[Po mojemu] Drew, zabierz mnie ze sobą
![[Po mojemu] Drew, zabierz mnie ze sobą](https://cdaction.pl/wp-content/uploads/2021/11/19/5441481a-3556-4c89-b24b-cd2121fe6b89.jpeg)
W mojej sytuacji przyznanie się nawet nie do fanbojstwa, co do zwyczajnej sympatii z którąkolwiek z firm tworzących gry jest wystawieniem się na strzał. Wystarczy powiedzieć kilka mniej wyważonych słów, by co bardziej nerwowi czytelnicy chętnie zbombardowali autora pochlebnego tekstu oskarżeniami o skorumpowaną nieuczciwość. Tym razem nic mnie to nie obchodzi. Wiem, że wielu z was myśli o sprawie podobnie, więc nie patrząc na opinie głoszące, że „BajoŁer to szajz”, nie mogę obok tej wiadomości – w przeciwieństwie do setek innych – przejść bez refleksji.
Fabuł, które są genialne pod każdym względem, w grach nie widuje się zbyt często. Powiedziałbym, że prawie wcale. I nie ma co ukrywać, że choć Drew Karpyshyn stworzył w swoich scenariuszach coś niewątpliwie wybitnego w skali gier, do wielkich pisarzy czy scenarzystów filmowych trochę mu brakowało. Ale jak słusznie Sergi zauważył pod moim tekstem o wyobraźni – na gry trzeba patrzeć jak na gry, nie jak na książki. Obserwować, oceniać, kibicować i cieszyć się z każdej innowacji. Jeśli przyjmiemy odpowiedni punkt widzenia, łatwo dojdziemy do wniosku, że takiego wpływu na naszą ulubioną gałąź kultury w kwestii historii i światów nie miał prawie nikt. I niestety, następców jakoś nie widać.
To w dużej mierze dzięki Karpyshynowi przemierzaliśmy przebogaty świat Zapomnianych Krain, które nigdy już nie zostaną zapomniane. Potem niezależnie od tego, czy penetrowaliśmy galaktykę czasów Starej Republiki czy subtelnie, choć wyraźnie nimi inspirowanego wszechświata Mass Effect – wszędzie dało się odczuć rękę mistrza. Nie zapominając o mniej głośnej, ale wciąż udanej orientalności Jade Empire, lubianej nie tylko przez miłośników azjatyckich klimatów. W obliczu liniowych historii innych twórców Drew tworzył kompletne światy, o których dyskutuje się do dziś. Nawet jeśli są zlepione z tego, co w sztuce było znane od dawna, przyjemność ich poznawania jest ponadczasowa. Zostały wytyczone pewne kierunki i wzorce, do których przyszli twórcy gier z pewnością wielokrotnie będą się odwoływać. Ktoś będzie miał lepszy pomysł na postacie, ktoś inny na fabułę, coś nowego wciąż będzie powstawać. Kiedy artysta – a autora fundamentów głośnych produkcji BioWare można za takowego uznać – staje się inspiracją, jest to nobilitacja, na którą warto pracować. Na pewno o Karpyshynie jeszcze usłyszymy. Czy to dzięki jego nowym książkom, czy dzięki scenariuszowi filmowemu, który być może zostanie przyjęty przez którąś z hollywoodzkich wytwórni, czy też w przyszłych grach fabularnych, odwołujących się do klasyki.
Powiecie mi – barania łąko, przecież on nie umarł, przestań smucić. Jasne, nie umarł i pewnie wielokrotnie będzie komentował to, co dzieje się w naszej branży. Poza tym nie ustaje w twórczości, wkrótce pojawią się jego kolejne książki. Nie da się jednak ukryć, że odchodząc z branży gier wyszedł z obiegu, który w dużej mierze ukształtował. Star Wars: The Old Republic to produkcja o iście imponującej skali, w sam raz nadającej się na łabędzi śpiew Karpyshyna. Jednocześnie jest to zamknięcie ważnego, pięknego rozdziału w historii BioWare i zarazem moment próby dla firmy. Nad Mass Effectem 3 scenarzysta ten już nie pracował, a wybuchowe zwiastuny wzbudzają wątpliwości, czy będzie to równie mocna kontynuacja poprzedniczki, stawiającej na relacje z załogą i odsłanianie zakrytych kart.
