[Po mojemu] Indie rozmienione na drobne

[Po mojemu] Indie rozmienione na drobne
Pojawienie się gier niezależnych w świadomości masowego odbiorcy to jedno z ciekawszych branżowych zjawisk ostatnich lat. Pojawienie się na Steamie zestawu indyków od Electronic Arts stanowi jednak dobry pretekst, by zastanowić się, ile tak naprawdę znaczy obecnie termin „indie”.

Nie wiem, kto wpadł na tak cudowny pomysł, by sygnować logo EA paczkę niezależnych gier. Firmy, która wielu graczom kojarzy się z gnuśnym, rynkowym kolosem. Firmy, która lubi pięknie reklamować wydawane przez siebie gry, by potem utrudnić rozgrywkę rozwiązaniami w stylu Origina. Firmy, która notuje co rusz mniej lub bardziej dotkliwe wizerunkowe wpadki – czy to zakończenie Mass Effect 3, czy puszczenie niechcący komunikatu o wyłączeniu mobilnego Rock Band, czy domniemany plagiat pojazdów z Warhammera 40K w nowym Command & Conquer. Mógłbym pisać jeszcze więcej o gigabajtach DLC, ale przekaz już jest dostatecznie jasny. Marka korporacji EA pasuje do indyków jak wół do karety. Nieważne, że zawarte w steamowej paczce produkcje (warte polecenia, niewątpliwie) powstały w ramach programu EA Partners. Gracz nieśledzący ruchów w branży nie będzie miał o tym pojęcia, zresztą nazwa inicjatywy się na Steamie nie pojawia. To się po prostu nie klei, co krótko i treściwie skomentował na Twitterze Notch:

EA wypuszcza „niezależny zbiór”? To tak nie działa, EA. Przestańcie próbować wszystko zniszczyć […]

Przypomina mi to trochę sytuację związaną z indie rockiem. Z początku zjawisko ściśle związane ze źródłosłowem – angielskim „independent”, czyli „niezależny” – przypisywane tym kapelom, które były w stanie odnosić sukcesy z dala od fonograficznych drednotów. Nieważne, że taka kolej rzeczy nie była niczym nowym, wszak półki podpisane jako „alternatywa” można było znaleźć w największych sklepach z płytami od lat. Z czasem indie rock był jednak traktowany jako odrębny gatunek. Spotkałem się nawet z opiniami, że Franz Ferdinand właśnie do niego należy. Kilka zdań wypowiedzianych przez moich znajomych to – rzecz jasna – żadna miarodajna opinia, ale sam fakt, że ktokolwiek może kojarzyć brytyjską kapelę wydawaną przez Sony/BMG z nurtem trzeciego obiegu, wydał mi się co najmniej dziwaczny. Zupełnie jakby trochę anarchii w melodii i tekstach było miarą niezależności.

Ale czy podobnie nie jest z grami? Jeden z komentatorów na Rock Paper Shotgun stwierdził, że aby być niezależnym twórcą, wystarczy nie golić się, wrzucać obrazki na screenshotsaturday, rozmawiać na Twitterze z innymi indykami i w końcu pojawić się na Steamie. Ironicznie i z przymrużeniem oka, ale z ziarnem prawdy. Popularność gier niezależnych chyba nieco rozpuściła ich twórców. Początkowo mogliśmy ich doceniać za kreatywność (Fez), artystyczne eksperymenty (Limbo) czy próby unikalnego przekazu (To The Moon), którego nie znajdziemy w głównym nurcie. Garażowość produkcji (tu inna sprawa – czy Double Fine jest tak samo indycze jak Team Meat?) w pewnych momentach staje się jednak wygodną wymówką dla niedostatecznej jakości gry. Grafika z poprzedniej epoki, toporny gameplay, banalne zasady – ale przecież my jesteśmy mali, więc nas doceńcie i dajcie pięć euro, bo przecież to tanio, do licha. Jestem w stanie zrozumieć wiele, ale nie mam zamiaru płacić za grę, przy której będę musiał iść na ustępstwa dlatego, że ktoś jest ambitny, lecz niedostatecznie uzdolniony, by ukryć pewne braki.

