Często komentowane 119 Komentarze

Marzy mi się gra: Poboczny punkt widzenia

Marzy mi się gra: Poboczny punkt widzenia
Czy macie czasem poczucie, że nie graliście jeszcze w swoją wymarzoną grę? Że tytuł najlepszy z najlepszych, któremu nie brakuje absolutnie niczego, nigdy nie istniał? Od dziś Adzior będzie dzielił się z wami swoimi przemyśleniami na ten temat. Na początek – dlaczego zawsze jesteśmy głównym bohaterem?

Słowem wstępu – nie będę starał się udowodnić, że współczesne gry są do bani. Od jojczenia i nienawidzenia gier mamy Berlina. Ja – wręcz przeciwnie – kocham gry, ale wszędzie widzę pewne ich składniki, które można poprawić. Albo iść w nowym, ciekawym kierunku. Moje rozważania będą czasem niewyraźne – bo takie przecież są marzenia. Istnieją, jesteśmy ich świadomi, ale w myślach zawsze będą rozmyte.

W recenzji Wiedźmina 2 w ostatnim numerze CDA Monk wspominał, że gatunek RPG trawi „franca zwana sztampą”. Wielkie zło, które zwalczamy jako wybraniec. Podobny układ towarzyszy nie tylko role-playom. Wszak po otrzymaniu śmiertelnej kulki w FPS-ach (w singlu, rzecz jasna) misja kończy się niepowodzeniem, bezczynność w klasycznych przygodówkach zawiesza akcję na czas nieokreślony… dlaczego nie możemy wcielić się w pobocznego obserwatora?

Jasne, nawet pomimo sztampy lubimy ratować świat, tu nie ma wątpliwości. Poza tym, gra, w której patrzymy na wydarzenia i usiłujemy się do nich dopasować, mogłaby zwyczajnie się nie sprzedać. Lecz nawet wiedząc o przeszkodach, chciałbym podczas rozgrywki doznać uczucia, które jest praktycznie nieobecne obok radości ze zwycięstwa, goryczy porażki i innych emocji związanych z akcją. Chciałbym poczuć bezradność, której nie mogę przełamać. I to nie w wyniku frustracji szczególnie trudnymi momentami, lecz wynikającą z założeń gry. Chciałbym jedynie przyglądać się wielkim zmianom i próbować się odnaleźć w ich efektach. Może spekulując towarem podczas wojny, może stając się pustelnikiem… ale nigdy nie wpływając bezpośrednio na rozwój wypadków.

Niniejszy tekst powstał na bazie Morrowinda, którego sobie ostatnio odświeżam. Tam możemy dość szybko odciąć sobie drogę do finału fabuły – zabijając Caiusa Cosadesa. Ale gra się nie kończy! Wiemy, że nie odegramy już wielkiej roli w historii świata, ale dalej możemy w nim żyć i robić to, na co mamy ochotę. Podobne złudzenie wzbudziła preria w Red Dead Redemption. Obserwując zarówno ludność w miasteczkach, jak i dzikie konie galopujące wokół skał, wiedzieliśmy, że to miejsce poradzi sobie bez nas. Weszliśmy z przytupem na pustynię i zaczęliśmy burzyć porządek.

Problem w tym, że John Marston to – chcąc nie chcąc – główny bohater, który sporo miesza w rzeczywistości. Znów do nas należą najważniejsze decyzje, znów dokonujemy przewrotu. W Dragon Age II uciekamy z Lothering – na bogów, dlaczego nie jest nam dane wcielić się w Hawke’a podczas walki z Pomiotem Początku? Nieźle sprawdził się Heavy Rain, prowadząc historię w ciągły sposób, zmieniający się w zależności od naszego powodzenia. Ale… no właśnie – po raz kolejny dyktujemy warunki. W praktyce najlepiej jedno z wielu moich marzeń spełniają… gry MMO. Azeroth, Telara Arborea mogą mieć mnie w nosie, bo funkcjonują według swoich zasad, podtrzymywanych przez miliony ludzi, którzy te zasady normują. Ale jeden gatunek gry wobec wielu innych, ciekawych to – moim zdaniem – zbyt mało.

Marzę o grze RPG, w której mimo mojego buntu na tronie zasiądzie tyran, który wyśle mnie do obozu pracy. Marzę o grze akcji lub shooterze, w których okaże się, że jeden człowiek to za mało. Marzę o grze, w której nikt nie będzie widział we mnie zbawcy, ba – nie będzie mnie widział w ogóle. Chcę żyć na uboczu, obserwować wielkie wydarzenia – mogą być różne, oparte na losowych zmiennych, by nie było nudno – lecz nie móc w nich wziąć udziału. A po utracie rodziny lub dachu nad głową chcę wcielić się w innego szarego człowieka i spróbować odegrać jeszcze raz scenariusz (niekoniecznie ten sam), w którym nie przewidziano dla mnie miejsca.

