Kup pan gierkę, czyli między marketingiem a kłamstwem

Mam jednak od zawsze wielki problem z kłamaniem, w które marketing coraz częściej potrafi się zmieniać. Te wszystkie fałszywe organizacje, zachwalające najwyższą skuteczność pasty do zębów, założone przez producenta tejże pasty, to dla mnie krok poza granice skali. Niestety w świecie gier chorujemy na marketingowego raka i robi się tylko coraz gorzej.
Smartfonowe piekło
Z racji swojego zawodu dużo obcuję z grami na smartfony, a więc siłą rzeczy i z reklamami gier na smartfony. Nie ma dnia, żebym nie obejrzał jakiegoś krótkiego filmiku pokazującego unikatową rozgrywkę. Ciekawie prowadzona kamera, ewidentnie pokazany gameplay, przejrzyste elementy interfejsu, nawet jakaś krótka historia opowiedziana w tym czasie – świetnie, sprawdzam! Niestety w dziewięciu przypadkach na dziesięć ściągam kupsko, w które gra się kompletnie inaczej, niż pokazywał to film reklamowy. Oglądałem survivala z zombiakami, a dostaję idle clickera. Zainteresowała mnie historia odbudowywania starego domu? Proszę bardzo, to jednak klon Candy Crusha! Interaktywna opowieść o nastoletniej miłości (nie pytajcie…)? Przed panem nieudolny RTS!

Nikt nad tym nie panuje, nikt się tym nie przejmuje, wbrew zapewnieniom właścicieli platform, że w ich systemie nieuczciwe reklamy są usuwane, wszyscy wydają się tylko liczyć nowych albo zreaktywowanych użytkowników, pogrupowanych elegancko w kohorty geograficzne, wiekowe i behawioralne. To świat cyferek, w którym najważniejsza jest matematycznie wyrażona skuteczność użytego materiału reklamowego, kto by się przejmował takimi pierdołami, jak jakaś fundamentalna rzetelność.
Target render
Ale czemu o tym piszę? Przecież interesują nas większe gry, a nie zabijacze czasu. Otóż niestety trend zaczyna coraz mocniej przeciekać również do naszej branży. Sami jesteśmy sobie trochę winni, bo zawsze wyjemy ze złości, jak ktoś podsuwa nam zwiastun z renderami zamiast rozgrywki. Producenci gier stają więc na głowach, żeby pokazać nam swój produkt „w akcji” (cudzysłów zamierzony), czy też raczej w wyidealizowanej wersji akcji wymyślonej przez jakiegoś marketingowca, który w życiu nie grał w swoją grę, a jedynie chce, żeby wyglądała jak najlepiej. Nierzadko zdarza się, że na tym etapie promocji gry jeszcze nie ma, wtedy mówi się elegancko o zwiastunie pokazującym zamierzony efekt końcowy. Pamiętacie pierwszą zapowiedź PlayStation 3? Do dzisiaj nie mam takiej grafy, jaką wtedy pokazywali na „gameplayach”. A mam PlayStation 5.
Efekty tych marketingowych wypocin mamy rozstrzelone po całej skali żenady – na samym jej szczycie znajduje się zmyślony multiplayer, gdzie dzieją się niesamowite, efektowne rzeczy, wszyscy biegną w eleganckim szeregu i równie elegancko umierają od pierwszego strzału, nie przejmując się wskaźnikami poziomu pancerza ani zdrowia. Tutaj oczywiście prym wiodą shootery, gdzie Battlefield, Call of Duty, Apex Legends i PUBG walczą o palmę pierwszeństwa w kategorii „Akcja, Której Absolutnie Nigdy Nie Będzie W Naszej Grze”.
Multiplayer dżentelmenów
Nie zrozumcie mnie przy tym źle, bo wcale nie chcę, żeby producenci pokazywali teabagging, cytowali opinie o pochodzeniu matek graczy z drużyny przeciwnej czy demonstrowali, w jak dobrym kamperskim spocie można siedzieć przez dziesięć minut i nabić dwadzieścia fragów. Chodzi mi jedynie o to, żeby nie pokazywać nieprawdy, żeby nie ubierać w gameplay jakiegoś wyidealizowanego obrazu rzeczywistości. Żeby nie mówić nam prosto w twarz „patrzcie, bando baranów, tak wyglądałaby gra, gdybyście nie byli zbieraniną toksycznych półgłówków”.