Nie wystarczy bowiem niska cena, mały zespół i skromne środki wyrazu, by stworzyć niezależny przebój. Już Tetris pokazał, że można stworzyć w pojedynkę grę trzymającą tempo wobec innych współczesnych sobie hitów. Hawken również dowodzi, że nie trzeba wcale mieć stu milionów zielonych na koncie, żeby nawet technologicznie zbliżyć się do najlepszych. A z mniej dopieszczonych warto spojrzeć choćby na Rock of Ages – jest pomysł, jest spójna mechanika. Oprawa nie zachwyca shaderami, ale stylem. I o to chodzi.

Odnoszę zatem wrażenie, że doszło do paradoksu. Indyków jest dużo więcej, niż przed laty, ale jednocześnie tyle samo. Więcej, bo pojawia się ich z roku na rok mnóstwo. Tyle samo, bo kiedy trend indyczy dopiero się rodził, wraz z nim roztaczały się piękne wizje – teraz mamy kilkanaście przełomowych tytułów, a kiedyś może ich być kilkaset! Niestety, wciąż prawdziwie wartych świeczki gier niezależnych pojawia się raczej niewiele, a niektórzy sprawiają wrażenie, jakby nazwanie produktu „grą indie” miało z marszu zapewnić sukces grom, które mogłyby skończyć jako flashówki.

Dalej uważam indyki za miłą odmianę wobec przepakowanych pompą produkcji, za którymi stoją planowane przez lata strategie marketingowe. Coś się jednak rozwodniło, a akcja EA jest tego smutnym dowodem.

88 odpowiedzi do “[Po mojemu] Indie rozmienione na drobne”

  1. Pojawienie się gier niezależnych w świadomości masowego odbiorcy to jedno z ciekawszych zjawisk w branży ostatnich lat. Pojawienie się na Steamie zestawu indyków od Electronic Arts stanowi jednak dobry pretekst, by zastanowić się, ile tak naprawdę znaczy obecnie termin „indie”.

  2. Alpharadious 5 maja 2012 o 16:06

    Sry Adzior tekstu nie czytałem, ale domyślam się o co biega. Ostatnio chyba nawet gdzieś widziałem filmik czy animację trochę nabijającą się z z „indyka” od EA (i nie chodziło tu o jakość tej nawet niezłej paczki).

  3. Zgadzam się. EA próbuje swój nos wszędzie wetknąć i niszczyć coś, co było do tej pory fajne. Według mnie EA zniszczyło Bioware jaki kiedyś był. Zniszczy pewnie te firmy, które wydawały indyki i EA ma w nich jakiś udział.

  4. zgadzam się. Najbardziej mnie rozśmieszyło : cena pakietu – 60 ejrosków, jednostkowa : 25 ejrosków facepalm

  5. W tekście jest opisane moje zdanie na temat gier indie (z tym, że dość mocno złagodzone). Się tylko czepię do jednego – w zdaniu „niektórzy sprawiają wrażenie, jakby nazwanie produktu „grą indie” miało z marszu zapewnić sukces grom, które mogłyby skończyć jako flashówki” zmieniłbym „niektórzy sprawiają” na „prawie każdy”. No i „ale przecież my jesteśmy mali, więc nas doceńcie i dajcie pięć euro”. Spora część niezależnych jest za 10 i więcej.

  6. Rzeczywiście… Niektórzy twórcy małych gierek idą na łatwiznę, ale nie oznacza to, że wszystko juz zostało rozmienione na drobne. Własnie wpadłem na taki pomysł, czemu by indyki w ogólnym znaczeniu nie usystematyzować? „Tru Indy” – Czyli robione przez maks 8 osób, z własnych pieniędzy z zerowym wsparciem koncernów, które cechują się niezwykłością designu i „oddaniem” twórców. „Nie-Tru Indy” – z pozoru podobnie jak Trusy, lecz robione bez „oddania i iskry”, głównie dla metki i $$$, o takich wspomina Adzior.