Pamiętam jeden z listów do Action Redaction, w którym czytelnik narzekał na fakt, że trailery do jednej z odsłon Call of Duty pokazały wszystkie sugestywne momenty fabuły i zepsuły frajdę. Bardzo bym nie chciał, żeby w wypadku Mass Effect 3 stało się podobnie, bo to jedna z nielicznych serii, której rozwój mogłem śledzić od samego początku i w związku z tym na swój sposób przywiązałem się do niej. Ewentualny sukces The Old Republic również jest zagadką, bo gry MMO – a w szczególności stworzone tak dużym nakładem środków – ocenia się z perspektywy czasu. Dodatkowo nie można być pewnym, czy BioWare dalej będzie postrzegane jako zespół specjalistów od solidnych gier z wartościową warstwą fabularną, bo największe osiągnięcia ekipy z Kanady w tej dziedzinie powstały dzięki Karpyshynowi. Firmę czekają zatem lata obserwacji i udowadniania własnej wartości, bo utraciła ważnego gracza z drużyny.
Coś się kończy, coś się zaczyna, jak mawiał klasyk. Choć bez wątpienia bogata w sukcesy na polu światów i historii era Karpyshyna dobiegła końca, wolałbym, żeby w ogólnym rozrachunku w BioWare nic się nie skończyło ani nie zaczęło. Nie chodzi mi o twórczą stagnację, wręcz przeciwnie. Chciałbym, by kontynuowano i rozwijano dobrą tradycję, do której studio nas przyzwyczaiło. Tabela La Liga napawa mnie optymizmem, że w tym sezonie nie będę musiał wstydzić się za Real. Oby w wypadku BioWare było podobnie – przez wiele sezonów.
Czytaj dalej
25 odpowiedzi do “[Po mojemu] Drew, zabierz mnie ze sobą”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Czasami łapię się na tym, że reaguję w sposób odwrotny do napotkanej sytuacji. Informacja o śmierci Whitney Houston wywołała we mnie co najwyżej zaschnięcie oka (a może to niewyspanie?). Tymczasem na wieść o tym, że Drew Karpyshyn żyje i ma się świetnie, ale już poza branżą gier, spojrzałem na świat z niedowierzaniem.
To tak samo można by się martwić o OST do ME3, Jack Wall stworzył piękna muzę do tej serii, nie wiadomo jak w ostatecznym rozrachunku ta seria sobie poradzi, ale on również odbił na tej serii swoje małe piętno które tak samo jak w przypadku Karpyshyna będzie pielęgnowane( tak wiem reszta gosci od soundtracku dalej pracowała nad trójką plus Clint Mansell na dokładkę)
Jak już wspominałam pod wcześniejszym artykułem – podziwiam go – jego pomysły są niesamowite. Oby mu się poszczęściło! I wcale się nie pogniewam, jeśli zdecyduje się powrócić do branży gier. 😉
Niepotrzebna wzmianka o tym realu na końcu, no chyba że w reakcji robicie konkursy „kto zbierze najwięcej komentarzy pod artykułem”. Zaraz lecą się fanboye dwóch drużyn z Hiszpanii i się zacznie…
Szacunek- nie przepadam za Mass Effectem, ale doceniam pracę przy tworzeniu uniwersum. No i KotOR, BG, Jade Empire- mało gier tak bardzo zaabsorbowało mnie fabularnie. Trochę szkoda, ale mam nadzieję, że BioWare sobie bez niego poradzi. 🙂
aha
Cóż, teraz odszedł, a kto wie czy nie wróci… Bo historia lubi się powtarzać.
najpierw przeczytałem jego znakomitą trylogie o DARTH BANE dopiero później dowiedziałem się że pracował dla bioware. cieszę się że odszedł z tego studia. według mnie od czasu wykupienia bioware przez ea staczają się po równi pochyłej (patrz me2 da2). chciałbym zapamiętać ich za to co robili kiedyś a nie za to co robią teraz. czekam na kolejne książki pana Karpyshyna. może kiedyś wróci do branży gier, może jako współpracownik obsidianu 🙂
Wielka szkoda, że Drew odszedł z „BajoŁeru”, ponieważ dzięki niemu powstał tak niesamowity przecież KotOR, a do tego napisał kilka dobrych książek w uniwersum Star Wars. Ale jak to mówią – „takie życie”, więc trzeba się z tym pogodzić. Osobiście uwielbiam gry od BioWare i bardzo ubolewam nad stratą Drew Karpyshyn’a.
A dlaczego tabela Premier League nie pozwala wstydzić się za Real? PL to liga angielska, a Real to z Primiera Division albo La Liga jest. 😛 Albo to ma jakiś ukryty sens. 🙂
O, czytałem książki tego gościa.
Facet maił głowę na karku nawet jeżeli sam nie wykreował całego świata JE, ME, BG, SWTOR to na pewno przyłożył do ich wykreowania najwięcej. Zobaczymy już przy ME3 czy zmiany poszły w dobrym kierunku i w nadchodzących produkcjach.