Warto tu na marginesie wspomnieć – i natychmiast nagrodzić wymyśloną właśnie przeze mnie statuetką Króla Boomerów Reklamy – próbę marketingową Ubisoftu z okresu promowania The Division. Uraczono nas wtedy gameplayem z rzekomymi głosami prawdziwych graczy, które to głosy nagrali oczywiście prawdziwi, ale aktorzy, z kreskówkową emfazą wygłaszający w pocie czoła napisane i zredagowane kwestie typu „Mike, uważaj, atakują nas z lewej”, „Już się tym zajmuję, poczekaj, osłaniam”, i tak przez dziesięć trudnych do zniesienia minut.
Jak można z tego wybrnąć? Cóż, moim zdaniem nagrywanie sesji testerów i montowanie z nich najbardziej efektownych akcji – czyli coś, co robią tysiące youtuberów – to całkiem niezły trop. Tylko że to trudne, trzeba obejrzeć wiele godzin materiału, będzie czasami widać bugi, no i nie będzie to wszystko tak ładne i wyreżyserowane, jak mogłoby być.
Na razie więc musimy się pogodzić z tym, że jesteśmy testowani i że marketingowcy sprawdzają, ile zniesiemy. Ale nie powinniśmy przymykać na to oka ani traktować tego trendu jako czegoś naturalnego, bo następny krok panoszy się już w najlepsze w grach mobilnych. A ja naprawdę nie chciałbym jarać się gameplayem nowego Assassina, a potem zdziwić się, że to platformer 2D.
Czytaj dalej
11 odpowiedzi do “Kup pan gierkę, czyli między marketingiem a kłamstwem”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Naturalna progresja kapitalizmu, wszystko stopniowo redukuje się do tabelek w excelu. Rynek gier jest dobrym poligonem doświadczalnym, wolno tu więcej, dlatego można obserwować go z zaciekawieniem i zgadywać kiedy najgorsze praktyki zaczną być wcielane w inne – bardziej newralgiczne – strefy życia.
ja juz sobie dalem spokoj z grami AAA, mniejsze studia robia wspaniale rzeczy
tak robią bo to działa. Na tyle rzeczy gracze narzekają, po czym i tak wydają pieniądze. Kilka gier w preorderu okazało się kaszanką? Nie szkodzi i tak zamówimy następną bo co może pójść nie tak.
Nie hype’ować się, nie tracić czasu na oglądanie każdego materiału – gra wydaje się ciekawa? Zapisz sobie nazwę na przyszłość i idź dalej z życiem. I najważniejsze – 0 preorderów.
Amen
Felieton z najnowszego Cd actiona. Ciekawe czy materiały w kolejnym faktycznie będą unikatowe czy również pojawią się na stronie. Jeśli to ma pomóc przetrwać i dostać kilka klików więcej to w sumie ok. Inne serwisy też mają swoje 'przedruki’ wydaje mi się że trochę jednak później, dłuższe embargo na artykuł.
Moja złota zasada – nie kupować gry powyżej 80 zł w pełni rozwiązuje powyższy problem.
Trailer Motorstorm który podałeś jest w rozdzielczości max. 360p. Więc jeśli chciałeś udowodnić nim jakiś swój argument, to chyba cos nie wyszło.
Nie martw się, wszyscy inni zrozumieli 🙂.
Trailer gry na ps3, może zobaczymy taka grafikę pod koniec aktualnej generacji
Zabawne, kiedy bożka-marketing adoruje i autorytatywnie poucza facet z dawno upadłego pisemka o grach wideo będącego od dobrej dekady klasycznym wręcz negatywnym przykładem 'jak tego k… robić nie należy’. Szanowny Panie Jakubie Kowalski, masz Pan w stopce (info o sobie samym) napisane m.in.: – Dziś wymyśla nowy świat gier w NFT. Nieśmiało sugerujemy zamiast wymyślać „nowe światy”, wymyślić felieton na poziomie wykraczającym poza możliwości (niezbyt bystrego i garnącego się do niskopłatnej roboty) przypadkowego praktykanta w tabloidzie pokroju „Fakt/SE”. Gdyby się jednak okazało, że „wy-myśl(e)anie” nie jest Pana najmocniejszą stroną, może czas na zmianę? Nie tylko światów wymyślonych, ale i np. zawodu? Hmm?