119 odpowiedzi do “Marzy mi się gra: Poboczny punkt widzenia”

  1. Arthur030393 28 maja 2011 o 18:30

    O, faktycznie. Taka gra by się przydała. Nie raz o tym myślałem, by tak jakoś 'z boku’ stanąć i mieć nie wielki wpływ, bądź wcale na dana ważną sytuacje. Nudne jest to, ze non-stop podejmujemy najważniejsze decyzje i to od nas wszystko zależy. A nie od jakiegoś 'przypadkowego’ choćby marines czy coś…

  2. @bzyk36 Przecież w STALKERZE tylko na początku nic nie znaczysz, a później jesteś osobą, która ma wpływ na całą Zonę, więc to nie jest najlepszy przykład.

  3. EverybodyLies 28 maja 2011 o 18:31

    Jeśli chcecie gry, w której jesteś nic nieznaczącym chłystkiem(przynajmniej na początku), to zagrajcie w M&b

  4. Wymieszajmy KAZDA gre która cechuje sie czym NIESAMOWITYM a uzyskamy mmo , gdzie KAZDY BEDZIE ZADOWOLONY ,poniewaz bedzie miał swoja postac z nanoskafandrem ,ogonem obcego działkiem na ramieniu predatora ,sztyletem czasu ,scarem i srebnym mieczem. Ruszasz WTEDY do swiata nieliniowego gdzie miasto zamienia sie w gruzy w ciagu jednego dnia a co miesiac to kosmici zaatakuja to zaraza przyjdzie… Wrreszcie po rozwaleniu całej mapy zaczynasz kopac w głab ziemi na spotkanie Locustów 🙂 )))))))))))

  5. Też pamiętam i cenię Morrowinda 🙂 Pamiętam że przy pierwszym podejściu w ogóle nie udałem się najpierw do Balmory tylko do Vivek i wybrałem drogę „wolnego strzelca” Później w rozmowie z kolegą ten rzucił hasło Caius Cosades a ja z głupią miną spytałem „Kto?” 😀 Ale do tej pory pamiętam ten gameplay w Vivek ^^ Teraz wydawało mi się że Wiedźmin 2 jest moją „wymarzoną grą” ale po jakimś tygodniu zaczynam widzieć wady. Ale dalej uważam go obok Morrowinda za jedną z najlepszych gier w jakie grałem :3

  6. Ja pamiętam euforię, jaka ogarnęła mnie, kiedy pierwszy raz uruchomiłem KoTOR-a. Zacząłem rano, a ocknąłem się o 23.

  7. Ja tam zawsze marzyłem o grze która polega na tym że jesteśmy jednym z tysięcy ludzików z bronią na trasie kilku/jednego komandosa z „nejvi sils super komando hiper juesej fors” i kiedy zginiemy to przełącza nas na następnego – oczywiście nas zabija jeden strzał a przeciwników gdzieś tak z 1000

  8. pierwsza i drugie call of duty, brałeś udział w kampanii, staczałeś bitwy, mogłeś je wygrywać, ale wojna i tak szła swoim własnym torem, nie zmienialiśmy historii…moim zdaniem pasuje jak ulał

  9. „dlaczego zawsze jestem superbohaterem?” co za bezsens!!! czy ktokolwiek z was chciałby grać np. sędzią w fifie albo wieśniakiem orającym pole w assassinie??? |P. S. jeśli autor tego tekstu chce poczuć bezradność w grze to niech złamie sobie płyte z grą i niech nad nią płacze…. bezradność gwarantowana…

  10. chyba najbardziej ciepło jeśli chodzi o właśnie takie podejscie wspominam radziecką kampanię w CoD 1 – nigdy nie zapomnę tego genialnego uczucia podczas szturmu na stalinigrad kiedy po wyjściu z łodzi z paczką naboi w łapie biegłeś razem z setką innych sołdatów prosto na niemieckie CKM-y – tak, to było coś |No i następna misja czyli gwizdek towarisza komandira, uraaaaaa! i do przodu a jak nie to towarisz komandir ścinał cię serią z automatu – wtedy na prawdę człowiek czuł się jak szary żołnierz