Od kiedy Real gra w Premier League?
Co do Karpyshyna to bardzo podobają mi się zarówno jego książki jak i scenariusze do gier. Facet ma doskonałe wyczucie uniwersum w którym w danym momencie macza palce i chociaż wiele jego fabuł powiela znane schematy to mimo wszystko zawsze potrafiły wciągnąć, urzec, a nawet zaskoczyć. Bardzo polecam jego książkę „Revan”. Nie ma ona na razie polskiego wydawcy, ale dla znających angielski na youtube jest genialnie zrobiona wersja audio tej książki.
@Wookie3e – książka „Revan” zostanie wydana przez Amber, premiera – 29. 03. 2012|http:www.wydawnictwoamber.pl/ksiazka/1250/old-republicrevan
Nie wiem, skąd ta Premier League się wzięła. Chyba akurat czytałem wiadomości o panu premierze.
Przy ME2 ten pan tyż podobno palców nie maczał i tytuł ów fabularnie nie zachwycał, ujmując to możliwie najdelikatniej. Gracze od jakiegoś czasu drą szaty i włosy dyskutując nad tym jaki to scenariusz ME3 jest, podobno, beznadziejny. Co do wysokiego poziomu Bioware, ten już od lat kilku systematycznie spada toteż nie bardzo wiem o jakiej to „dobrej tradycji” autor wspomina. Co się ToR’a tyczy, ten również nie został przez graczy przyjęty tak optymistycznie, jak próbują to nam wmawiać branżowe portale…
Co jakiś czas słychać także, że ktoś z ekipy Kanadyjczyków rejteruje dlatego ten konkretny przypadek mnie nie ruszył i nie zdziwił. Wiele wskazuje na to, że w studiu nie dzieje się dobrze i od dawna nie jest ono wyznacznikiem jakości. W każdym razie BajoŁer to nie szajz, z pewnością nie, ale droga którą aktualnie podążają może okazać się podróżą na samo dno.
Niestety od czasu dość miernego Dragon Age II Bioware stracił u mnie kredyt zaufania. Zresztą i wcześniej opowiadane historie miały jakby mniej uroku niż stare klasyki. Mówi przeze mnie nostalgia, ale w Dragon Age: Origins czy Mass Effect 1 i 2 razi mnie pewna „klockowatość” fabuł, której nie czułem choćby w Baldur’s Gate. A tak konkretne elementy scenariusza to praktycznie mini-historie 'stand alone’. Z kilkoma zmianami można by transplantować Orzamar z DA:O do innego RPG fantasy i tak naprawdę historia…
…opowiedziana w DA:O nie straciłaby nic ze swojej spójności, wątki fabularne nie stałyby się nagle niezrozumiałe czy urwane. To samo z Kręgiem Magów czy elfimi nomadami. Te wątki nie są integralne, są klockami LEGO scenariusza – generycznymi i pasującymi do wszystkiego. Taki na przykład Wiedźmin jest bardziej liniowy, ale jego scenariusz jest bardziej spójny, wydarzenie są ściślej powiązane. Owszem i z niego dałoby się wyciąć pewne elementy bez zbytniego kłopotu, ale nie na taką skalę jak u Bioware.
Wielka szkoda, że odchodzi. Jako twórca zawsze trzymał niezły poziom, poza tym jego praca była elementem, który stanowił część charakterystycznego stylu BioWare. Chociaż z drugiej strony ostatnio zdecydowanie bardziej ceniłem sobie prace scenarzystów zatrudnianych przez Obsidian. Może jednak odmiana to dobry pomysł?
Powiedzmy sobie szczerze: blisko 20 lat w przemyśle jako profesjonalista i niezliczona liczba wcześniej jako amator. Nie dziwię się, iż Drew jest wyczerpany tym interesem i widać to po ostatnich scenariuszach, które były wybitne ale już nie tak niesamowite jak te pierwsze :)Powodzenia na nowej drodze kariery i podziękowania za setki tysięcy pomysłów 🙂
Głupie porównanie. Logicznym jest, Adzior, że odejście Drewa z Bioware’u zainteresowało Cię bardziej, bo graczem jesteś, branżą się interesujesz. Że interesujesz się muzyką Whitney czy nią samą – szczerze wątpię.
Ważne, że dzięki niemu mamy takie książki jak trylogia Dartha Bane’a czy książka pt. 'Revan”. Nie tylko dobry scenarzysta gier co i autor książek i oby było ich co raz więcej 🙂
http:lorefreak.blogspot.com/2012/02/exlusive-interview-with-drew-karpyshyn.html