Na Luzie Classic, odcinek 26
Sprzedawcy i klienci
W kawiarni:
– Kawę proszę.
– Małą, średnią czy dużą?
– A czym się różnią?
Pokazuję na trzy kubki różnej wielkości, każdy z przyklejonym odpowiednim napisem „mały”, „średni” i „duży”.
– A który jest który?

Ostatnio dzwoni do mnie pani, która przeprowadza ze mną ankietę co miesiąc.
– Ostatnio dochód na członka rodziny w pani domu wynosił xxx. Czy nadal dochód na członka rodziny wynosi xxx? – pyta.
– Tak – odpowiadam.
– Ostatnio miała pani dziecko, czy nadal ma pani dziecko?
Ja zamilkłam, telefonistka również. Potem zaśmiała się skonsternowana.
W McDonald’s. Kobieta przy kasie z ok 3-letnim dzieckiem.
Dziecko: Ja chcę colę! – I płacze.
Kobieta: -Cheesburgera ci kupię, bo cola jest niezdrowa.
Rzecz się dzieje w markecie budowlanym.
Klientka: Ile kosztują lewe drzwi?
Na sklepie wystawiony był z ceną ten sam model, tylko prawe.
Sprzedawca: 890 zł, tyle co prawe.
Klientka: Ale ja chcę wiedzieć ile kosztują lewe.
Sprzedawca : Proszę pani tyle samo co prawe.
Klientka: Czy pan nie rozumie o co pytam? Mnie nie interesuje cena prawych drzwi, pytam ile kosztują lewe!
Sprzedawca : Proszę pani, cena jest taka sama. Wszystko jedno czy to są drzwi lewe czy prawe.
Klientka: Pan mi nie chce udzielić informacji. Proszę poprosić kierownika, chcę złożyć na pana skargę.
Po chwili przychodzi kierownik.
Kierownik: Dzień dobry, w czym problem proszę pani?
Klientka: Chciałam złożyć skargę na tego pana.
Kierownik: Dlaczego?
Klientka: Bo, bo… jemu jest wszystko jedno.
– Halo, czy ja rozmawiam z panem Mirosławem?
– Chyba nie.
– …Chyba?
– Sprawdzę… no niestety, nie.

– Poproszę kołki szybkiego montażu.
– Jaka długość? Grubość?
– Takie nie za duże.
Proponuję kilka rodzajów, trafiłem na właściwe. Pytam:
– Ile?
– Tak nie za wiele…
Kumpela pracowała na nocce w hipermarkecie. Nagle podchodzi do niej pijany klient i pyta się:
– Czy jest wzyzysyryw?
– …Słucham?!
– Wzyzysyryw.
– Może pan powtórzyć, bo nie rozumiem?
– Czy jest wzyzysyryw?
– …Nie ma.
Sklep komputerowy:
– Przepraszam, ile kosztuje kabel bezprzewodowy?
Moja żona poprosiła w sklepie spożywczym o konserwę mięsną, którą czasem jadamy.
Sprzedawczyni: A to ma być dla kotka, czy pieska?
Żona: Dla męża…
Sprzedawczyni, wielce zniesmaczona: No, wie pani!
Dorywczo pracuję w zakładzie fotograficznym, robię zdjęcia do dokumentów, przychodzi mało rozgarnięta blondynka.
Ja: – Proszę troszkę w lewo – na co ona odchyla buźkę w prawo.
Ja: – W lewo! – powtarzam, po czym ona jeszcze bardziej w prawo.
Ja: – W to drugie lewo!
B: – No to nie mogła pani od razu powiedzieć, że w prawo!?
Dzień dobry tu firma Xxxx (10 minut tłumaczę klientowi o co chodzi)
W trakcie tłumaczenia, klient przerywa i mówi:
– Wie pan co, pan poczeka, idę się odlać. Niech się pan nie rozłącza, bo pan całkiem dobrze mówi.
Podchodzi dwoje nastolatków do okienka:
On: Przepraszam, ma pani może taki zabawkowy zestaw policyjny?
Ona: Ale żeby koniecznie kajdanki były!
I popatrzyli na mnie tak dziwnie, wybuchnęłam śmiechem, oni także.
On (cały czerwony): To dla dziecka, żeby pani sobie nie pomyślała czegoś…
Ja: Zestaw policyjny akurat dzisiaj sprzedałam, dostępne są te zabawki, które widać na wystawie.
Oglądają, naradzają się, za chwilę podchodzą i mówią: To my poprosimy ten zestaw lekarza.
Wtedy już wszyscy jednocześnie wybuchnęliśmy śmiechem.
Klient: Zepsuł mi się dekoder.
Ja: Rozumiem, co się dokładnie dzieje?
Klient: Nie ma obrazu i pojawia się tylko czerwony kwadracik
Ja: Poproszę dekoder, sprawdzę go.
Sprawdziłem, działa, czyli klient ma problemy z anteną lub kablem itp, więc wyjaśniam.
Klient: Niemożliwe, to jest gówno i chcę to wymienić.
Ja: Dobrze, ale podkreślam że problem nie ustąpi, bo nie jest to spowodowane poprzez awarię dekodera, pozwoli pan, że wyjaśnię…
Klient: Nie.
Ja: Ok nie ma problemu, wymienimy, ale to nic nie da.
Klient: Niech pan robi co do pana należy, a nie dyskutuje!
Wymieniliśmy dekoder. Po godzinie klient wchodzi ponownie.
Klient: Co wy ku**a za gówno mi daliście znowu, ten też nie działa!!