  11. Prawie napisałem ranta na temat czemu gra oparta na bezradności nie przejdzie, ale nie ma tu miejsca na takie rzeczy:<|Końcówka sprawy morderstw w drugim akcie DA2, los companion cube w portalu, są elementy w grach które grają na bezradności.|Gra której fabuła w ogóle nie pasuje do tego co gracz robi jest zła. Tak jak gra w której gracz nic nie może zrobić(możliwośći). Gra gdzie może próbować ale nie może mu się udać też nie cieszy, bo gracz zakłada że skoro ma możliwość to powinien coś zrobić. Takie są gry

  12. Aha – jeśli ktoś chce się poczuć naprawdę bezsilnym to odpalcie sobie M&B (z włączonym na kilkaset jednostek battlesizerem), ustawcie sobie obrażenia na 100% i dołączcie do jakiejś olbrzymiej bitwy (dodatkowo polecam walczyć na piechotę) – przy takich ustawieniach nie będziecie nawet myśleli o tym żeby wyjść przed szereg albo szarżować

  13. Dla wszystkich, którzy nie mieli okazji zagrać w grę doskonałą mam 2 słowa: Chrono Trigger

  14. Początek hl2 był troche w tym guście pamiętam ten lekki strach wywołany brakiem broni przy szwędającym się wszędzie kombinacie. Było liniowo ale mogliśmy sie przyjrzeć reakcjom zwykłych mieszkańców.

  15. TheDesertEagle 28 maja 2011 o 19:58

    ,,Chciałbym poczuć bezradność, której nie mogę przełamać.” |Polecam końcówkę GTA IV – może ona u niektórych taki efekt wywołać.

  16. Chodziło mu chyba o ustawienie rozmiaru bitwy w opcjach 🙂

  17. Jakby na to nie patrzeć, to jednak ciężko byłoby zrobić taką grę. Jesteśmy sobie jakimś „chopkiem” pracujemy, coś tam robimy na mieście i wracamy do domu. I tak każdego dnia. Ale nagle złoto wylewa nam się z okien, więc cóż zrobić? Bierzemy złoto, kupujemy sobie super-hiper-mega zbroję, jakiś miecz który nawet skałę przetnie, bierzemy lekcję fechtunku, bierzemy sobie jakieś lekcje jak walczyć w pancerzu który kupiliśmy i jedziemy! I tak z „chopka” staliśmy się herosem2 który jest lepszy od herosa1.

  18. Chcesz obserwować? Idź do kina! Fenomen gier polega właśnie na tym, że ratujemy świat itd. Jedynym wyjątkiem są właśnie mmo. Przykro.

  19. A mi sie dalej marzy symulator zolnierza wehrmachtu

  20. Były poboczne punkty widzenia: Half-Life: Opposing Force i Half-Life: Blue Shift ;]

  21. Planescape Torment – nie zbawiamy świata, nikt nas nie ma za bohatera, genialna fabuła, dialogi itd., słowem: gra idealna.

  22. Autor chyba nie do końca wie, czego chce. Domyślam się, że chodzi mu o grę, w której nie jesteśmy Wybrańcem, Wielkiego Zła nie tylko nie pokonujemy, ale nawet personalnie nie spotykamy… jasne. Granie szabrownikiem w ruinach czy innym mało znaczącym gościem jest fajne. Tyle, że z treści artykułu wynika, że autor marzy o grze, w której my jesteśmy tylko dodatkiem i tego już nie potrafię zrozumieć. Bohater, a przez to gracz, musi uczestniczyć w historii, bo drobne rólki służebne to nuda.

  23. Wracając do tematu kina. Gry to przecież przeróbka kina. Oglądasz film i mówisz sobie „ja bym to zrobił inaczej” i włączasz sobie grę i analizujesz inne rozwiązanie głównego problemu.

  24. Cytat z reklamy „Narobiłeś mi apetytu”. Dzięki tobie marzę o grze w FPS w której jesteśmy jednym z kilku ludzi w oddziale i mamy za zadanie pomóc innemu. I nie tak że robisz wszystko tylko na przykład idź za Cpt. Pricem, osłaniajcie tył podczas gdy główny bohater będzie eliminował wrogów za pomocą snajperki itd.