  7. Co niby EA takiego niszczy? Kolejny powód do narzekania, że „EA wszystko niszczy?”. Nie, ta idea zażarła się sama. Tak jak słusznie zauważył Adzior, twórcy nie dążyli do reaktywowania martwych marek lub wydrążania nowego gatunku, a wrzucania byle syfu pod plakietką „gra niezależna”. Rozumiem, że mam płacić za coś, w co twórca wpakował dwa tygodnie roboty, tylko dlatego, że to produkcja niezależna? Dziękuje, nie. Doskonale wiem, ile czasu zajmuje zrobienie czegoś takiego. Uwierzcie, naprawdę mało.

  8. Taką grę można by sprzedawać za 129 złotych bez problemu (plus jeszcze DLC do niej). Po prostu trudno uwierzyć, co może dokonać grono ludzi którzy są prawdziwy pasjonatami. Mimo, że obie produkcje są całkowicie inne, łączy je jedna rzecz. Ich twórcy kochają to co robią, i robię to jak najlepiej mogą (co widać). Kiedy tylko będę miał środki, „dofinansuje” chociaż jedną produkcję (niestety, ale z tego co mi wiadomo, zbiórka na Wasteland 2 dawno się już skończyła).

  9. Promoted Indie – Tru-Indie, które znalazły wsparcie dużych wydawców, co za tym idzie: promocja i marketing. Patrzcie na przykład na Bastiona czy Limbo. „Proste gry” – Odmiana „Nie-tru indie”, klony klonów, platformówek, kulek, bejeweled i innych. „Big Indie” – Gry z stosunkowo dużym budżetem i nakładem placy, lecz gry te są zwykle wielkowymiarowe i „całopłatne” – patrz: Hard Reset. „Demoted to Indie” – Odwrotność do Promoted Indie – Gry od twórców dużych produkcji, lecz z nakładem pracy z małych gier

  10. Dla mnie tacy ludzie są godni podziwu, i wspieram ich, jak tylko mogę. Za to niedobrze mi się robi, jak widzę pazernych ludzi, którzy wypuszczają byle co na rynek, zrobione w 5 minut i żądają za to dość dużych pieniędzy, tylko dlatego, że ma dopisek „indie”, a najlepiej „indie bundle”. |PS: Z mojej strony dodam, że bardzo dobry artykuł. Bardzo przepraszam, za ilość wpisów, ale limit 512 znaków mnie rozbija. Mam nadzieję, że system niczego nie pomieszał i nie poprzestawiał w kolejności.

  11. Tej… To niezły temat na wpis na bloga… DO BAT-MENADŻERA BLOGA.

  12. Ostatnio zauważyłem dwie bardzo ciekawe. Jest to Wasteland 2 i Endless Space. O pierwszej nie będę dużo mówił, bo zapewne każdy z was o niej słyszał. Druga to członek grona strategii 4x. Patrząc na filmy i screeny (a nawet grając w samą alphę) trudno uwierzyć, że to produkcja niezależna. Grafika jest niezwykle dobra, a mechanizmy rozgrywki bardzo zaawansowane. |*System oczywiście wszystko pomieszał. Wpis ten idzie między wpis pierwszy a drugi (inaczej nic nie będzie miało sensu).

  13. Tekst w stylu „EA jest zue”, a nikt nie zwrócił uwagi na konkretny wniosek: gry niezależne powinny faktycznie być niezależne a ich twórcy nie powinni się bawić z wielkimi korporacjami. Dlatego są niezależne. A jeśli twórcy chcą sprzedawać swoje gry na Originie czy Steamie, to już ich problem. Dlatego nie rozumiem o co chodziło Notchowi i czemu zrobiono z tego taki raban.

  14. Żeby jeszcze te gry indie faktycznie trzymały jakiś poziom. Fez kreatywne? W którym miejscu? Niech mi ktoś poda przykład chociaż jednej rzeczy która jest kreatywna w fez.|Limbo „artystycznym eksperymentem”? Limbo ma z artyzmem tyle samo wspólnego co ten filmik na youtube co się zwał interior semiotics. Sztuką to można nazwać na przykład okami czy shadow of the colossus a nie jakąś żałosną, pretensjonalną gierkę która tylko nieudolnie próbuje pokazać że jest czymś więcej.

