcie dialogu z końca gry… cdn.
cd. „Ale ty masz szczęście, zawsze możesz wrócić do domu” oraz prawdziwy kop w krocze: „Prawdą jest, że jesteś tutaj, bo chciałeś być kimś, kim nie jesteś… bohaterem”. Mówią nie do Walkera, mówią DO CIEBIE. Ty i bohater nie macie być zżyci. Wszystkie te zbrodnie w grze miały zmusić Cię do refleksi co ty właściwie robisz! Wiele osób mówiło,że scena z Fosforem jest wymuszona i oskarżają twórców, że nie dali im wtedy wyboru. Najczęściej słyszana linijka w grze? „Nie daliście nam wyboru” cdn.
cd. Tu jest siła Spec Opsa. Twórcy gry zagrali na nas, graczach jak na harmonijce. I TO jest świetne. Yager przekazało więcej treści w ciągu 6 godzinnej gry, niż Bioware w ciągu trzech wielkich tytułów. I tu jest pies pogrzebany. Pozdrawiam :)SiopeR @ Ja nie muszę, twórcy SO:TL zrobili to za mnie.
Część druga über alles! Pierwsza się zestarzała i dzisiaj może nudzić, chociaż fabuła i postaci dalej są świetne. Trzecia jest za krótka, za łatwa, kompletnie wyprana z emocji (idziesz i strzelasz, dialogi są tak koszmarnie ograniczone, że trudno się wczuć) i z beznadziejnym zakończeniem. Druga ma za to wszystko na najwyższym poziomie – klimat, emocje, muzykę, gameplay, plus znośną oprawę wizualną. Cz. 1 – 8/10, cz. 2 – 10/10, cz. 3 – 6/10.
Smuggler to ten co według niego zakończenie ME3 było epickie? To wiele wyjaśnia.|1. „Swoją drogą udusiłbym też tego, kto zaakceptował aktorkę dubbingującą Mirandę” Mam nadzieję, że chodzi o polską wersję, a nie o oryginalną.|2. „Doceniam, że autorzy nie poszli na łatwiznę i spora część mej drużyny poszła w ME2 do piachu.” To nie jest winna autorów, tylko twoja, że tak nieumiejętnie grałeś, że ci poumierali. Naprawdę trzeba się mocno napracować, żeby chociaż jedna postać zginęła.
A tak w ogóle, panie Smugglerze – skoro za pierwszym podejściem zginęli ci towarzysze, a na końcu otworzył się właz Normandii i nikt z niej nie wyszedł, to znaczy, że przechodziłeś grę po łebkach albo grałeś ultrarenegatem i miałeś za mało EMS. Przy wysokiej ilości kompani przeżyli, a z Normandii wychodził Joker i dwóch członków załogi. Toteż zarzut, że w „Wersji rozszerzonej” są tęcze i jednorożce jest trochę z pupki – najwidoczniej miałeś więcej punktów, bo jeśli masz ich mało, to towarzysze wciąż giną.
ME3>ME>ME2. Ogólnie przereklamowana seria, męczące elementy akcji.
3. „W oryginalnej finalnej misji giną wszyscy wybrani przeze mnie do tego zadania członkowie drużyny.” Nope. Nic im nie jest i wysiadają z rozbitej Normandii.|4. „perspektywa powrotu do epoki kamiennej (omalże) z zakończeniem cut-scenki w momencie gdy otwierają się drzwi Normandii (ktoś przeżył – ale kto?)” To to zakończenie jeszcze w ogóle jest w grze? Hell, myślałem że już dawno to wywali. Grę kończyłem 5 razy i nigdy nie miałem cut-scenki kończącej się w chwili otwarcia się SR2, zawsze ktoś wysiadał.
4 cd. Jaki powrót do epoki kamienia łupanego? Że co? Przecież Normandia sobie zaraz odlatuje a Przekażniki Masy i Cytadela są odbudowane. Jaka epoka kamienia łupanego? Nie ogarniam.|5. „niszczymy ludzkość, aby ocalić ją przed zagładą” Ludzkość? Tylko ludzkość? Aha.
Ja miałem jeszcze inną scenę kończącą zakończenie (wiem, że głupio brzmi) i to ona pozostawia najwięcej pytań.|Jak widzę też zaczęły pojawiać się trolle, które nie mają argumentów tylko chcą coś napisać.|A ME został stworzony, jako gra przy której spędza się miło dużo czasu, skupiając się na fabule i akcji, a nie jak w Bioshock zastanawiać się nad sensem życia. To nie ta gra.|Zapomniałem o dużym plusie. Świat stworzony prze BioWare jest świetny. Jest spójny i nie ma w nim większych nieścisłości.
@kesik|Ilość EMS decyduje także o tym, jak będzie wyglądać Ziemia po ataku Żniwiarzy. Czy zostanie całkiem zniszczona, czy tylko w niewielkim stopniu to też zależy od EMS
Towarzysze wybrani do końcowej misji w trójce nie giną, choć ja też byłem tego pewien. Brałem Garrusa i Liarę (notabene kochankę Sheparda). W końcowym filmiku wychodzą razem z Jokerem z Normandii…
I żeby nie było, zakończenie te było przed dodaniem nowego