Wchodzę do spożywczego w upalny dzień i pytam:
– Jest 7 Up?
Kobieta szuka, po czym mówi:
– Nie ma… ale za to jest 7 Days.
Sklepik gdzieś na zadupiu świata, gdzie byłam na wakacjach, z mydłem, powidłem i pietruszką.
– Ma pani może rukolę?
Sprzedawczyni sprawdza na zapleczu.
– Rukoli nie ma, jest tylko Hoop-cola i tonik.
W urzędzie pracy referent przedstawia bezrobotnemu szczegóły oferty:
– …Zakład ten mieści się na ulicy Chęcińskiej 23a. Chce pan telefon?
– Nie, dziękuję, mam swój.
I pokazuje Nokię.
Pracowałam kiedyś w sklepie zoologicznym. Przychodzi klient zainteresowany myszoskoczkami, pokazuje maluchy w klatce i pyta które to samce. Obejrzałam myszoskoczki i wskazuję, które są płci męskiej. Klient z zainteresowaniem:
– A po czym pani to odróżnia?
Ja z pełnym profesjonalizmem:
– Po jajkach.
Hipermarket budowlany i krzyk klienta:
– Co za chłam!!! Wy tu gówno sprzedajecie!!!!!!
Na co sprzedawca ze stoickim spokojem:
– Oczywiście, pakowane po 15 kg na dziale ogród.
Akcja dzieje się w Krakowie. Kolejka do kasy, kilka osób. Starszy pan, ok. 60 lat, cierpliwie czeka na swoją kolej. Kasjerka (młoda) skasowała towar ww. pana i powiedziała: 26,50. Wręczony banknot 50 zł włożyła do kasy i wzięła się za wydawanie reszty, a że drobnych brak, podniosła swój wzrok na pana i zapytała:
– Złotego pan ma?
Na co pan westchnął, popatrzył na dziewczę i rzekł:
– Dziecko drogie, jak ja bym miał złotego, to bym go na wierzchu nosił.
Kolejka za panem, jak i obsługa, która to słyszała, jeszcze 20 min dochodziła do siebie.
Miejsce akcji: Kraków, Ikea. Znajoma pracuje tam na kasie, każdy kto był wie, że do kas trzeba cały sklep po wytyczonej ścieżce przejść (dość długa wyprawa). Siedzi sobie w kasie, podchodzi pan z koszykiem pełnym talerzy itp. Dziwnie się rozgląda, jakby nie wiedział co i jak, w końcu zostawił koszyk jakieś 2 m od kasy, podchodzi do koleżanki i pyta:
– Przepraszam panią, gdzie tutaj są kasy?
Takiego pytania raczej się nie spodziewała, odpowiedź jednak podała błyskawicznie:
– Na końcu sklepu.
Pan grzecznie powiedział „dziękuję”, wrócił do koszyka, zrobił zwrot o 180 stopni i się oddalił.
Klientka: – 4 bilety prozę.
Ja: – Normalne czy ulgowe?
Klientka: – Zaraz, zaraz, ja mam tu karty multikinomaniaka.
Ja: – Ale jesteśmy w Heliosie .
Klientka: – Owszem, ja wiem. Ale mi powiedzieli że to we wszystkich kinach działa.
Ja: – Może i we wszystkich Multikinach, ale nie w Heliosach.
Klientka: – Proszę się ze mną nie kłócić, przecież wiem lepiej.
Na co ja ze skruszoną miną poprosiłem od niej karty i przejechałem przez czytnik.
Ja: – Dziękuje bardzo, należy się 92 zł.
Klientka: – Czyli co, jeszcze nie mam darmowego biletu?
Ja: – Ma pani, ale w Multikinie.
Klientka: – Dziękuje panu bardzo. Przecież mówiłam, że mam rację.