  25. I właśnie dlatego, ludzie grają w multi – oczywiście nie mówię tu o deathmatch’ah

  26. @Remedium Jestem pewny, że zasoby kreatywności twórców są na tyle szerokie, że taką produkcję dałoby się stworzyć. Zresztą, marzy mi się GRA, nie GRY – nie oczekuję, że taki układ stanie się trendem. Po prostu z chęcią zagrałbym w taką grę. I nie mam na myśli elementów, o których wspomina @Nir, lecz całą oś rozgrywki.@Kelin W filmie nie ma interakcji, w grach ją mamy. Interakcja chyba nie oznacza przekazanie w nasze ręce insygniów władzy ostatecznej? Nie popadajmy ze skrajności w skrajność…

  27. A ja myślę że taka gra mogła by być całkiem ciekawa, i mogła by się nieźle sprzedawać, weźmy sobie za przykład RPG. Dlaczego musimy być super wybajerzonym herosem. Mamy np rycerza, rycerz potrzebuje giermka i my nim jesteśmy, mamy do wykonywania qesty – przynieś to podaj tamto, czasem walczymy z jakąś żmiją, przy okazji rozwijamy się, bo giermka zadaniem jest stać się kiedyś rycerzem, w trakcie gry rycerz odnosi sukcesy albo porażki na które nie mamy wpływu, a jednak dostajemy różne zadania i mamy co robić.

  28. @Adzior-jedna taka gra, o niekoniecznie dobrej jakości, gdzieś prawie na pewno istnieje, problem w tym że zainteresowane osoby o niej nie wiedzą. Przeglądając gry robione”w garażu” można napotkać i takie gdzie autor zamiast typowej rozrywki chce podać graczowi coś innego, np odmienną rozgrywkę, jakieś emocje, poczucie na koniec że nic co się zrobiło nie miało znaczenia.Ale te gry nigdy nie osiągną rozmachu superprodukcji, bo w założeniu mają ograniczone grono odbiorców, brak funduszy, ograniczone możliwośći

  29. Fajna byłaby gra na podstawie filmu „Lord of War”, jesteśmy handlarzem broni i uzbrajamy np. rebeliantów w którymś z krajów południowej Afryki, po czym w gazecie czytamy, że w wojnie domowej zginęło milion ludzi… Czy coś.

  30. Takie perełki tworzą wyłącznie małe studia. Ja nie miałem odczucia, że jakoś specjalnie wpływam na otaczający mnie świat w Machinarium, po prostu robiłem co do mnie należało, żeby osiągnąć cel, nikt mi nie dawał żadnych zleceń i to było arcyciekawe ;] Poza Machinarium przychodzi mi do głowy jeszcze GTA4, bo tam – pomimo, że już mam od daaawna 100% – to za każdym razem, kiedy odpalam grę, może mnie zaskoczyć coś nowego, zabiję się w niespodziewany sposób, zbije mnie na śmierć jakiś przechodzień, którego…

  31. potrąciłem, kilka minut wcześniej spadając z płotu po czym zostały mi milimetry HP. Ilekroć uruchamiam tę grę, ZAWSZE coś mnie zaskoczy i wcale nie wpływam na przebieg wydarzeń w całym mieście, skupione jest na mnie tylko moje najbliższe otoczenie.

  32. Chętnie za grał szarakiem pod warunkiem ze chociaż 10% na coś wpłynę w tej grze .

  33. Mam nadzieję, że ten artykuł będzie w normalnym CD-A, bo nienawidzę czytać stuffu w internecie.

  34. Niedawno natknąłem sie na… |A zresztą sami zobaczciehttp:www.joemonster.org/gry/35375/Help_The_Hero_

  35. Commander41 29 maja 2011 o 11:32

    Mam pomysł na grę Wielkie wydarzenia XX wieku. |Byłoby się tym „szarakiem” na którym nikomu nie zależy itd. gra mogła by się trwała by w okresie historycznym np. od 1914 roku do 2004. Można dodać wydarzenia np. I wojna światowa, II WŚ w gazetach pisałoby o tych wydarzeniach i inne. Co Wy na to? 😛

  36. Można by zamiast jednego głównego bohatera stworzyć kilku (nastu?) różnych ludzi, dzięki którym poznalibyśmy świat. Każdy byłby kimś innym (np. jeden handlarzem, drugi sługą itd. ) i miałby inny główny cel. To by było jak zbiór opowiadań w tym samym świecie. Jeszcze zgrabnie to spiąć jakimś wydarzeniem, obmyślić o czym właściwie byłaby to gra i… ta-daa. 😉

  37. „Chciałbym poczuć bezradność, której nie mogę przełamać.”MGS4 wzywa! Sporo jest tam cutscenek, gdzie niegdyś wielki i niepokonany snejk zwyczajnie dostaje po dupie i czuje się właśnie smutek, że nic z tym nie można zrobić. Oprócz tego jest tam fajny moment, gdzie ogląda się co robią co po silniejsi przeciwnicy z gry i dosłownie chce się schować i nie wychylać 😀

  38. Aha, w stalkerze COP jesteśmy w sumie kimś nieprzesadnie wyjątkowym, kimś, kto niewiele w sumie zmienia – acz to może być wrażenie spowodowane tym, że gra składa się z wielu świetnych misji pobocznych i jakiejśtam sobie linii fabularnej, która nie jest czymś jak SHoC (odkrywamy tajemnicę zony itepe) tylko… no, jakby mdłą sobie linią która robi się fajna dopiero wtedy, kiedy zostaje mało misji pobocznych (końcówka gry).