  15. @Trek: co do Notcha też nie zwrócił uwagi na to, że te gry od początku na Steamie znajdują się w kategorii gier niezależnych, a taki Shank nawet był w Humble Indie Bundle 4.

  16. Nemesis753159 5 maja 2012 o 17:01

    @QuadDamage Wątpiłem w istnienie ludzi takich jak ty… Jednak jest nadzieja 😀

  17. LIMBO z artyzmem ma rzeczywiście niewiele wspólnego, ale za to przyznacie, że klimat ma? trzeba też uwazać z przesadzaniem w drugą stronę. Gry Indie mogą przejawiać „głębie” na wiele różnych sposobów, nie tylko jako 100% ART. Najważniejsze, by tą głębie i oddanie twórców rozpoznać, i wtedy rzeczywiście można odróżnić udawaczy od prawdziwych niezależnych twórców

  18. a Adzior znowu nie zawodzi 😛 |mi brakuje gier niszowych, a nie indie. Bo nie widziałem jeszcze porządnej strategii indie, podobnie jak rozbudowanego RPG. To są głównie przygodówki, platformówki, badź małe gierki zręcznościowe. Wyjątki potwierdzają regułę – indie powinny w 99% przenieść się na ajfony i androidowe cacuszka… Bo na PC nie widzę dla nich miejsca – po prostu nie mogą się równać ze Skyrima, Wiedźminem bądź StarCraftem 2

  19. Origin jest utrudnieniem, niby, z której strony? o.O A, jeżeli jest to takim samym utrudnieniem jest Steam, chociaż jakoś nikt nie ma z tym problemu, tylko każdy ma problem z EA. Tak czy owak, faktycznie EA się trochę zapędza z wydawaniem gier „indie” w taki sposób. Aczkolwiek z drugiej strony będzie wielu zwolenników takiej dystrybucji bo każdy lubi zaoszczędzić. W tych czasach nikomu nie dogodzisz, a to cena za duża, albo producent „kłamie”. Społeczność graczy rozpasła się i jeszcze brakuje tylko buntu XD

  20. Przede wszystkim gry indie to gry robione głównie dla zabawy, a nie kasy. A sprzedawanie paczek z grami nie jest raczej dla zabawy.

  21. Gry indie to wg. mnie gry orginalne, które mają coś szczególnego w oprawie, gameplayu czy ogólnym zamyśle, coś co pozwala je rozróżnić na tle innych tego typu gier. Zresztą, gry indie to ejst jedna z ostatnich desek ratunku dla branży gier video, bo ta coraz bardziej przypomina to czym sie dzisiaj stał Hollywood: dostajemy płytkie gry, przystosowane dla mas, które mają dostarczać tylko prostej nieskomplikowanej rozrywki, w efektownej ( co nie znaczy dobrej ) oprawie graficznej. Smutne to.

  22. Zdałem wczoraj Bastion, który jest idealnym przykładem jak gry Indie powinny wyglądać, polecam wszystkim którzy szukają czegoś ambitniejszego od codopodobnych shooterów czy marnujacych czas MMO

  23. @KewL, nie jest takim samym utrudnieniem. Interfejs Steam jest bardziej przyjazny, rozbudowany, cała społeczność z grupami jest bardzo udanym pomysłem (zrzesza ciekawych ludzi), możliwość publikowania screenów na swoim koncie. Przypisywanie gier do Steama i „współpracowanie” z nim to dla mnie przyjemność. Origina włączam żeby odpalić BF-a 3, poza tym nic tam nie ma ciekawego (ew. kiedyś promocja FIFy 12).

  24. Bardzo dobry tekst. Odczułem podobnie jakiś czas temu, ale nie potrafiłem tego tak dobrze ubrać w słowa. Brawo.|@KewL – Żeby odpalić BF3 muszę uruchomić powolnego Origina i wejść przez przeglądarkę na tą porąbaną stronę startową. To jest ułatwienie? Poza tym w zdaniu „Origin jest utrudnieniem” nie ma nigdzie napisane, że Steam jest doskonały. Tylko że on te trudności rekompensuje.