Starsza pani, prosi o wydruk z pendrive.
K: – Proszę o wydrukowanie pliku o nazwie „pismo”
O: – Ale tu nie ma takiego pliku…
K: – Jak to? Przecież, przed chwila go zapisywałam, na pewno musi tam być.
O: – Nie, nic takiego tu nie ma.
K: – Bo pani źle szuka, ja go zapisałam na dysku C:
O: – To pani zapisała go u siebie na komputerze, a nie na pendrive.
K: – No przecież tu się pani wyświetla dysk C: i tam jest zapisane moje pismo.
O: – Proszę pani, to jest dysk naszego komputera.
K: – Nieprawda, to jest mój dysk! Wiem dobrze gdzie zapisałam moje pismo, proszę nie robić ze mnie idiotki!
Bramki na autostradzie A2, podjechaliśmy w doborowym towarzystwie, gdzie 3 osoby prócz kierowcy pod wpływem. Rozmowa kolegi z panią w okienku.
Pani z okienka: Dzień dobry!
Klient (lekko bełkotliwie): Dzień dobry, dwa bigmaki i może frytki do tego.
Pani z okienka (zupełnie spokojnie): 12 PLN proszę, odbiór w następnym okienku!
(12 PLN to cena przejazdu, a następna bramka jest jakieś 50 km dalej).
To było dawno temu. Podchodzę do kiosku i proszę o „Twoją komórkę” (gazeta, która już nie ukazuje na rynku). Pani zamiast gazety podała mi swój telefon. Nie wiem kto był w większym szoku:) Kiedy grzecznie wytłumaczyłem Pani, że chodziło mi o gazetę myślałem, że spadnie z krzesełka ze śmiechu.
Klientka: Poproszę jakieś ładne wydanie „Kamasutry”.
Pokazuję kilka, klientka ogląda akurat takie z oryginalnymi hinduskimi grafikami. Ona patrzy i mówi:
– Eeee, z obrazkami? To chyba dla dzieci?
Klientka: Poproszę drożdżówkę z jagodami. Ale czy one są tegoroczne?
Sprzedawczyni: Nie wiem, proszę pani.
Klientka: Aha, to dziękuję, do widzenia.
Ja: Poproszę dwie bułki.
Sprzedawczyni (z szatańskim uśmieszkiem): Z tegorocznej mąki?
Pewnego dnia w sklepie spożywczym.
Ja: Poproszę paluszki alkaliczne.
Sprzedawczyni: Ale jakie, Lajkonik?

Sklep spożywczy. Ekspedientka dziwnie zamyślona.
Ja: 10 jajek.
Ekspedientka: Gazowane, czy nie?
Stoję w kolejce przy kasie w Empiku gdy dotarłem do samej kasy odbyła się taka rozmowa:
Kasjerka: To będzie 34.99 zł, a może coś z oferty specjalnej?
Ja: A może jednak nie?
K: A słuchaweczki?
J: Chyba podziękuję…
K: To może coś do picia?
J: Pokuszę się o stwierdzenie że nie.
K: A jest pan może zainteresowany jakąś książką z promocji?
J: Myślę, że się będę musiał obejść smakiem.
Program kin w czasie epidemii koronawirusa
• Zarażony i niebezpieczny
• Maska
• Pielęgniarka i 7 krasnoludków
• Johnny Pneumonic
• Dom latających wirusów
• Przyczajony wirus, ukryty nietoperz
• Koronakrólow
• Die Hard
• Zachrypli, zakichali
GALERIA
Gdyby na okładkach gier pisano prawdę o tym, co nabywasz…











Czytaj dalej
Jedna odpowiedź do “Na Luzie Classic, odcinek 26”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Aaaagghh za stwierdzenie że fallout NV to „slightly improved” F3 chyba kogoś udusze 🙂