  39. Nadzieja w produkcjach indie.

  40. Oh really? Poczucie bezradności?! Przy dwucyfrowym bezrobociu. Normalnie śmiać mi się chce jak to czytam. Ciekawe dlaczego nie robią takich gier? Hymm, może dlatego że zwykli szarzy ludzie chodzący codziennie do pracy, szkoły, na studia, czy do pośredniaka mają dość poczucia bezradności w realu. Życzę szczęścia autrowi z bardziej sensownymi artykułąmi.

  41. Wg mnie Twoje marzenie może spełnić ogromna gra MMORPG, w której będzie zaimplementowana fabuła- nie musi być trudna, wystarczy, że celem będzie zdobycie miasta czy państwa i koniec nie będzie pewny. Ale to i tak może być wciąż za mało

  42. @ Adzior marzysz o grze ambitnej, odważnej… Muszę ci zmartwić 🙂 , takie gry się nie sprzedają. Póki co jesteśmy zdani na hamburgery pokroju Call of Duty. Producenci kierują się starą, sprawdzoną zasadą: „Miliony much nie mogą się mylić, jedzmy [beeep]”.|@ avocado20 To nie musi być ogromna gra, wystarczy śmiało wyreżyserowany produkt.

  43. A wiecie jaka mi się marzy gra? Taka w której fabułę wpleciony byłby naprawdę fajny wątek miłosny. Echem są gry Bioware, ale to wciąż nie to. Chcę uczucia budowanego miedzy bohaterami przez całą grę, nie ograniczającego się tylko do scen łóżkowych. Mogłoby ich wcale nie być, po prostu chcę jakiegoś porządnego uczucia, w które człowiek może się zaangażować. Pokazałoby to, że bohater jest też zwykłym człowiekiem, który jest zdolny do kochania.

  44. Rychu111111 29 maja 2011 o 19:27

    A ja marzę o grze która będzie tak realna jak realne jest życie 🙂

  45. Jeżeli chodzi o gre marzeń to był bym wniebowzięty gdyby: był w nim otwarty świat, w którym można mieć chate rodzine (etap MMORPG) w którym nasz bohater mógł by udać się na pojedynki, wojne(FPS, coś jak COD MW2) oraz misje z rodem assasyna. No i musiał by być potężny edytor z możliwości tworzenia przedmiotów w tym broni i kamuflażu, muzyki i innych(taki jak w APB które niestety zostało spaprane). Kto wie może marzenia graczy kiedyś sie spełnią 😉

  46. Moją grą marzeń jest połączenie Baldurs Gate II ( fabuła ), Darksiders ( sposób gry ), Neverwinter Nights 2 ( interfejs + system RPG ). Czyli ni mniej ni więcej RPG z OGROMNYM światem i systemem hack’n’slash. BARDZO BLISKO był darksiders, jednak brakowało w nim, jakby to powiedzieć, „ostatenigo rpgowego szlifu”.

  47. Ja tam może nie do końca chciałbym to uczucie bezradności. W sumie chciałbym taką grę, w której wszystko zależałoby ode mnie. Wydaje mi się, że najbliżej tego jak na razie jest wiedźmin… I mimo, że moim osobowościom w mózgu (wszystkim 😛 ) to nie wystarcza, uwielbiam wiedźmina ^^. Jak na razie nie przeszkadza mi to.

  48. @Rychu111111 nie wiem czy wiesz, ale my już gramy w taką grę. Grafika jest przednia, możesz iść na wojnę, mieć żonę, dzieci i wszystko o co chcesz 😀 No czasami zdarza się, że fabuła jest dziwna, ale to dodaje smaczek do tej gry :]

  49. Ja bym chciał poczuć w grze zaszczucie, drogę bez wyjścia, świadomość, że się zginie. Całkiem blisko był Prototype, fajny pod tym względem był też Fahrenheit.

  50. No bo tego się nie czuje codziennie. Gdyby twórcy się odrobinę postarali, mogliby wywołać u gracza niepokój, lęk, ale niepowodowany potworami (jak Amnesia), tylko np. dziwną sytuacją (w pierwszych sezonach Lost się to nieźle udało).

Dodaj komentarz