  25. kumpel33333 5 maja 2012 o 19:57

    czemu ciagle sie czepiacie tej paczki gier i indykow, jak ktos chce zarobic to jest cena a jak nie chce to gra jest darmowa, zrobili promocje bo im pewnie malo to schodzilo i nie ma nic w tym złego, nie lubicie gier od EA to ich nie kupujcie

  26. @kumpel33333 – Ta paczka to tylko przykład, chodzi o całą gałąź indie.

  27. @Jakobeks |Przede wszystkim to gry robione by zostać zauważonym i potem robić gry dla KASY 😉

  28. Jak mówiłem tak zrobiłem. http:forum.cdaction.pl/blog/nblast/index.php?showentry=35973 Mój przydługi i głupi komentarz to tego felietonu.

  29. @Shortyy |No i nie podałeś powodu, dla którego Orgin niby jest utrudnieniem, a jedynie porównałeś Origin i Steam bez żadnej sensownej konkluzji. Wniosek z tego taki, że Origin problemem nie jest, bo, jeżeli za problem uznać przymus uruchomienia Originu aby zagrać w grę to Steam jest również takim samym problemem jak Origin. Kwesta przydatności innych funkcji obu programów nie ma w tej dyskusji nic do gadania. Reasumując Orygin nie jest problemem, tylko ludzie lubią narzekać.

  30. @KewL – Jak konieczność czekania kilkudziesięciu sekund albo i kilku minut na uruchomienie i zaktualizowanie drugiego programu przed odpaleniem gry nie jest dla ciebie utrudnieniem, to nie wiem co nim może być. Konieczność kręcenia korbą, żeby dostarczyć prąd do kompa?

  31. Ravensblade 5 maja 2012 o 21:47

    Nie mam Orgin-a, ale czy da się go uruchomić w trybie offline jak steam?

  32. @mapokl|Da się, tylko szkoda że origin jest do niczego 😀

  33. Dawniej indie to gra artystyczna, teraz to chwytliwe hasło które fajnie sie sprzedaje ukrywając sie pod pozorami „artyzmu” 🙂 Branża gier to rekin finansowy który chce zarabiać na WSZYSTKIM. Można było przewidzieć że i to spróbują wykorzystać.

  34. jeśli coś jest sprzedawane przez korporację, to jak to można nazywać indie? ocb

  35. @Sergi|Zarówno Origin jak i Steam uruchamiają się całkowicie w czasie 6-7 sekund. Ofc. mówię tutaj o zoptymalizowanym i zadbanym systemie. Do aktualizacji obu programów dochodzi dość rzadko i jest to sprawny proces więc nie dramatyzuj i nie wymyślaj bajeczek.

  36. @KewL, totalnie sie z toba zgadzam.|@Sergi, nie zwalaj wszystkiego na Steam, bo on nie jest niczemu winny, dziala jak nalezy. Origin troche zgrzytal, ale teraz juz jest lepiej.|A gry indie znacza teraz bardziej cos w stylu „Proste gierki dla kazdego, od casuala do hardcora” niz „niezalezne gry” …no ale, przeciez te gry takie zle nie sa, i jakos przyciagaja ludzi, wiec nie widze problemu.

  37. kumpel33333 6 maja 2012 o 05:51

    powinni zrobic nowe prawo, zakaz sprzedawanie przez EA gier indie, dlaczego? bo cos Notch-owi sie nie podoba i jest teraz awantura

  38. kumpel33333 6 maja 2012 o 06:12

    oj pomylilem sie prawo powinno brzmiec-zakaz sprzedawania przez EA gier o nazwie indie- bo EA nie moze przeciez zrobic gier indie, a notch świrował ze zrobili oni gry niezalezne lol uzywa slow ktorych nie zna znaczenia

  39. O tym samym pomyślałem:|- duża paczka indyków 😀 😀 😀 lecę sprawdzić co wchodzi w skł…|- zaraz zaraz, jak to od EA!? 🙁 🙁 🙁 w takim razie podziękuję 😛 nawet nie chcę wiedzieć co tam jest.

  40. @Defhel – A kiedy ja coś na Steam zwalałem?|@KewL – Bzdura. W 7 sekund pojawia się okienko do logowania. Nawet na nowo zainstalowanym systemie uruchamiają się dużo dłużej. Czasami trzeba go nawet dwa razy odpalić żeby załapał że jest jakaś aktualizacja do pobrania. Poczytaj na forach, ile ludziom na nowych kompach się odpalają.|@kumpel33333 – Przeczytaj komentarz svega, to zrozumiesz.

  41. @Sergi ja wchodzę na Battleloga, wybieram serwer, daję graj. Wtedy Origin sam odpala się i loguje

  42. Nie mam teraz Origina, żeby sprawdzić, możliwe że tak jest w istocie. Nie zmienia to jednak faktu że program + gra jest mniej wygodne niż sama gra. Chyba że chcemy jeszcze mieć komunikator, znajomych, screeny i przeglądarkę. Wtedy zgadzam się – Steam jest wygodniejszy.

  43. Mnie Origin denerwuje z paru powodów:|1. Jest bardziej toporny od steam,|2. Nic tam ciekawego nie ma,|3. Rzadko ma dobre promocje,|4. Nie mogę dołączyć do gry znajomego (w BF3) i nie ma czatu głosowego, który też się czasami przydaje jak chcesz coś omówić na szybko ze znajomym, zanim przejdziesz na TS-a

  44. @Add3k|1. Origin chodzi o wiele plynniej i mniej obciaza procesor|2. Tam sa narazie tylko gry EA, wiec czego oczekujesz ?|3. Ma stosunkowo niskie ceny|4. Mnie zbytnio nie przeszkadza ani Steam, ani Origin – choc jakbym mial wybierac, to wolalbym Origin. Ze wzgledow jakosciowych, funkcjonalych i plynnosci.

  45. Jak ea może wydawać „zbiór gier niezależnych”? Przecież to absurd. Sama nazwa mówi że są to gry NIEZALEŻNE… Czyli niezależne również od EA.

  46. @DarthKoza|Origin obciąża dużo mocniej, może przez to, że skanuje więcej rzeczy niż swój własny katalog. Mając włączony steam w grze nie miałem nigdy problemów, ani znaczących spadków wydajności, Origin włączony w grze uniemożliwiał normalne granie w bfa3, oraz need for speeda. EA za bardzo się stara wydoić pieniądze nie dając w zamian dobrej jakości. Trochę przykro mi jest, że są ludzie, którzy ich bronią i kupują wydawane przez nich tytuły.

  47. @DarthKoza |1. Co do stosunkowo niskich cen to się nie zgodzę, chyba że simsy 😛 |2. Ja wybrałbym steam z tych samych powodów, dla których ty wybrałbyś Origin (u mnie płynniej działa steam)

  48. @Sergi|Jeżeli Twój system/PC’et jest jakiś wiekowy to nie znaczy że oprogramowanie jest toporne. Słyszałem już wielu, którzy chwalili się jaki to PC’ty mają, a bajzel w systemie nie pozwalał nawet na płynne uruchomienie przeglądarki. Mogę włączyć Origin i Steam jednocześnie i również uruchomią się w jakieś 6-7 sekund, więc przestań zarzucać innym bajkopisarstwo i zajmij się naprawą swojego PC’ta.

  49. @KewL – Masz w profilu mój komp. Na nowo zainstalowanym systemie, w którym NIC nie ma, Steam uruchamia się minutę. Mogę nagrać filmik jak nie wierzysz, internetowy jasnowidzu. Zarzucasz innym bajkopisanie, a jak ktoś twierdzi że jest inaczej to od razu kłamstwo i obraza.

  50. @Anyway… |Nie chodzi mi tutaj o udowodnienie, że Origin jest lepszy niż Steam, bo to, który program jest lepszy jest głównie sprawą gustu i prywatnych potrzeb. Chodzi o to, że chrzanienie, że Origin to przeszkoda jest bajeczką wymyśloną przez zapyziałych anty-fanów EA, cały ten cyrk i rzucanie kamieniami jest po prostu żałosny, bo większość nie ma powodów aby to robić po prostu chce się przyłączyć do „popularnych” ludzi.

Dodaj komentarz